I żądam za ówczesny czyn równéj podzięki, Błagając: nie wydzieraj z rąk córki! niech żyje Z waszej łaski! toć dosyć ofiar grób już kryje! Ona roskoszą moją była i strapienie
Wszelakie przy niej snadnie poszło w zapomnienie, Ona za tylu wlewa pociechę do łona: Ojczyzną, niańką, strażą i podporą ona.
Kto nami rządzi, podłych niech nie żąda rzeczy, A szczęśliwy w swém szczęściu niech się niebezpieczy. Szczęśliwa byłam niegdyś, już nie jestem ninie; Wszystko szczęście mi w jednéj zabrano godzinie. Drogie lice! niech wiek mój coś u ciebie waży. Litości do Acheów rzeszy obozowéj
Powróć i w głos przestrzegaj, że, gdy białogłowy, Które dawniej, ściągnąwszy je z świętych ołtarzy, Zostawili przy życiu z litości, obecnie Zamordują, postąpią nagannie i niecnie. Toć i u was jednakiéj podlegają karze, Czy krew pana lub sługi przeleją, zbrodniarze! Choćbyś opacznie gadał, wygrasz dla wziętości; Bo gdy możni lub ludzie mówią z gminu prości, Mowa ich, acz ta sama, nierówno porusza!
Tak nieczuła żadnego z ludzi nie jest dusza, Aby, słysząc skarg twoich długie narzekania I szlochy, nie przelała łzy politowania.
Odyssej. Hekabo! chciéj mię pojąć i w gniewu zapędzie Mnie, co ci dobrze radzę, nie kładź w wrogów rzędzie. Za wybawienie życia jam gotów nad zdrowiem Twojém czuwać, to z góry bez ogródki powiem. Lecz rady danej wszystkim nie zaprę się w życiu: Najdzielniejszemu w wojsku po Troi zdobyciu, Gdyż żądał, na ofiarę zabić twoje dziecię. Dlatego bowiem grodów tyle ucisk gniecie, Ze mąż, którego cnota i żarliwość zdobi, Na większą cześć od gnuśnych sobie nie zarobi. A zarobił Achilles na cześć u nas sobie, Bo walcząc za Helladę legł bohater w grobie. Nie byłożby więc hańbą, póki dech miał w łonie, Używszy przyjaciela, zapomnieć po zgonie? Zgoda na to. Cóż powie, powtórnie drużyna Pod broń zwołana, gdy bój nieprzyjaciel wszczynà? Pójdą-li, lub dni na szwank nie narażą w domu, Widząc cześć nieoddaną z poległych nikomu? Ja, choćbym szczupłe miewał z dnia na dzień dochody, Dosyć miałbym na życia wszelakie wygody;
Lecz grób mój, tego życzę sobie, niech uświęci Cześć należna; bo wdzięczność ta żyje w pamięci. Jeźli mienisz nieszczęsną dolę swą, wiedz o tem, U nas nad niemniej nędznym biedują żywotem Starce i pochylone wiekiem białogłowy
I panny, płacząc nad cnych oblubieńców stratą, Których ciała pokrywa tu pył Ideowy (1). Więc znoś to! Nas, gdybyśmy tak niecną zapłatą Uczcili bohaterów, głupcamiby zwano.
U was barbarów niechaj przyjaciela miano Nic nie waży; nie czcijcie mężów, co w potrzebie Za zdrowie kraju swego i by wrogom zbrodnie Ohydne odwetować, poświęcili siebie.
Ach! ach! jakże to boli, zostawać w niewoli I przemocy uległszy cierpieć tak niegodnie. Hekabe. O córko! matka próżno na wiatr słowa roni; Poszły rozwiane, ciebie nie dźwignęły z toni. Może silniej niż matka wpłyną twoje wdzięki, Pokwap się i, by słowik z gardziołki, snuj jęki Na wszystkie rzewne tony dla życia obrony; Do kolan Odysseja przypadnij! niech wznieci Żal w sercu twoja skarga. Toć i on ma dzieci, To nań broń, aby twojej doli się litował! Polyksena. Widzę, żeś, Odysseju, pod odzieniem schował Prawicę, i odemnie odwracasz oblicze,
By nie dotknęły brody te dłonie dziewicze. Nie trwóż sobą! błagaczy nie utrudzę boga! (2) Pójdę, gdzie konieczności mię prowadzi droga, I umrzeć chcę i pragnę. Inaczej pokażę, Zem tchórzliwa i życie to wysoko ważę. Bo na cóż żyć mi? Ranek ot życia mi zbieżał
W tym czasie, gdy rząd w Frygii (3) całej rodzic dzierżał, Wychowana dla królów, rosłam w lata potem W oczekiwaniu błogiém, przed czyjem ogniskiem Domowém siądę, będąc zazdrości przedmiotem. Niewiasty Troi czciły królowy nazwiskiem Mnie biedną, i byłabym śród dziewic nadobna, Wyjąwszy śmierć jedyną, do bogów podobna. Teraz ja niewolnica! Dla samego miana Niezwykłego już dla mnie, śmierć jest pożądana.
(1) Pył Ideowy t. j. trojański. Ida, góra w ziemicy trojańskiej. (2) Blagaczy bóg (Zevs ixéotos); przydomek ten ma Zeus, bóg
najwyższy, jako opiekun błagających o ratunek i schronienie.
(8) Frygia, kraj w Mniejszéj Azyi, w którym leżała Troja.
A daléj surowemu panu, co opłaci Złotem kupioną, los mnie może zmusi służyć; Ten Hektora i tylu innych dzielnych braci Siostrę, do mełcia zboża zechce gwałtem użyć, Lub postawi przy krosnach, albo przez dzień długi Niebogiéj pełnić każe w pokoju posługi! Wreszcie łoże dziewicy, co przedtem królami Rozrządzała, niewolnik jaki kupny splami! Nie! oddam Hadesowi ciało to i z własnej Woli, z swobodną myślą żegnam dnia blask jasny. Więc prowadź mię i zabij, Odysseju! Ducha Nie łudzi już nadzieja, nie krzepi otucha, Że kiedyś jeszcze żywot będę wiodła błogi. Ty czynem mnie, ni słowem nie wstrzymuj, i drogi Nie zastępuj mi, matko! Owszem o zgon wczesny Proś ze mną, nim sromoty dożyję bolesnéj: Bo kto się nie nauczył znosić klęsk niedoli, Znosi je, lecz kark w jarzmo wprzężony go boli. Pożądańszym niż życie śmierć dla niego darem; Bez pomyślności życie nieznośnym ciężarem. Przodownica chóru. Ozdobą to wydatną życia i wdzięk jego Podnosi, gdy kto z rodu pochodzi zacnego;
A godnym ród przymnaża zacny czesnej sławy. Hekabe. Piękne wyrzekłaś słowa, lecz nie bez przyprawy Bolesnéj, droga córko!— Jeźli zaś Pelidzie (1) Oddać cześć tę należy i o to wam idzie, By ujść gańby, Odyssie, niech żyje ma córka, Mnie zaprowadź do jego mogilnego wzgórka, Mnie zgładźcie bez litości! Tego, czyja strzała Tetidy syna zmiotła, jam na świat wydała! Odyssej. Nie o ciebie, staruszko, Achilla duch błaga Acheów; nie, w ofierze onéj się domaga.
Hekabe. To przynajmniej niech zginę razem z córką moją. W dwójnasób tak posoki płynem się napoją Ziemia i zgasły, który tę sobie wyprasza.
Odyssej. Dosyć na tém, że córka padnie. To nie nasza
Rzecz, dodać mord do mordu bez wszelkiej potrzeby. Hekabe. Wzdy muszą mój i córki złączyć się pogrzeby. Odyssej. Jak to? że mam nad sobą panów, nie wiem o tém. Hekabe. Jakim bluszcz dęby, takim opaszę ją splotem. Odyssej. Mędrszych od siebie słuchaj; niechaj przedsięwzięcia. Hekabe. Dobrowolnie nie puszczę mojego dziecięcia. Odyssej. A ja bez córki twojej ztąd się nie oddalę.
(1) Achilles nazwany Pelidą, bo był synem Peleja (i bogini Tetidy).
Polyksena. Słuchaj mnie, matko! Ty zaś nie gniewaj się wcale, I przebacz Laertyado! (1) słuszne matki żale.
Och! nieboga! z władcami nie śmiéj walki stoczyć: Chcesz-li runąć na ziemię, chcesz-li krwią z ran zbroczyć Sędziwe ciało swoje, pięściami tłuczona,
I znieść obelgę, gdy cię młodzieńcze ramiona Potrącą? Tego doznasz. Nie! strzeż się sromoty! Matko droga! niech doznam rąk twoich pieszczoty, Niechaj lice przycisnę do twojego lica,
Bo już nigdy, ostatni raz dzisiaj przyświeca Słońca krąg mi promienny. Więc na pożegnanie Niech ostatnich słów córki posłucha rodzica, Matko droga! już schodzę w podziemne otchłanie. Hekabe. A ja mam żyć w niewoli, córko, na tym świecie? Polyksena. Nie wiem, co ślub, co hymen; a powinnam przecie. Hekabe. Nieszczęsna-ś ty, dziewico! nieboga ja żona. Polyksena. Tam w Hadu grodzie spocznę z tobą rozłączona. Hekabe. Cóż uczynię? ach biada! jakiż zgon mię czeka? Polyksena. W niewoli umrę, córka wolnego człowieka! Hekabe. A ja po pięćdziesięciu dziatek mych pogrzebie (2). Polyksena. Cóż Hektorowi powiem, cóż ojcu od ciebie? Hekabe. Oznajm, żem najnędzniejszą na świecie istotą. Polyksena. O piersi matki, co mnie karmiły z ochotą! Hekabe. Biedna córko! tak wcześnie ach! masz legnąć w grobie! Polyksena. Matko! i ty, Kasandro! bądźcie zdrowe obie! Hekabe. Zdrowiem cieszą się inni, lecz matka nie może. Polyksena. Bądź zdrów u jezdnych Traków, bracie Polydorze! Hekabe. Jeźli żyje; lecz wątpię. Zewsząd złe mnie tłoczy. Polyksena. Żyje, i konającej tobie zamknie oczy. Hekabe. Udręczenie zabije mnie, nim zionę duchem. Polyksena. Wiedź mię, Odyssie, głowę zakrywszy rańtuchem, Bo słysząc żal rodzicy - przed śmiercią się targa Serce moje-i matkę nęka córki skarga!
O światło! jeszcze promień twój powitać mogę; Ach! świeć jeszcze tę chwilkę, aż odbędę drogę Pod miecz ofiarny i do Achilla mogiły!
(1) Laertyada, t. j. syn Laertesa, czyli Odyssej.
(2) U Homera w Iliadzie (24, 495) powiada Pryam do Achillesa, że z Hekabą (ins en výjdvos) miał 19 dzieci, a 50 w ogóle, dodając, że tę resztę spłodził z niewiastami rozmaitemi w swoim pałacu. Porównaj Wirgilego Aeneis II, 502 nstp.
Hekabe. Och! padam; opuszczają mię stargane siły! Córko! uchwyć się matki; daj, podaj mi dłonie! Nie sieroć mnie! Śmierć, drogie niewiasty, mam w łonie! Ha! Spartańską Helenę, siostrę Dioskurów (1), W takim stanie, jak córka, ujrzałabym rada; Dla jéj oczu uroczych sromotna zagłada Dokonała zniszczenia szczęsnéj Troi murów! Śpiew chóru.
Strofa 1. Wiatrze, o wiatrze morski, który łodzie Polotne spławiasz topielistą drogą
Przez zapienionych bałwanów powodzie, Dokąd mnie, dokąd zaniesiesz niebogą? Kupioną sługę dom podejmie czyi?
Czy w Doris ziemi lub na brzegach Ftii (2), Gdzie rodzic cudnych fal, jak wieść opiewa, Apidan żyzniąc przyłęgi zalewa? (3)
Antistrofa 1. Lub czy na wyspę, na Delos, bałwany Morza prujące zaniosą mię wiosła,
Aby tam doznać doli opłakanéj,
Gdzie święty wawrzyn, pierwsza palma wzrosła, Letoę miłą, że bolała bogiem,
Ku cześci liściem otulając błogiém,
I łuk i taśmę wielbić złotą czoła (4) Boskiej Artemis pośród dziewic koła?
Strofa 2. Lub czy w ateńskim grodzie, gdzie zasiada Na pięknym tronie czcigodna Pallada, Na szafranowéj szacie wprzęgę konie W rydwan i nicią różnobarwną dłonie Misternie tkaną przeplotą osnowę? Albo też wetkę plemię Uranowe,
(1) Dioskurowie (tónovgoi), t. j. Zeusa synowie; mianowicie spłodzeni z Ledą córką spartańskiego króla Tyndareosa, t. j. Kastor i Polydeukes (albo Pollux), bracia Helany.
(2) Doris ziemia, t. j. Peloponez. Ftia, czyli Phthia, kraj w Tessalii południowej z miastem Larissa, siedziba Myrmidonów i Achillesa.,
(3) Apidan, rzeczulka wpadająca do rzeki Peneus w Tessalii. Chwalą brzegi Apidanowe, Propereyusz I, 3, 6. Owid. Przemiany VII, 228. P. Strabo IX, 5.
(4) Leto, prześladowana przez Herę, a przez Hermesa na rozkaz Zeusa na wyspę Delos zawiedziona. tam w cieniu pierwszego palmowego drzewa i pierwszego wawrzynu porodziła dzieci Zeusowe, Apollona i Artemidę. Tam też bóstwa te miały świątynie swoje, jako téż kaplauki i kapłanów nabożeństwo ku ich cześci odprawiające.
« PoprzedniaDalej » |