Obrazy na stronie
PDF
ePub

akcya, z wiarą w biblią, wracała też wiara w przemienienie Ciała i Krwi.

Nie śmiemy bynajmniej wyprowadzać z tych zjawisk jakiegoś ogólnego prawidła; lecz zastanawiającém jest, że te wszystkie narody, które nie przyjęły zasad reformacyi przed końcem XVIgo wieku, już potém do nich nie przystąpiły. Katolickie kraje traciły wiarę i znowu wracały do katolicyzmu, lecz żaden z nich nie został protestanckim.

Kończymy ten lekki zarys jednej z najważniejszych części historyi ludzkości. Nasi czytelnicy będą nam wdzię czni, jeśliśmy obudzili w nich chęć przeczytania książki professora Ranke; ostrzegamy ich tylko, że przekład francuzki jest niewierny, angielski zaś odpowiada w zupełności oryginałowi.

KRONIKA LITERACKA.

Izajego Tegnera Fritjofowa Saga, przekład Ludwika Jagiel skiego. Poznań. Ludwik Merzbach. 1856.

Fritjof, Saga skandynawska Izajasza Tegnera. Przełożył wierszem Józef Grajnert. Warszawa. Nakładem tlumacza. W drukarni J. Jaworskiego. 1859.

Izajasza Tegnera Fritjof (z Sagi islandzkiej pod tytułem: Sagann af Frithjofe fräkna). Poemat bohatérski we XXIV pieśniach, wierszem polskim przez Jana Wiernikowskiego opowiedziany. Petersburg. Nakład łumacza. Druk Józafata Ohryzki. 1861.

Dziwnyż to był lud ci Skandynawowie. Najstarszém ze dwunastu

głównych bóstw ich był Młot, bóg niepogody i grzmotu; a zaraz po nim szedł Balder, uosobienie dobra i światła, opatrzność nie tylko ludzi, ale i bogów: piękny, jasnowłosy, wiecznie młody. Najstarszą z bogiń (ale nie co do wieku) była Freja bogini wdzięku i miłości. I pomiędzy temi ostatniemi napróżnoby szukać pogardliwéj Junony, rozpustnéj Wenery, lub okrutnéj Minerwy; znajdziesz tam tylko boginie: mądrości, czystości panieńskiej, ślubów małżeńskich, opieki nad zakochanemi; znajdziesz tam zawsze w myślach pogrążoną przemądrą boginię dziejów, a osobliwie Nannę, żonę Baldera, wieczną dziewicę, która porodziła boga sprawiedliwości. A przecież lud wyznający te bóstwa, miał za jedyny zysk godziwy dobro cudze; za jedyne zbawienie śmierć na polu bitwy; za jedyny raj zaziemski, pobyt w Walhalli, dzielony pomiędzy huczne biesiady i wojenne starcia. Podobni w tém do czcicieli pioruna, późniejszych naszych braci, wysyłających po

przed sobą popłoch i zgrozę, a w których orszaku ciągnęły tylko dymy pogorzelisk i stada wilków, morscy ci rabusie, z powrotem do domów, stawali się wzorami ojców, mężów, kochanków; dopóki zjawienie się pierwszéj jaskółki wiosennej nie obudziło w nich tęsknoty czy żądzy do szukania nowych łupów, a raczej namiętności nowych niebezpieczeństw. Któżby dziś poznał ową Litwę dawniejszą, w pozostałych po niéj pismach, pełnych słodkiego wdzięku, rozkosznéj zadumy, zasłuchania się w naturze, nic a nic nie wojowniczych? ktoby odgadł tyle napozór dziką przeszłość tego ludu, z zabytków jego podań religijnych, tak uroczych, tak pełnych mądrości i poezyi uczucia, w których napotyka się na każdym kroku: prorocze dziewice, cześć jutrzenki i wiosny, tajemniczy szum gajów świętych, tęsknotę do nieznanéj jakiejś wschodniéj krainy słonecznej, obrzędy nieodłączne od pieśni i tkliwych uniesień, poszanowanie ognia jako symbol życiodawczej światłości niebieskiej i z rzadka tylko, (nieco nawet za rzadko) spalenie jakiego Niemca żywcem wraz z koniem, w zupełném uzbrojeniu, na przebłaganie bogów za łotrostwa zakonu krzyżackiego. Ktoby poznał lud ten tak drapieżny nawet u siebie, a na zewnątrz nie ujarzmiony niczem tylko własną swoją dobrą wolą, po tylu zarysach słodyczy charakteru, po tém ubóstwieniu kobiet, domowego ogniska i gościnności? Ale téż kto pojąć zdoła w kilkanaście wieków po nas, chrześciaństwo epoki, w której żyjemy, po handlarskiej zabiegliwości około wiela, po tym materyalizmie fabrycznym zarzekającym się duszy, żeby tém lepiej było ciału, po téj czci miłego grosza, która w Starym Zakonie zwała się poprostu odstępstwem prawdziwego Boga, dla cielca, zawsze nie mądrego, w tedy nawet, kiedy bywał cały ze złota.

Dlatego nie dziwmy się zbytecznie uczuciowości Skandynawów, którą oni rozwłóczyli po wszystkich morzach i lądach, zalecając ją mieczem, żagwiami płomieni i grabieniem cudzego dobra, pod pozorem, że było w niewłaściwych rękach.

Izajasz Tegner, godny współpracownik świetnej plejady wieszczów pierwszej połowy naszego stulecia, ukochał zamierzchłą przeszłość swojego ludu, i porzuciwszy strzyżone szpalery laurów Boala i Laharpa, spróbował pójść drogą, którą zrazu okrzyczano za manowiec. Nie myli się p. Grajnert, nie jeden wzgląd zbliża Tegnera do Mickiewicza. Tenże sam rodzaj uczuciowości, też wdzięczne formy, taż sama przedziwna prostota, obok nienaśladowanéj umiejętności stopniowania wrażeń. Chcemy tu mówić o Frithjofie, bo innych utworów tego poety nie znamy. Za dowód

[ocr errors]

niech posłuży tymczasem, że się aż trzech przekładców (nie li cząc innych częściowych) prawie jednocześnie spotkało w tej sympatyi dla utworu zdobiącego literature, najmniej nam podobno znaną ze wszystkich. Jeśli tedy Saga o Frithjofie, (czego nie wahamy się powiedzieć) przyniosłaby zaszczyt nawet naszemu ukochanemu wieszczowi; jakże więcej jeszcze przynosi go każdemu, kto miał choćby chęć dobrą przesadzić ją na naszą ziemię, gdzie, choć w nie swojej szącie, znajdzie się jednak jakby u siebie.

Saga, poważną bogini dziejów skandynawskich, mieszkała na dnie morza, co przynosiło zaszczyt jéj chęci uchodzenia za szczerą prawdę; dla rozrywki zaś miała zwyczaj pijać ze złotego puharu niewyczerpane oceanu strumienie: to jest rzeczy słone i gorzkie, którym, jak wiadomo, nie ma końca, aż chyba z końcem świata. Gust podobny da się tylko usprawiedliwić u bogini studyującej dzieje ludzkości, w około pałacu któréj, równie jak i ponad nim, przelewały się nieustannie chłodne fale wód, ażeby jak się zdaje, ciągle w jednej mierze utrzymywać temperaturę krwi młodéj, tak nietrudną do zachwiania w podobnych okolicznościach. Miałą téż to do siebie, że mieszkanie jej było kryształowe, co nie tylko jej dozwalało przeglądać o każdej porze rzeczy tego świata, ale téż i każdemu widzieć wedle upodobania, co porabiała ta osoba cenzurująca czynności drugich. Wszystkie te względy razem wzięte, zdają się dostatecznie poręczać pewność podań, przez Sagę późniejszym przekazywaną pokoleniom.

Otóż z powodu Frithjofa mówi ona co następuje:

Był sobie niejaki Bel, król (nieznanego już w dzisiejszéj jeografii) Sognu, mający dwóch synów i córkę. Z témi synami iz tą córką wychowywał się razem Frithjof syn Torstena, ślubnego brata Belowego. Dziewczyna była piękna i dobra, młodzieniec piękny i dzielny; pokochali się: „pokochał się dąb z różą”, mówi Saga. Król Bel byłto niegdyś mocarz przemożnej dłoni; ale dziś, sto lat przygniata barki jego ku ziemi, przyłbica mu już zą ciężką, miecz coraz nieposłuszniejszy. Nie zdoławszy poledz na polu bitwy, nie może też umrzéć spokojnie, jak powiada,,na słomie"; nie jest to rzeczą bohatéra. Zaprasza tedy ślubnego towarzysza swego Torstena i razem przedsiębiorą uczęstować się przyjętém w takim razie obrzędowém samobójstwem, zwaném śmiercią Odynową. Idzie tam po prostu o wykrojenie sobie pewnych ran na żyłach; poczém duszą najspokojniej już odpływa do Walhalli na strugach krwi, mając poczynione wszelkie ku temu ułatwienia. Po śmierci dwóch ojców, królestwo obejmuje Helg,

2

1

[ocr errors]

starszy z dwóch braci, człowiek twardy, dumny i nieużyty; Frithjof zaś odjeżdża do rodzinnego Framnesu, zkąd wkrótce dręczony tęsknotą, wraca na dwór młodego króla, prosić go otrękę jego siostry. Frithjof posiada miecz cudowny, okręt cudowny i naramiennik cudowny; sam jest bohatérem i synem bohatéra, i wnukiem i prawnukiem całego szeregu bohatérów; z tém wszystkiem ma nieszczęście być zwyczajnym tylko szlachcicem pochodzenia ludzkiego, podczas kiedy Ingeborga idzie w prostéj linii od boga wszechojca (Odyna Alfadera); Helg tedy nie może znajdować zaszczytu dla siostry w podobném połączeniu. Jakoż odmawia niezbyt grzecznie, i Frithjof odjeżdża z niezem. Tymczasem niejaki Ryng, król podeszłego już wieku, zasłysząwszy o piękności Królewny, śle do niej nieco spóźnione dziewosłęby. Helg radzi się wyroczni, i stosownie do jej wskazania, daje znów odmówną odpowiedź, do któréj Halfdan, drugi brat Ingeborgi, młodzieniec Tekkomyślny i płochy w słowach, dołącza od siebie niewczesny zart, tyczący się złamanych sił starego zalotnika. Ryng przyjmuje to za obelgę, zbiera rycerzy i rusza zaprzeczyć czynnie tak *błędnemu o sobie pojęciu, a jest wielce potężny, i prawo mocniejszego może być łatwo po jego stronie. W tych kłopotach, młodzi królowie osadzają siostrę w świątyni Baldera, a sami ślą do Frithjofa z prośbą o pomoc. Ten zrazu odmawia, ale po namyśle przybywa na wiecę obradującą u mogiły Bela, i tam skłania się użyczyć swego ramienia, nieinaczej jednak, jak w zamian za rękę Ingeborgi. Wszyscy członkowie obrady z Halfdanem na czele, są za oddaniem królewny najwaleczniejszemu z bohaterów. Ale, jak powiedzieliśmy, Helg, jestto człowiek twardy i nieużyty; wypatrzył on Frithjofa na schadzce nocnej z siostrą, i niby wielce dbały o zniewagę świątyni, wyzywa go w obec wiecy do wyznania prawdy. Frithjof nie może zaprzeczyć, żeby się widział z kochanką, przecież przysiądz może, że niewinną schadzką tą w niczem nie znieważył obecności boga światła i dobra. Ogólny okrzyk 'zgrozy nie daje mu dokończyć. Wtedy Helg, mając górę nad przeciwnikiem, niby przez litość oszczędza mu kary śmierci a nawet wygnania, i skazuje go tylko na wyprawę do jednego z lennych władców, który zaniedbał złożyć daninę. Ostrzega go przytéms w sposób szyderczy: że Jarl Efiezundu jestto mocarz niezbyt lekkiéj ręki, z którym więcej będzie zaszczytu spotkać się tak znakomitemu wojownikowi, niż zwodzić słabe dziewczęta; że jeśliby z wyprawy swojej nie wrócił z chwałą, niech wróci przynajmniej z daniną, w przeciwnym bowiem razie ogłoszony zostanie tchó

[ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]
« PoprzedniaDalej »