Obrazy na stronie
PDF
ePub

kończona blizko w sto lat potém, nie ma jednolitego stylu; wszakże jestto jeden z najoryginalniejszych gmachów, jakie gdziekolwiek widziałem. Styl zwany lombardzkim, przemaga w całej budowie; niższa część przeciążona jest ozdobami, a dwa posągi Adama i Ewy po obu stronach przedsionka, wyglądają jak karykatury Apolina Belwederskiego i Wenery Medycejskiej.

Ale wnętrze prawdziwie jest wielkie, nie tak może w rzeczywistości, jak z pozoru. Smiałe łuki, wychodzące z lekkich gotycko-maurytańskich kolumn, pociągają harmonią i zdumiewają śmiałością, a kopuła dźwigając się wysoko w górę, oparta o sklepienia poprzecznéj arkady, wielka w prostocie swojej, godnie odpowiada powadze świętego przybytku. Sklepienie nawy jest arcydziełem sztuki technicznéj: półokrągłe to sklepienie składa się z płaskich kamieni, długich miejscami na dwanaście stóp; końce łączą się z sobą w kanty, a całość tworzy proste lecz niepospolitego efektu sklepienie: zbudował tę katedrę architekt Spalatino.

Port Sebenigo tak jest obszerny, że wielkie nawet fregaty mogą przystawać u brzega. Fortyfikacye tutejsze stawiał sławny wenecki inżynier Sanwichieli. Tuż przy katedrze mieszka naczelnik wojenny; na żądanie moje pozwolił mi zwiedzić fortecę: popłynąłem téż łodzią do fortu San Nicolo. Patrząc na bramę, znalazłem w niej wielkie podobieństwo do bramy św. Andrzeja w Wenecyi: tu jak tam wyrzeźbiony w górze lew z napisem: Pax tibi Marce Evangelista meus. Poniżej na bramie widać w płaskorzeźbie rzęd kolumn doryckich a między niemi herby Wenecyi, Dalmacyi i Sebenigo. Dalmacya ma za herb trzy ukoronowane lwie głowy, w polu lazurowém; Sebenigo trzy grona winnych jagód, a nad niemi trzy gołębice. Fort wzniesiony był w roku 1546, jak świadczy napis, w dwadzieścia pięć lat po napadzie Solimana Wielkiego na Dalmacyą: galerye i kazamaty nadzwyczaj mocno zbudowane.

Kiedy Turcy grozili Dalmacyi nieustannym najazdem, forteca Sebenigo, wraz z bezpiecznym portem, ważne miała strategiczne znaczenie. W początkach XVI wieku, postrach tureckiej potęgi doszedł najwyższego stopnia,

Naśladując zwyczaj europiejski, Selim dołączył potrójną koronę kalifatu do laurów zwycięzcy. Pod panowaniem Solimana, rozszerzyły się jeszcze zabory: najechał on Dalmacyą, zgniótł Węgry, i byłby się zapuścił do Włoch, gdyby potężna rzeczpospolita wenecka nie groziła mu potężną flotą. Od r. 1521, do środka XVII wieku, Wenecya posiadała zaledwie w Dalmacyi miasto Zara í kilka innych fortec nadbrzeżnych. W r. 1647, w sto lat po zbudowaniu fortec San Nicolo, basza Bośnii wpadł do Dalmacyi w 30,000 ludzi i obległ Sebenigo; ale garnizon złożony z 6,000 Wenecyan i zaciężnych Niemców, tak dzielny stawił odpór, że po dwudziestu sześciu dniach szturmu, basza odstąpił oblężenia: odtąd zaczyna się stopniowe wyzwolenie Dalmacyi z pod tureckiego jarzma.

Jeżeli Wenecya zabezpieczała Dalmacyą, i zdobiła ją arcydziełami sztuki, za to Dalmacya wywzajemniała się hojnie, dostarczając jej ze swych wybrzeży, biegłych i zręcznych żeglarzy, którzy wiedli na dalekie morza, do coraz nowych tryumfów, słynne weneckie galery. Brzeg słowiański, riva dei Schiavoni, wskazuje dotąd miejsce, gdzie się zatrzymywały łodzie Dalmatów. Kiedy Henryk III król francuzki, uciekał z Polski do Paryża, po śmierci Karola IX, kroniki ówczesne mówią, że dla parady, przewozili go po lagunach Słowianie. Byli to ludzie nadzwyczajnej siły i krzepkości. Andrea Schiavoni, jeden z najsłynniejszych malarzy weneckiej szkoły, rodem był z Sebenigo, z czego się dotąd chlubi miasto rodzinne. Był on z razu pokojowym malarzem, ale żyjąc w złotym wieku sztuki weneckiej, zaczerpnął wyższego natchnienia i stał się jednym z mistrzów. Barberigo, Mocenigo, Gradenigo, i wielu innych słynnych Wenecyan, pochodziło z rodu słowiańskiego. Włoskie zakończenie igo, odpowiada słowiańskiemu wicz.. Sama nazwa Wenecyi jest słowiańska, pochodzi bowiem od nazwy Weneton czyli Wendów.

W naszych czasach miasto Sebenigo szczyci się, że jest kolebką znanego filozofa i filologa Tomasseo, który więcej wsławił się we Włoszech, niż w Dalmacyi. W ostatnich dopiéro czasach zwrócił szczególną uwagę na kraj ojczysty; Tomasseo mieszka zazwyczaj w Wenecyi, gdzie brał czynny udział w wypadkach politycznych 1848 roku,

Rzeka Kerka, która wpada do morza pod Sebenigo, krótka jest, ale nadzwyczaj piękna. Wypływa ona z gór Wellebicz z miejsca, gdzie się schodzą granice Bośnii, Kroacyi i Dalmacyi; łożysko jej składa się z rzędu licznych jezior połączonych z sobą kaskadami, które zdaleka wyglądają jakby olbrzymie wschody. Najpiękniejszy z tych wodospadów leży o parę godzin drogi od Sebenigo: zwiedziłem go równie, jak jezioro położone nad nim. Droga przechodzi przez najdziwniejszy w świecie krajobraz. Wjechawszy na wzgórek, ujrzałem się na prze strzeni zawalonéj bryłami stromych i nagich skał, które mi przypominały opis powierzchni księżyca. Rzeka pły, nęła w głębi, prawie niewidzialna.

Jezioro nad wodospadem cudny przedstawiało widok; zostawiwszy konia na dole, wdrapałem się pod górę wązką szczeliną między dwiema wapiennemi skałami:, wkrótce ukazały się błękitne wody jeziora, a na prawo błysła dzwonnica klasztoru. Towarzysz wycieczki oznajmił mi, że to klasztór Wissowacz, zbudowany na wyspie; przez otwór skały tworzący samorodną bramę, Kerka wpada do jeziora, wśród którego sterczy skalista wysepka Wissowacz z 'klasztorem i kościołem. Wkoło klasztoru rosną drzewa na zielonéj murawie.

Towarzysz mój zawołał na cały głos; na to hasło odpowiedział dzwonek klasztorny, a łódka uwiązana u drzewa, odbiła od wyspy, zbliżając się w naszę stronę. Wsiedliśmy w nią i niebawem stanęliśmy u bramy, na której wyryty był rok 1690.

Przełożony, człowiek średniego wieku, miłego oblieza, oprowadził nas po klasztorze. W kościele uważałem liczne kopie weneckiej szkoły. Mały ogródek ciągnął się za klasztorem, oblany błękitną wodą jeziora. Niegdyś za Rzymian to miejsce zwało się Petralba, czyli Biały kamień; od niepamiętnych czasów zakonnicy zbudowali klasztór w tej ustroni, w przekonaniu, że dzikość miejsca zasłoni ich przed okiem chciwych łupu najezdników. Ale wypadek wydarzony w wieku XVII zmienił pierwotną nazwę wyspy, na illiryjskie nazwisko Wissowacz, czyli miejsce wieszania. Podanie mówi, że podczas wojny w r. 1644 pomiędzy Turkami a Wenecyanami, wyspa ta leżała

Tom I. Styczeń 1863.

7

w środkowym punkcie działań, a na konarach najwyższego drzewa wieszano nieszczęśliwe ofiary. Turcy powiesili najprzód sześciu mnichów, siódmy zaś i ostatni uciekając powiesił się sam w kominie. Wtedy Petrowa zmieniła się w Wiszowacź. Gdy w skutek zwycięztwa Sobieskiego, Turcy opuścili Dalmacyą, odbudowano klasztór w r. 1690.

Gmach ten zajmuje nie wielką przestrzeń ziemi. Gdyśmy stali w cieniu drzew, podczas gdy słońce jasnym promieniem złociło wody jeziora, nasz zakonnik z bladém i łagodném obliczem uśmiechał się sam do siebie tak niewinnie, że mimowoli przyszły mi na myśl słowa poety: Gdy uśmiechnę się do siebie

Myślą tonąc w marzeń niebie;
Gdy mnie w ciemnéj lasu ciszy,
Nikt nie widzi, ani słyszy:
Jakaż radość wtedy poi
Cichą głębię duszy mojéj,
A samotna ma tęsknota,

Już otwiera niebios wrota.

Burton.

Zaczęliśmy mówić o przygodzie nieszczęśliwych zakonników powieszonych niegdyś przez Turków, wtedy przełożony wychodząc nagle z zadumania, wpadł w zapał i utyskiwał nad klęskami kościoła katolickiego.

[ocr errors]

Wieluż jest chrześcian w Anglii? zapytał mnie z zajęciem.

-Dwadzieścia siedm milionów, odrzekłem, - dwie trzecie protestantów, a jedna część katolików.

[ocr errors]

Winniśmy to Henrykowi apostacie, zdrajcy kościoła, rzekł z westchnieniem. Straszna rzecz! cały naród padł ofiarą jego namiętności. Kobieta dzielnie przysłużyła się djabłu. Ale słyszałem,-dodał-że heretycy pragną dziś powrócić na dobrą drogę.

Nie chcąc przedłużać tej rozmowy, odpowiedziałem ogółowo, a towarzysz moj skinął na zakonnika, dając mu poznać, że jestem protestantem.

Wsiedliśmy do łodzi klasztornéj, która płynąc blizko godzinę, przeniosła nas na drugą stronę jeziora do miejsca, gdzie Kerka wpada między skały w czarną przepaść. Widząc się tak blizko wodospadu, olśniony przytém jaskrawym blaskiem słońca, rozstrzelonym po wodzie, uczu

łem mimowolny przestrach; ale w téjże chwili przewoźnik nasz przybił do lądu. Poszliśmy wzdłuż jeziora samą krawędzią skały, aż do miejsca wodospadu, gdzie jezioro dzieli się na mnóstwo osobnych rzeczułek, które opłynąwszy niezliczoną ilość kęp zarosłych drzewami, łączą się znów i spadają w przepaść z przerażliwym łoskotem, roztrącając się o skały: w blizkości wodospadu uważałem wiele młynów, ale kilka zaledwie było w ruchu. Wielka massa wody spowodowana deszczem, a ztąd nagłym roztopem śniegu w górach przerażała młynarzy, grożąc im wyraźném niebezpieczeństwem.

Poniżej wodospadu, rzeka rozszerza się znacznie i zaczyna być spławną. Przechodziły właśnie ładowne statki z Zara; zawołaliśmy na jednego z przewożników, który zbliżył się do brzegu i zabrał nas z sobą. Płynąc najprzód między dwoma rzędami stromych skał, dostaliśmy się wkrótce na szerszą przestrzeń i niebawem wróciliśmy do Sebenigo.

Dalmacki archipelag.

Dalmacki archipelag jest nader ważnym przedmiotem badania dla podróżnika; rozciąga on się od Arbe wzdłuż Istryi do Raguzy, tworząc szereg wysp pomiędzy stałym lądem a Adryatykiem. Mieszkańcy tych wysp ubodzy rybacy, oswojeni z morzem od dzieciństwa, dostarczają najbieglejszych żeglarzy na całém morzu Śród

ziemném.

W dżdżysty poranek, o godzinie szóstéj z rana zszedłem wązką uliczką Sebenigo do portu, gdzie stał gotowy do wypłynięcia parowiec. Tłum ludu w szerokich spodniach i czerwonych fezach wraz z mieszczanami w europejskim ubiorze, przyglądał się ciekawie parowcowi, który na tych ustronnych brzegach nie częstém jest zjawiskiem. Na odgłos dzwonu wsiedliśmy na statek i w tejże chwili ruszyliśmy od brzegu; mijając fort San Nicolo, ujrzałem wkoło rozrzucone kupki małych wysepek, przy których poławiają korale. Handel tym przedmiotem przy nosi około 1,500 funtów szterlingów rocznie. Parowiec płynął na południe; po raz pierwszy ujrzałem się na

« PoprzedniaDalej »