Obrazy na stronie
PDF
ePub

Słychać coś w księgach; lecz i te mol ziada: Ozdoba twoia z liścia nie opada.

Nikt w tobie płochey nie doznał odmiany:
Zawsześ koleią dzień po nocy wodził.
Już śniegiem biały, iuż maiem odziany;
W iesieniś zbierał, a na wiosnę rodził.
Niechybnym szlakiem prowadząc stworzenie,
Zywisz, oświecasz wszystko przyrodzenie.

Za což na ciebie błąd narzeka ciemny,
Ludzkich występków szukaiąc pokrywy?
Nie ostrzysz mieczow na zaboy wzaiemny,
Nie iesteś dumny, łakomy, i mściwy.
Wszystkiemuś przecie winien, co się dzieie:
Czemu? bo człowiek pod tobą szaleie.

Przewrotne serca, podło-myślne dusze,
Gorszym aspektem narodowi grożą;
Niż dżdżyste Baby, parne Syryusze,
I coraz nowe nieszczęścia mu mnożą.
Nudny astrolog, siedząc przy kominie,
Twey wszystkie biedy przypisuie winie.

Walczy od wiekow sprzeczne z lądem morze,
Rzeki się za swe wdzieraią łożyska:
Krwawą posoką świetne mrocząc zorze,

Groźnym kometa warkoczem połyska;

Drży z gruntu ziemia, niebo ognie miota:
Był iednak pokoy, kiedy była cnota.

Smieią się zdala na błędne obroty
Szykowne gwiazdy moralnego świata.
Obwinia człowiek górne kołowroty,
A sam z powinnych obrębow wylata.
Nic temu złego niebo nie wywróży,
Kto szczerze panu i oyczyźnie służy.
Z dawna to było ślepe omamienie,
Nie upatrować w sobie żadney winy.
Szuka zasłony pochlebne sumnienie,
Potępia skutki, ukrywa sprężyny;
A kiedy wątku wymowek nie staie,
Samo źle czyni, a czasowi laie.

Bez hartu cnoty, bez zgody wigoru,
Stoi cień próżny pospolitey rzesze.

Cóż za dziw, że ią, iak dąb martwy w boru,
Lada powiewem wiatr z gałęzi krzesze?
Niechay złość winy na lata nie kładnie,
Rok nie wydziwia, ni zdziera, ni kradnie.

Ze dola nasza mylnym idzie szykiem,
W sobie niechybną przyczynę nosiemy.
Poczciwość szczęścia pewnym prognostykiem.
Płaczem na losy, bo takie mieć chcemy.

Niebo się dla nas i ziemia odmieni;
Niech się człek tylko lepszym być nie leni.

Gdy Mars niezgody zgładzi nieużyty,
Wenus się w zbytnich zapałach postrzeże.
Jowisz mieć będzie wierne satellity,
Merkury cudze porzuci łupieże:
Zimne Saturny świecić nam nie będą;
Nowy rok z lepszą zacznie się kolędą.

[blocks in formation]

Szacowny darze łaskawych bogow,

Słodki uroku śmiertelnych:

Swięta przyiaźni! ztąp z gornych progow,
Użycz twych promieni dzielnych.

Twoy zastrzał złoty kogo przeszyie,
I czystym ogniem ochłonie:
Wdzięcznych mu pociech pasmo się wiie,
Zycie mu w iasnych dniach tonie.

W twych więzach miłey źrzódło swobody;
Sam czas szanuie twe prawa,

Innym odbiera; do twey urody

Nowego blasku przydawa.

To

Tobie i zmienna miłość zazdrości,

Hartuiąc statkiem kochanie.

W tobieby znalazł wszystkie lubości,
By człek w niewinnym żył stanie.

O DA XIII.

DO STANISŁAWA AUGUSTA

Króla Polskiego W. Książęcia Litt:

W dzień doroczny szczęśliwey koronacyi.

Siódmy

Magna agere et fortia pati regum est.

ad Gr.

temu rok miia, Królu móy łaskawy,
Jako cię jednomyślnie palcem Boskiey sprawy
Wziąwszy sobie za pana potomstwo Lechowe,
Swietną przodków koroną uwieńczyło głowę.

Pomnisz iaką radością narod napełniony,
Wesoło rozpościerał głos na wszystkie strony;
Jak życzliwym okrzykiem brzmiały wsie i miasta:
Mamy krew ze krwi naszey, Króla, Oyca, Piasta!

On wyssawszy ku swoim miłość równo z mlekiem,
Obdarzy pod swym berłem, złotym Polskę wiekiem;
On zacne poprzednikow swych dzieła prześcignie,
I kray z opłakanego letargu wydźwignie.

Jego dziełem lustr dawny nauki odbiorą;
Sprawiedliwość z pokoiem wieczną sprzęgła sforą,
Uiąwszy w złoty rydwan woźniki polotne,
Sypać będą po kraiu pożytki stokrotne.

Role, nadzieia kmiotków, łaskawym powiewem
Będą się zginąć w fale pod buynym zasiewem;
Ze go rzeki, co szklanym pętem ziemię wiążą,
Pławić na bystrych barkach do morza nie zdążą.

Już nas pięknym otucha karmiła początkiem:
Wszystko iść poczynało równo-ciągłym wątkiem.
Do wszystkiegoś przykładał, Królu, ręki zdolney,
Zachęcając poddanych ku robocie spolney.

Zkądże tak nagła słodkich nadziei odmiana?
Zkąd się flaga zaięła z wiekow niesłychana?
Zkąd się krew hoyna sączy? zkąd nędzny kray ginie,
I w własney się samochcąc pogrąża ruinie?

Gdziekolwiek się myśl folgi żądliwa zacieczę;
Ztąd ią straszne pożary, zowąd płoszą miecze :
Tam zabiia mor wściekły, indziey nędza blada;
I z iednych się na drugie nieszczęście przesiada.

Jako kiedy zbłąkany od smutney macierze, Wpadnie płochy ielonek w myśliwcze obierze; Chcąc się z iednych wyplątać, w drugie wlata sieci: Z tąd nań oszczep, ztąd ołow śmiercio-skrzydły leci.

« PoprzedniaDalej »