Obrazy na stronie
PDF
ePub

ski uważa słusznie znakomity argument, jaki z ich autentyczności wyprowadzić się daje na korzyść prawdziwości jednorodnych z niemi bałwanków obotryckich znalezionych w Prylwic, opisanych przez Marscha, widzianych przez Jana Potockiego, a które później uczeni niemieccy (z wyjątkiem Wilhelma i Jakóba Grimma) za podrobione i nie mające żadnego naukowego znaczenia uznać chcieli. 7. Wykopaliska w Manieczkach zbadał i opisał Antoni Bialecki, str. 465-477. Pierwszą wiadomość o starożytnych zabytkach odkrytych w Manieczkach podał p. Białecki do Biblioteki Warszawskiej w r. 1857. Tutaj znajdujemy dokładne i rysunkami objaśnione opisanie grobów i znalezionych w nich naczyń, które p. Białecki dzieli na popielnice i przystawki, a te ostatnie na przystawki właściwe i naczynia obrzędowe.

[ocr errors]

8. Wiadomość historyczna o mieczu przechowanym w archikatedrze poznańskiej, którym według podania miał św. Piotr Apostol uciąć ucho Malchusowi, str. 478-492. Ks. kan. Jabczyński dowodzi w tej rozprawie, iż miecz o którym mowa, sięga przynajmniej wieku XI i musi być zapewne jednym z owych mieczów wyrobionych na podobieństwo pierwiastkowego miecza Piotra św. i poświęconych przez papieżów, a może tym samym mieczem, o którym pisze Długosz, że go przywiózł do Poznania biskup Jordan w darze od papieża Stefana VII za panowania Mieczysława I.

9. Okrzemki (Diatiomaceae) okolic Poznania ułożył i spisał F. Sypniewski. Z 5 tablicami figur, str. 495-583. Ta obszerna i piękna praca jest jedną z ozdób Rocznika. Coraz bardziej rozszerzający się zakres nauk obserwacyjnych i doświadczalnych sprawia, że ich postępy dla nikogo obojętnemi być nie mogą. Jest przytém naturalny związek między wszystkiemi gałęziami wiedzy ludzkiej, tak, że te nawet umiejętności któremi się specyalnie zajmować nie możemy, mogą przykładem metody w nich używanej i wyświeceniem stanu dyskussyi naukowéj, której są przedmiotem, żywo i korzystnie zainteresować wszystkich ludzi naukowych. Zależy to jednak od sposobu wykładu. Rozprawy z rozmysłem pisane do wyłącznego użytku specyalistów, z konieczności w ograniczonej tylko sferze czytelników uznanie znaleźć mogą. Inne znowu pod wpływem powszechnego dziś dążenia do spopularyzowania nauki pisane, poświęcają nieraz téj dążności wszelką ścisłość naukową, a w rezultacie osięgają częstokroć wątpliwą tylko korzyść powierzchownego zainformowania miłośników łatwego czytania o kilku luźnych szczegółach nauki, będącej dla nich raczej przedmiotem ciekawo

Tom IV. Listopad 1862.

45

ści niż umysłowego zajęcia. Insza rzecz, jeżeli specyalista odzywa się wprawdzie nie do samych tylko specyalistów, ale w ogólności do ludzi naukowych, z których każdy w swoim zawodzie dobrze się obył z trudnościami metody i dyskussyi, obserwacyi i rozumowania, hipotezy i teoryi; to tak, jak kiedy przyjaciele z różnych stron świata wróceni, opowiadają jedni drugim swoje podróże po krajach wzajemnie ze słuchu tylko znaných. W taki to sposób p. Sypniewski opisuje historyą mikroskopowych organizmów, które w ujściach rzek i portów morskich rozpleniają się niekiedy do tego stopnia, iż gdyby miejsc tych nie oczyszczano od czasu do czasu z namułów, to w końcu stanęłyby tam wszelkiej żegludze na zawadzie. Zjawiska odnoszące się do tych drobniutkich organizmów, powtarzając się w długim lat przeciągu, przez summę wywołujących je sił zdolne byłyby przeobrazić z czasem całkowicie ziemską powierzchnię. Ta to właśnie sfera organicznego życia, przez którą historya naturalna styka się z geologią, jest przedmiotem studyów p. Sypniewskiego. Po przedstawieniu, z wyczerpującą dokładnością, stanu dyskussyi, która w kwestyi zaliczenia tych organizmów do świata zwierzęcego albo roślinnego, w obecnym stanie nauki, do ostatniéj hipotezy się przechyla, p. Sypniewski podaje nader szczegółową analityczną klassyfikacyą tych istot, która pod względem metody za wzór posłużyć może. Znakomitą także zaletą téj rozprawy jest to, że p. Sypniewski własną mozolną obserwacyą rozpoznał i opisał wszystkie gatunki tych niepostrzeżonych organizmów znajdujące się w okolicach Poznania, dając tą swoją pracą dobre o nauce polskiej świadectwo.

Jakób i Konstanty Sobiescy. Wspomnienie historyczne z powodu odkrycia ich grobowca w kościele żółkiewskim, napisał Władysław Zawadzki. (Dochód w części poświęcony na fundusz odnowienia grobowca). Lwów. Z drukarni E. Winiarza 1862 r. W 8ce, str. 74.

W mieście Żółkwi, w kościele słynnym obrazami historycznemi, przedstawiającemi zwycięztwa Stanisława Żółkiewskiego i Jana Sobieskiego, gdzie zwłoki bohatéra i zwycięzcy z pod Kluzyna spoczęły, potomkowie oswobodziciela Wiednia pochowani zostali, ale grobowiec ich z przeciągiem' czasu, gdy nie było napisu, poszedł w zaniedbanie i zapomnienie.

Wr. 1861 objął probostwo żółkiewskie ksiądz Józef Nowakowski, a znalazłszy w opłakanym stanie pomniki i obrazy kościelne, powziął szlachetną myśl uchronić te drogie dla każdego Polaka zabytki od dalszego zniszczenia i zająć się odnowieniem tak całego kościoła, jak znajdujących się w nim pamiątek. Wezwał w tym celu obywateli tak z okolicy, jak samego miasta, którzy zawiązali się w komitet celem zebrania potrzebnych funduszów i obejrzenia starannie, co przedsięwziąć potrzeba. Obecny temu mularz oświadczył, że zapamięta, jako będąc jeszcze małym chłopcem, w jednej ze ścian kościoła widział szczelinę zapomnianego grobowca, z któréj coś błyszczało. Za tym śladem po odbiciu muru znaleziono srebrne gwoździe, któremi trumny gęsto nabite były; wyjęto też metalową puszkę w kształcie serca, z napisem Maria Carolina. Nie wiedziano, czyje tu spoczęły zwłoki i otwór zamurowano: dopiéro Karol Szajnocha w liście do Włodzimierza hr. Dzieduszyckiego wyjaśnił, że grób ten zawiera trumny królewiczów Jakóba i Konstantego Sobieskich, a zarazem udowodnił, kiedy i przez kogo tam były złożone.

Na zasadzie tak poważnego wyjaśnienia zebrał się cały komitet; obecni nadto byli: z Towarzystwa Naukowego Krakowskiego Teofil Zebrawski i historyk Henryk Szmit ze Lwowa. Dnia 24 r. b. odmurowano wejście do grobowca. Trzymały się jeszcze tylko przybite godła srebrne na trumnach: Imię Jezus i Marya, wieniec cierniowy i serce przeszyte mieczem.

Trumny obite były grubym złotogłowiem dobrze zachowanym, każda z nich miała nieco nad pięć stóp długości.

Po oczyszczeniu z ziemi, mchu, próchna i zbutwiałych desek, znaleziono w górnéj trumnie zwłoki królewicza Jakóba w stroju hiszpańskim, który zwykł był nosić, jako kawaler Złotego-runa, z ręką prawą na piersiach założoną, z kilku pozostałemi paciorkami różańca. Zachowały się jeszcze szczątki kości, tudzież szaty jedwabne i takież pończochy.

W trumnie dolnéj zwłoki królewicza Konstantego większemu uległy zniszczeniu. Nie było już i ślądu kości. Pozostał tylko popiół, kawałek czaszki i szczęki z trzema zębami. Strój był francuzki jedwabny, zachowany dobrze, przez piersi wstęga orderu św. Ducha. Na głowie kapelusz francuzki ze strusiém piórem. Puszka z sercem Maryi Karoliny złożona była w osobnéj małej trumience, jak o tém świadczyły szczątki innéj materyi ze śladami w niej gwoździ. Oprócz tego znaleziono w trumnach medalik z wizerunkiem św. Onufrego królewicza, krzyżyk mały hebanowy z wizerunkiem Chrystusa z kości, wielki krzyż żelazny i cztery spiżowe nogi trumienne. Szczątki

[ocr errors]

zwłok przeniesiono do przygotowanych małych trumien ek cynkowych. Z obicia trumien dobrze przechowanego, sprawiono ornat do fary żółkiewskiej, z gwoździ srebrnych, których było 1,400 wybito medale na pamiątkę odkrycia grobowca królewiczów, 600 szczerosrebrnych a 1,000 témże srebrem posrebrzonych. Medale kształtu podłużnego, z uszkiem do zawieszania, wyobrażają po jednej stronie królewiczów Jakóba i Konstantego klęczących; w pośrodku wyobrażona puszka z sercem Maryi Karoliny z literami M. K. U góry Matka Boska Częstochowska z podpisem: „Matko utrapionych! wstaw się za nami".

Wówczas p. Władysław Zawadzki znany z kilku prac historycznych, napisał Wspomnienie, w którém przywiódłszy na pamięć wielkie czyny bohatérskie króla Jana, przechodzi obszernie następnie życie królewicza Jakóba, żlekka napomyka o Konstantym; obszerniejszy ustęp poświęca córce pierwszego Maryi Klementynie, malżonce Jakóba Stuarta pretendenta do korony angielskiéj, najjaskrawiej maluje złowróżbą postać Maryi Kazimiery, owej ukochanej Marysienki, co głównie przyłożyła ręki do pozbawienia tronu własnych synów. Autor przechodzi młodość i ożenienie królewicza Jakóba, starania jego o koronę i pożycie domowe, poświęcając każdej chwili osobne rozdziały.

Dnia 22 lipca 1727 r. w Żółkwi umarł książę Konstanty, nieodstępny towarzysz najstarszego brata. Na tego własność przeszły dobra żółkiewskie. W r. 1730 przeniósł się Jakób Sobieski na stałe do Żółkwi mieszkanie w sędziwym wieku, licząc lat sześćdziesiąt. Wiódł tu żywot cichy i samotny. Śmierć Augusta II ożywiła zamek tutejszy. Liczni stronnicy Sobieskich zbiegli tu, chcąc wynieść Jakóba na tron ojcowski, ale ten złamany niedolą życia i długą niewolą, już nie tęsknił do korony. Z Częstochowy dokąd uciekał się w każdéj ważniejszej życia chwili, napisał list w lipcu 1733 roku do prymasa Potockiego, stanowczo oświadczając, że nie chce się mieścić na liście kandydatów do korony.

Ostatnie lata życia miał zatrute goryczą. W Żółkwi otrzymał wiadomość o śmierci ukochanej córki Maryi Klementyny a żony pretendenta. Umarła w Rzymie d. 18 stycznia 1735 r. Dnia 19 grudnia 1737 r. umarł w 70 roku życia Jakób Sobieski. I rzecz godna uwagi, gdy się rodził ojciec jego pogromca Muzułmanów na zamku Olesku, straszna czerwcowa nadciągnęła burza. Wśród huku grzmotów i światła błyskawic późniejszy obrońca chrześciaństwa, wydał pierwszy krzyk życia, przytłumiony biciem piorunów, od których wielu dworzan zagłuchło; teraz dwudniowa burza srożyła

się nad Żółkwią, niebo czerwonym gorzało płomieniem. Strącona nawałą wichury, spadła i roztlukła się w kawały, herbo wa tarcza Sobieskich Janina: a zegar na wieży kościelnej snać burzą zepsuty, bił tysiącem uderzeń godzinę śmierci ostatniego po mieczu potomka rodziny Sobieskich.

W r. 1740 pozostała z tego rodu jedyna Marya Karolina de Bouillon, sprzedała wszystkie dobra ojcowskie księciu Michałowi Kazimierzowi Radziwiłłowi i tegoż roku 8 maja w Żółkwi umarła. Ciało jej przewieziono do Warszawy i złożono w kościele panien Sakramentek fundowanym przez jej matkę Maryą Kazimirę, gdzie w kaplicy po prawej stronie widzieć można wystawiony dla niej wspaniały pomnik marmurowy, wyobrażający Polskę w postaci kobiety, składającą do grobu tarczę Sobieskich.

Dnia 16 czerwca r. b. odbył się w Żółkwi wspaniały obchód złożenia zwłok dwóch królewiczów Jakóba i Konstantego do grobu. Z katafalku obywatele wiejscy, miejscy i włościanie zanieśli je na wieczny spoczynek. Postanowiono na tę pamiątkę wydać Album Żółkiewskie. Złożone będzie z artykułów i rozpraw odnoszących się wyłącznie do tutejszych wypadków i pomników historycznych, do czego artyści dostarczą rysunków dla illustrowania tego dzieła. Wincenty Pol pisze poemat p. n. Msza piątkowa. Jest odwiecznym zwyczajem, że co tydzień w piątek w kościele farnym żółkiewskim odprawia się msza żałobna za poległych w boju. Hetmanowa Żółkiewska po bohatérskiej śmierci męża pod Cecorą, fundowała to nabożeństwo.

1

W czasie mszy takiej przy katafalku, goreją białe i czerwone świece naprzemian: biale na świadectwo wiary, czerwone są świadectwem krwi przelanéj w obronie wiary i ojczyzny.

Piękny ten zwyczaj trwa po dziś dzień, łącząc teraźniejszą spółeczność złotém ogniwem wspomnienia, z wielką, majestatyczną przeszłością narodu.

W.

« PoprzedniaDalej »