Obrazy na stronie
PDF
ePub

Poemat z którego wyjątek podaliśmy, okazuje nam podkomorzego w całej sile wiary i pobożności; z innych ulotnych wierszy jego poznajemy, że posiadał właściwą charakterowi polskiemu wesołość i dowcip.

Ulubionym jego rodzajem były epigrammata, wydał je w zbiorku pod tytułem:,,Lutnia rozstrojona" zawierającym około 70 drobnych utworów. Prawie w każdym z nich jest jakaś myśl satyryczna, jakiś koncept, który bardzo musiał trafiać do smaku współczesnym, nam zaś zpoważniałym i na utworach genialnych naszych poetów wykształconym, rodzaj ten nie może się podobać. Że jednak te drobne poezye cenione były i w naszych czasach, dowodzi to, że w wyborze poezyi z rymopisów polskich zebranym i w r. 1820 dla użytku szkół przeznaczonym, przytoczone są epigrammata Franciszka Łoskiego; oto z nich niektóre:

Lepiej że na głowie, niż w głowie łyso.
Niech włosistym o łysych koncepty się roją,

Glowy ludzkie rozumem, nie włosami stoją.
Okryje rozum głowę, byś ją miał jak dłonią,

Lecz jego niedostatku włosy nie zasłonią.
Na szlachcica Puszcza, sejmiki rwącego.
Nie dałbym wiary i miał za fałsz zgoła,

Że ma ktoś umrzeć, gdy owo Puszcz woła;
Aleć doznałem, jak zwykł Puszcz głos miewać,
Już sejmikowi Requiem zaśpiewać.

Na złe czasy.

Dziwujemy się i ganiemy Nieba,

Že nam nie dają chleba co potrzeba,

I że tak na nas cięższy rok od roku,

Szczupłąc koniowi gdy bryka obroku,

Przestroga.

Mówisz że w dumie rozum, dość zapału,
Kochajże duszę, a daj pokój ciału.

Panna jak angielska cyna.

Anielska płeć panienek, a angielska cyna,

Choć nie jedno, lecz jednaż wadzi im przyczyna,

Dopiero bywszy w cerze, w glansie bez przywary,
Obiedwie się od cudzéj émią i plamią pary.

Na dojrzałe frukty światowe.

Póki owoc w zieleni, idź precz z apetytem,

Ciskaj, zginaj gałązki, nie zostaniesz sytem;
Ale gdy się frukt dojrzy, wtenczas sam się ściele,

Ty co pragniesz przybywaj, bierz a nie mów wiele.

Z ostatnich wierszyków widzimy, że podkomorzy niekiedy pozwala sobie w drobnéj swéj satyrze dotknąć i drażliwszego przedmiotu; nigdy on jednak nie zrywa zasłony i nie posuwa się do tej rubasznéj zmysłowości, którą znajdujemy w Figlikach Reja, Fraszkach Kochanowskiego, Wacława Potockiego, i innych. Owszem autor nasz i w tych ulotnych wierszach zwraca się nieraz do przed. miotów poważnych, religijnych, lub przypominających mu jego własne nieszczęścia, jak np. w wierszu p. t. „Pieśń do Boga" żal ojcowski po zmarłéj córce, nadgrobek auto. ra i t. p.

Dodam tu jako dowód skromności podkomorzego i jak małą cenę przywiązywał do swych utworów, że wydał wszystkie swe poezye bezimiennie, a jego mowy sejmowe wydała od siebie drukarnia ks. Pijarów w War

szawie.

Zakończmy wspomnieniem ostatnich chwil podkomorzego. Chociaż w r. 1728 był jeszcze w pełni zdrowia į czerstwości, widząc jednakże około siebie ubywających z tego świata rówienników swych i przyjaciół, poznał, że wkrótce i dla niego ostatnia nadejdzie godzina i z pewném przeczuciem zbliżającej się śmierci, d. 3 czerwca t. r. napisał testament. Przede wszystkiem dawnym obyczajem przodków naszych rozpoczął go wyznaniem wiary, podług zasad świętych katolickich i modlitwą o zbawienie duszy swojej; następnie przeznaczył dukatów sto, czyli tynfów 1,400 na tyleż mszy za duszę swoją we wszystkich kościołach warszawskich odprawić się mających, 2,000 złp. zapewnił na dobrach Losiu dla kościoła w Radzyminie na fundusz wieczysty Różańca Śgo, 1,000 złp. dla klasztoru pp. Brygitek w Warszawie, którym już dawniej przy wstąpieniu do tego zakonu swéj córki najstarszej dość

znaczny fundusz zapisał i inne porobił pobożne legata (1). Potém zaleciwszy aby ciało jego bez wszelkiej okazałości było pochowaném, cały majątek podług zasad prawa koronnego żonie swojej i dzieciom zapisał, w końcu przykazując im żyć w bojaźni Boga i wzajemnéj miłości, polecił cały swój dom opiece księcia prymasa i księcia biskupa krakowskiego.

Niedługo po napisaniu tego aktu, przeczucia podkomorzego sprawdziły się. Zachorował ciężko; przekonany że już nie powstanie więcej, przygotował się na wieczną podróż przyjęciem Najświętszych Sakramentów: w dniu 4tym grudnia 1728 r. oddał ducha Bogu. Ciało jego pochowano w grobach kościoła OO. Reformatów w Warszawie. W pół roku potém nieodstępna przez lat trzydzieści sześć towarzyszka jego, z ciężkiego żalu poszła za mężem do grobu i obok niego złożoną została. W kościeie OO. Reformatów, przy ołtarzu św. Barbary znajdują się portrety obojga podkomorstwa. Pod niemi niedawno jeszcze była wielka tablica z następującemi napisami (2).

[blocks in formation]

W górze był herb Brodzic, poniżej zaś na marmurze były wyryte wiersze, z których cztery tu podajemy:

D. O. M.

Zastanów się, tu leży podkomorzy w grobie,
Myślże często, toż samo będzie też i tobie;
Służył królom, ojczyźnie, wiernie i statecznie,
Niechajże mu Pan Bóg da spoczynek wiecznie.

(1) Ksiądz Inocenty Pokorski przeor ks. Paulinów Warszawskich zapisał w aktach bractwa Pięciorańskiego, że znał Franciszka Łoskiego od r. 1692 jako męża wielce pobożnego, pełnego wymowy, a przytem wielkiego przyjaciela zakonu Paulinów.

(2) Dawne grobowe tablice w czasie ostatniej restauracyi kościoła, - powodu znacznego ich uszkodzenia, usunięto i zastąpiono je nową tablicą, przytém odnowienie portretów dokonał p. Hadziewicz. Napisy zaś które tu podajemy udzielić nam raczył p. F. M. Sobieszczański z rękopismu przygotowanego do druku p. t.,,Historya Warszawy".

Tom il. Czerwiec 1864.

45

WERCINGKTORIX.

(PRZEKŁAD Z HENRYKA MARTIN).

Obok Joanny Dark, téj chrześciańskiej bohatérki, która zachowała w naturze natchnienia swego i geniuszu, równie jak w poetycznych legendach towarzyszących jéj cudownemu zjawieniu, charakter starożytnéj Gallii, odbity w ciągu wieków średnich; obok Joanny Dark, ale głębiéj, u saméj kolebki naszych dziejów, występuje inna wspa niała postać, napół osłonięta męką przeszłości; badając tę wielką postać, z miłością i poszanowaniem, widzimy ją połączoną niejako z Joanną Dark, potrójnym węzłem: poświęcenia, męczeństwa i chwały. Mówię tu o Wercingktoryxie, ostatnim obrońcy niepodległéj Gallii, przeciwko Rzymianom, przeciwko Čezarowi.

My Francuzi, prawnuki starych Gallów, nie dzisiej szym jesteśmy ludem. Dwadzieścia wieków temu, Gallowie słynęli już od dawna w starożytnym świecie. Na nieszczęście, nie spisywali wcale kronik. Znamy ich tylko ze świadectwa Greków i Rzymian, ich sąsiadów i współzawodników.

Dziejopisowie greccy i łacińscy przedstawiają nam owych świetnych rycerzy, o długich rozpuszczonych na wiatr włosach, w szatach przerabianyeh jaskrawemi barwy, w miedzianych zbroicach, połyskujących jak złoto. Ukazują nam owych rycerzy, jak przebiegają świat i nują Europie ze szczytu gór, ciągnących się długiemi łańcuchy, od Hiszpanii aż do Azyi mniejszéj, aż po morze Czarne; wskazują nam tych rycerzy, jak rozsiewają

pa

wkoło postrach, pustoszą grody, zdobywają i palą Rzym, podbijają Grecyą, gotowi zawsze do walki z potężnymi, gotowi niemniej spieszyć na pomoc słabym, i już w tak zwaném barbarzyństwie swojém, pełni współczucia dla nieszczęśliwych, zamiłowani w przygodach, walczący dla honoru a nie dla korzyści, słowem prawdziwi rycerze, przed wiekami rycerstwa. Dziejopisowie, ukazują nam ich, jak przy ognisku domowém siedzą dokoła okrągłego stołu, kończąc nie raz ucztę krwawemi zapasami. Ukazują nam ich pełnych szczerego zapału, żartobliwych i zawsze czynnych, namiętnie zamiłowanych w walce, na słowa i na miecze, czczących niewiastę, która zasługiwała na tę cześć podniosłością moralną. Słowem historycy ukazują nam ich ze wszystkiemi zaletami i wadami, jakie do dziś dnia cechują ich potomków.

Jeden szczególnie rys w charakterze Gallów, uderzył historyków starożytnych. Była to nadzwyczajna odwaga w obec śmierci. Łacińscy pisarze zwali Gallów, narodem który nie bał się umierać. Gallowie nie szli bynajmniej na śmierć z ową obojętnością charakteryzującą ludy nieszczęśliwe Wschodu, Indyan i Chińczyków; ci nie lękają się śmierci, gdyż nie kochają życia. Gallowie przeciwnie kochali życie, a jednak porzucali je bez bojaźni i żalu, gdyż ci przekonani byli, że odzyskają żywot w nowym kształcie, a raczej w tysiącznych innych kształtach. Poświęcali się chętnie na ofiarę bogom, ojczyznie, przyjaciołom, wreszcie pierwszemu lepszemu uwidzeniu. Tak byli pewni, że odzyskają czynny żywot po za grobem, że pożyczali pieniądze z warunkiem, że je odbiorą w inném życiu.

Kiedy Grecya i Rzym porzuciły zwolna wiarę ludu, i piękną filozofia Sokratesa i Platona, a zanurzyły się w materyalizmie epikurejskim, Gallowie tymczasem pozostali wierni, wielkim tradycyom rodu ludzkiego. Zartowali ze śmiercią, albowiem nie wierzyli w śmierć, bo nie pojmowali aby można uważać śmierć inaczej, jak za prostą zmianę organów i miejsca pobytu.

Zmarły nie dawno filozof Jan Reynaud, mówił słusznie, że jeżeli Judea uosabiała potężnie w świecie ideę Boga absolutnego a osobistego, jeżeli Grecya i Rzym

« PoprzedniaDalej »