Obrazy na stronie
PDF
ePub

szeliśmy dźwięki bębenka i fletu. Rzecz była niewątpliwa: tańczono w Keresowie. Dla jakiejże przyczyny? Przechodzący wieśniak objaśnił nas, że to był dzień św. Mikołaja, patrona Greków. To święto obchodzą nie w zimie, ale na wiosnę. Ujechaliśmy kilka kroków, postrzegliśmy na szarém wzgórzu, na placu przy kościele, całą ludność tańczącą.

Przed zabawą należało pomyśleć o noclegu. Nie było chanu, ani karczmy; nasi przewodnicy nie znali nikogo. Czyliż mieszkańcy są gościnni, a domy mieszkalne? Zaden podróżny nie wspomniał o Keresowie, żaden tam nie był. Krótko naradziliśmy się pomiędzy sobą. W wiosce musi być paredra, tojest urzędnik gminny. On, z obowiązku swego urzędu, powinien udzielić nam gościnności. Jeżeli jest choć jeden dom porządny w tej wiosce, to zapewne do niego należy; dom ten przewyższał nasze nadzieje, miał piętro, szyby w oknach, a co jeszcze większą jest osobliwością, komin wybielony porządnie. Paredra był postrzegł nasze przybycie i przybiegł do nas z tłumem ludu. Byłto młody człowiek, zgrabnéj kibici, w pięknym stroju greckim. Powitał nas uprzejmie i przeprosił, że nie może przyjąć nas w domu swoim, bo ma pełno gości.,,Ale mogę was zaprowadzić, rzekł do moich przyjaciół, tam, gdzie znajdziecie dogodne pomieszczenie.” W rzeczy saméj, umieścił nas w bardzo porządnym domu, wygodnym o tyle, o ile w Grecyi na to zdobyć się można. Kazał od siebie przynieść trzy krzesła, jedyne w całéj wiosce, będące jej ozdobą i zaszczytem. Jego służący przyniósł nam trzy filiżanki kawy, konfitur, jednę łyżecz kę i wielką szklankę wody na nas trzech. W Grecyi nigdy nie dadzą więcej szklanek jak jednę, a jéj objętość stosuje się do liczby gości.

Gdyśmy wypoczywali, mnóstwo mężczyzn, kobiet i dzieci natłoczyło się do izby, żeby nam się przypatrzyć; młody Grek, który był żeglował po morzu Śródziemném jak Ulises i umiał trochę po włosku, począł rozmawiać z nami, a wszyscy zebrali się wkoło niego, słuchali nie rozumiejąc, nadstawiali uszy, wytrzeszczali oczy. Dusiliśmy się od gorąca; żeglarz zaproponował nam, żebyśmy zobaczyli tańce: wyszliśmy czémprędzej na świeże powietrze.

Wkrótce wdrapaliśmy się na szczyt wzgórza, na którém tańczono. Mogło tam pomieścić się z pięćset osób, a natłoczyło się z tysiąc. W środku byli tancerze a wi dzowie wkoło! Ale co chwila widz mieszał się do aktorów, aktor powracał do grona widzów.

Tańce Greków zupełnie różnią się od tańców innych narodów. We Francyi i w całej Europie tańczą parami, mężczyzna zaprasza kobietę i przez kilka minut, a czasem i dłużéj, mówią z sobą, siedzą a w walcu w wzajemnych objęciach upajają się muzyką, ruchem, a nadewszystko samemi sobą wzajemnie. I dlategoto moralność tak powstaje przeciw walcom i polkom! Lecz w Keresowie najsurowszy moralista przyznałby, że taniec jest niewinną zabawką. Taniec Greków, chociaż kobiety nie zawsze do niego należą, jest wspólną wszystkim zabawą. Tam Jan nie tańczy z Józefą, ale jeden rzęd tancerzy tańczy z drugim; kilkunastu mężczyzn trzyma się za ręce, a taki sam łańcuch kobiet idzie za niemi; dziewczynki i chłopczyki tworzą koniec tego długiego węża, który krąży w około, a nigdy się nie połącza.

W środku stała muzyka składająca się z bębenka i trzech fletów. Jej dźwięk razem hałaśliwy i jednotonny w niczem nie jest podobny do naszej muzyki. Podług wygrywanego taktu, tłum poruszał się powoli i poważnie. Jeden tylko tancerz, który prowadzi cały orszak, skacze za wszystkich. Co chwila wyskakuje w górę, wykręca się wkoło, wywija rękami i nogami i dopiero wtedy zatrzyma się, gdy mu już sił zabraknie: w tej chwili zastępuje go ktoś inny.

Na boku siedziało na ziemi ze czterdzieści kobiet. Nie czekały na zaproszenie do tańca, bo mogą same tańczyć, kiedy tylko zechcą. Ten zwyczaj korzystniejszy jest jak nasz europejski, kióry zniewala najpiękniejsze dziewczęta do nudzenia się, jeżeli nie mają znajomych, którzyby je zaprosili. To prawda, że nazajutrz te szczęśliwe tancerki będą musiały ziemię kopać, i iść za pługiem, a może to jest ciężéj, niżeli na balu czekać na partnera. Jeden tylko ksiądz i nauczyciel wiejski nie należeli do tańca, zbliżyli się do nas i rozmawiali z nami.

Tom II. Czerwiec 1862.

56

Po kwadransie, muzykanci zatrzymali się i zaczęli zbierać składkę: było to przeciw nam wymierzone. Przyszli do nas z bębenkiem, na którym leżało kilka groszaków. Nie mając drobnéj monety, położyliśmy austryackiego cwancygiera, a nasza wspaniałomyślność powszechne wznieciła uwielbienie.

W tej zabawie tańcującej, szczególnie to zwracało uwagę naszą, że mimo wesołości powszechnéj, nie było ani wrzasków, ani kłótni i w niczem nie odstąpiono od najściślejszéj przyzwoitości.

We Francyi, uroczystości wiejskie nie obejdą się bez kilkunastu szturchańców, a nasza wesołość tak jest drażli wa, że nad nią czuwać musi żandarm.

Wesołość Greków jest łagodna, poczciwa, dobroduszna: wynika to z ich wrodzonego usposobienia, a głównie z trzeźwości. Nie było ani jednego szynkarza, któryby gorącym trunkiem zatruwał zabawę. Komu chciało się pić, ten poszedł, zaczerpnął wody ze zdroju. Po zachodzie słońca wszyscy poszli na wieczerzę do domów. Odprowadził nas paredra i udzielił nam objaśnień o stanie wioski. Postrzegłem, że domy są porządne, choć nie, bogate, a mieszkańcy wyglądają czerstwo, chociaż nie są dorodni. Oblicze wszystkich tchnęło radością i swobodą. Wioska ma przeszło tysiąc mieszkańców. Każda rodzina posiada swoje domostwo, trzódkę owiec i kawałek roli. Pola są żyzne i dobrze uprawne, chleba nie brak, a wszystkie dzieci chodzą do szkółki. Szczęśliwa ta osada, cudem Bożym uniknęła spustoszenia wciągu wojny z Turkami, wojny, która dziewięć dziesiątych części tej pięknej krainy pogrążyła w nędzy, niepowetowanej długim nawet lat przeciągiem.

KRONIKA PARYZKA

LITERACK A, NAUKOWA I ARTYSTYCZNA.

Okręty pancerne na Starym i Nowym Świecie.-Macaulay, Prescott, Thierry. Prescott'a Historya Ferdynanda i Izabelli".-,Les Miserables" Wiktora Hugo.-,,Les Volontaires de 1814" pięcio-aktowy dramat Wiktora Séjour.—Muzeum Campana -Wiadomości literackie.

Ponieważ Biblioteka Warszawska nie ma korrespondenta w Ameryce, kronikarz paryzki poczuwa się do obowiązku zastąpienia go dzisiaj i opisania pierwszej walki, jaką dwa pancerne okręty stoczyły z sobą na wodach Nowego Świata; raz dlatego, że ta walka najżywiéj zajmowała Paryż w ciągu ubiegłego miesiąca; powtóre, co ważniejsza, iż rozpoczyna nową erę dla marynarki europejskiej. Nie wspomnieć na tém miejscu o tym wypadku, byłobyto zadać fałsz drugiemu przymiotnikowi naszéj kroniki, a tem samem, ubliżyć naszym czytelnikom.

Zanim tedy zjawi się nowy Homer tego pamiętnego a bezprzykładnego w dziejach świata pojedynku dwóch żelaznych morskich potworów, opowiemy po prostu, jak się odbył; a mianowicie zkąd się wziął i jak wyglądał zwycięzca, ów protoplasta nowych pokoleń okrętowych, którego twórca nie próżno ochrzcił Monitorem. Monitor dosłownie znaczy ostrzegam; nazywając tak swe arcydzieło, republikanin niby biegły gracz dał szach królowi, a po tém ostrzeżeniu jedném pociągnięciem żelaznéj wieży, zamatował drewnianą flotę.

Porazto już drugi Ameryka dokonywa gruntownej przemiany morskiej sztuki wojennéj. Pierwszy amerykań. ski statek Clermont, zbudowany w roku 1808 przez Ro

berta Fulton, zastąpił żagiel parą; dziś parowce zakute uczyniono niezwyciężonemi, mimo Armstronga, i to jest trzecia wielka metamorfoza marynarki od czasu rzymskich Tryremów.

Przed kilką miesiącami inżynier pewien przedłożył kongresowi amerykańskiemu projekt zbudowania pływającej warowni o dwóch działach, która będzie mogła walczyć z całą flotą i zatopić jej okręty co do jednego. Na wykonanie swego projektu zażądał 1,800,000 franków i sto dni czasu.

Inżynier ten zwał się John Ericsson, Szwed rodem z dawna w Ameryce osiadły, a znany światu z kilku ważnych wynalazków, mianowicie: lokomotywy mogącéj ubiegać do sześćdziesięciu mil angielskich na godzinę, i maszyny powietrznej, której zastosowanie wykonał w 1853 roku na okręcie Ericsson.

Kongres zagadnięty niespodzianie, zawahał się, a po namyśle odrzucił propozycyą Ericssona, nie chcąc na próbę ryzykować tak znacznej summy. Nie zrażony odmową, Ericsson znalazł prywatne kapitały i zaproponował powtórnie kongresowi, że mu zaawansuje potrzebną do zbudowania okrętu kwotę, pod warunkiem zwrotu takowéj, jeżeli się okaże, iż wynalazek dotrzymał przyrzeczeń wynalazcy. Tą razą kongres przystał. Podpisano kontrakt w początku października 1861 roku. W sto dni później Monitor wyszedł gotowy z warsztatu pana Bushnell i stanął na falach, jako nowy Samson oceanu, kruszący okrętowe sklepienia jedném dotknięciem żelaznego karku.

Z postaci Monitor przypomina także Samsona. Jestto statek barczysty a krępy; długi 172 stopy, a 41 szeroki; pokład wystający nad powierzchnią wody tylko 18 cali, ułożony z dębowej podłogi siedem cali grubéj, pokrywa calowa blacha. Dno jego płaskie, boki żelazne, od których kule największego kalibru odbijają się jak groch od ściany. Na środku pokładu stoi żelazna baszta dziewięć stóp wysoka, mająca 20 stóp średnicy, i obleczona w ośm futerałów blaszannych dwu calowych, co więcej znaczy niż najgrubszy jeden. W niej stoją dwie armaty przykute, a mające w ścianach wieży dwa odpowiednie do wylotu otwory. Dwa te działa nabijają się kulami kutemi, wagi 184

« PoprzedniaDalej »