Obrazy na stronie
PDF
ePub

wątpliwie w obudwu względach leży przyczyna tego stanu rzeczy, chociaż drugi jest głównym czynnikiem rozkładu i zgnilizny. Boć jakkolwiek potężne jednostki wpływają i prowadzą ogół, wszelako zwykle te jednostki nie okazują się w zepsutém społeczeństwie: czerstwy organizm wydaje dzielny owoc, chorowity chérlaków.

Z boleścią przychodzi nam zapuszczać wzrok w głąb' społeczeństwa czasów saskich, gdy ono wszelako wymownym jest przykładem niedoli wypływającej ze źródła przeznaczonego zasilać i ożywiać swemi wodami, przedsiębierzem je naszkicować. Wszakżeż w chorobie odgadnięcie przyczyny, jaka ją sprowadziła, jest zaczątkiem uzdrowienia.

Rzeczpospolita z téj epoki przedstawia spiętrzone fale dumy, prywaty, lekkomyślności u możnowładzców, które podsycane opilstwem wielkich i małych, kopie przepaść rozprzestrzeniającą się coraz szerzéj, pod stopami żyjącego dniem bez jutra społeczeństwa. We wnętrzu kraju dostojnicy, jak prymas Radziejowski, jak potężni na Litwie Sapiehowie i wiele innych, każdy na swą rękę uprawia rolę, pod zasiew rzucony w samolubnych widokach. Nie ogólne dobro, pie interes kraju, ale interes Lubomirskich, Ogińskich lub Prebendowskich, kieruje działaniem magnateryi, prowadzącej niemal niewolniczo tłumy kaptowanej w najróżnorodniejszy sposób szlachty. Zamek czy dworzec magnata, staje się punktem, zkąd pogląd polityczny, powleczony kolorytem odpowiednim usposobieniu i wyobrażeniom panów zamożnego siedliska, rozlewa się na całą okolicę. Charakter zaś narodu, jego pochopność do wylania się i wrażliwości, dziwnie ułatwia owo nieszczęsne grupowanie się wyobrażeń i ustroju społecznego. Szlachta bowiem z sercem kochającém i zapalném, bardzo naturalnie Ignie do ludzi dziedziczących imiona mężów zasłużonych ojczyznie, lub téż w skutek osobistéj wyższości zajmujących stanowiska, zapewniające im szeroko działalność i wpływ. Ufność znowu i szczerość, nieodłączone towarzyszki miłości sprawiały, iż słowa magnata, posiadającego w ręku środki stania się wszechstronnie użytecznym, łatwo znajdowały echo w sercu szlachty. Słowa zwykle uderzające w miłość i poświęcenie dla kraju, oraz powołujące do łącznej roboty, w imię dobra pospolitego. Z czasem ten stosunek stał się zwyczajnym, jak każdy fakt czy układ, w koło codziennego życia wpleciony. Ale z czasem również gdy ta ufność ślepo polegająca na rozumie i zacności najlepszych w narodzie, nadużytą zostaje; gdy wola czy kaprys arystokracyi, kieruje ramieniem szlachty jedynie w widokach własnych, a nie dobra

publicznego: zniechęcenie a późniéj rodzaj zniedołężnienia ogarnia massy, zdolne do bohaterstwa. Wówczas dla otumanienia rozuinu narodowego, wynajdują formułkę dziwną jak epoka owoczesna „iż Polska nierządem stoi". Tłumy powtarzają formułkę niedorzeczną, i zagłuszają nią rozum praktyczny, oraz wieszczy pogląd w przyszłość. Pomimo jednak tak korupcyjnie działających okoliczności, serce szlachty nie zostaje skażone do gruntu: dzielność jednostek ciągle trwa, przestając być cnotą ze świadomością celu, zbiorowo wykonywaną; niemniej zapał ku dobremu pozostaje w niej panującym przymiotem, ale traci już wiedzę, jak ten zapał upożytecznić. Skutkiem czego nastaje chwila zanurzenia się ogółu szlachty w interesach miejscowych, prowincyonalnych i korporacyjnych, przeprowadzanych kosztem sprawy publicznej. Na zewnątrz znowu zbiera się burza, mająca rozstrojenie domowe w szalony wir potrącić. Burza zastająca na tronie monarchę, Herkulesa siłą fizyczną, przewrotnego dyplomatę chęciami a dziecko rzeczą. Zgoda wymazana ze słownika tamtoczesnych ludzi, wytrwałość dla nich w obronie kraju chimerą, miłość ojczyzny urojenie, poświęcenie dla narodowej wielkości, dzieciństwo.

[ocr errors]

Ziarno ręką przewodników rzucone weszło i w górę strzeliło; rozkrzewić mu się jednak nie dały stare domowe rodzinne i towarzyskie cnoty społeczeństwa, o których powyżej mówiliśmy. Te to cnoty okalające najżywotniejszą cześć narodu, absorbowały zepsucie, oraz zasilały dobroczynną, ukrzepiającą manną miłości i poświęcenia. Jakoż na podścielisku tych tylko nigdy nie za*pomnianych, ale ciągle pamięci narodu przytomnych cnót, nastąpił późniejszy zwrot ku oczyszczeniu się i przerodzeniu. Lecz to inne już czasy wyrosłe na gruncie krwawych doświadczeń; wróćmy się zatem do epoki Sasów, skrępowanéj niemocą w łonie własném pielęgnowanéj choroby.

Dziennik Zawiszy w zupełności usprawiedliwia nasz sąd, rzućmy więc okiem na wydatniejsze jego ustępy.

Gmach rzeczypospolitej trzeszczy pod nawałą cudzoziemskich zastępów, czarne chmury zawisłe na jej widnokręgu, spuszczają nawał klęsk, strasznych jak plagi egipskie; a synowie jéj grzęzną w błocie zbrodniczych przyjemnostek. Otwórzcie Pamiętniki o jakich mówimy, każda niemal ich stronnica przyniesie wam na to dowód. Pierwsze stronnice milczą o tak zaszczytném używaniu czasu, ale są też poświęcone familijnym rodowodom, a następne dają streszczenie niektórych tylko wypadków. Zaraz jednak w dziale „notacyi ciekawéj obrotów moich, zabaw różnych,

[ocr errors]

konwersacyi, gościny i t. d." bez liku wymienia przeróżne bachanalie. Idźmy za autorem porządkiem chronologicznym: w jednym z epizodów przez niego określanych, 13 września 1693 r. powiada, iż w Swiłoczy tydzień hulał i polował, 20 t. m. nad Niemnem cały tydzień polował, 4 października dzień na piciu i tańcach przepędził, 9 t. m. jeździł na polowanie za Mołczadz pod Zelaznice, pod Krępacz, pod Kołdyczew, ku Horydyszczowi. W początkach listopada pił i ucztował na sejmikach, 13 listopada w gościnie „uczty, zażył dobréj," 15 listopada u Posiedziejowskiego częstowany z ochotą wielką" d. 22 listopada w Czeczorsku bawił 2 niedziele, częścią nad księgą, częścią z sąsiady na cietrzewie przy bałwanach strzelane. Mamy więc około 3ch miesięcy czasu, oddanego jak widzimy prawie wyłącznie zabawie. Ależ na Boga, wykrzykną, w r. 1693 opona przyszłości, kryła przed okiem narodu nastąpić mające klęski. Jan IIIci jeszcze rycerską swą prawicą zażegnywał burzę kryjącą się w oddali. Idźmyż zatem do odpowiedniejszego naszemu założeniu czasu, naprzykład r. 1703 w którym Szwedzi grasowali od Dźwiny po Karpaty. Oto co wyczytujemy. 29 stycznia byliśmy na balu u ks. kardynała, gdzie był prezydent ks. saskiego, oraz Szwedzi, i tańcowaliśmy do godziny 3ciéj z północy „córka nasza Barbara po rusku tańcowała"; 4 lutego byliśmy na uczcie u Branickiego wojewody podlaskiego w dobréj kompanii". W ostatki zaś zapustne opisuje o zabawie, tańczeniu, maszkarach i pijatyce każdego dnia gdzieindziéj, oraz rozgaduje się o apparencyi roztoczonej w czasie tych uciech.

W następnym roku, choć równie ciężkim jak poprzedni, gromadzą się jednak ochotne do pląsów i igraszek w obec niedoli powszechnéj tłumy. Oto jak kreśli tę epokę nasz prawdomówny: Zawisza „R. 1704 za przybyciem na radę walną do Warszawy JPP. konfederatów dni wesołe mieliśmy. Często bywałem u różnych ichmościów na ucztach i bankietach, ale i u mnie bywa li często, zwłaszcza na 3ci dzień zapustny był na bankiecie u mnie JP. wojewoda poznański, JP. podczaszy koronny, JP. podskarbina W. Ks. Litewskiego z JMPanny starościankami goszczyńskiemi" oraz wielu innych wymienia, nareszcie dodaje, „bardzo byli weseli i wesoło zapust odprawili".

W środę popielcową przeciąga się ucztowanie, mówi bowiem: „nazajutrz po zapuście na kolacyą rybną wszyscy się do mnie zaprosili, i odprawiliśmy wieczór weseléj niźli wczorajszy dzień. 9 lutego znowu traktament u wojewody poznańskiego, 10 t. m. 70

Tom I. Marzec 1863.

przyjmowanie z kielichem posłów, hetmanów koronnych. Nazajutrz zaś obiad, a na nim siła gości", co się powtarza bezustannie, według samychże Pamiętników.

Sił i woli nam nie starczy, do przywiedzenia wszystkich ustępów, określających pustotę towarzystwa chichoczącego, hulającego wobec ruiny godności i wielkości narodowej. Próbki przywiedzione wystarczą, by odposągować sobie owych ludzi zabawiających się fraszkami, w chwili brzemiennéj w straszne następstwa. Złe powiększające się u nas z dniem niemal każdym, znajduje tu źródło, zkąd z coraz żywszą siłą wytryskuje.

Rysy przez nas wyżéj uwydatnione, wskazujące jasno stan upadku obyczajów i dzielności w społeczeństwie polskiém za Sasów, są smugami światła dla historyka, pragnącego rozjaśnić życie wewnętrzne narodu z téj epoki. I rzeczywiście w różnych pisarzach tego czasu, bądź naszych bądź cudzoziemskich, znajdujemy fakta doniosłości historycznéj, bardzo zaś mało z dziedziny codziennego życia. Ugrupowanie, zestawienie przez nich tych faktów, wyprowadza na jaw rozstrój, upadek we wszystkich warstwach narodu, bez odsłonięcia wszakże przyczyn, sprowadzających ten rozstrój. Zawisza zaś nie myśląc o tém, wskazuje dlaczego ten rozstrój w harmonią zamienić się nie daje. Drobiazgowe skreślenie ludzi i rzeczy maluczkich, mówi więcej niż faktyczna znajomość spraw wielkich. Z téj więc strony uważając rzeczy, oddanie Pamiętników, o jakich mówimy, publicznemu użytkowi, jest prawdziwą zasługą.

Pole owych zasług, nie ogranicza się dopiero co przywiedzionemi rysami, znachodzimy ich nierównie więcéj, a to prawdziwie charakteryzujących epokę, jakiej są odbiciem. Kilka przytoczeń usprawiedliwi nasz sąd.

Pod rokiem 1693 czytamy: „P. Potocki łowczy koronny, u siebie w stancyi, szwagra swego p. Gnińskiego, wojewodę bracławskiego, wprzódy szablą a potém buzdyganem tyrańsko pobił".

Pod rokiem 1694 opuszczamy sprawę biskupa wileńskiego z hetmanem litewskim, siejącą smutny skandal na cały kraj, jako zbyt długich wypisów wymagającą, a notujemy pod tymże rokiem wypadek skreślony przez autora w krótszych ramach. Oto jak tenże opowiada: 20 marca JP. Służka wojewoda połocki zwadziwszy się najprzód z JP. Tworowskim sędzią ziemskim orszańskim, człowiekiem wieku sędziwego, tamże go zdespektowawszy, nazajutrz z dobréj woli z towarzystwem i sługami na dwór jego

w Wilnie, raniutko najechawszy, leżącego i niespodziewającego się napadu, tyrańsko sam swoją ręką szablą na łożu zabił”.

Pod rokiem 1695 przytacza, iż „4 lipca JP. Wychowski sługa JP. Sapiehy marszałka nadwornego W. X. litewskiego i przyjaciel, w zamku warszawskim, kolegę swego p. Rybczyńskiego niegodziwie zabił"; daléj zaś mówi: „, iż 7 t. m. ks. podkanclerzy Radziwiłł, upominającego się p. Bildziukiewicza o swą własność, w Warszawie zabić rozkazał. Następnie prawiąc o tym wypadku wpada w uniesienie po raz pierwszy i ostatni do téj wysokości podniesione, gdy woła: „Co za wściekłość, obywatele, co za swawola żelaza. Uskarżającego się pieczętarza, który chciał życie niewinnego śmiercią zapieczętować i ministra rzeczypospolitej postępek godny nagany wiecznéj, uraził państwo, zasmucił i szlachtę tak, że zadrżały rodziny i naród; myśleli tedy jakoby zabieżeć tym nowym nieszczęściom".

Obok tych krwawo na tle wieku zarysowanych spraw, przez różne figury dopełnionych, pozostawił Zawisza budujący pomnik osobistego starcia z Kaczanowskim. Ten Kaczanowski, według słów samegoż autora, szlachcic ale wątpliwego pochodzenia, ożenił się z Chodkiewiczową pierwszego ślubu, a drugiego Pacową, przyrodnią siostrą żony autora, u której poprzednio służył jako oficyalista. Ubódł niezmiernie ów maryasz rodzinę, przechodzącéj z objęć magnatów w objęcia jakiegoś szlachetki, skutkiem czego wytoczyła taż rodzina proces Kaczanowskiemu o skradzenie skarbu, jakim zawiadywał przed ożenieniem się, oraz o czary, zá pomocą których uzyskał rękę swéj byłéj pani. Jakoż następnie pomieniona rodzina potrafiła nawet uwieźć p. Kaczanowską do Rohotnéj, zamieszkiwanéj przez autora Pamiętników. Rozżalony małżonek chcąc odzyskać bogatą połowicę, napadł zbrojnie Rohotnę; ale przywitany sierdziście, musiał ustąpić. Nasz Zawisza wybrał się powetować napad i to jak sam opowiada ten odwet: W dzień Trzech Królów Pańskich odemściłem się, zebrawszy przy swojej assystencyi dworskich ludzi nieco, ochoczych a łaskawych sąsiadów, na całą noc puściłem się pod Możejków; 16 stycznia stanąłem równo ze dniem w Możejkowie. Bóg sprawiedliwy mściciel mego honoru dał mi go atakować, miał przy sobie ludzi dość i Wołosze zaciągową, ale nie przyszli do sprawy. Do ucieczki zmuszeni i ścigani aż do Żołudka. Tam p. Kaczanowski samotrzeć schronił się był do sklepu kościelnego, z którego nie przemocą, ale z obawy raczej tamże zginienia wyprowadzony, wreszcie nazajutrz najlepiej przygotowany na śmierć, koniec ży

[ocr errors]
« PoprzedniaDalej »