O cuda, cuda! o śliczne cuda!
Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.
Chlubny iunak, co w kącie szablą wiatry kroi, Gdy go wyzwą, nie ztchórzy i placu dostoi: Krytyk spraw cudzych, a sam w niczym niezganiony; Sędzia ma czyste ręce od łez i mamony.
O cuda, cuda! o śliczne cuda! Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.
Dama udatna, piękna, iak iutrzeńka złota,. A szwanku iey stateczna nie doznaie cnota; Biega młokos samopas, kędy chce, a przecie Nic złego o nim ludzie nie mówią na świecie.
O cuda, cuda! o śliczne cuda!
Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.
Pomyślne ożenienie, bez mądrey uwagi, Ze nie czynią szczęśliwym piękność i posagi: Zasługi bez zazdrości, cnota bez obłudy, Czyliż miedzy pierwsze mi niema mieysca cudy?
O cuda, cuda! o śliczne cuda!
Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.
Polityk a nie szalbierz, bogacz a nie zdzierca, Wdzięczny za dobrodzieystwa, żołnierz nie bluźnierca; Szczęśliwy tak, że go nic w życiu nie zasmuci, Poczciwy tak, że mu nic żaden nie wyrzuci.
O cuda, cuda! o śliczne cuda!
Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.
Pieśń moia tak ucieszna, tak skromna, tak miła, By ganiąc obyczaie, osob nie ganiła;
Gdy ią każdy pochwali, ani okiem krzywym Rzuciwszy na nią, rzeknie tonem uraźliwym:
Kto pisał, wielki musiał być duda. O cuda, cuda! o śliczne cuda! Kto ma pieniążki, niechay ie tu da,
Czyli Rekollekcyi 1 ośmiodniowey.
w Scytyiskie zagnany pustynie, Siedział Owidy przy dzikim Euksynie; Wybaczcie, mówił, mili towarzysze, Jeżeli do was rym nie gladki piszę!
Sama myśl wolna i bez żadney skazy Rysować zwykła nadobne obrazy;
A ia w głębokich smutkach ponurzony,
Jako mam brząkać w złoto-mówne strony?
I Gdy autor na ośmiodniowych rekollekcyach u Jezuitow zostawał, Król Jmé dowiedziawszy się o tym we czwartek na obiedzie literackim, posłał mu ze stołu butelkę wina; z tey tedy okoliczności tę Odę napisał.
Nie długa ieszcze chwila, iak, niestety! Struchlały patrzę na kosmate Gety;
A przecie krótki czas to sprawił we mnie, Ze choć chcę śpiewać, silę się daremnie.
Tak i ia w czarney osadzony celi, Daleko od Muz ucieszney kapeli, Piekielne tylko zbiiaiąc potwory,
Co za dziw, żem tak w odpisie nieskory?
Lecz iako owe kruszce ognio-rode, Gdy na nie sztuczną chymik wleie wodę, Zaraz się burzą; a płomień obfity Wnet wyda, że w nim był ogień ukryty:
Skoro mię doszła z rąk moiego pana Rosa od pszczołek niebieskich ulana; Skorom ią oschłe podniebienie zmoczył, Wnet rymo-płody pożar mię otoczył.
Już ia wymowny: iuż ia przy puharze Brząkam, iak dawniey, na słodkiey cytarze; I coraz śpiewam, podchmieliwszy sobie: Kto panu krzywy, boday leżał w grobie.
Ty, co w okręgu misterney machiny
Zamykasz czasow niedościgłe biegi; Idź, móy zegarku, w ręce Tymoryny, Wymierzać iey dni i słodkie noclegi: O gdyby, ile razy cię nakręci, Stanął iey dawca na żywey pamięci!
Nie iesteś w prawdzie tak drogim podarkiem, Abyś mógł zrównać daiącego żądze: Chciałbym, by serce me było zegarkiem, Lecz ia losami moiemi nie rządzę: Wieczne wyroki zagrodziły drogę, Ze czego pragnę, iuż oddać nie mogę.
To wiem, że gdyby bogini, co łączy Serca, ten zegar w ręce ci oddała; O iakby każdy dzień miał obrot rączy, Jakby nam każda godzina leciała! Jakby powolne serce było, ani Chybiło woli na moment swey pani.
Szczęśliwy darze, co się nie raz w ręku
Nad śnieg i mleko bielszych będziesz mieścić: Będzie, twoiego doświadczaiąc dźwięku, Do skroń przykładać, i z tobą się pieścić. Może być i to ieszcze, że cię ona Zawiesi czasem u pięknego łona.
Więc kiedykolwiek przymknie cię do ucha, Badaiąc, ieśli mówisz i masz życie; Czy się szczebietny ięzyczek twóy rucha: Powiedz odemnie te kilka słów skrycie: Uchodzi, pani, z czasem chwila płocha, Ale ten wiecznie trwa, który cię kocha.
Nie umieszczona w śmiertelnym rozumie,
Co świat dźwignąwszy rządzisz wszystko-władnie, Sprawczyni wieczna, o którey człek umie To tylko mówić, żeć nigdy nie zgadnie.
Pochwały moie i wytworne pienia, Cóż względem ciebie są, ogromny Panie? Pozbywa kropla z istotą imienia, Gdy się w bezdennym zamknie oceanie.
« PoprzedniaDalej » |