Obrazy na stronie
PDF
ePub
[ocr errors]

1

szego czasu. Zresztą, nie mógł on przystąpić do jej urze czywistnienia, póki sobie nie zapewni silnéj w Neapolu pozycyi, a przez obecność nieprzyjacielskiego wojska w Kapui, pozycya ta była zbyt zagrożoną. W istocie, nierozsądkiem byłoby oddalać się ze stolicy pozostawionej w tak blizkiem sąsiedztwie obwarowanego i dobrze we wszystko zaopatrzonego obozu. Należało więc wprzód zdobyć Kapuę a przynajmniej zostawić przed nią o tyle potężny korpus wojska, ażeby wszelki zaczepny ruch był w stanie odeprzéć; ale w tym ostatnim przypadku, musiałby zmniejszyć swą armię o połowę, a zatém nie miałby dostatecznych sił do opanowania państwa papiezkiego. Zdecydował się tedy pójść na Kapuę i zmusić ją do kapitulacyi. Po dwóch dniach bombardowania, miasto byłoby wpadło w nasze ręce. Amunicji i dział wszelkiego kalibru nie brakło nam wcale, neapolitańskie arsenały posiadały ich podostatkiem; co więcej, koléj żelazna pomiędzy Neapolem a Kapua, ułatwiłaby nadzwyczajnie dowóz wojennego materyału. Atoli, skoro poddano Garibaldemu myśl opanowania miasta za pomocą bombardowania, wpadł w wielki gniew i wyrzekł, że ktokolwiek je rzuca, bomby są zawsze bombami, a ponieważ przybyliśmy w celu detronizowania dynastyi, której dwóch ostatnich królów lud przezwał bomba i bombicella, należało więc zupełnie od nich inaczej postępować, bo wolność niezwykłą chodzić temi samemi co absolutyzm drogami. Postanowiono tedy otoczyć miasto w taki sposób, ażeby uniknąwszy o ile możności rozlewu krwi, zmusić je do poddania.

1

Kapua otoczona mocnemi murami, wsparta o dobrze obwarowany obóz a co ważniejsza i co stanowi prawdziwą jej siłę, umieszczoną jest w zagięciu Wulturny, rzeki wązkiéj, lecz głębokiej i posiadającéj brzegi nadzwyczaj spadziste. Dwa mosty: jeden zwodzony od strony Neapolu, drugi kamienny od strony Rzymu, łączą Kapuę z wyborną konsularną drogą, przecinającą ją na dwie połowy i stanowiącą jedyny trakt, za pomocą którego z temi dwiema stolicami można się tylko wygodnie komunikować. Wyjeżdżając z miasta, droga prowadząca do Rzymu, dotyka Gaety i skręca się w kierunku wschodnim, a przechodząc przez małe miasteczko Kajazzo, koń

czy się w Rojano. Ogromne i nadzwyczaj żyzue równiny otaczają Kapuę od strony Neapolu, na ich krańcach od wschodu, wznosi się wysoka góra nazwana Monte-Tifata; biorąc swój początek od brzegów rzeki Wulturny, piérwsze jej stoki formują szereg ostrych i krzemienistych pagórków, dalej zaś na dosyć płaskiej powierzchni, widać wioskę Sant'Angelo della Forma. Pasmo wzgórz ciągną. cych się zawsze po nad łożyskiem rzeki, zamyka się nakoniec małém miasteczkiem nazwaném Limatola. Na tychto wzgórzach była, że się ośmielę tak wyrazić, nasza militarna pozycya, bo z frontu strzegła Wulturny, a przez Sant' Angelo panowała nad płaszczyzną rozciągającą się w kierunku téj wioski. W stronie południowo-wschodniej, wznoszące się w samym środku równin miasto Santa-Maria, opatrzone naprędce barykadami i świeżo usypanemi okopami, służyło nam za główną operacyjną podstawę, gdyż ztamtąd mogliśmy z łatwością komunikować się z wioską Sant'Angelo, do której wiodła szeroką i wygodna droga i pilnować wszelkich nieprzyjacielskiego garnizonu wycieczek. Daléj nieco, Kaserta ze swym pałacem, ze swémi ogromnemi koszarami i szpitalami, slużyła nam doskonale za główną kwaterę, a jeszcze daléj, ku połu dniowi, miasteczko Maddaloni, położone na pochyłości wzgórza staczającego się na równiny, służyło nam za pozycyą rezerwową i na przypadek, gdybyśmy przez woj. ska rojalistowskie zostali otoczonymi, mogło stanowić niezmiernie ważny punkt obronny. Jednéj rzeczy należało się tylko obawiać, tojest, ażeby jakim rozpaczliwym ru chem Neapolitańczycy wyparłszy nasze linie z pozycyi, nie uderzyli czasem wprost na Neapol. Z Kapui do Neapo lu dwie prowadziły drogi: jedna przechodząca przez Awersę, lecz téj strzegliśmy przez Santa-Maria; druga dotykająca Afragoli, ta znów zależną była od pozycyi zajmo. wanej przez nas w Maddalonie. Nadto, w przypadku gdy. by nieprzyjaciel chciał obejść nasze prawe skrzydło, musiałby w takim razie przeprawić się przez Wulturnę w dwóch tylko miejscach: w scafa della Fornicola i w scafa di Cajazzo (1). Nad temi dwoma miejscami, panuje

.

(1) Scafa znaczy to samo co szalupa. Jest to wyrażenie przyjęte dla oznaczenia miejsca, w którém przewóz promem bywa uskuteczniany.

właśnie wioska Sant'Angelo, i gdyby nawet udało się rojalistom przerzucić na drugą stroną rzeki, mogli być jeszcze zatrzymani pomiędzy Wulturną a wzgórzami rozciągającemi się w kierunku Limatoli. Tak więc, pozycye nasze były bardzo dobrze, rozsądnie i zręcznie wybrane, nietylko pod względem zaczepnym, ale i obronnym zarazem, gdyż formowały rodzaj szerokiego półkola, niby łuku, którego Santa-Maria, Kaserta i Maddalona, były cięciwą. Pozycye te miały atoli jednę wadę, która o mało nie stała nam się fatalną: droga idąca z Santa-Maria do Sant'Angelo, prowadziła przez grunt płaski, mogący być z łatwością zajęty przez nieprzyjaciół, bo żadna naturalna, ani sztuczna przeszkoda nie tamowała im ruchu.

W największej tajemnicy przygotowywano małą wyprawę, mającą na celu podanie ręki powstaniu wybuchłemu z tamtej strony Wulturny i przecięcie kommunikacyi rojalistom pomiędzy Kapuą a Gaetą. Dla pokierowania tą nadzwyczaj niebezpieczną wyprawą, wymagającą wielkiej śmiałości, zręczności, niczem niezachwianego poświęcenia, wybrano człowieka młodego jeszcze, dawnego austryackiego oficera, który dał już liczne dowody nieustraszonéj odwagi: był nim Węgier, major Csudafy. Dnia 16 września, z nadejściem nocy, z głównej kwatery w Kasercie, ruszył on w pochód, na czele trzystu ludzi wybranych pomiędzy najwaleczniejszymi z naszej armii. Chociaż byliśmy przekonani, że rozkazy jakie otrzymał spełni niezawodnie, przecież, widząc go oddalającego się, serce nam się ścisnęło. Miał on, ukrywając o ile możności swój marsz, zbliżyć się przez góry aż do Wulturny, przeprawić u scafa di Dragoni, obrócić się potém na północ, a oddalając od armii neapolitańskiej, skierować się raptem na zachód i co żywo zbliżyć do Teano, a nawet jeżeliby można, dalej jeszcze do Kalwi i opanować to ostatnie miejsce. Gdyby się ten ruch powiódł, bylibyśmy panami drogi wiodącej z Kapui do Gaety, zagrażając nieustannie jedynéj linii odwrotnej, jaką rojaliści posiadali, i podalibyśmy rękę powstaniu w górach przygotowanemu. Plan był dobrze pomyślany, lecz tak małą garstkę ludzi wyznaczono na jego wykonanie, że drżeliśmy z bojaźni o nich i o ich dzielnego dowódzcę; wprawdzie pomiędzy wielu innemi instrukcya

mi miał i tę, ażeby nie przyjmował walki, jak tylko w największej ostateczności, a jeżeli się ujrzy od zbyt przeważnych sił zagrożonym, w takim razie niech się stara cofnąć w góry.

II.

Główna nasza kwatera wybornie była w Kasercie ulokowaną. Ogromny pałac, którego królewskie apartamenta stały nawet pustkami, pomieścił nas z łatwością, nie potrzebowaliśmy się dusić po siedmiu lub ośmiu w jednej stancyi, jak to miało miejsce podczas naszego przez Kalabryą marszu; owszem, na wygodzie nie zbywało nam wcale: każdy z nas miał swe łóżko, powietrza dosyć, a do tego wspaniały i piękny ogród, w którym można sobie było używać spaceru. Pałac ten należał do rzędu największych architektonicznych budowli, o jakich ludzie zamarzyć mogli. „Jest on jakby z jednéj sztuki ulany," powiedział słusznie Quatremère de Quincy; i w samej rzeczy, trudno znaleźć większą harmonią w rozmaitych częściach składających się na jego całość. Vanvitelli budując go w roku 1752 dla Karola III, miał szczęście sam kierować wykonaniem swego dzieła. Fasada jest wspaniałą, chociaż monotonną; cztery kwadratowe dziedzińce rozdzielają wnętrze konstrukcyi, pomiędzy któremi na sześćdziesięciu czterech marmurowych kolumnach wznosi się olbrzymi portyk; majestatyczne wschody wykute także z marmuru, wieńczy śliczna kopuła, na któréj pędzlem wyobrażono bogów przypatrujących się z uwielbieniem, wcale według mego przekonania ładnej i powabnej Wenerze. Piękny ma również pozór sala teatralna, wsparta na szesnastu kolumnach wziętych z świątyni Serapijskiej, której ruiny napół zalane wodą, można jeszcze widzieć na drodze do Puzzoli. Wszystkie prawie pokoje są niezmiernych rozmiarów, lecz przejmują cię jakimś smutkiem, powstającym zwykle na widok wielkiego a opustoszałego pałacu. Apartament nieboszczyka króla, straszne czyni wrażenie; meble powynoszono, malowidła zdrapano, obicia z drzewa ↑ futryny popalono: taki jest bowiem zwyczaj królewski tradycyą przekazany, a który zapewne zniknie już na za

wsze. Może w tym pogrzebowym obchodzie chowania monarchy z jego skarbami, kobietami i strażnikami, jest pewna barbarzyńska wspaniałość; ale palić izbę, w której umarł, jeżeli hygieniczne powody nie zmuszają koniecznie do tego, to istne dzieciństwo. W istocie król Ferdynand II, będąc nadzwyczajnie otyłym, tak długo z powolnego a głębokiego rozkładu ciała umierał, iż można powiedzieć, że był żyjącym świadkiem i asystentem własnego swego zepsucia. Zresztą, skończył on żywot swój dosyć mężnie; nieubłagany i niewzruszony w zasadach, zmusił syna do wyrzeczenia przysięgi, iż nigdy inaczej nie będzie rządzić krajem, jak tylko podług przepisów absolutyzmu. Przepisy te, wprowadzone przez niego w wykonanie, miały wstrząsnąć z gruntu dynastyą, a sam najwierniejszy ich sprzymierzeniec, nie długo także miał je zdradzić z kretesem: chcę mówić o świętym Januarym.

Zbliżał się właśnie dzień jego uroczystości, z tego powodu cały Neapol był w wielkiem wzruszeniu, za kim ten święty będzie trzymał? czy za Włochami? czy za Burbonami? Kwestya niezmiernéj wagi, a któréj naprzód nikt nie śmiał roztrzygnąć. Święty January jest istném Neapolitańczyków bożyszczem, i jeżeli Pan Bóg rządzi w niebie, to według ich przekonania nieinaczej, jak tylko za najwyższém tego świętego zezwoleniem. Jednego atoli razu, uniesieni gwałtownym przeciwko swemu oblubieńcowi gniewem, zdetronizowali go i w jego miejsce na patrona Neapolu wybrali świętego Antoniego. Było to w r. 1799; święty January stał się demokratą; krew jego zamieniła się w płyn wpośród okrzyków niech żyje rzeczpospolita! a kiedy reakcya prowadzona zbrojną ręką przez kardynala Ruffo wpadła do Neapolu i rozpoczęła rzeź, której wspomnienie do dnia dzisiejszego nie zatarło się jeszcze, przypomniano sobie republikańską postawę świętego Januarego, i zrzucono go z zajmowanego dotychczas stanowiska, niby jakiego prefekta; była nawet mowa o wrzucenie go do morza; przed statuą rozlegały się okrzyki: precz z jakóbinem! Lecz wiele poufnych i najdroższych węzłów łączyło serca lazzaronów ze swoim patronem; podobne rozłączenie dla dusz tak do siebie przystających, mogło się stać bardzo przykre. Jedni poczęli żałować swego uniesie

« PoprzedniaDalej »