Obrazy na stronie
PDF
ePub

skie, czynią wrażenie dzieła sztuki uszkodzonego przypadkiem. Ale teatr Voltaira upadł zupełnie: są to dziś zapleśniałe rozwaliny, w których odarte pokutują widma. Ale tę cząstkową pustkę, zaledwie dostrzedz w dziele Voltaira. Nie na teatralnej scenie, ale na widowni świata szukać go trzeba. Zniszczenie dotknęło tylko podrzędne jego członki i niższe organa: mózg pozostał żywy, uśmiech i gra zawsze na ustach, a wzrok dotąd błyskawice ciska. Dzielo Voltaira podobne jest do ogromnéj armii, uformowanej z tłumu i z wybranych: potomność większą część tego wojska rozpuściła. To co zostało, zredukowane do niezwycię żonego hufca, dotąd stoi załogą na niegdyś podbitym przez siebie świecie.

-Jednocześnie przedstawiają w Odeonie udatną sztukę, pod tytułem: Młodość Grammont'a. Zdolny dramaturg, Juliusz Prémaray, wyłowił tę komedyą z Pamiętników Grammonia, znakomitéj książki, napisanej wybornie po francuzku przez wesołego Anglika, lorda Hamilton'a.

Mówią że Machiavel w balowym, stroju czytywał pisarzy starożytnych; czytając przedziwną książkę Hamiltona, lśniącą dowcipem, przesiąkłą wykwintną wonią wersalskich salonów, ochota bierze włożyć koronkowe żaboty i poprzypinać fontazie, w które się ówczesna szlachta francuzka stroiła.

O ile dla powszechności smutny, ciężki i ciemny był wiek XVII, o tyle dla tych, co jak jedwabnicy na morwie, siedzieli na ludzkości i ogryzali jéj liście, był epoką obfitującą w rozkoszne ustępy. Hamilton téż, malarz szczytów społecznych, przenosi czytelnika w jakieś wiosenne światy! Jakżeż tam życie piękném i łatwém się wydaje chciwéj wzruszeń duszy. Gościńce pełne awantur, bitwy jak turnieje, dwory jak ucywilizowane seraje; oblężenia, podczas których oblegający biesiadują w przekopach, przyjaciele hojni, łaskawe przyjaciółki, pełne kiesy złota, a kieszenie pełne miłosnych liścików: słowem romantycz ność wezbraną falą płynąca w klasyczném korycie: oto świat przedstawiony lordowską paletą. Wszystkie osoby téj bohatérsko-komicznéj epopei piją duszkiem, smacznie zmiatają półmiski, hulają jak olimpijskie bogi i jak one, słuchają wyłącznie praw natury. Zanosząc się od śmie

chu, płatają figle, któreby ludziom dzisiejszym resztę życia wyrzutami zatruły. Równie jak starożytni, nie znali oni melancholii i nie rachowali się z sumieniem. Życie dla współczesnych Faublasa, było tylko zabawną komedyą, przedstawioną w świetnych kostiumach.

Kawaler Grammont, powabne wcielenie powyższych usposobień, wymalowany przez Hamiltona, niby salonowy Don Kiszot wygląda. Nawet podróż jego na wojnę, którą konno odbywał ze starym sługą, przypomina pielgrzymki rycerza z la Manchy. Spotkania, gry w kości, pojedynki, noclegi po karczmach, wszystko to jak obrazy Teniersa poznajamia z rzeczywistością.

W tym płochym opisie pływającym po wierzchu wszech rzeczy, lepiej niż gdzieindziej widać przepaście, które naówczas dzieliły podzielonych na klassy ludzi. We Francyi, zaledwie je dziś zrozumieć można. Hamilton oddał Francuzom wielką przysługę malując tak żywemi farbami niepowrotnie minione czasy i typy dziś już prawie zakrawające na dziwadła. Mimo wszelkich środków konserwacyi, ludzkość w pochodzie mnóstwo rzeczy gubi; każde pokolenie zatraca część bogactw swoich: rzekłbyś, że na końcu każdego stulecia stoi stos Sardanapala. Ileż splendorów przepada nie odzwierciedlonych! ile złotego dowcipu, brakiem skoropisów, niknie, jak rozerwany naszyjnik pereł na łące. Hamilton zręczny, nie jedno słówko pochwycił w lot i nie jednę świecącą muszkę nakrył kroplą bursztynu.

Z tychto wesołych postaci wygodnie rozpierających się w Pamiętnikach Grammonta, Prémaray ułożył komedyą ruchliwą jak kulka żywego srebra, wesołą jak szampańskie wino, a strojną suto w fontazie i koronki. Jestto małe weneckie lusterko, odbijające nie szeroko, ale wiernie społeczność francuzką z XVII wieku.

Wypada wspomnieć jeszcze na tém miejscu, o jednoaktowym dramaciku, w rodzaju la Joje fait peur, który niezmiernie podobał się Paryżanom. Tytuł sztuki La Dernière Idole, autorem jej pisarz mało znaný p. Daudet. Każde przedstawienie,,ostatniego bożyszcza" oblane bywa rzewnemi łzami: jestto jedno z tych powodzeń Izawych, trwających tak długo jak pora dżdżysta.

Rzecz dzieje się w tureńskiej wiosce. Pan Ambroży siedemdziesiątletni starzec, poślubił młodą kobietę i to ,,ostatnie bożyszcze" czci z młodzieńczym zapałem. Przed ośmią laty przebywał w domu państwa Ambrożych młody przyjaciel Leopold, ale sprzykrzywszy sobie klasztorne zacisze wyniósł się do Odessy.

Pozbawione odblasku młodości, domostwo p. Ambrożego więcej jeszcze poczerniało. Gertruda jest jego bożyszczem, ale naodwrót zwyczajowi, bożyszcze kapłanowi służy. Przywiązana jak córka, pokorna jak sługa, żona nie opuszcza `sędziwego małżonką, wyjąwszy w niedzielę idąc na mszę.

Jednéj takiej niedzieli, podczas kiedy Gertruda modli się w kościele, p. Ambroży odbiera z poczty portret przyjaciela Leopolda i dwa listy: jeden donoszący o jego śmierci, drugi o wiarołomstwie żony. W liście tym pisanym do Leopolda przez Gertrude, ona sama winę swoją wyznaje.

Zona powróciwszy z kościoła, zamiast drzemiącego małżonka, zastaje groźnego sędziego z dowodami zbrodni w ręku. Gertruda pada na kolana i błaga o przebaczenie; mąż zagniewany opuszcza domowe ognisko, przy którém przez trzy lata ogrzewał hańbę swoją. Wkrótce jednak powraca prawie spokojny. Kościół, do którego zaszedł, natchnął mu myśli wyższe: chrześciańskie miłosierdzie wyrugowało z duszy wszystkie inne uczucia: zwyciężywszy czarta pychy, przebacza téj, której Bóg oddawna przebaczył.

Szkoda, że autor nie wybrał na bohatéra młodego męża. P. Ambroży jest zbyt stary; potworna dysproporcya wieku uniewinnia żonę: biedaczka, ma siedemdziesiąt powodów nie kochania swego małżonka: przez to i zbrodnia maleje i wspaniałomyślność mniejszą się wydaje.

W teatrze Włoskim przedstawiono dwu aktową operę Donizettego: Il Furioso. Opera ta śpiewana w Rzymie przed trzydziestą laty, nie była nigdy graną we Francyi, Dlaczego? nie wiadomo. Część muzyczna należy do lepszych utworów Donizettego; treść sztuki nie jest niedorzeczniejsza od tych, które trzy razy na tydzień przedstawiają w Sale Ventadour. Libretta włoskie wszystkie do siebie podobne jak rodzeństwo: mniéj one dobrze przy

.

stają do sceny jak libretta francuzkie, nie troszczą się, ani o prawdopodobieństwo, ani o sens nawet; ale mają tę wielką zaletę, że się nadają do muzyki. Pochodzi to ze szczerości sytuacyi. Często są one powszednie, albo jak to mówią, ciągnione za włosy, ale zawsze coś mówią. Z dobrze dobranych odcieni uczuć, robią się dobre sztuki, a z wyraźnie określonych namiętności, dobra muzyka dramatyczna. Inaczej być nie może. Sprobujmy naprzy. kład dorobić muzykę do Mizantropa! Włochy instyktowie czują co wyśpiewać można, ztąd bliźnie ich librettów podobieństwo.

Szalony bohatér opery, o której mowa, przewyższa namiętnością samego nawet Otella. Przywiedziony do rozpaczy wiarołomstwem żony, Gardenio, ucieka na SantDomingo i tam żyje jako człowiek zwaryowany: mieszka w jaskiniach z grzechotnikami; z krokodylami się brata, pięścią grozi niebu, i śpiewa wichrom straszliwy tryolet, mając łzy w oczach, a w ręku pistolet".

Żona i brat przybywają na wyspę, pragnąc ukoić męki potępieńca miłości. Przyjazd ich jest hasłem najstraszniejszych awantur: pogodzeni na chwilę waśnią się na nowo, spychają w morze, wyławiają, probują zgładzić innym sposobem: nareszcie wyczerpawszy wszystkie, godzą się ostatecznie.

Otóż ta treść, wytarta jak zły szeląg, nieraz szczęśliwie natchnęła muzyka. Jak we wszystkich partycyach Donizettego tak w téj, jest wiele zaniedbania, ale wiele téż pięknych kawałków; naprzykład romansa Gardenia, biała i wonna jak kwiat tego nazwiska, a następnie przepyszny kwintet, dający przeczucie sławnego z Luczyi

sekstetu.

Delle Sedie, nowy tenor włoski, pięknie odśpiewał rolę Gardenia; zarzucano, że niedość wściekle; ale trudno znowu żądać od łagodnego Włocha, żeby wściekł się, dla przypodobania publiczności.

Wydawca Plon, wydał IX tom Korrespondencyi Napoleona 1. Geniusz przebijający w tomach poprzednich, już w pełni się objawia w roku objętym tomem IX (od 24 września 1803 r., do 29 września 1804 r.).

-Wyszła druga edycya Dzieł pośmiertnych Lemennaigo. Zawiera przekład Boskiej komedyi Danta z przedmową tłumacza; rozprawy krytyczne; nadto korrespondencyą złożoną z pięciuset listów. W dwóch obecnie wydanych tomach, mieści się wstęp i Boska komedya.

-Saint-Marc Girardin wydał tom pod tytułem: Syrya w 1861 roku.

--Pod napisem Economistes Modernes p. Reybaud wydał książkę zawierającą portrety najsławniejszych ekonomistów spółczesnych.

-Uczony Izraelita Salvador wydał znacznie powiększoną trzecią edycyą dzieła swojego Histoire des institutions de Moïse et du Peuple hébreu. Nowe wydanie poprzedza wstęp, w którym autor streszcza wszystkie swe dzieła, nie pomijając ostatniego: Paryż, Rzym, Jerozolima, którego cel wyświeca.

-Wyszedł tom VII dzieł Szekspira w przekładzie p. Guzot. U tegoż księgarza, piąta edycya Karola V, Migneta; nowe wydanie Stu dni i druga część Souvenirs contemporains Villemaina.

--Dwudziesto letni poeta Emanuel des Essarts, wydał tomik poezyi pod napisem: Poezye paryzkie. Pierwsza ta próba młodego talentu wiele obiecuje.

-Wyszła tu broszura dawniej drukowaną zagranicą pod tytułem: Victor Hugo devant Napoleon. Ma to dowodzić zwolnienia cenzury.

-Alexander Mickiewicz, drugi syn poety, przełożył na język francuzki dzieło p. Minghelli, pod tytułem Organisation administrative du royaume d'Italie. Poprzedza tłumaczenie przedmowa tłumacza i wstęp napisany przez Armanda Levy.

-Po zawieszeniu kursu Renan'a w College de France, dzieła jego zaległy wszystkie księgarskie wystawy i stały się najciekawszą lekturą: tacy nawet, którzyby nigdy nie wzięli do ręki książki mądrego oryentalisty, dziś czytają i rozważają je pilnie. Nowy dowód do czego prowadzi nakrywanie światła korcem.

Tom II. Kwiecień 1862.

17

« PoprzedniaDalej »