Uyrzycie na królewskim pięknie maiestacie Ludzkość prawa daiącą, i słuszność w szkarłacie: A on zuchwały gromca pułków Daryusza, Naypodleysza z nim będzie w porównaniu dusza.
Przestań, dumo szalona, dumo nie użyta! Próżno się chełpić, że ci, klęsk ludzkich nie syta, Płodną w nieszczęścia ręką, zbroczone szkaradnie Krwią i łzami, Bellona na skroń wieńce kładnie. Darmo hardy tryumwir strachem bystrey broni Rzym niszczył, choć mu klęknął Lepid i Antoni: W tenczas go swym Augustem zwać począł, gdy trwogi Zbywszy, pod słodkim berłem wiek prowadził błogi.
Pokażcie wielo-władni na oko rycerze,
Czyliż się męstwo wasze w każdey wyda mierze ? Czy go kiedy przeciwna nie odmieni chwila? Póki się wam pochlebna fortuna przymila, Tłumne was szczęście ślepi, świat wam biie czołem: Lecz niech ieno by na krok wartkim cofnie kołem, Zniknie marny bohatyr; a co się krył na dnie, Wynurzy słaby człowiek, kiedy maszka spadnie.
Dosyć szczęścia, dosyć iest mieć cnoty pomierne, Aby kto w iarzmo wprzęgał narody obszerne. Ten tylko na wielkiego zasługuie męża Słusznie imie, kto samą fortunę zwycięża:
Kto czyli się z nim zprzęże, czyli się rozbraci, W żadney dobie stałego umysłu nie traci; I zarównie przyimuie, odmian nieświadomy, Czy tryumfy Tybera, czy Wara pogromy.
Nigdy go w szczęściu płocha radość nie nadyma, Bo ią na krótkiey wodzy baczny rozum trzyma: Ni się w złym razie cofa; rad że iego cnota Blask bierze w przeciwnościach, iak w ogniu brant złota. Nic niema świat trwałego: takeś zrządził, Boże! Ze co dziś pięknie świeci, iutro zgasnąć może. Wszystko miesza fortuna, i ustawnie broi: Sama mądrość na mieyscu niewzruszona stoi.
Darmo mściwa bogini na twą zgubę gali, Lądy zbroi orężem, rusza morskiey fali: Tryumfuiesz, Eneiu, nad szczęściem i bogi; Boś miał zawsze swey mądrość przewodniczką drogi. Jey sprawą Rzym iuż prawie w rospaczy ostatniey Zburzył dumną Kartagę, pomścił się krwi bratniey; Jey Boskim dążąc śladem, cyprysy żałobne W pośrzód zguby zamienił na laury ozdobne.
Króla Polskiego, W. Książęcia Lit:
Na dzień 17. Stycznia, urodzeniem iego znakomity.
We wszystkich chwili, któremi wymierza Wiek bystre poczty, nieścigłego pierza Lecąc zapędem, gdzie go wieczność wzywa, Dniu naypięknieyszy, o poro szczęśliwa!
Ciebie w gornego światła oceanie Omywszy słońce; na iasnym rydwanie Ledwie wyniosło cugi złocistemi, Wszystko ożyło stworzenie na ziemi.
Tobie się cały dni ukłonił wątek, Ześ dał dobremu Królowi początek; I stoiąc w ciągłym na niebie szeregu, Rocznego panem zgodnie obrał biegu.
Skoczne godziny, pochopne miesiące Sypały z różą lilie pachnące;
Scieląc ci drogę, byś po pulchnym kwiecie
Lekko niosł na tron przeznaczone dziecie.
Na twoie przyście styczeń wodokowy Nad bieg przyrodni zelżył gniew surowy; Puścił Naiady srebrne na swobodę,
By miękkim palcem płochą strzygły wodę.
Przed tobą dobroć, mądrość, i trzy łaski 1 Nuciły, zpięte krasnemi przepaski: Ciesz się senacie, rycerstwo i kmiotki! Już do was idzie Król mądry i słodki.
Przyidzie ten iednak czas, o dniu radosny! Nie ieden przerwie bieg twóy traf żałosny: Patrz, iakie, gdzie twe konie będą biegły, Trakt zodyaczny potwory zaległy.
Tu złość w lwich kudłach żywym ogniem ciska, Obłudę kryie węża postać śliska;
Duma rogami w kozorożcu bodze,
Tamuiąc twóy krok w przedsięwziętey drodze.
Lecz my cię zdrowo, z wieczney niebios rady, Przez naytrudnieysze przewiedziem zawady. Musi doyść kresu, i nigdy nie zbłądzi, Którego mądrość z łaskawością rządzi.
A gdy przez wszystkie trudy się przeciśniesz, I stokroć panu dobremu zabłyśniesz; Zkądeś wziął, na tym postawisz go progu. Bóg go dał ziemi; ziemia odda Bogu.
Księżny Izabelli Czartoryskiey
Generałowey Ziem Podolskich.
Fraszka do twych sań, Księżno, wóz gładkiey Cyprydy,
I koncha wodo-gromney na morzu Tetydy! Twóy powoz wszystkie zgasił: cały złotem błyska; Siedzi Kupid na dyszlu, i grot z łuku ciska. W koło lotnych Amorków płochy tłum się wiie, Sieiąc roże szkarłatne i mleczne lilie.
Dzielny rumak pod ciężar chyli kark z ochotą, Toczy z ust białe piany, żuie czyste złoto. Z wysmukłey szyi cudny zaplot na pierś spływa, Ozdobny szor od pereł raźny grzbiet okrywa. Pełno dzwonków po bokach brzęk wydaie mnogi, Ostrzegaiąc, by każdy ustępował z drogi. Więc pod takim kibitney rzędem pełen chluby, Macha buynym ogonem, krasne wstrzęsa czuby; Zbiera nóżki pod miarą, iako łani chyża, Jeży grzywy powiewne, i głośno poryża. A lataiąc to na te, to na owe strony, Dzieli nadobną panią na lud zgromadzony. W pośrzodku cna Eliza ładnych siedzi sanek, Eliza, co pięknością dochodzi niebianek;
« PoprzedniaDalej » |