Obrazy na stronie
PDF
ePub

Chłop w przewoźniczej sztuce nie ćwiczony,
Gdy go na drugą stronę rzeki pławił;
Bystrym na środku wartem zakręcony,
Na tamten go świat po flaszę wyprawił.
Pielgrzymie! pierwsza to była godzina,
Która mu wody przylała do wina.

VI.

Do przyjaźni.

Folgo myśli stroskanych, niebios darze złoty!
Przeszyj me serce, proszę, żarzystemi groty.
Kogokolwiek twój Boski płomyczek doścignie,
Prędzej mu wiek, niżeli lotny dzionek, mignie.
W twoich więzach swobodnych wszystko lubo duszy:
Twojej piękności starość leniwa nie ruszy.
Tobie miłość, oblokłszy w płoche barki pierze,
Stateczność w nieskażonej zostawiła wierze:
I byłabyś roskoszą na świecie jedyną,
Gdyby człowiek naturę zatrzymał niewinną.

VII.

Z Sarbiewskiego.

Skromność ci piękna z gładkiej wydaje się twarzy,
Na wargach koralowych wstyd rumiany żarzy;
Oczy szczerości, usta pełne są wymowy,
Smieją się w twych jagodach wdzięków pełne rowy:
Wspaniałość barki, czoło łagodność układa,
Nieskażona niewinność w sercu tron zasiada.
Widząc strojne na koło sługi, służebnice;
Któż nie powie, że wewnątrz ma enota świątnicę??

VIII.

Do Wina z Francuzkiego.

Zacny trunku! cokolwiek świat zamknął obszerny,
Wszystko ku twej usłudze hold przynosi wierny.

Tobą się swym najmilszym ziemia chelpi płodem;
Sama zima twe ognie martwym, rzeźwi lodem.
Słońce na twój dowarek bystro świeci w lato:
My, żebyśmy cię pili, rodzimy się na to.

TX.

Do Księ. Karola Wyrwicza Rektora Coll. Nobil.
Ile zacnych narodów Europa zamyka,

Każdy ci hold przynosi swojego języka.
Tu się rymem lacińskim Rzymska szczyci Muza,
Ztąd słychać od Sekwany grzecznego Francuza:
Zabiera głos mieszkaniec Słowiańskiego kraju,
I wędrowny nie milczy Niemiec od Dunaju,
U wszystkich inna mowa: lecz każdy w swej mowie
Ojcem cię ukochanym domu tego zowie.

Χ.

Fragment.

Lepiej stokroć z Kozaki żyć na dzikiej siczy;
Bo tam zbiegłe hultajstwo kiedy co w zdobyczy
Z granicznych urwie sieliszcz; co los zdarzył komu,
Nie weźmie mu ni sotnik, ni koszowy z domu.
Chodzi z fajką bezpieczny Sawka po majdanie
W cześnika szarawarach, w podsędka županie.
Na klusaku pancernym harcuje Mikita:
Zkąd wziął, jak to obróci, żaden go nie pyta.
Nie wartże się ojczyzną kraj taki zwać godnie,
Gdzie same w porównaniu enotami są zbrodnie?
Gdzie chcąc ujść szarpaniny, nie jedenby może
Złotą wolność za grube oddał Zaporoże?

Tamby przecie bezpiecznie, jak sobie zasłużył,
Czy borysa, czy chleba pytlowego użył?
I żył lepiej w szałasach z dziekciowemi gbury,
Niż z jaśnie wielmoźnemi pany łupiskury.
Dziś człowiek nie wie, komu zasiewa i młóci,
Lada kto mu stodołę i lamus przewróci.

[ocr errors]

Naśle kotrów najemnych, pograbi, pokosi,
Porąbie, porozgradza, spati, powynosi :
A sprawiedliwość kędy ? czekajże jej zgoła,
Kiedy umarli trąbę usłyszą Anioła..

Zebyś chciał co takiego i pod sercem zaszyć,
Każdy ma prawo wydrzeć, kto może ustraszyć.
Jeden dzień, żebyć czego nie wzięto, nie minie;
Siedzi człek w domu, jako liwrant w magazynie.
Ten grosza, tamten zboża, ów chce, byś dał koni,
A za co? bo masz, a nikt ciebie nie obroni.
Daj furaz, bies wie za co włożony drapieżnie,
Pój miodem, tucz kurami mundurowe leżnie.
I chociaż na obronę publiczną mniej zdatnych,
Na wysys krwi twej własnej chowasz zbójców płatnych.
Pan stawi karczmę zajrząc że masz grosz z arędy,
Ksiądz bierze krowę, że wiersz prześpiewał z agendy.
A gdy zgubić do reszty zechce dopust boży,

Ot tobie pozew woźny o wioskę położy:

Že od dwóchset lat siedząe nie na twojej włości,
Masz ustąpić dziedzictwa księciu jegomości.

Tak się zalił przedemną szlachcic nie pomału,
Od świętego nieborak zdarty trybunału.

A że wszystko straciwszy, nie mógł skończyć sprawy,
Szedł o kiju, Astrei szukać, do Warszawy.

Kiwnąłem głową, myśląc: żal mi patrzeć na cię, Diabła w pałki z tym kijem wskurasz, miły bracie. Było tu wiele takich, co mieli i cugi,

I pieniądze; i jeszcze porobili długi

Na poparcie spraw swoich: a przecie ich świętem
Tak dobrze sprawiedliwość wytrzepała prętem;
Že drugi do szeląga od grzesznej mamony
Wolen zostawszy, z niczym powrócił do żony.
Sami to tylko u nas, tak szczęśliwi sędzie,
Inny chłopa nie mając, ani ziemi piędzie,

Jak ów Jakób za Jordan, przeszedł Wisłę z dragiem,
A powróci z ładownych wozów długim ciągiem etc.

XI.

Na Fajerwerk który dawał pod Młocinami August
Hr. Moszyński Stolnik Koronny, z okazyi
Elekcyi zgodnej J. K. Mci.

Tam, gdzie w brzegach roskosznych pędząc potok żywy,
Młocińskie Wisła nurtem swym oblewa niwy,
A Moszyński, ku swego króla wiecznej chwale,
Kościół mu dziwną sztuką zbudował na skale;
Zbiegły się na ten widok ciekawe gromady,
Gdzie wabią z ogniów jasne na powietrzu ślady.
Więc gdy każdy wspaniałe dzieło, ku swej myśli
To z ozdób, to z szacunku pochwałami kryśli;
Ojczysta miłość, co na wierzchołku siedziała,
Z temi się do patrzących słowy odezwała:
Polacy! co rzuciwszy domowe mieszkanie,
Przyszliście to kunsztowne widzieć budowanie,
I dziwicie się dziełu dowcipnej prawice;
Wszak każdy z was ma w sobie takową świątnicę.
Nie pierwszy raz ja tym się budowaniem bawię,
Ni dla króla waszego ten pierwszy gmach stawię:
Bo ile kochających serc jest w tej krainie,
We wszystkich król kochany ma swoje świątynie.

XII.

Z tejże okoliczności.

Po zmienionych w krew polach, a miastach w popioły,
Niech innym Mars ze stali wycina kościoły.
Komuż, proszę, zbudowan od ręki morderskiej
Dom się podobać będzie, pełen krwi braterskiej?
Komu z mieczmi płytkiemi, topory, przyłbice,
I puklerze, swym blaskiem rażące źrenice?
Niech się tyrani sycą takiemi obrazy,
Lub którym twarde serca otoczyły głazy:
Trudna rzecz chwalić króla, co dla próżnej chęci
Zwycięztwa, imie ojca wyrzucił z pamięci.

Kosztowniejsze nierównie, łaskawy nasz panie,
Spokojna zbudowała miłość ci mieszkanie.
Tam tysiące łask twoich, na twardych wyryte
Kruszcach, wspominać będą wieki nie przeżyte.
I gdy inni przez ogień, miecze, śmierć
rany,

Chwalebniej ty przez miłość będziesz wspominany.

XIII.

Z tejże okoliczności.

Otoczony błękitnym pasem wód wieczystych
Wysep, co wprzód nie widział krom potoków czystych,
Skoro ujrzał ogniste na powietrzu kłosy,

Z takiemi się do swoich Nimf dał słyszeć głosy :
Co widzę, zaż miłości nie z tej żywot dany,
Która się z Oceańskiej urodziła piany?

Czemuż się, winna morzu życie, ogniem bawi,
I na przybytku swoim tysiąc ogniów stawi ?
Nie dziwuj się, odpowie Nimfa: nie z bogini
Płochej ta żyje miłość, ni ją matką czyni.
Lekki zawsze Kupido, podległy odmianie;
A nasza króla kochać nigdy nie przestanie.

XIV.

Do Augusta Moszyńskiego, Stolnika Koronnego.
Godzien dla wielkich zasług, pana twego względu,
Coć był przed rokiem jednym, kollegą urzędu;
Mógłeś kiedy uczynić dzieło chwalebniejsze,
A królowi z ojczyzną milsze nad dzisiejsze?
Przez cię on niezawodne świadectwo odbiera,
Že tron jego na Judu miłości się wspiera.
Mocny to nader filar, a na innym żadne
Nigdy lepiej nie stoi państwo samowładne.
Przez cię oraz samego ojczyzna się cała
Oświadcza, co przez wszystkich słusznie czynić miała.
Więc, gdy panu kościoły miłości budujesz,
Na króla i ojczyzny miłość zasługujesz.

« PoprzedniaDalej »