Jak je Kronidy Zeusa gorejąca
Głownia piorunu w przepaść piekieł wtrąca? (1). Antistrofa 2. Biada mi z ojca! z moich dzieci biada! Biada mi z grodu rodzinnego! Pada W gruzy płomieni dymem okopciały, Odkąd go dzidy Argeów dostały. A ja na obcej ziemi odtąd miano Mam niewolnicy — za sobą poddaną Europie Azyą zostawiwszy w tyle-
I mieniam ślubu dzień na noc w mogile! Talthybios. Gdzie Hekabę napotkam, która w Ilionie Niegdyś, dziewice Troi, siedziała na tronie?
Przodownica chóru. Oto tuż blizko ciebie na wznak leży ona, Talthybiosie, szatą swoją otulona.
Talthybios. O Zeusie! cóż powiedzieć? Czy baczysz na ludzi? Albo czy człowiek wiarą fałszywą się łudzi
I pozorem, że bogów ród istnie, się mami- A traf ślepy ludzkiemi kieruje sprawami? Nie była-ż to bogatych w złoto Frygów księżna? Nie była-ż to małżonka szczęsnego Pryama? A teraz rozburzyła gród przemoc orężna
I ona niewolnica, zgrzybiała i sama Bez dzieci tarza w pyle głowę nieszczęśliwą! Ach biada! starcem jestem, ale umrzeć wolę, Zanim w tak obelżywą popadnę niedolę!
Wstań, biedna! podnieś członki i głowę sędziwą! Hekabe. Ach! ach! któż taki moje śmié poruszać kości? Przecz nagabujesz, ktobądź jesteś, mię w żałości? Talthybios. Jam Talthybios, a będąc u Danaów posłem, Rozkaz Agememnona, niewiasto, przyniosłem. Hekabe. Najmilszy! czy mnie zabić także chcą na grobie? Po toś przyszedł? ach! powiedz! ucieszę się tobie. Nuże! bieżmy, staruszku! Co żywo mię prowadź! Talthybios. Wołać cię, abyś przyszła, niewiasto, pochować Twoją córkę umarłą, to zlecenie moje
A szlą mię Greków lud i Atrydzi oboje (2).
(1) W dni świąteczne Pallady w Atenach obnoszono szatę szafranowego koloru, na której czyny bogini téj, jéj rydwan wojenny, jako też zwycięztwo przez Zeusa nad Uranowém pokoleniem odniesione, misternie wyszywały niewiasty. Uranowém pokoleniem są Titanowie, dzieci Uranosa i Gei (ziemi): Okeanos, Kojos, Hyperion, albo Helios, Japetos ojciec Prometeusza i Kronos. Wyzuwszy ojca z władzy królewskiej sami rządzili niebem. Później syn Kronosa do piekieł ich wtrącił.
(2) Atrydzi oboje: Agamemnon i Menelaos, synowie Atreusa.
Hekabe. Ach! co mówisz? Więc na śmierć twoje mnie nie wiedzie Poselstwo? Nie-; donosisz li o strasznéj biedzie? Już, dziecino wydarta matce, już po tobie, I ja biedna po tobie w sieroctwa żałobie! Lecz jak ją zabiliście? Ze względem niebogą, Lub, jak nieprzyjaciołkę, tracąc śmiercią srogą? Mów, starcze, chociaż serce twoja powieść zrani! Talthybios. Dwakroć chcesz mi łzy żalu po córce twéj, pani, Wycisnąć, bo i teraz oko we łzach tonie
Na wzmiankę o jéj końcu, i wtenczas przy zgonie. Zebrane w zupełności Greków wojska siły Zeszły się na rzeź córki twojej do mogiły. Alić Pyrrhos, za rękę ująwszy, na grobu Nasep wiedzie dziewicę; ja za nimi obu I grono wyborowéj achejskiej młodzieży, Aby wzbronić ucieczki córce twojéj, bieży. Wziąwszy tedy do ręki szczerozłotą czarę Pełną po brzegi, Pyrrhos leje na ofiarę Płyn cieniom ojca, poczém mnie milczenie każe Nakazać zebranemu wojsku przy ofiarze.
Więc wystąpiwszy, wołam, że lud wszystek słyszy: „Milczcie, Achajczykowie! niech się tłum uciszy! Cyt! milczcie wszyscy"! Ciżba oniemiała stoi. A on rzecze: „Pelido! rodzicu mój, z mojéj Dłoni przyjmij tę oto błagalnię ofiarną, Co umarłych pociesza. Chodź i wypij czarną I czystą krew dziewiczą, którą darzą ciebie Syn i wojsko. Ty za to wspieraj nas w potrzebie, Odwiąż cumy i rufy naw naszych od brzegu, I niechaj nas zaniosą po szczęśliwym biegu Z Troi do ojczystego kraju wszystkich cało". Tak rzekł, a całe wojsko z nim wespół błagało. Potém miecz za rękojeść ujął pozłacany, Dobył z pochew i skinął na zastęp wybranéj Młodzieży, aby dziecko pochwycili twoje. Lecz ona, gdy spostrzegła znak dany, tak powié: „Dobrowolnie umieram, wiedźcie wy, co Troję Rodzinną zburzyliście, Achaii synowie! Niech mnie nikt nie dotyka; chętnie poddam szyję. Puśćcie, na bogów! wolną niech miecz was zabije! Umrę wolna. Bo srom mię, niewolnicy miano Mieć w Hadzie, gdy królewną tu mnie nazywano." Klaszcze lud i na rozkaz z ust Agamemnona (1)
(1) Opuściłem w tém miejscu w przekładzie dwa wiersze zdaniem mojém zbyteczne; ci, skoro usłyszeli głos władcy, którego potęga była największa, puścili (dziewicę).
Władarza z rąk młodzieńców dziewica puszczona. Ona, słysząc królewski rozkaz tego brzmienia, Chwyta szatę i środkiem onę od ramienia Górnego aż po biodra rozdarłszy i łono, Odsłania pierś i szyję, gładko utoczoną By posągu a potém kolano ugina
I mowę tchnącą duszy wielkością zaczyna: „Nuże, młodzieńcze, oto, jeźli w pierś uderzyć Pragniesz, utop żelazo; a chcesz-li wymierzyć Do gardła, w kark gotowy uderz śmierci ciosem"! Chcąc i nie chcąc z litości nad dziewicy losem Przeciął krtań mieczem. Trysły krwi zdroje, a ona Dba o to, aby padła układnie, choć kona,
I co przed okiem mężczyzn kryć się godzi, skryła. A gdy raniona na śmierć ducha wypuściła, Każdy z Argeów inną pracą się zajmował; Ci zasypują liściem leżącą na pował
Garściami, owi piętrzą stós, znosząc polana Sosnowe; a ktokolwiek pracy się nie ima, Tego od tych, co znoszą, ta czeka przygana: ,,Stoisz, serca twardego próżniaku, i nie ma W twojej dłoni ni stroju żadnego, ni szaty Dla dziewicy? Więc nie masz podarunku dla téj, Co nader mężne serce, wzniosłą duszę miała"? Otóż o zgonie córki twojej powieść cała;
A ciebie mienię w skutek zacności twych dziatek Najszczęśliwszą i oraz najbiedniejszą z matek.
Przodownica chóru. Pryamidów i gród mój straszna piecze bieda; A boskiego wyroku odwrócić się nie da!
Nie wiem, w którą z klęsk, córko, najprzód w oczy wlepię;
Tyle widzę, że kiedy jednéj się uczepię,
Druga broni; ztąd nowy ból znów mię odwodzi,
A po nim w oczy klęska po klęsce zachodzi.
I teraz wygluzować twéj doli z pamięci
Nie zdołami łzę żalu matka ci poświęci; Zbyt jęczyć wieść o twojej zacnéj duszy broni. Czy nie dziwno, że zły grunt, skoro bóstwo skłoni Ku niemu oko w porę, piękne rodzi plony, A dobry, gdy, jak winien, nie jest uprawiony, Złe wydaje owoce: u ludzi zaś trwale
Zły złym bywa i już nie przemienia się wcale, Dobry dobrym zostaje, żadnemi przygody Nie spodlony wciąż daje zacności dowody? Zali wpływ to rodziców albo wykształcenia? Zaiste! karność mądra ułatwia poznanie Dobrego; a kto dobre zna, rozróżnić w stanię
Złe, gdy je podług modły dobrego ocenia. Wżdy w powietrze strzeliłam próżno temi słowy! (Do Talthybiosa).
Ty pójdź i zawiadomić chciej lud Argeowy, By nikt córki nie ruszył i lud miano w grozie. Bo gdzie tyle tysięcy narodu w obozie
Gmin sprosny, a wre wściekléj chuć ludu szalona Niż pożar. Zły tam, kto nic złego nie dokona! (Talthybios odchodzi).
A ty weż, stara sługo, kruż i z mórz topieli Nabierz wody i przynieś tu, abym w kąpieli Ostatniéj córkę, która była i nie była Panną i narzeczoną, umarłą obmyła
I ciało jej ubrała, nie. jak jéj przystoi,
Bo zkąd? nie stać mnie na to, lecz jak w mocy mojéj. Cóż zrobię? Od niewolnic, co ze mną namioty Te wspólnie zamieszkują, pozbieram klejnoty, Jeźli która ukradkiem z zagrody domowéj Co uniosła, a nie wié o tém pan jéj nowy. Ty, domie niegdyś szczęsny! grodzie znakomity! Ty, Pryamie w dostatki i dziatki okwity, I ja oto sędziwa dzieci rodzicielka,
Poszliśmy w niwecz wszyscy! A wżdy się nadyma Nie jeden z nas pałacem bogatym w klejnoty, Inny, że ogół ziomków wiele o nim trzyma. To nic; bo cóż innego, jak z troską kłopoty I jak buta języczna! Ta dola szczęśliwa, Gdy komu bez strapienia dzień po dniu upływa! Śpiew chóru.
Strofa. Strasznej ujść nie miałam biédy,
Uledz musiałam zagładzie,
Odkąd jodłę z leśnéj Idy Paris ściął i na pokładzie Łodzi przez morze spienione Po Helenę biegł, po żonę Najcudniejszą, jakiej lica Słońca złoty blask oświeca. Antistrofa. Klęski, i co więcej boli Od klęsk, uciska nas braństwo. Jeden zgrzeszył, a niedoli Cios z rąk obcych gubi państwo W Simoenta tam dolinie (1). Więc skończył się przez boginie Trzy toczony spór, a który Rozstrzygł pasterz z Idy góry.
(1) Krajem w Simoenta dolinie (Simoeis rzeka) jest Troas.
Epodos. Wojną, mordem i ruiną
Naszych strzech (1). Lecz kędy płyną. Eurotasa piękne fale (2),
Gorzkie roni łzy i żale
Tam rozwodzi téż dziewica Spartańska w swojej komnacie,
A po synów swych utracie Targa siwy włos rodzica
I policzki paznogciami
Rozdzierając, krwią je plami.
Służebnica. Niewiasty! gdzie Hekabe biedna, co pierwszeństwa Zadnej z niewiast ni mężom pod względem niedoli Nie dai nikt jéj wieńca nie wydrze męczeństwa! Frzodownica chóru.
Zkąd ta skarga złowieszcza, biedna? czemu gwoli? Nigdyż końca twym smutnym poselstwom nie będzie? Służebnica. Hekabie niosę oto bolesne orędzie.
Nie Iza ludziom w nieszczęściu nieść słowo pociechy. Przodownica chóru. Otóż ona wychodzi z pod namiotu strzechy; W samą porę zachodzi wieściom twoim w drogę. Służebnica. Nieszczęsna więcej jeszcze, niż wyrazić mogę! Już nie ma dla cię świata, choć słońce ci świeci; Umarłaś, pani, tracąc kraj, męża i dzieci.
Hekabe. Nie nowina mi to; co wytykasz, wiem dawno. Lecz czemuż tu przynosisz Polykseny ciało, Dla któréj, jak poselstwo mi to zwiastowało, Przyrządzają grób wszyscy Grecy ręką sprawną?
(1) Pasterzem z Idy góry jest Paris. Hekabie matce jego, gdy zastąpiła brzemieniem, śniło się że w łonie pochodnią nosi, która spali i zniszczy całe miasto. Snowieszczkowie przywołani przepowiedzieli matce, że porodzi syna, który przed 30 rokiem życia ojczyznę zgubi. Tém powodowany Pryam chłopca now onarodzonego niewolnikowi Archelaosowi kazał wynieść na górę Idę i porzucić na łup dzikim zwierzętom. W pięć dni potém tenże znalazł go nietkniętego: niedźwiedzica była go karmiła, zabrał z sobą, dał imię Parisa (właściw. Aleksauros) i wychował między pasterzami. Młodzieniec odznaczał się walecznością i rozumem. Kiedy Atens, Here i Afrodita spór z sobą toczyły o piękność, wezwały go na rozjemcę. Aby go sobie zjednać, Here obiecała zrobić go najpotężniejszym monarchą, Atena najmędrszym z ludzi, a Afrodita przyrzekła mu szczęście w miłości i najpiękniejszą z niewiast za małżonkę. Gdy Paris żądał boginie widzieć bez szat, Ateza i Here uczyniły zadość woli jego; 'Afrodite zaś tylko przepaskę zatrzymała i jej dał przodek sędzia. Ztąd poszło, że w wojnie trojańskiej, Afrodita stała po stronie Trojańczyków, Here i Atena po stronie Greków.
(2) Eurotas, rzeka w Lacedemonii,
« PoprzedniaDalej » |