Obrazy na stronie
PDF
ePub

KSIĄDZ EDMUND ANDRASZEK.

Dwóch kapłanów żyło za naszej pamięci w Warszawie, którzy nadzwyczajnej używali w kraju popularności: ksiądz Jakób Falkowski, założyciel Instytutu głuchonjemych, i ks. Edmund Andraszek, professor literatury greckiej i łacińskiej. Znali ich wielcy i maluczcy, bogaci i ubodzy, uczeni i prostaczkowie, starcy i dzieci, a wszyscy ich szanowali i miłowali serdecznie. I czemże ten urok, dla ubogich wytłumaczyć kapłanów, którzy ani hierarchicznemi dostojeń-stwy, ani żadnemi zaszczytami świata nie słynęli? Oto iskra boskiego chrystyanizmu rozświeciła ich umysł, rozgrzewała serce: żyli według przykazań ewangelii i wyrażali ją we wszelkich uczynkach. Pierwszy, t. j. ks. Falkowski, lubo starszy wiekiem, przeżył ks. Andraszka, który pierwéj wstąpił do grobu. Żywot ks. Falkowskiego mamy skreślony przy historyi Instytutu warszawskiego głuchoniemych, zamieszczonej w Pamiętniku Religijno Moralnym. Nekrolog ks. Andraszka także znajduje się w tymże Pamiętniku, tom I, spisany przez ks. Mętlewicza. Przedsię biorę na nowo skreślić biografią ks. Andraszka, pamięta, jąc, jako uczeń najprzód jego, a potém spółtowarzysz w zawodzie nauczycielskim, wiele szczegółów z chwalebnego jego życia.

Na chrzcie Ferdynandem, a w zakonie Edmundem mianowany, ks. Andraszek urodził się 22 października roku 1784, w mieście Freudenthal w Szlązku austryackim na granicy Morawii; kształcił się naukowo w Lipniku niedaleko od Ołomuńca u ks. Pijarów i wtedy już niepospo

Tom II. Maj 1862.

39

lite rozwinął zdolności. Młody Andraszek pragnął wstąpić do zgromadzenia ks. Pijarów i szczególnym zbiegiem okoliczności dostało mu się spełnić swe życzenie, w dawnéj prowincji polskiéj.

Od swego zaprowadzenia do Polski za Władysława IV, Pijarzy zostawali pod zarządem jednego prowincyała. Z powiększeniem się dopiero ich kollegiów, prowincya litewska w r. 1736 odłączyła się i osobnych wybierała sobie przełożonych (1). Prowincya tak zwana polska, liczyła 24 kollegiów, tojest: w Warszawie, Podolińcu, Rzeszowie, Chełmie, Łowiczu, Piotrkowie, Krakowie, Górze, Radomiu, Warężu, Wieluniu, Łukowie, Szczuczynie, Międrzyrzecu, Radziejowie, Złoczewie, kollegium szlacheckie w Warszawie, Sandeczu i Lwowie, rezydencye w Rydzynie, Rawie, Drohiczynie i Łomży. Kiedy po pierwszym podziale Polski, dzisiejsza Galicya nazywana Starą, dostała się Austryi, znajdujące się tam kollegia i rezydencye pijarskie, jak i inne zakony uległy edyktowi kassacyjnemu Józefa II. Gdy znowu po ostatnim rozbiorze kraju, Małopolska (zwana potém Galicyą Nową), dostała się Austryakom, Pijarzy podzielili się na dwie prowincye: galicyjską i pruską i każda z nich osobnego miała prowincyała. Nie supprymowali już teraz Austryacy, moderując system reform Józefa II kollegiów pijarskich w Nowéj Galicyi, jako to: w Krakowie, Radomiu, Opolu, Łukowie, Chełmie; lecz im narzucali niemiecki system szkolny. Nie mógł się dostać do klass łacińskich, które się na sześć dzieliły, począwszy od infimy, kto nie odbył trzech klass normalnych i nie nauczył się tam jako tako po niemiecku. Ale jak to można było uskutecznić z dziećmi nieznającemi grammatyki, nawet języka ojczystego, przy mechanicznéj metodzie nauczania u Austryaków? Kazano się uczyć dzieciom z grubéj dosyć grammatyki Wohlfeila deklinacyi, koniugacyi, reguł i wokabuł języka niemieckiego, z niezliczonemi wyjątkami, nieobjaśniając niczego wcale. Naznaczano na deklamacye Erzählungen, czyli powieści, które trzeba było odrecytować bez zająknienia z pamięci, choć się ich nie rozumiało, bo ina

skiego.

(1) Powodem do tego rozdziału miało być nieprzyjęcie reformy Konar.

czéj czekały chłosty. Nawet religii uczono po niemiecku, a pierwsze pytanie było: Was heist katechismus? Zaprowa dzono signum czyli Schprachzeit między studentami, aby nie mówili między sobą, jak tylko po niemiecku. Chodziły dzieci jak nieme, nie śmiejąc się odezwać po polsku, a kto przekroczył zakaz, dostawał signum, i wyuczać się za to musiał massę wokabuł niemieckich. Jeżeli tego nie dopeł nił, dostawał plagi. Ani połowa młodzieży, słabszéj zwła szcza pamięci nie mogła podołać tak nieznośnemu obciążeniu pamięci. Przechodząc tedy koło gmachu szkolnego, słyszałeś tylko wrzask płaczących dziatek, i łoskot rozlegających się razów od dyscyplin drucianych lub rózeg. Wszystkie rozporzadzenia od Kreishauptmana czyli starosty, wychodziły w języku niemieckim, z któremi biedny szlachcic rady sobie dać nie mógł, i nieraz musiał wzywać arendarza żyda do ich wytłumaczenia. Nauczycieli krajowych znających język niemiecki nie było; w takim więc składzie rzeczy trzeba było umiéć sobie zaradzić.

[ocr errors]

Najlepszy sposób na to udać się o pomoc do słowiańsko-austryackich prowincyj, zkąd młodzież ćwiczona była w języku niemieckim, a niezabywszy całkiem macierzyńskiej mowy, łatwiej douczyć się mogła polskiej. Prowincyał tedy naówczas prowincyi galicyjskiej Zygmunt Linowski udał się do prowincyała pijarskiego prowincyi czeskiéj, ks. Ksawerego Frisse, prosząc, aby mu kilku młodzieńców znających język niemiecki ze szkół swoich przy. słał, na co tenże przełożony pod dniem 26 czerwca 1799 roku, następną dał odpowiedź, datowaną z Lipnika w Morawii: Cum Lipnicium in Moravia visitarem, duo sese mihi candidati pro Polonia obtulere, juvenes germanicae, et moravicae linguae gnavi: alter Ferdinandus Andraszek, juvenis ingenii boni, poeta absolutus, qui ex moribus, non minus quam studiis in publico tentamine, primam classem cum eminentia retulit: alter Franciscus Herzog Syntaxista absolutus etc." Otrzymawszy tedy zezwolenie rodziców i zwierzchności miejscowej, przybył Andraszek ze wspomnionym spółuczniem swoim do Krakowa, a łaskawic przyjęty od prowincjała Linowskiego, wyprawiony został do Opola, gdzie sukienkę zakouną przyjął 11 września 1799 r. Tu rok jeden przepędził na ćwiczeniach pobożności, nauce ję

zyka polskiego i literatury nadobnéj. Na drugi rok przeniesiony do Łukowa, pod magistrem nowicyuszów Iżyc kim Antonim (1), eksprowincyałem, dalej przykładał się pilnie do literatury greckiej i łacińskiej, doskonalił się w języku niemieckim i polskim, a w czasie wolniejszym nabywał początków francuzkiego i włoskiego. Odbywszy nowicyat, uczył w Łukowie przez lat dwa infimy i grammatyki z wielkim pożytkiem młodzieży. W roku 1804 powołany do Opola, gdzie wtedy założono nowicyat, chociaż nie wykonał jeszcze professyi, (co podług prawa austryackiego do 24 roku życia odkładano), nauczał już młodych nowicyuszów z wielką pilnością i korzyścią. Po czterech latach téj pracy, wr. 1808 wykonał śluby zakonne w obec przewielebnego eksprowincyała Iżyckiego, przewodnika swéj młodości, przybrawszy sobie nowe imię Edmunda do nadanego na chrzcie Ferdynanda, i nie przestając być professorem nowicyatu. Posuwał się coraz dalej w swoich studyach filologicznych i z prawdziwém upodobaniem badał dzieje przyrody, do czego dał mu pochop zapewno drogocenny gabinet historyi naturalnej w pałacu dawniej książąt Lubomirskich w Opolu założony, i pyszna przy nim oranżerya z rzadkich roślin zagranicznych utrzymy. wana (2).

W czasie feryj szkolnych udał się Andraszek do biskupa lubelskiego, naówczas Wojciecha Skarszewskiego, który zamieszkiwał w Kumowie, dobrach biskupich, dla otrzymania święceń kapłańskich i tamże 23 października 1808 r. na presbytera namaszczony. Nietylko jako przy. chodzień z pobratymczéj ziemi, gość, którym zawsze panowie nasi duchowni i świeccy bardzo radzi, półniemiec pożądany w owych okolicznościach dla nieznających tego języka, ale jako miły, pokorny, bogobojny młodzieniec, bardzo się podobał naszemu ks. biskupowi lubelskiemu, który go chciał mieć codzień uczestnikiem swego stołu, z nim pacierze kapłańskie odmawiał, do narad go ważniejszych wzywał, kommunikował mu rozporządzenia guber

(1) Często ks. Andraszek stawiał przed nami erudycyą swego mistrza i wielki dar nauczycielski.

(2)

Wszystkie te bogactwa nauki w r. 1818 czy 1819 zmarnowane za bezcen zostały,

nium lwowskiego, lub cesarskie z Wiednia i takowe z niemieckiego na polski tłumaczyć sobie kazał dla użytku konsystorza, i z żalem spieszącego do obowiązków nauczycielskich od siebie wypuścił.

Wróciwszy do Opola jako kapłan, obowiązki nauczycielskie z chlubą przez lat 6 sprawował. Przymiotami umysłu i serca zdobny, potrafił sobie zjednać życzliwość księcia Alexandra Lubomirskiego dóbr opolskich dziedzica i miłośnika nauki, i tenże powierzył mu uporząd kowanie biblioteki swojej, po największej części z dzieł francuzkich XVIII wieku złożonej, w pięknej oprawie, jak się sami o tém w młodości naszej mieliśmy sposobność przeświadczyć.

Z woli przełożonych znów ks. Andraszek w r. 1810 powraca do Łukowa i tu obowiązek prefekta i professora gimnazyum zaszczytnie spełnia, a następnego roku w Radomiu ten sam urząd sprawuje. Ztąd po ustąpieniu już Austryaków z nowej Galicyi i połączeniu się na nowo prowincyi galicyjskiej czyli krakowskiej z pruską, czyli warszawską, do konwiktu szlacheckiego w Warszawie powołany, wykładał literaturę łacińską, a nawet już i polską ze znakomitym dla młodzieży postępem.

Urodzeni pod panowaniem już austryackiém, gdy tak zwana nowa Galicya od 1809 z wielkopolską, a niedawno Prusami południowemi nazywaną, składać zaczęły jedno Księztwo Warszawskie, odbieraliśmy początkowe nauki u ks. Pijarów w Opolu i choć od lat 40 blizko nie widzieliśmy tego Atheneum, że tak powiem młodości naszéj, stan rzeczy jednak i wypadki z owego czasu rysują się żywiej w pamięci naszéj. Opole położone dzisiaj w powiecie lubelskim, była to niepoczesna mieścina zabudowana drewnianemi domami, które przyozdabiały: kościół, kollegium i szkoły ks. Pijarów, gmachy dla sukienników Niemców przez księcia Lubomirskiego postawione, dwie duże oberże, wszystko murowane, nadto dwa pałace ksią żęce z ogrodami pięknemi, jeden w mieście, a drugi na jego przedmieściu Dębiną zwany. Cała okolica z pięknemi widokami wśród obfitych łąk, rzeczek, stawów i lasów położona, ludność składała się z żydów, trochy rzemieśl ników i fabrykantów, z dworzan należących do służby.

« PoprzedniaDalej »