Obrazy na stronie
PDF
ePub

cia. Niestety! woła, wszystko nowe we Francyi, krom akademii! I dlatego to, że akademia jest starą instytucyą w społeczności nowéj, nie odpowiada już ani pojęciom, ani dążnościom, ani aspiracyom téj społeczności. Chwalebna rzecz trzymać się tradycyi, ale czcząc ją zbytecznie, musielibyśmy wyrzec się postępu."

Pojąć łatwo, jak podobne zdania wypowiedziane dowcipném i uszczypliwém piórem pana Saint-Beuve, prawego syna akademii, musiały oburzyć nieśmiertelnych podrzutków. Krzyknięto na zdradę, odszczepieństwo, oszczerstwo. Kiedy tym czasem, caly corpus delicti, owa poniedziałkowa pogadanka, była tylko wypowiedzeniem szczeréj prawdy.

Nie tajno nikomu, iż tylko polityczne i koteryjne względy powodują akademią. Przed każdym obiorem zapytuje ona siebie, jakby w danym razie postąpili akademicy z XVII wieku? Wywołuje sławione widma, i do ich cienia dobiera kolory.... tak dalece przeszłością się zaprząta, iż nie widzi, że ten lub ów zwyczaj usprawiedliwiony układem dawnej społeczności francuzkiéj, dziś jest niemal śmiesznością. Zdaje jej się, że czas pozdzierał tylko powierzchowne oznaki z wieku Ludwika XIV, haftowane fraki i peruki; reszta została nietknięta.

Z tego to powodu akademia tak łakomi się na wielkich panów, kiedy dziś wielkich panów we Francyi niema. Ze w XVII wieku akademicy wciągnęli pomiędzy siebie Richeliego i innych nieumiejących pisać dostojników, to rzecz bardzo naturalna: akademia była wówczas jedyném polém, na którém literaci mogli się bratać z magnatami, a zbratanie to wielce sprzyjało rozwojowi oświaty, wte. dy kiedy arystokracya miała prawa osobne i przywileje ogromne. Wtedy koleżeństwo z książętami było zaszczytem płodnym w pomyślne następstwa.

Dziś, choć się wszystko z gruntu przemieniło, choć magnat nic nie znaczy, a tém bardziej jego koleżeństwo, akademia za równie wielką chlubę je sobie uważa, tak przynajmniej się zdaje: bo jeżeli zasiadający w akademii książęta, chętniej niż zwycięzca Mahon'u ulegają jarzmu grammatyki, to jednak pewna, że nie literackie zasługi, ale tytuły wprowadziły ich do pałacu Mazarina.

[ocr errors]

Dowieść tego przykładami nie trudno.

I tak: Duk de Noailles wybrany w 1849 roku, jakąż ma godność literacką? Napisał: „Essai sur la maison Royale de Saint-Denis" którego odbito kilka egzemplarzy, prócz tego, Historyą pani Maintenon," studyum mniej niż mierne. Rzecz jasna, że wysokie stanowisko społeczne pana de Noailles, duka i para, kawalera orderu Złotego Runa, nie co innego, zrobiło go następcą Chateaubrianda.

"

Drugi jaśnie oświecony akademik, duk Pasquier, którego posadzono na miejscu pana de Frayssinous, grał ważną rolę polityczną, od 1804 roku. Na polu literackiém odznaczył się jedném tylko dziełem, które zazwyczaj nie prowadzi autora tak wysoko: napisał wodewil, pod ty tułem „Grimon, ou le portrait à faire" i to jeszcze napisał nie sam, ale na współkę z panem Redon. Sztuczka ta, jak powiadają, roku Pańskiego 1805, dość dobrze była na scenie przyjętą. Czy w skutek téj pogłoski akademia otworzyla panu Pasquier swoje drzwi na rozcież?

Duk de Broglie nawet wodewilu nie napisał: istnieje tylko tomik jego mów parlamentarnych. Przyjaciele tłumaczą, iż zasługi syna wprowadziły go do akademii. Dziś tego syna obrawszy, akademicy zapytani, jakie są jego prawa? odpowiadają, że go przyjęli dla zasług ojca...

Pan Falloux nie jest dukiem, zaledwie hrabią, ale należy do dukalnego stronnictwa i pojęciami i lekkością intellektualnego tłomoczka: napisał „Historyą Ludwika XVI i Historyą świętego Piusa V", dwie małe książeczki, które co rok, po pensyach klerykalnych, rozdają najzasłużeńszym uczniom w nagrodę.

Możnaby dalej ciągnąć śledztwo, ale to rzecz zbyteczna. Kilka wymienionych nazwisk dowodzą dostatecznie, że choć wyrównała się ludzkość cała, choć świat na innych uorganizował się zasadach, inném rządzi się prawem i na innych ołtarzach składa ofiary; akademia stoi sprzeczna prądowi ogólnemu, jak owe fortece, któreto trzymają się jeszcze, chociaż kraj cały oddawna uległ zwycięzcy.

Upierając się przy dawnej tradycyi, gdzież zajdzie? Arystokracyi rodowej, wnet braknie: dziś już ledwie ją widać z pod arystokracyi pieniężnej; na miejscu książąt usiędą tedy bankierowie. To logiczne następstwo rzeczy. Sko

ro worek ostatecznie zwycięży pargaminy, on będzie arystokratą, i wedle tradycyi pozyska fotel akademicki.

Czasby już zerwać z przeszłością, woła zniecierpliwiony naród; czasby przyjąć Francyą jaka jest, nie jakąby się mieć chciało; czas porzucić względy dynastyczne i nie robić z akademii fortecy, do której wstęp mają tylko ludzie spotykający się w pewnych salonach. Nie akademią, ale koteryą mieć chcecie, ochronę otwartą politycznym rozbitkom. Talenta stukające na próżno do drzwi waszych, zelżonymi się czują, widząc wpuszczanych przed sobą tyle jaśnie oświeconych nieudolności... Przed każdym obiorem rzucacie rękawicę zasłudze: zaprawdę, nadużywacie cierpliwości naszej.

Głos młodej Francyi łączy się z głosem sędziwego akademika pana Saint-Beuve. Tą razą nikt już nie zarzuci, że zawiść obelgi mniota. Niestety! oba te głosy aż nadto są słuszne. Rzym nie jest w Rzymie! Prawdziwa akademia przeniosła się na Marine-Terrace z Wiktorem Hugo, którego światło odległą przyszłość rozświeca; na plac Saint-George, z Thiersem, który porządkuje wielką przeszłość, a do Instytutu nie zagląda wcale. Akademia dziś tam, gdzie nowe kiełkują myśli, gdzie nowe wschodzą prawdy, lub gdzie stare prostują fałsze; gdzie Michelet historyczne wymazuje kłamstwa, gdzie Quinet z pomocą czarownika Merlina, własnego jej cienia pokazał ludzkości z ręką wyciągniętą jak drogoskaz... Gdzie brata ich, Wieszcza, Pielgrzymie księgi młodych tworzą apostołów... Tam akademia! Na drzwiach téj, co urzędownie tę nazwę nosi, w której zasiada czterdziestu, naród w instynktach swych nieomylny, wielkiemi napisał literami: „Hôpital des vieux partis.'

[ocr errors]

Śmierć Biota opróżniła naraz aż trzy akademickie krzesła. Dziewięćdziesiątletni ten starzec był członkiem akademii nauk, akademii napisów i akademii francuzkiéj. Zasłużone uznanie, jakie posiadał w świecie naukowym, obowiązuje nas do skreślenia tu pobieżnej jego biografii.

Urodzony w początku 1774 roku, Biot był najzdolniejszym uczniem świeżo wtedy założonej szkoły politechnicznej. Dokonawszy z panem Arago trudnej pracy przedłużenia południka Francyi aż do Hiszpanii i wysp Balearskich, zwrócił na się uwagę uczonych, tém słuszniéj, iż

po uwięzieniu tamże pana Arago, zostawiony sam sobie, potworzył nowe metody w obrachunkach astronomicznych. Skutkiem tego, za powrotem z Hiszpanii, został powołany na katedrę astronomii fizycznej paryzkiego wydziału nauk. Pierwéj, w dwudziestym szóstym roku życia, był już professorem fizyki w College de France. We trzy lata póżniéj, akademia nauk wezwała go na zastępcę Delambra, w wydziale geometryi. Nie długo potém, został współ pracownikiem pana Arago. W obserwatoryum paryzkiém badał z nim razem własności ciał lotnych, do którychto badań dodał własne odkrycia we względzie polaryzacyi światła; studya te powiększyły o kilka rozdziałów optykę Descartes'a i Newtona.

Biot był najświetniejszym reprezentantem fizyki dawnej: pisma jego są summą wiedzy uczonego pokolenia, które poprzedziło teraźniejsze. Należał on do nieśmiertelnéj falangi fizyków z czasu pierwszego cesarstwa, liczącej w swoich szeregach pp. Ampère, Gay-Lussac, Fresnel, Malus, Laplace, Arago, Lagrange, Delambre i tam daléj.

Kolega tych wszystkich znakomitych mężów, Biot nie tylko fizyką experymentalną się zajmował; był on nadto, pierworzędnym matematykiem. Nikt lepiej od niego nie znał mechaniki niebieskiej: rozumiejąc ją doskonale, potrafił wytłumaczyć jasno drugim.

Główne dzieła Biota sa następujące: „Traité de Géométrie Analytique" wydany w 1802 roku. „Fizyka experymentalna" w czterech tomach, wydana w 1816, i streszczenie tegoż dzieła, w dwóch tomach, wydane w 1817 r. pod napisem: „Précis de Physique."

Traite d'astronomie w trzech tomach, wyszedł po raz pierwszy w 1805; powiększony ukazał się w sześciu grubych tomach w r. 1850. Biot miał wtedy lat 76; trudno pojąć, jak bez pomocy młodych współpracowników, mógł w tak podeszłym wieku dokonać należycie tak trudnego dzieła; ale należał on do innéj nieporównanie silniejszéj rasy uczonych. Niezmordowany w pracy, ciągle starał się usprawiedliwiać potrójny swój obiór w Instytucie. Z kolegami z akademii napisów, pp. Julien, Régnier i Rougé, przedsięwziął poszukiwania dotyczące historyi astronomii starożytnéj u Indyan i Chińczyków. Poszukiwania

Tom II. Kwiecień 1862.

15

[ocr errors]

te, tak męczące, nie były nad siły prawie stuletniego starca: światłem swém niemało się do rozwiązania trudnych zagadek przyczynił.

Życie Biota szło regularnie jak doskonały chronometr. Pierwsze pół dnia pisał; około południa wychodził na przechadzkę; wróciwszy czytał i zbierał materyały do jutrzejszego pisania: wieczory spędzał w kole rodzinném. Przez lat siedmdziesiąt, ani jednego posiedzenia trzech akademii nie opuścił. Raz tylko, podobno zagniewawszy się na kolegów, wyjechał na wieś, z zamiarem pozostania tamźe; ale wydąsawszy się w ciągu tygodnia, powrócił i rozpoczął na nowo prace akademickie, których już do śmierci nie porzucił.

Zdolności literackie wyróżniały Biota od reszty kolegów w akademii nauk. Akademia francuzka oceniwszy te zdolności, ofiarowała mu jeden z czterdziestu foteli, w r. 1856. Mieszaniny naukowo-literackie obiór ten najzupełniéj usprawiedliwiają. W trzech tomowém tém dziele Biota, uderzają mianowicie studya biograficzne uczonych mężów z rozmaitych epok.

Niepospolicie ambitny w dziedzinie nauk, Biot nie miał najmniejszego pociągu do politycznego znaczenia: ani izba deputowanych, ani ciało prawodawcze, ani parostwo, ani senatorstwo nie uśmiechało mu się zgoła. Jedyne dostojeństwo publiczne jakie piastował, był urząd mera, swéj małej gminy Nointel.

Biot umarł 3 lutego, licząc skończonych lat 88. Je. szcze w wigilią śmierci rozmawiał rzeźwo z kolegami. Przytomność umysłu zachował do ostatniej chwili, jak w ogóle ludzie, którzy ciągle i pożytecznie władz umysłowych używali. Patrząc śmierci oko w oko, oddał Bogu ducha najspokojniéj, jako człowiek, który czuje, że danych sobie darów nie zmarnował.

Przykro było widzieć, iż tylko mała garstka ludzi odprowadzała na miejsce wiecznego spoczynku zwłoki tak zasłużonego męża; trudno oswoić się z tym faktem, choć codzień w oczy wpada, że na tym świecie lada szarlatański talencik zyskuje więcej przyjaciół, niż cierpliwa, cicha a nieśmiertelna praca.

« PoprzedniaDalej »