Hekabe. Co? czy nie poległ z niewiast rąk ród Ajgyptowy (1)? Nie wytępiły-ż mężczyzn w Lemnos białogłowy (2)? Tak, tak się stanie! Pocóż słów więcej marnować! Oto tę mi niewiastę bezpiecznie przeprowadź Przez obóz! (Do tejże niewiasty).
Ty poszedłszy ozwiesz się w te słowa Do przyjaciela w Tracyi: „Woła cię do siebie Nie tyle w swojej własnej jak w twojej potrzebie Hekabe, pani, niegdyś Ilionu królowa,
Ciebie i twoich synów, bo żądania owéj Winny słyszeć i dzieci"! Ty zaś pogrzebowy Obchód córki zabitéj zwlecz, Agamemnonie! Niechaj siostra pospołu z bratem swoim spłonie Od jednego płomienia i obaj przy sobie,
Podwójna żałość matki, w jednym spoczną grobie!
Agamemnon. Zgoda! Gdyby przez morze mogło się przeprawić Wojsko, téj życzliwości nie mógłbym wyjawić. Teraz zaś, gdy pomyślnych wiatrów bóstwo skąpi, Trzeba czekać spokojnie, aż pora nastąpi Przyjazna. Twój zaś zamiar niech uda się tobie! Bo wszystek lud w ogóle i każdy z osobna Życzy, aby się wiodło zacnym w każdéj dobie, A złych za krzywdę kara czekała podobna!
(Agamemnon i Hekabe udają się w przeciwne strony).
Strofa 1. Ojczyzno moja! już nikt ciebie w rzędzie Twierdz niezburzonych wymieniać nie będzie; Taka ćma greckich dzid wkoło się chmurzy I ciebie burzy!
(1) Niewiastami temi były Danaidy, 50 córek Danaosa. Danaos bowiem zniewolony wydać córki swoje za 50 synów brata swojego Ajgyptosa (ztąd „ród Ajgyptowy") przysięgą one zobowiązał do zamordowania mężów swoich z tej przyczyny, że według wyroczni jeden z zięciów jego miał mu życie odebrać. W ślubnej nocy dokonały wszystkie prócz Hypermnestry tego mordu.
(2) Na niewiasty lemnijskie Afrodita za to, że jej cześci należnéj nie oddawały, zesłała straszną chorobę; w skutek czego mężowie ich odstąpili iz trackiemi dziewice mi się pobrali. Rozgniewane Lemnianki w jednej nocy wszystkich mężów zabiły; jedyna królowa Hypsipyle ocaliła ojca Thsasa, za co ją z kraju wywołano. Według innéj tradycyi Lemnijczykowie uwiedli ateńskie dziewice. Spłodzone dzieci wychowywały matki po ateńsku i nienawiść w ich sercach ku ojcom żywiły. Gdy tedy mężowie dzieci te wraz z ich matkami zgładzić postanowili, one sprzysiągłszy się zabiły mężów.
Już gród wieńczących basztów starło czoło; Ciebie ohydnie sadzów kopciem wkoło Zbrukano. Już nie postoi, nieboga! Tam moja noga!
Antistrofa 1. W połowie nocy uległam zagładzie, Gdy oczy słodki sen zwarł po biesiadzie, Kiedy po śpiewno-tanecznej obiacie
Mąż spał w komnacie. Na gwoździu oszczep już zawisnął wtedy I okrętowej nie widzą czeredy,
Co na ilijskiej Troi twierdzę wskoczy, Snem zdjęte oczy!
Strofa 2. Ja sploty włosów zwijając w przepaski Wiązałam rządnie, wpatrując się w blaski Krągłych zwierciadeł złotych i już miało W łożu ledz ciało;
Wtém zgiełk po mieście przebiegł i na grodzie Troi krzyk słychać: „Hellenów narodzie, Kiedyż ze strażnic ilijskich pogromu
Antistrofa 2. Z łoża miłego wstawszy, by w Doridzie (1) Panna, li w płaszczu, świętéj Artemidzie (2) Modlę się darmo! Widzę nieszczęśliwa,
Jak w krwi swej pływa Mąż mój, pędzona nad morze; a oczy Wlepiwszy w miasto, gdy żagle roztoczy Do domu łódź, mnie z Troi biorąc łona, Padłam zemdlona.
Epodos. Helenę, siostrę Dioskurów braci, I sprawcę złego, Parisa, pasterza Z ĺdy, przeklęłam, bo kraj mój zatraci I na wybrzeża
Obce mnie rzuci ich ślub, ślub bezślubny, A raczej jakiś demona wpływ zgubny! Niechaj nie wróci do ojca zagrody
Polymestor (wchodzi z synami i z orszakiem sług). O najdroższy Pryamie! o Hekabe miła! Na widok twój i grodu i téj, coś straciła Niedawno, córki twojéj, w oczach łza mi stawa. Więc nie ma nic trwałego, ginie cześć i sława, I szczęśliwca nie miną na zawsze klęsk gromy. Mięsza losy śmiertelnych bóg bez braku, zamęt Sprawiając straszny, aby człowiek nieświadomy
(1) Doryckie dziewice nosily obszerne lekkie płaszcze. (2) Artemis, dziewicza bogini łowów, siostra Apollona.
Wielbił go. Ale pocóż narzekam? Czy lament Mój klęskę wszelką zgoła w dal odeprzeć zdoła? Ty zaś, jeźli się gniewasz, żem się tu nie stawił, Stłum gniew; bo właśnie-m w głębi ziem Traków się bawił, Kiedyś dotąd przybyła. Gdy wróciłem z drogi, I już przez grodu mego przechodziłem progi, Spotkałem wyprawioną do mnie sługę twoję, A wysłuchawszy onę, ot przed tobą stoję. Hekabe. Nie śmiem, Polymestorze, wznieść ku tobie oczy Teraz, gdzie taka boleść duszę moją tłoczy; Bo tym, którzy mię znali w pomyślności doli, W tej biedzie się pokazać, i wstyd mię i boli. To też nie zdołam śmiało spojrzeć ci w oblicze; Nie sądź więc, że nie dobrze tobie, panie, życzę. Wreszcie, Polymestorze, i prawo nie każe Białogłowom spoglądać śmiało w mężczyzn twarze. Polymestor. I nie dziw. Lecz odemnie czegoż chcesz? Z powodu Jakiego zapozwałaś mię z mojego grodu?
Hekabe. O tém, co mnie się tyczy, z tobą i z synami Twoimi chcę pomówić; lecz zostańmy sami: Daleko od namiotu wyślij towarzyszy.
Idźcie! niebezpieczeństwa nie ma w téj zaciszy.
Przyjaźnią mię zaszczyca lud Greków i w tobie Mam przyjaciółkę. Nuże! zechciéj mi się zwierzyć, W czém szczęśliwy nieszczęsnym ma na pomoc bieżeć Przyjaciołom, bo chętnie to, czego chcesz, zrobię. Hekabe. Żali syn, któregośmy tobie powierzyli Ja i rodzic, Polydor żywli do tej chwili?
To najprzód powiedz; potem o więcej zapytam.
Polymestor. Zdrów; za szczęśliwą ciebie z téj strony poczytam. Hekabe. Najdroższy! pięknie mówisz, jak tobie się godzi. Polymestor. Cóż dalej wiedzieć pragniesz? o co-ć jeszcze chodzi? Hekabe. Pomni téż na mnie, na mnie, com dała mu życie? Polymestor. Starał się nawet o to, przybyć dotąd skrycie. Hekabe. Czy złoto zachowane, co z sobą wziął z Troi? Polymestor. Tak jest―i przechowane mam w komorze swojéj. Hekabe. Nie dybiąc na rzecz cudzą, zachowaj je przeto! Polymestor. Żyję li z tego iście, co moje, kobieto!
Hekabe. Wiesz-li już więc, co wiedzieć ty masz i synowie? Polymestor. Nie wiem, ale objawisz mi to w swojej mowie. Hekabe. O! drogi wprzód i teraz przyjacielu! leży—
Polymestor (n. str.). Cóż usłyszę? z czemże mnie i synom się zwierzy? Hekabe. Skarb złoty Pryamidów z dawna w ziemi norze- Polymestor. Więc o tém zawiadomić chciałaś syna może? Hekabe. Tak, zaiste! przez ciebie. Tyś pobożny bowiem. Polymestor. Przecz synów tu zwołałaś? niech o tém się dowiem. Hekabe. Lepiej tak; wiedzieć będą, gdybyś ty legł w grobie. Polymestor. Słusznie! i mądrze bardzo ty poczęłaś sobie. Hekabe. Wiesz, gdzie w Troi Ateny szukać masz świątyni? Polymestor. Tam złoto? a cóż miejsce owo znaczném czyni? Hekabe. Sterczy nad ziemią w miejscu owém czarna skała. Polymestor. Czyś jeszcze mi co więcej o tém mówić chciała? Hekabe. Masz przekryć skarby, moje wywiezione z Troi. Polymestor. Gdzie są? czy przechowane w fałdach szaty twojej? Hekabe. W tym namiocie śród mnóstwa łupów sa ukryte. Polymestor. Toć Greków lud zamieszka te szatry rozbite. Hekabe. Pod osobnym my branki mieszkamy szałasem. Polymestor. Czy tam w środku bezpiecznie? nie ma mężów czasem? Hekabe. Nie ma Greka. Jesteśmy same. Do namiotu
Wnijdź więc, bo Acheowie uwolniwszy z pętów, Które wiążą do brzegu, pragną ster okrętów Usilnie już skierować z Troi do powrotu, Abyś, zrobiwszy wszytko jak trzeba, powrócił Z synami tam, gdzieś syna mojego porzucił!
Jeszcze kaźni nie wziąłeś, lecz snadnie Ją odbierzesz. Jak kiedy kto wpadnie W przepaściste bezportowe morze, W głębi życie swe utraca hoże, Tak w namiocie na ciebie śmierć czeka. Bo gdy bogom i prawom przepada, Straszna, straszna żywota zagłada Koniec kładzie występkom człowieka. Na téj drodze, nieszczęsny! zawodu Doznasz; wiedzie do zmarłych cię grodu W Hadzie. Ciało twe niebitne dłonie
Zmogą, biada! że ducha wyzionie.
Polymestor (w namiocie). Ach! biada mi! biednemu oślepiono oczy. Przodownica chóru. Słyszałyście, niewiasty, jęk męża trackiego? Polymestor. I z was mi biada, dziatki! i wasza krew broczy! Przodownica chóru. W namiocie dokonano czynu okrutnego! Polymestor. Ha! z rąk mi chyżym skokiem nie ujdziecie wcale;
Przełamię i namiotu zawory rozwalę.
Patrz, jako ciężkiéj pięści zamach się wytęża!
Przodownica chóru. Gdy wola, daléj za mną! Czas wielki! od męża Hekaby i Trojanek bronić się należy.
Hekabe (wypada z namiotu wraz z innemi Trojankami). Rozbijaj! nie ochraniaj! wyłam zamki dźwierzy!
Już w oku twojém dawny blask się nie rozświeci I zabitych przezemnie już nie ujrzysz dzieci! Przodownica chóru. Więc Traka, przyjaciela zabiłaś, królowo, I dłoń twa dokonała, co opiewa słowo? Hekabe. Niebawem przed namiotem ujrzą twoje oczy Ślepego, co omackiem błędną stopą kroczy, I dwojga synów ciała, co stracili życie
Z rąk moich i Trojanek tych dzielnych. Sowicie Przypłacił winę. Patrz, ot z namiotu wypada. Precz ztąd! zejdę mu z drogi. Trakowi, co pała I dysze złością mściwą, ztrudnabym sprostała. Polymestor (wychodzi z namiotu). Dokąd pobiegnę! gdzie nogi postawię? Którędy kroki skieruję, niebogi? Jak ślad wytropię pełząc czworonogi, Wsparty na dłoni, by zwierz leśny prawie? Po któréj, po téj, albo też po owéj Puszczę się ścieszce, Troi białogłowy Chcąc schwytać, moje zabójczynie srogie? Niebogie Frygów dziewice, niebogie, Ha! gdzież przeklęte i na którą stronę Pierzchły i w kątach pokryły się one? Obyś źrenice zakrwawione w oku Ciemném wyleczył, Haliosie (1), i wzroku Światło przywrócił! Ha! cyt! cyt! stąpanie Słyszę tych niewiast ciche. Kędyż na nie Wpadłszy ich kośćmi i mięsem się najem I dzikich zwierząt ucztę przysposobię, I hańbę, któréj-m doświadczył na sobie, Sromotną biedny odpłacę nawzajem? Dokądze biegnę, zostawiając dzieci Same Menadom Hadu na rozdarcie (2), Psom lub dzikiemu ptastwu, co się zleci
(1) Haliosa, boga słońca, jako sprawcę światłości wzywa Polymes ́tor, aby go wyleczył ze ślepoty.
(2) Menadami (uaivovai szaleje) nazywano Bakchantki, kapłanki bożka Bakchosa. A że według tradycyj mitologicznych kapłanki Bakchosa niegdyś rozdarły Orfeusza i Penteusza, a Polymestor, który zapewne nieco się oddalił od namiotu, w którym jego dzieci zabito, obawia się, aby
« PoprzedniaDalej » |