Obrazy na stronie
PDF
ePub

sądów autora. Tak możnaby wnieść istotnie z niektórych sądów, z innych jednak wnieść znowu wypada inaczej. W najnowszéj np. epoce, jeden z autorów, którego zasady jawnie były niekatolickie, nad wszystkich jest wynoszony; autor znowu, który wychodzi jawnie z zasad katolicko-chrześciańskich (Oleśnickiego i Skargi) jest potępianym. P. Bartoszewicz ogłasza się wprawdzie wyraźnie stronnikiem zakonu Jezuitów, lecz o tém wypada powiedzieć słowo. Kto jest szczerym wyznawcą chrześciaństwa i przyjacielem nauk, ten istotnie będzie najczęściej i przyjacielem zakonu Jezuitów. Zakon ten obwinianym jest wprawdzie o fanatyzm i obskurantyzm, lecz kto raz jest przyjacielem zakonów, ten nie może nieprzyjacielem być tego, w którym każdy zakonnik bliżéj, niż w którym innym ideałem był zakonnika, oraz tego, którego wyłączném zadaniem było: uczyć się i nauczać. Jakoż już przy samym zawiązku zakon ten wydał u nas np. ludzi takich, jak: Wujek, Warszewicki, Skarga i i., których nauka, talent i niezmęczona czynność zdołała w rozpadłym wewnętrznie kraju przywrócić (a w części i po raz pierwszy stworzyć) jedność duchową; następnie dał tylu ludzi stałéj naukowéj zasługi, jak Bielski Jan, Kojałowicz, Knapski, Niesiecki, Sarbiewski i inni, i w samym upadku zostawił ludzi takich, jak Naruszewicz, Albertrandi, Wyrwicz, Bohomolcowie, Woronicz, Piramowicz, Poczobut, Kniaźnin i inni, których niepodobna uważać za wychowańców, lub sprawców obskurantyzmu. Protegowanie w szkołach jezuickich scholastyczności było wadą, ale wadą taką nie inną, jak następnie protegowanie po innych szkołach klassycyzmu, heglizmu i t. p., tojest: iż było odbijaniem, w każdym razie czynném a nie bezczynném, mody wieku; (nie sami téż Jezuici utrzymywali szkoły krajowe); przypisywanie wreszcie głównie zakonowi temu buntów kozackich nie jest ściśle słuszném, ponawiane bowiem i zakończone odpadnieniem od rzeczypospolitej Rusi zadnieprskiej, bunty kozackie były raczej następstwem dumy panów nie chcących za rówienników uważać chłopów, niż skutkiem ścigania herezyi; lecz o istniejących skrytych celach zakonu tego, o dopuszczanych przezeń przypadkach sumienia jest tyle powieści, a z drugiej strony, te jego zasługi na polu piśmienném tak są widoczne, iż nie raz szczery zkądinąd przyjaciel katolicyzmu jest nieprzyjacielem Jezuitów i znowu przyjaciel Jezuitów może nie dzielić zkądinąd rzetelnie katolickiej nauki. W tym ostatnim przypadku zdaje się właśnie być p. Bartoszewicz: dowodem tego jest też bowiem nie jedno rozumowanie. Jedną np. z głównych

zasad katolicko-chrześciańskich jest wyznawanie, że tylko władza duchowna wypływa z bezpośredniego ustanowienia dawcy chrześciaństwa, a ztąd i supremacyi jéj nad cywilną; p. Bartoszewicz tymczasem wyznawanie takie zowie ultramontańskiem, (str. 184), terminem, którego nadto już samo brzmienie oznacza pewną antikatolicką namiętność. Na str. 148 mówiąc o czasie upadania akademii krakowskiej, tak się między innemi wyraża: „Akademia wygórowała w sztukach czarnoksiężkich, zasmakowała w panegirykach, professorowie jéj stali się mnichami, żyli tylko wyłącznie dla Boga i ołtarza". Pisarz katolicko-chrześciański w żadnym razie nie bierze za przedmiot ironii: życia dla Boga i ołtarza, ani téż umiałby pojąć, jak można i żyć wyłącznie dla Boga i wygórować w sztukach czarnoksięzkich. Na stronnicy znowu 333 wspominając o wymowném. powoływaniu do działania przeciwko Turcyi, w wieku XVII, przez proboszcza z Inflant ks. Grabowskiego, w pismach Zdanie szlachcica i t. d. i Polska Niżna, tak autor wyrozumowuje jego pochwałę: „ks. Grabowski osiadł w Inflantach, do muzułmaństwa mu tedy daleko, a przecież chociaż kaplan, choć ma dla kogo pracować w owczarni prawie tylko co nawróconej do wiary, zapomina o rzeczach zbawienia, a myśli jego wyłącznie zajęte losem braci na Podolu i Rusi. Ta śliczna strona i t. d." Ks. Grabowski pamiętając o braci swéj dalszéj, mógł wybornie nie zapominać i o bliższéj, a w każdym razie jestto pochwała wcale nie katolicka uważać za śliczną stronę zapominanie o rzeczach zbawienia, zwłaszcza w kapłanie.

Jakie są zasady autora filozoficzne? to mniej jeszcze jest jasne. Pan Bartoszewicz zdaje się z razu wielkim być zwolennikiem filozofii. W Przygotowaniach mówi, że filozofią tworzy „duch wybrańczy", a na str. 497 potępia Jana Śniadeckiego, iż ten powstawał na filozofią Kanta; w dalszym ciągu jednak autor powstaje sam nietylko na filozofią Kanta, ale na wszelką. Na str. 546 winszuje narodowi, że do końca XIX wieku nie uganiał się za,,mrzonkami”, uważa ją za czczość nietylko serca, ale i głowy i za przeciwność religii; tak bowiem np. mówi:,,miał on (Stanisław Potocki) czczo w sercu i głowie.... zurodzenia katolik, w gruncie serca swojego był filozofem" (484). Toż o Kołłątaju i t. p. i wreszcie wszystkie prawie zdania autora o pismach filozoficznych dowodem są, iż jestto przedmiot, z którym najmniéj jest obeznany. O pismach filozoficznych Józefa Kremera nie ma i wzmianki. O zasłudze Libelta tak mówi:,,Libelt stworzył system Umnictwa czyli Estetyki”: jestto wyraźnie pomieszanie dwóch

dzieł tego autora. Libelt istotnie wydał własny System umnictwa (czyli wyobrażni), ale Estetyka tegoż autora czyli Umnictwo piękne jest odbiciem systemu Fiszera. O Auguście Cieszkowskim mówi: ‚dzieło jego Gott und Palingenesie najznakomitszym jest owocem bieżącej filozofii i zrobiło wielkie wrażenie (?) w Niemczech" (581). (Sam p. Aug. Cieszkowski broszurki téj nie stawi zapewne wyżej nad inne swe pisma).

Co do zasad estetycznych, tych okazania miał autor nader obszerne pole, dział bowiem poezyi po historycznym najobszerniéj w jego Historyi literatury jest przedstawionym; w ocenianiach tych jednak utworów piękna, czytelnik również spotyka się nader często raczej z fantazyą autora, jak treścią przedmiotu. O utworach wymowy, której tak obfity materyał mieszczą już same Kroniki, Dyaryusze sejmowe dawne i nowe i t. p., autor nic prawie nie mówi, a ogranicza się tylko wzmianką szyderską o mowach Potockiego z ostatnich czasów; o wymowie zaś z czasów Jagiellońskich uczyniwszy założenie, iż aby się rozwinąć, nie miała pola i czasu, takie na potwierdzenie, a właściwie na ironią własnego twierdzenia dodaje zdanie:,,Kromer opowiada z oburzeniem, że sejmy za jego czasów (a więc Jagiellońskich) trawią się na gawędzie, bo trwają po dwa i po trzy tygodnie. Sejm lubelski trwał blizko 9 miesięcy. Gdzież sejmy, które tak mało (?) posiadały czasu na obrady, mogły wyrobić i wykształcić mówców" (305).

O poetach z okresu Kochanowskiego opowiada p. Bartoszewicz dosyć szczegółowo; wzmiankuje nazwiska głównych utworów każdego i przytacza po kilka wyjątków; czytelnik nie widzi tylko, dla czego to wszystko, według założenia ma oznaczać okres polemiki, a nawet szkołę Kochanowskiego: to ostatnie jednak nie tylko z przedmiotów i form ale i całkowitych wierszy ówczesnych poetów (nawet późniejszych od założonego okresu) z łatwością, jeżeli już chciał tego autor, mogło być wykazane. W charakterystyce przytém samego Kochanowskiego, a zatem najgłówniejszego poety epoki, wszedł pod pióro autora, okres, który zamiast podnieść, uczynił zagadkę z głównéj zasługi a przynajmniej z głównéj charakterystyki tego poety. Trzeba tu bowiem wspomnieć, że w książce téj p. Bartoszewicza na kilkanaście kart bardzo dobrych, spotyka się nagle karta albo i dwie, w których skupiają się różne strony ujemne autora. i które możnaby nazwać: „sztuką nagromadzania błędów" w najmniejszym przeciągu. Takie miejsca zdarzyły mu się np. bardzo obficie w Przygotowaniach, w zaczęciu charakterystyki czasów Jagiellońskich, w tém co mówi o Czackim, St. Potoc

Tom II. Maj 1362.

43

kim i t. p., takiż okres wszedł i do charakterystyki Kochanowskiego. Szło tu o oznaczenie zasługi dramatycznéj tego poety, i autor tak ją określa: „Kochanowski pierwszy w Europie utworzył dramat" (szczególne superlativum, bo przecież i Eschiles i Sofokles nie byli z Azyi). „Uproszony aby napisał sztukę na wesele Zamojskiego z Gryzeldą, oczywista rzecz, nie użył przedmiotu z historyi świętej, bo miał mówić do publiczności licznéj i oświeconéj" (czy publiczność która gdzieindziéj poklaskiwała wkrótce np. Atalii, nie była oświeconą?). „Szlachta nasza znając zagraniczne kraje, miała inne wyobrażenie o dramacie" (o jakim dramacie ta szlachta mogła nabyć za granicą wyobrażenia, kiedy go dopiero pierwszy Kochanowski miał stworzyć?). „Kochanowski wziął do swego dramatu tresć z Iliady, z tego właśnie miejsca, kiedy Menelaj z Antenorem przybyli do Troi dopominać się o wydanie Heleny" (treść Iliady jest z X roku oblężenia Troi, i nie opowiada o tém, co było przed oblężeniem) „nie ma w tém żadnego zawiązania dramatu: posłowie przyjeżdżają, otrzymują odmowę i odjeżdżają”; i dalėj: Kochanowski chciał się naśladować, zaczął drugi dramat Alcestis; ale zaledwo zaczął, zaraz porzucił rzecz niedokończoną". Następuje więc w końcu pytanie: jaki dramat utworzył Jan Kochanowski, kiedy jedna z jego kompozycyj, w téj gałęzi nie ma nawet zawiązania dramatycznego, a druga ledwo zaczęta? (dodać wreszcie trzeba, że ów niby zaczęty dramat Alcestis, jest to dosłówny przekład sceny z Eurypidesa).

Określenie poezyi z okresu Makaronicznego (czyli: „zupeł nego upadku smaku") autor rozdziela na poezyą początku tego okresu, i poezyą przesilenia; cokolwiek jednak jest znakomitszego z poezyi tego okresu, znajduje się przeciwnie w pierwszym oddziale. W szczegółach tych określeń superlativa i tu jak wszędzie ujmują raczej przedmiotowi niż go podnoszą. O talencie np. Jędrzeja Morsztyna mówi: „Tragedyę Kornela Cyd, wytłumaczył takim językiem, że i dzisjaj niepodobna zastąpić niczem tego przekładu". (366).

O poemacie Wojna Chocimska: „jest to w calém znaczeniu tego wyrazu poemat bohatérski, jakiego nam dotąd niedostawało”. (362) (Więc nie niższy przynajmniéj np. od Jerozolimy, Iliady i t. p.. Poemat ten, dodać tu wypada nawiasem, autor stanowczo uważa za poemat Wacława Potockiego; co do mnie, nigdybym nie uwierzył, iżby wiersz téj Wojny Chocimskiej i wiersz np. Argenidy mogły być utworem jednego pióra. Sam Szajnocha, na którego rozumowaniu

zdaje się tu opierać autor, hipotezy swéj nie podawał wcale za pewnik).

W ocenieniach poetów Stanisławowskich, jak w ogóle w ocenieniu poetów ze wszystkich okresów, wiele zdań trafnych, będących odbiciem upowszechnionych, i tyleż fantazyi. Autor zarzuca Naruszewiczowi, iż w lirykach swoich posuwa niekiedy pochlebstwo aż do bezwstydu; panegirykom zas dla Trembeckiego (który więcéj zasługiwał na ten zarzut) poświęca kart kilka. O Węgierskim między innemi tak mówi: „, Węgierski był podobno ojcem tych wierszopisów, którzy późniéj ze sztuki rymowania zrobili sobie rzemiosło". Jest to wniosek zupełnie naodwrót z prawdą: Węgierski był jak najmniej panegirystą; wiekiem panegiryków był okres poprzedni, w którym właśnie, jak sam autor określał, literatura a z nią poezye „przeszły były w rzemiosło" (358). Jakoż zaraz dodaje: „Za jego czasów już wielu było takich wierszopisów, Węgierski ostro' ich karci" (426). (był więc oczywiście chyba ich zabójcą, nie ojcem). O Kniaźninie między innemi tak: „poemata jego Balon, Rozmaryn, Troiste wesele, pisane bez natchnienia, są tylko zbiorem lichych wierszydeł” (424) (!) (gdyby przynajmniej rzekł autor: strojnych wierszydeł). O Karpińskim (na str. 433) tak: „Karpiński chciał opisać wierszem państwa Europy, było to pojęcie arcy makaronicznych czasów sądzić, że święta poeżya da się zniżyć do celów tak małych”. (jeżeli nie jest niegodném poezyi brać za przedmiot: człowieka, prowincyi, kraju, dlaczegoż wzięcie za przedmiot całej części świata miałoby być celem małym?)

Poeci nasi z początku wieku XIX, do Mickiewicza najgorzej są traktowani. Autor przypomniał oczywiście walkę, jaka przed laty 30to była u nas między klassykami i romantykami i potępia bezwzględnie tych wszystkich, którzy z bliska poprzedzili romantyzm. Romantyzm i klassycyzm są to dziś słowa umarłe, był jednak czas, iż były żywe i historyk literatury nie może tych nazwisk pominąć; jeżeli ich jednak używa i z ich stanowiska sąd daje, powinienby przynajmniej znaczenie ich przypomnieć, t. j. jak je pojmuje objaśnić, a to tém bardziej, iż lubo ten wyraz romantyzm przed laty kilkudziesięciu wszystkim literaturom był znany, nie wszędzie jednak jednakowo był pojmowany. U nas np. za romantyków uważani byli głównie ci, którzy nie używali w budowie wiersza alexandrynów i nie poczytywali za obowiązek trzymać się poetyki szkolnej; w Niemczech zaś ci, którzy się opierali na wierze i narodowości niemieckiej z wieków średnich czyli romantycznych, ztąd też kiedy np. Schiller i Göthe, w literaturze niemieckiéj zaliczani

« PoprzedniaDalej »