Obrazy na stronie
PDF
ePub

Jużem był dosyć podobnym do rzeki;
Co bystre tocząc z gór wysokich ścieki,
Szumi okrutnie; a z gniewnemi wody
Miece ogromne i głazy i kłody:

Pięknieyszy widok przed oczema stawi,
Gdy się posmyczą lekką kędzierzawi;
A płynąc równo w spokoynym korycie,
Uczy nas, iakie wieść potrzeba życie:

Wten czas, gdy w polach, czy zebrane w lesie
Obficiey miastom i wsiom dary niesie:
I nim się w morzu bezdennym pogrąży,
Nazad się cofa, i ku źrzódłu dąży.

Tak i ia bliski mety zamierzoney,
Cały w przedwiecznym twórcy zatopiony;
Rozważam przeszłe mylnych ścieżek ślady,
Nim mię grób złączy z moiemi pradziady.

Więć kończąc życia nędznego ostatek,
Tak mówić będę do kochanych dziatek:
Porzućcie próżne żale rozpościerać;
Zyczę wam lepiey żyć, a tak umierać,

OD A

XV.

DO GMINU

z Francuskiego P. Thomas.

Ty, który w znoiach pędząc żywot pracowity,

Nie znasz, co są herbownych kleynotow zaszczyty:
A okrutnym wyrokiem górno-myślney buty
Skazany miedzy podłe natury wyrzuty,

Przez krwawe rąk mozoły, przez pot wysączony
Dźwigasz sam na ramionach i państwa i trony;
Godnych obywatelow poważne zebranie,
Dworow wzgardo, lecz mądrych iedyne kochanie.
Gminie! chciey łaskawego ucha mi nakłonić:
Mam wolę od niesłuszney ob'elgi cię bronić.
Niechay kto inny rymem pochlebnym kołysze
Dumne panow umysły; ia do ciebie piszę.

Darmo na blask mocarzow, na szumne przepychy
Patrząc, hoynemi łzami stan oblewasz lichy.
Darmo łaiesz złey doli, i chcesz ią odmienić;
Poznay lepiey twą wielkość, a ucz się iey cenić.
Na tobie się państw możnych wspieraią iedynie
I władza i dostatki: twoią pracą słynie

Ich sława, ich potęga; czy to król szczęśliwy
Słodkim berłem kieruie narod Marsa chciwy:

Czy wolny obywatel, i godzien być takim,
Zyie w równi z drugiemi pod prawem iednakim :
Czy w pośrzód zgrai katow despotyzm odęty,
Hardemi równych sobie karki tłoczy pięty:

Twóy przemysł, twey obrotney ręki dzielna władza,
W nowy zawsze kształt życia martwy świat odmładza:
Twoiey on pracy darem i kwitnie i żyie.
Cóż mu sto królow dało, krom iarzma, na szyię?
Niszczy bohatyr, ludzkie ty ratuiesz plemie:
On pustoszy, ty czynisz urodzayną ziemię..
Opłakany stan ludzki iużby był na schyłku,
Gdyby nie miał od ciebie wsparcia i posiłku.

1

Podła rzecz, powie mi kto, rolnicza zabawa.
Dobrodzieiem iest ludzkim, a małaż to sława?"
Twe cepy, twe lemiesze, twóy sierp, twa motyka
Zywszym nierównie blaskiem oczy me przenika,
Niż owe złote iabłka, berła, i korony,
Które wspaniałe królow otaczaią trony.
Ta sztuka iest naypierwsza, tey za życia dary
Od pierwiastkow świat winne, oddawał ofiary.
Nim gwiazdarz liczył zorze, nim wysokie stawił
Gmachy biegły architekt, nim po morzu pławił
Zeglarz misterne nawy, nim poeta baiał,
Mówca gadał; iuż chłopek pługiem skiby kraiał.

Rzućmy jeszcze z pól żyznych oczy ku tey stronie, Gdzie dumna ziemia dźwiga miasta na swym łonie; Bodąc złotemi rogi niebieskie pałace:

I tam się dziwić trzeba dziełom twoiey prace.

Tam rzemiosła rozliczne kwitną, i te, kture
Potrzebą swą konieczną wspieraią naturę,
I te, co ie syn wczasow i miękkiey swobody
Zbytek, dla serc wynalazł roskoszney ochłody;
A łącząc dzielną zręczność z dowcipem obrotnym,
Leie złoto po kraiu kanałem stokrotnym.

Wszystko twey pracy czynem, wszystko w twoich ręku
Wzrost bierze bez przestanku i nabywa wdzięku.
Pod twym młotem posłuszna stal, iak wosk, się zgina,
Drzewo heblem kształt bierze, kołem gnuśna glina:
Przez misterne len z wełną przechodząc warstaty,
I iedwab z ciągłym złotem drogie daią szaty.
Ty kruszce z brzydkich żużlow oczyszczasz, ażeby
Biegiem swym wspomagały publiczne potrzeby:
Twey marmur wygładzony przemysłem prawice,
Czyni królom pałace, a Bogu świątnice.

Lecz nie dosyć ci własne uszczęśliwiać kraie,
Swiat cały dobroczynney ręki twey doznaie:
Która spoiwszy węzłem handlow świat okrągły,
Na szumnych oceanach rzuciła most ciągły.
Jeśli się miedzy królmi sroga wszczyna zwada,
Twe męstwo losem szczęścia dzieł marsowych włada.
Ty murem nie przebitym królestw, ty ramiony
Silnemi chwieiące się utrzymuiesz trony.

Czegoż wart ów nikczemnik, co swe tylko imie Szumno wielbiąc; wiek cały, w miękkim puchu drzymie? Ow niewieściuch lenistwem uwędzony brzydkiem, Co me oczy przeraża niesłychanym zbytkiem;

I tylko się podwiką bawiąc a puharem,
Nieużytecznym ziemię zaymuie ciężarem?
Darmo, darmo nas płochey blask fortuny łudzi!
Ten mi wielkim, kto umie uszczęśliwiać ludzi.
Darmo, ubogi gminie, stanem twym pocierać:
Ty sam dla kraiu umiesz i żyć i umierać.

Tobie ieszcze i ten zysk Bóg zdarzył nad inne,
Ześ wziął w podziale życie święte i niewinne.
Pan ma świetne honory, król obszerne kraie,
Bogacz liczne dochody; a gmin obyczaie.
Nieszczęsny wiek nasz samo zdeptał przyrodzenie.
Zwać synem, zwać małżonkiem dziś srogie zelżenie:
Niechno z tych imion które w dumne wpadnie uszy,
Wnet się iako na wzgardę dziki człek obruszy;
I iakby się za naszym gdzieś urodził światem,
Gniewa się; gdy go nazwą oycem albo bratem.
Lecz to waszych serc podłość, wasz to umysł dziki,
Niewdzięczni! te grubiańskie porobił słowniki:
Piszcie się margrabiami, książęty, barony;
Zacnieysza iest z swoiemi natura imiony.
Te u samego gminu są w szacunku godnym;
Bo on sam ieden nie ma pychy być wyrodnym.
Pewnie ów hardy dworak, ów sługa mamony,
Co swey tylko fortunie wybiia pokłony;
I na łonie roskoszy nie zna przykrey chwili,
Rzuci okiem na nędzę, lub ucha nachyli?
Dotkliwsze kmiotek serce, łaskawsze ma uszy:

Prędzey go skwierk ubogich, prędzey bieda wzruszy.

« PoprzedniaDalej »