Obrazy na stronie
PDF
ePub

na ukonstytuowanie rządu i mianowanie ministrów. Nie mam co o tém wszystkiem mówić, bo nie znałem zupełnie ludzi, ani mógłem wiedzieć, do jakich politycznych odcieni należeli ci, których dyktator wezwał do pomocy, w trudném zaiste dziele raptownego przeistoczenia wła dzy. Słyszałem wprawdzie wiele imion, ale były one dla mnie niezrozumiałe i bez znaczenia, jak gdyby w obcym, nieznanym mi języku wymawiane; przysłuchiwałem się rozmaitym o nich zdaniom, lecz wstrzymuję się od powtarzania, gdyż brakło mi sposobności przekonania się na miejscu, o ile takowe prawdziwemi były. Polityka wewnętrzna nie dotykała nas wcale; zresztą mało nas obchodziła. Wiedzieliśmy jednakże, iż zmieniono ministra spraw wewnętrznych, dyrektora policyi, ustanowiono prodyktatora; ale wieczorem zapomnieliśmy już o nazwiskach ludzi, o których rano wszyscy mówili. I nie mogło być inaczej, bo myśmy nie dla zaprowadzenia nowej polityki przybyli do Neapolu, lecz dla zmiany istniejącego porządku rzeczy; nie pragnęliśmy ani rzeczypospolitej, ani monarchii, ani takiego lub innego stopniowania w odcieniach konstytucyjnych dążności; działania nasze opierały się na podstawie jednéj tylko moralnej idei, tojest na niepodległości ojczyzny włoskiej i prawie swobodnego rozporządzania dziejowém przeznaczeniem jej synów. Niepodległość jest prawem, dla niéjto jedynie porwano się do broni; więc ci wszyscy, którzy pragnąc sądzić wyprawę sycylijską, w ocenianiu dokonanych faktów postawią się na odmienném stanowisku, wpadną w gruby i nieunikniony błąd.

W pierwszych dniach naszego przybycia, Neapol przedstawiał dziwny widok: pełne uniesień i zapału processye dzienne, znadejściem nocy, oświetlone pochodniami i lampionami na nowo się rozpoczynały; hałas i wrzask był niezmierny: nie można się było nigdzie skryć przed tą tłumną maskaradą. Kalabryjczycy ze swemi špiczastemi kapeluszami i nasi obdarci żołnierze, mieszali się na każdym kroku z tą wystrojoną świątecznie ludnością; ze wszystkich dziur i kryjówek, wychodziło mnóstwo patryotów o tyle krzykliwych, o ile nieużytecznych w istotnéj potrzebie sprawy; lud i mieszczaństwo bratalo

się w radości bez granic. Co się zaś tyczy wyższego niby towarzystwa, szlachty, arystokracyi, ta znikła jak kamfora; gdzież mogła być w tej godzinie? Zapewne przy boku swego króla, którego chleb jadła, od którego tyle zawsze łask żebrała, gotowa niechybnie dla ocalenia go nieść życie swe w ofierze? Bynajmniéj: przebywała ona w Niemczech, we Francyi, w Anglii, w kąpielach lub u wód morskich, wszędzie zresztą gdzie zabawić się można, lecz zdaleka od wszelkich niebezpieczeństw. Mieszczaństwo z rzadkiém poświęceniem gotowe było do nieograniczonych ofiar; służba gwardyi narodowej natenczas była tak ciężką i trudną, że ta, jaką od regularnego wojska wymagają, ani porównać się z nią mogła. Dzięki jéj, porządek ani na chwilę nawet zakłóconym nie został, a miasto we wszystko należycie zaopatrzone było. Mnó stwo awanturników wszelkiego rodzaju goniących za fortuną zbiegło się do Neapolu. Jedni, oficerowie należący do rozmaitych armij europejskich, przyszli na seryo proponować Garibaldemu organizacyą jego żołnierzy na nowy zupełnie sposób i to najdalej w ciągu dni piętnastu; dyktator z cierpliwością prawdziwego męczennika słuchał ich i w końcu odpowiadał:,,Ale jeżeli wy nas organizować będziecie, zostaniemy pobici niezawodnie". Drudzy, zbankrutowani liweranci, wietrząc dobry interes, starali się pozbyć zbutwiałe w magazynach zapasy, ofiarując naszéj armii i to za cenę jak tylko być może najumiarkowańszą, obuwie, broń, mundury i t. p. rzeczy. Jeden z nich chudy, dziobaty, którego zapomnieć nie mogę, proponował rady. kalną reformę naszego kostiumu i chciał nas zaopatrzyć w 12,000 kaszkietów z palonej skóry z kitkami lub bez, do wyboru, i to w ciągu dni piętnastu także. Przyniósł on w tym celu model i ubrał się w niego bezczelnie, dla pokazania, jak to pięknie wyglądać będzie. Niezależnie od tych dwóch kategoryj ludzi nieużytecznych, była jesz cze trzecia, mniej uczciwa zapewne, a więcej zdradna i niebezpieczna: chcę mówić o licznych sekretnych agentach, których wszystkie europejskie rządy na nas jak psiarnią wypuściły. Ale zresztą nie mogli oni nam szkodzić, gdyż prawie wszystkich znaliśmy doskonale. Włóczyli się oni z miejsca na miejsce, ażeby coś usłyszeć,

podsłuchując bez wstydnie i zbierając chciwie najniedorzeczniejsze nawet wieści, które najczęściej dla dokuczenia im, umyślnie komponując, rozpuszczaliśmy pomiędzy nimi. Biedni ci ludziska nie mający i nie mogący mieć żadnego urzędowego charakteru, mieli smutną minę, gdy czasami jaką drażliwą.kwestyą z nienacka ich zaskoczono. Wtedy rola, którą odgrywali, stawała się strasznie błazeńską. Rodzaj ten pokątnej i przemycanéj dyplomacyi, a rzeczywiście będący tylko nicowaną policyą, albo ostatecznie szpiegostwem, zmusił nie jednego z tych nieboraków do zwiedzenia zamku dell' Ovo i to dłużej nawet, aniżeli sobie tego mógł życzyć. Najniedorzeczniejszą i najśmieszniejszą plotkę, często nie mającą cienia prawdopodobieństwa, chwytali w lot i czémprędzej rządom swym posylali. Takimto sposobem, jeden z agentów w raporcie do pewnego dworu, a którego brulion przypadkiem wpadł mi w ręce, pisał, że Garibaldi porozumiawszy się z neapolitańskimi generałami, zapłacił po trzy karliny czy dukaty, nie pamiętam już dobrze ceny, za głowy żołnierzy zostających pod ich rozkazami: podłe kłamstwo, powycierane zdawna w brudnych głębiach politycznych, a ktorém chciano nas na nowo obrzucić. O ile jest prawdy w tych oszczerstwach zarzucających Garibaldemu, iż stosami złota rozrzucanemi na wszystkie strony utorował sobie jedynie drogę do Neapolu, niechaj służy za dowód to, iż armii południowej zbywało ciągle na pieniądzach, a generałowie byli tak biedni, jak ich żołnierze; co zaś do dowódzców wojsk neapolitańskich, cokolwiekbądź o nich mówiono, lub pisano, ci ani je-. dnego nawet bajoka nie odebrali. Raz tylko miano zamiar jednego z tych nędzników na dwóch ramionach płaszcz noszących a fałszywe wieści fabrykujących rozstrzelać dla przykładu; lecz znaleziono, iż nadanoby tym sposo bem więcej nierównie znaczenia faktowi, aniżeli go mógł mieć w istocie, i zaniechano go zupełnie.

Garibaldi miał co innego do czynienia, nad zajmowanie się ubóstwem swojém. Działając otwarcie i objawiwszy zdawna główne dążności, do których wśród białego dnia zmierzał, nie lękał się szpiegostwa, jakim Neapol i Kapua przepełnione były; myślał on raczej, jakby jego

[ocr errors]
[ocr errors]

armia wypoczęła, ażeby pójść z nią na odszukanie i zwal czenie rojalistów. Jak już poprzednio mówiłem, w chwili gdy Garibaldi wchodził do stolicy, forty trzymały jeszcze za sprawą królewską. Przez swą pozycyą dominującą, w dwie godziny niespełna, mogły zburzyć miasto do szczętu. Niebezpieczeństwo więc było widoczne i straszliwe; mieszkańcy pomimo radości i zapału, jaki cechował ich uroczyste pochody i processye, rozumieli to dobrze i niepokoili się widocznie. Sztachety pałaców, bramy fortec szczelnie pozamykano, warty z nabitą bronią strzegły do nich wnijścia; ze strzelnic, armaty wychylaly swe długie czarne szyje, a za niemi ukazywała się nieruchoma i milcząca postać kanoniera. Co się działo pomiędzy naczelnikami ruchu narodowego a komendantami garnizonowyini, nie wiem; ale dnia 9 września, około piątej z południa Garibaldi udał się do fortu S. Elma: w rozwartych na przyjęcie jego wrotach stał komendant, a oddawszy mu klucze, żołnierzy natychmiast rozpuścił. W godzinę później, garnizony pałacu królewskiego. zamków dell' Ovo i Castel Nuovo, przyłączyły się również do sprawy narodowej. Odtąd, w Neapolu nie było już jednego burbońskiego żołnierza, a jeżeli wygnany monarcha zostawił dosyć, jak się wolno domyślać, swoich sekretnych agentów, to przynajmniej w pierwszych dniach naszego przybycia, dobrze się przed nami poukrywali.

Armia neapolitańska zamknięta w Kapui i Gaecie, posiadając tylko przestrzeń ziemi pomiędzy temi miastami zawartą, nie była zbyt niebezpieczną; lecz należało ją tak ścisnąć i obwarować, ażeby nie mogła żadnego zaczepnego ruchu przeciwko Neapolowi uczynić. W obecnej chwili, nie wiedzieliśmy wcale, że dwór turyński przedsięwziął nareszcie rzucić się całą siłą na stronę sprawy narodowej; Garibaldi więc zawahał się nad środkami, jakich chwycić mu się wypadało: to nie ulega naj mniejszej wątpliwości. Rano 10 września, otrzymaliśmy rozkaz niezwłocznego przygotowania się do kampanii. Wiadomość niezmiernej wagi, a która miała wszelkie pozory prawdopodobieństwa, rozeszła się niespodzianie: zapewniano, jakoby generał Lamoricier powierzywszy Francuzom obronę Rzymu i papieżą, z piętnastu tysiącami

wojska przeszedł granicę neapolitańską, ażeby podać rękę armii Franciszka II, stanąć na jej czele i uderzyć na Neapol. Plan to był bardzo naturalny i tak dalece podobuy do prawdy, że na chwilę nie godziło się o nim powątpiewać. Nazajutrz atoli, wiadomość ta okazała się fałszywą.

[ocr errors]

Od chwili wejścia do Neapolu, Garibaldi rozpoczął uporczywą walkę z samym sobą i zapalonymi swymi doradcami. Faktem to już dzisiaj jest niezawodnym, iż zamierzał on od jednego razu pójść do Rzymu, zdobyć go niespodziewanym atakiem, ogłosić stolicą państwa, a Wiktora Emanuela królem włoskim. Gdyby umysły najpotężniejsze nawet, nie ulegały pewnemu rodzajowi uniesienia, porywającego w swój wir szlachetne ich serca, nie wierzyłbym w podobny zamiar. Wykonać go było niepodobieństwem, a dzieło sprawy włoskiej albo uległoby zawieszeniu, lub co gorsza, w niwecz mogło być obrócone. Ostateczne rozwiązanie kwestyi włoskiej jest w Rzymie, każdy wie o tém doskonale; lecz rozwiązanie to, jeden tylko czas spełnić może. Francya wszelkiemi siłami musi bronić Rzymu, i dopóki przekonanie jej w tym względzie nie zostanie zmienioném, chociażby intencye jéj najopaczniéj tłumaczono, albo potępiano, nikt jéj tam atakować nie może. Gdyby Garibaldi słuchając pierwszego popędu swéj wyniosłej duszy, rzucił się na to szalone przedsięwzięcie, znalazłby przeciwko sobie wszystkich rozsądnych i przewidujących Włochów. Cała Italia, którą on tak kocha, dla której tyle wycierpiał, dla której życie swoje każdej chwili gotów jest poświęcić, powstałaby przeciwko niemu i wstrzymałaby go na miejscu.

"

Zapalczywi doradcy, upojeni powodzeniem, nie przestawali popychać dyktatora na drogę ostateczności; byli pomiędzy nimi tacy co mówili: Za zbliżeniem się naszém, papież wyjdzie z Rzymu, a zanim i armia francuzka!" Rozsądniejsi, błagali Garibaldego na wszystko, ażeby porzucił ten zamiar, stawiając mu na oczy niebezpieczeństwa, wjakie pogrąży niechybnie siebie i ojczyznę swoją. Czy uległ im? czy przeciwnie pragnął stanowczo myśl tę doprowa dzić do skutku? Nie wiem; lecz z późniejszego postępowa nia można było mniemać, że odłożył ją do przyjaźniej

Tom II. Kwiecień 1862.

7

« PoprzedniaDalej »