Obrazy na stronie
PDF
ePub

Gdy rozmyślamy nad strasznemi napadami, którym się oparł, nie możemy przewidzieć, jakim sposobem mógłby być zniszczonym.

Najpierwszy z tych buntów powstał w stronach, których mieszkańcy mówili pięknym językiem Oc (1). Kraj ten z przyrodzenia hojnie uposażony, w XII wieku był najwięcej kwitnącą i najbardziej cywilizowaną częścią zachodniej Europy. Nie był wówczas częścią Francyi; miał owszem oddzielne polityczne istnienie, oddzielny narodowy charakter, oddzielne obyczaje, oddzielną mowę. Ziemia tu była bogata i dobrze uprawiana; pośród łanów obfitego zboża i winnych sadów, stały liczne bogate miasta, a każde z nich było rzecząpospolitą: wznosiły się wspaniałe zamki, a w każdym z nich było coś nakształt królewskiego dworu. Tutaj, po raz pierwszy duch rycerski zrzucił z siebie straszną postać, przyjął ludzką i wdzięczną, tutaj po raz pierwszy wystąpił, jako wierny wspólnik sztuki i literatury, uprzejmości i zalotów. Inne miejscowe języki powstałe od Vgo wieku w dawnych prowincyach rzymskiego państwa, były prostackie i niedoskonałe. Dźwięcznym tuskańskim, bogatym i silnym angielskim, mówili tylko rzemieślnicy i pastusi. Żaden pisarz klasztorny nie raczył użyć tak barbarzyńskiej mowy do nauki, do zapisywania ważnych wypadków, do malowania życia i obyczajów. Lecz język prowancki, był już językiem uczonych i wykształconych, używanym przez licznych pisarzy biegłych w swéj sztuce prozą i wierszem. Literatura bogata w ballady, pieśni wojenne, satyry, a naj więcej w wiersze okolicznościowe, zdobiła wolne chwile rycerzy i pań zamieszkujących obronne zamki nad Ronem i Garonną. Za cywilizacyą przyszła swoboda myśli. Przywykli tu spotykać niewiernych, na których w innych. stronach patrzano ze wstrętem. Normandczyk lub Brytańczyk spotykał muzułmanina tylko na polu bitwy w Syryi; lud zamieszkujący bogate kraje pod Pyreneami, zawiązał przyjazne i korzystne stosunki z maurytańskiemi księztwami w Hiszpanii, gościnnie przyjmował biegłych lekarzy i matematyków wychowanych w arabskich szko

(1) Langue d'oc, dzisiejsze Languedoc, prowincya południowej Francyi.

lach Grenady i Kordowy. Grek, w swém poniżeniu polityczném, dotąd zachowujący bystry dowcip i umysł ba dawczy swych ojców, dotąd zdolny czytać najpiękniejsze ludzkie utwory, dotąd mówiący najpotężniejszym i najgiętszym ludzkim językiem, przywoził na rynki Tuluzy i Narbonny razem z galanteryjnemi rzeczami i jedwabiami, śmiałe myśli i teorye długo nieznane między łatwowiernemi ludami Zachodu. Teologia paulicyańska, mieszanina jak się zdaje, nauki nowożytnych kalwinistów ze starożytnemi Manichejczykami szerzyła się prędko przez Prowancyą i Langwedok. Na duchowieństwo katolickie patrzano z pogardą.,,Gorszy niż ksiądz".,,Wolałbym być księdzem”, zwyczajnie tam mówiono. Papieztwo straciło powagę u wszystkich stanów, od lennego książęcia do prostego rolnika.

Niebezpieczeństwo było grożące. Pierwszy zaalpejski naród, który się otrząsł z barbarzyństwa, odrzucił zarazem powagę Rzymu. Pierwszy miejscowy język europejski, który się wyrobił w literaturze, stał się zarazem narzędziem w ręku heretyków. Geograficzne położenie sektarzy robiło ich groźniejszemi jeszcze. Będąc pośrodku między Francyą, Włochami i Hiszpanią, łatwo mogli zarazić nietknięte dotąd prowincye; można było przewidywać, że jedno pokolenie zaniesie herezyą do Lizbony, Londynu i Neapolu. Lecz nie tak stać się miało. Rzym zawołał o pomoc do rycerzy północnéj Francyi, przemówił do ich przesądów i chciwości. Pobożnym przyrzekł odpusty równe tym, które utrzymywali chrześcianie wojujący w Palestynie; biegnącym za zyskiem i przedajnym, ofiarował łupy żyznych równin i bogatych miast. Na nieszczęście, szczerzy i wykształceni mieszkańcy langwedockich prowincyj, lepiej umieli swój kraj piększyć i bogacić niż go bronić. Wysoko stojącym w sztukach, niezrównanym w,,Wesołej nauce" (gaie science), wyższym nad gminne przesądy, brakło téj żelaznéj odwagi i wprawy do marsowych zapasów, które odznaczały rycerzy z po za Loiry; trudno było mierzyć się z nieprzyjacielem, który w każdym kraju od Irlandyi do Palestyny przywykł zwyciężać wszelkie trudności. Wojna odznaczająca się między religijnemi walkami szczególném okrucieństwem

1

wytępiła albigeńską herezyą, a z nią razem bogactwo, cywilizacyą, literaturę, byt narodowy téj części europejskiej rodziny, niegdyś najbogatszéj i najoświeceńszej. Tymczasem Rzym ostrzeżony niebezpieczeństwem, z którego niszczący miecz krzyżowców zaledwie go wydobyć potrafił, zajął się przejrzeniem i wzmocnieniem swego systemu rządowego. W tym czasie ustanowione były zakony: Franciszkański, Dominikański i Trybunał inkwizycyjny. Nowa policya duchowna była wszędzie czynną. Zebrzący mnich, nie opuścił żadnego zaułku wielkiego miasta, żadnej chatki w oddalonych górach. Dobroduszny katolik, który nie żądał być mądrzejszym od ojców swoich, gdziekolwiek się obrócił, słyszał głos zachęcający. Kroki heretyków pilnie były śledzone, i kościół niedawno jeszcze w niebezpieczeństwie zupełnej zagłady, wzmocniony został miłością, poważaniem i strachem ludzkości.

Po upływie półtora wieku, umysł ludzki znowu powstał przeciw panowaniu Rzymu. Przez dwa pokolenia, które żyły po wyprawie krzyżowej na Albigeńczyków, potęga papieży stała najwyżej. Fryderyk II najzdolniejszy z długiego szeregu niemieckich Cezarów, napróżno używał wszystkich zasobów wojskowéj i politycznéj sztuki, broniąc władzy cywilnej przeciw przewadze kościoła. Zemsta księży prześladowała dom jego aż do trzeciego pokolenia; Manfred zginął na polu bitwy, Konradyn pod mieczem kata. Lecz teraz nastąpił zwrot. Władza świecka długo niesłusznie uciśnięta, wróciła do przewagi z dziwną szybkością. Zmianę tę wypada zapewne głównie przypisać ogólnemu zniechęceniu przeciw kościołowi, który nadużył siły i powodzenia; lecz nie można też zaprzeczyć wpływu charakterom i położeniu pojedynczych osób. Człowiek, który się głównie do tego przyczynił, był Filip IV francuzki, przezwany Pięknym, despota z położenia i temperamentu, surowy, nieubłagany i niesumienny; gotów używać naprzemian przemocy i podstę pu, otoczony wiernym pocztem wojaków i prawników. Najsroższego i najwynioślejszego z rzymskich papieży w chwili, kiedy królestwa rozdawał i książąt przed sąd swój powoływał, żołnierze schwytali we własnym jego pałacu i tak niegodziwie się obeszli, że Bonifacy VIII

umarł ze strachu i gniewu. Wielki florencki poeta opiewał:,,Ze Chrystus w osobie swego Namiestnika, po raz drugi porwany był przez siepaczy, po raz drugi zelżony i po raz drugi pojono go żółcią i octem". Przeniesiono papieża i dwór jego na drugą stronę Alp i biskupi rzym scy stali się sługami Francyi. Nastąpiła wielka zachodnia szyzma. Dwaj papieże, z których żaden nie miał ustalonych praw, w obliczu całej Europy wyklinali siebie nawzajem. Rzym wołał przeciw zepsuciu w Avignonie; Avignon równie słusznie robił zarzuty Rzymowi. Chrześciańskie ludy wychowane w wierze, że świętym jest obowiązkiem łączyć się z głową kościoła, pośród sprzecznych dowodów i oskarżeń, nie mogły dojść, do którego z dwóch księży klnących siebie nawzajem, należało zwierzchnictwo nad kościołem. W takich okolicznościach dał się słyszeć głos Jana Wickleffa. Duch ludu w Anglii poruszony został do głębi, a wpływ nowej nauki dał się prędko uczuć nawet w oddaloném królestwie czeskiém. Zresztą Czesi, oddawna już byli usposobieni do herezyi. Kupcy z dolnego Dunaju często bywali na jarmarkach w Pradze, a dolny Dunaj był siedliskiem paulicyańskiej teologii. Kościół rozerwany wewnątrz, napadnięty w Anglii i w cesarstwie niemieckiém, znalazł się w położeniu zaledwie bezpieczniejszém, niż w chwili poprzedzającéj albigeńską krucyatę.

Lecz i to niebezpieczeństwo uchylone zostało. Władza cywilna silnie poparła kościół, który począł starać się o naprawę wewnętrzną. Koncylium Konstancyjskie zakończyło szyzmę. Cały katolicki kościół znowu został połączony pod jednym naczelnikiem, i zdawało się, że ustanowione prawidła, nie pozwolą mu nadużywać wła dzy. Najbardziej odznaczający się nauczyciele nowéj doktryny zostali wytępieni. Rząd angielski srogo prześladował Lollardczyków i w następném pokoleniu zaledwie pozostał ślad tego powtórnego buntu przeciw władzy papiezkiej, wyjąwszy nieokrzesane plemiona czeskich gór.

Znowu upłynął wiek i rozpoczęła się trzecia, najbardziej pamiętna walka o wolność ducha. Czasy się zmieniły. Poznano dzieła ateńskiego i rzymskiego gieniuszu, nauka wyszła za obręb kościoła, siła nowożytnych języ

ków już się rozwinęła i wynalazek druku ułatwił zamianę myśli. Pod takiemi warunkami poczęła się reformacya.

Będziemy się starali przedstawić czytelnikom naszym w niedługiém opowiadaniu, jak się nam istotnie wydaje historya téj walki, która się rozpoczęła kazaniami Lutra przeciw odpustom, a zakończyła się pod pewnym wzglę dem, w 130 lat potém, pokojem westfalskim.

W północnej części Europy, zwycięztwo protestantyzmu było szybkie i stanowcze. Narodom krwi teutońskiej, panowanie papieztwa wydawało się panowaniem Włochów, cudzoziemców, ludzi obcych językiem, obyczajami i uspo sobieniem umysłowém. Na obszerną władzę sądowniczą duchownych trybunałów rzymskich, patrzano jak na dowód służebnictwa. Posyłanie summ dalekiemu dworowi, miano za upokarzającą i kosztowną daninę. Charakter tego dworu obudzał pogardę i wstręt ludu poważnego, szczerego i pobożnego. Nowa teologia szerzyła się z bystrością nieznaną przedtém. Ludzie wszystkich stanów, wszelkich odcieni charakterów, łączyli się z nowatorami. Panujący, niecierpliwi przywłaszczyć sobie prerogatywy władzy papiezkiéj, szlachta chciwa udziału w dobrach kościelnych, potrzebni wszelkiego rodzaju nie radzi wymaganiom pieniężnym rzymskiego skarbu, patryoci zżymający się na obce panowanie, dobrzy ludzie zgorszeni zepsuciem kościoła, źli wyczekujący zamętu wielkich mozolnych przewrotów, mądrzy gorliwi w dochodzeniu prawdy, słabi nęceni nowością: wszyscy byli na jednéj stronie. Ze wszystkich północnych narodów, jedni Irlandczycy pozostali wierni dawnej wierze, zapewne dlatego, że uczucie narodowości, które w szczęśliwszych krajach zwróciło się przeciw Rzymowi, w Irlandyi zwróciło się przeciw Anglii. Pięćdziesiąt lat potém jak Luter publicznie odłączył się od papieztwa i spalił bullę Leona Xgo przed bramą Wittembergu, protestantyzm doszedł do najwyższej potęgi; utracił ją prędko i nigdy już nie odzyskał. Ci którzy pamiętali księdza Marcina pobożnym katolikiem, dożyli czasów, w których przewrot, przez niego głównie wywołany, zajął połowę państw Eu ropy. W Anglii, Szkocyi, Danii, Szwecyi, Inflantach, Pru

Tom II. Czerwiec 1862.

[ocr errors]

62

« PoprzedniaDalej »