Obrazy na stronie
PDF
ePub

dzieje reformy. Przedmiot to powabny dla autora Historyi religijnej wolności.

Reformacyą przyniosła z Francyi do Anglii Anna Boleyn, dama dworu siostry Franciszka Igo. Kobiety dłu go ją w Anglii posuwały i cofały: nakoniec kobieta ugruntowała ją ostatecznie. Zaprowadzona przez monarchów reforma w Anglii, zawsze inaczej wyglądała jak reformacya francuzka; katolicyzm walczył z nią w inny sposób: wolniej a podstępniéj. Religia, któréj Joanna Grey nie chciała się zaprzeć nawet pod naciskiem topora, musiała ostatecznie zwyciężyć. Swiatła i bohatérska jej dusza natchnęła dzieło wzniosłe, poetyczne i jasne. Całun Joanny, powiada autor, okrywa promień piękności, płomień miłości, woń cnoty i pewność nieśmiertelności". Cząstka téj ostatniej spłynęła na pana Dargaud,

[ocr errors]

Ksiądz de la Roque, wnuk Racina, wydał listy jego, z biografią na czele. Nie wiele z niej dowiadujemy się nowego. Życie Racina opowiedziane wielokrotnie, jest powszechnie znane. Pierwsze jego wystąpienie na poetyczném polu niefortunną odą do Nimf Sekwany; pierwsze jego powodzenie w teatrze, stanowisko jakie zajmował na dworze, wszyscy opisują jednako; tylko powód niełaski i skon bolesny, podają rozmaicie. W tym wzglę. dzie relacya księdza Roque zgodną jest z relacyą SaintSimona.

Saint-Simon twierdzi, iż wymówiwszy przez roztrzepanie, imię Scarona (nazwisko kuglarza nieboszczyka mę ża pani Maintenon) w obecności Ludwika XIVgo i pani Maintenon, wielki poeta tak się zmięszał, że ze wzrusze nia wpadł w chorobę, z której umarł. „Skoro wyrzekł to nazwisko obydne, wdowa się zarumieniła, pisze Saint-Simon, nie z powodu napastowanej sławy ulicznego lotra, ale z przyczyny wspomnienia jego w obec jego ukoronowanego następcy... Król mocno się zakłopotał... grobowe milczenie, które potém pastało, zbudziło nieszczęsnego Racina: postrzegł, w jak głęboką zsunął się przepaść. Odtąd ani król ani pani Maintenon nie tylko nie mówili don ani słowa, ale nawet na niego nie patrzyli”.

Inni, czemu innemu przypisują niełaskę autora Fedry. Miał napisać jakis wiersz o nieszczęściach kraju. Pismo przypadkiem wpadło w ręce króla, który miał zawołać: Ze umie robić wiersze, zdaje mu się że wszystko potrafi. Czyż dlatego że jest poetą, umiałby lepiej od nas rządzić?"

Z téj lub owéj przyczyny, niełaska monarsza zabiła Racina. Uważano w tém nizkość charakteru. Może to zbyt surowy wyrok. Król był dobroczyńcą Racina; któż wie czy wdzięczne jego serce nie skonało pod zarzutem niewdzięczności?

Listy ogłoszone przez księdza Roque skłaniają do tego ostatniego mniemania. Charakter Racina w tej książ ce występuje piękny i nieskazitelny.

Racine wesoło życie rozpoczął. Nowy biograf jego daje do zrozumienia, że podczas pobytu na południu Francyi, dziad jego studyował piękności nowsze, choć mniej trwałe niż rzymskie pomniki. Biograf duchowny, omija naturalnie cały ten ustęp młodości poety, a zamyka się jedynie w tej części jego życia, która upłynęła od małżeństwa do śmierci.

Już sławny wówczas i udarowany urzędem na dworze, Racine znalazł się w warunkach sprzyjających jedy néj uprzywilejowanej wtedy karyerze, dworaka: zasmakował w niej nawet do pewnego stopnia; umiał jednak godzić swoje obowiązki domowe, z wymogami Wersalu. Ksiądz Roque maluje go jakim był w domu. Dzięki jemu, publiczność ujrzała sławnego tragika bez togi, na czém mniéj traci Racine niż inni. Listy jego do siostry i do szwagra, pełne są poczciwej przyjaźni, prostoty i troskliwości rodzinnej, uczuć nader rzadkich w autorach zazwyczaj nie płomieniem domowego ogniska ale dymem kadzielnicy publicznej stygnącego ducha rozgrzewających. Poznawszy tę stronę Racina, wiemy zkąd mu płynęły owe słowa, prosto do serca trafiające: trafiają tam, bo są wy. razem rzeczywistego czucia, nie wyrobem sztucznego sentymentalizmu, który mimo draperyi i szczudeł, czuły słuchacz od razu przenika i do rzeczywistych sprowadza rozmiarów.

Arsena Houssaye „Kobiety dawnych czasów" czynią wrażenie galeryi portretów odżywiających w pamięci minione dzieje. Każde nazwisko budzi pamiątkę: z oka wygląda dusza, w uśmiechu drży zawieszony na ustach poemat. Czytając uważnie w tych twarzach uwiecznionych przez kunstmistrzów, można wskrzesić życie tych istot pełnych ułudy i powabów. Tym sposobem piękność kry. stalizuje się w ludzkiej pamięci; tym sposobem dusza, któ ra przez chwile oświecała oblicze, oświeca je przez wieki, a wraz z niém ubiegłe niepowrotnie czasy. Widząc te nikłe wdzięki unieśmiertelnione pędzlem, pojąć można zachwyt ich wielbicieli, namiętności zgubne, smutne słabości i wzniosłe czyny, jakie natchnęły. Obojętnie więc tych bóstw dawnych oglądać niepodobna.

Ztąd powab książki Houssaya, który ze wszystkich może pisarzy francuzkich był do jej napisania najzdol. niejszy. Nikt lepiej od niego nie zna kobiet XVIII wieku; nikt także w wyższym stopniu nie posiada subtelności umysłowéj, koniecznéj do zrozumienia i ocenienia tak delikatnego przedmiotu.

Każdy portret niewieści opatrzony jest drugim, pisanym, dowodzącym smaku, rozsądku i dowcipu cechującego talent autora „Króla Voltaira” i „41 Fotelu". Na pierwszy rzut oka szkic wydaje się fantastyczny; ale pod tą mieniącą powłoką kryje się prawda, która tą razą nie mogła wystąpić nago. Autor lubi ozdobne wyrażenia, czego my pewnie nie weźmiemy mu za złe, zważywszy, iż wykwintnie wypowiedziana prawda mniej w oczy kole, a pozostaje niezmienną, jeżeli pod lekkiemi girlandami stylu, w obłoku przenośni, znać wszystkie jej obrysy.

Galerya jest liczna i rozmaita. Stałe i niestałe gwia zdy ubiegłego stulecia jaśnieją tu, począwszy od płochéj księżnej burgundzkiej aż do rozsądnej pani Récamier, owego nadobnego, ale bezwonnego kwiatka dyrektoryatu. Wielkie damy, królowe i aktorki występują równe w obec piękności. Adryana Lecouvreur w roli Kornelii nad urną Pompejusza tragiczne łzy leje, księżna Berry, córka régenta uśmiecha się zalotnie. Po niej następują kochanki Ludwika XV: dwie pierwsze młodo zmarłe, pani de Mailly i de Châteauroux, idealnie piękne obie; dalej pani Pom

padour, najprzód królowa, a później sułtanka tryanońskiego haremu; nakoniec Dubarry, kometa zwiastująca zagładę Wersalu. Panowanie jej jest upadkiem upadku, dogorywającej królewskości. Trybunał rewolucyjny posyłając pod gilotynę panią Dubarry, nie karał w niej jej własnych zbrodni, nie była gorszą od innych tego rodzaju istot, ale wyobrazicielkę długiego poczetu królewskich kochanek, których panowanie naród przez długie lata z tłu mioném znosił oburzeniem. Ponieważ nie przedstawiała ani myśli, ani sprawy, Dubarry umarła też bez żadnej godności na tém rusztowaniu, gdzie Karlota i pani Roland z takim spokojem szlachetne położyły głowy.

Ze dworu przeszedłszy do teatru, widzimy panią Gaussin, wyborną deklamatorkę Zairy Voltaira, przez niego uwiecznioną pochlebnym rytmem; panią Clairon, którą Vanloo odmalował z płomieniem w oku, a sztyletem w ręku; Camargo, którą Lancret przedstawił piękną, ubraną w perły i kwiaty, a Musset scharakteryzował w jednym ze swoich najprzedziwniejszych poematów. Guimard śmiejąca i smukła, z czarną maseczką w palcach, wygląda tak, jak ją przedstawił Boucher; Zofia Arnould słusznie mianem mądrości ochrzczona, spogląda znacząco, zdając się szeptać jedno z tych słówek, które przeszły do potomności wraz z pamięcią wrodzonego rozumu kochanki ludu.

Po artystkach dramatycznych idą kobiety uczone i malarki: panna Lespinasse i pani Lebrun przez siebie malowana z paletą w ręku i słomianym kapeluszu na głowie, z pod którego ładna jej twarzyczka wyziera niby stokrotka z pod łopuchy. Przyjaciołkę Jana Jakóba Rousseau, panią Varens, odmalowano wedle jej obrazu nakreślonego w Konfessyach.

Marya Antonina według portretu wersalskiego i jéj przyjaciołka księżna Lamballe, która przyjaźń swoją głową zapłaciła, umieszczone są na czele księgi. Tak więc widzimy w niej wiek XVIII z rozmaitych stron, począwszy od dworu pani Maintenon aż do dyrektoryatu, przechodząc całe panowanie Ludwika XV, epokę przewrotu, w której wielkie damy kochały filozofów, a aktorki wiel kich panów, kiedy Adryana szalała za Maurycym Saskim,

panna Espinasse za d'Alembertem, pani Pompadour za władzą; epokę, w której król kochał tylko siebie, a Francyą tylko szczupłe grono uczciwych ludzi, przewidują. cych straszliwy koniec tego wszystkiego i czujących trzęsienie ziemi.

- Do rzędu książek pięknych należy także sielanka Daphnis et Chloe" illustrowana przez pana' Burthe w spo sób nadzwyczaj wdzięczny i miły. Dotąd było tylko jedno wydanie tej sielanki regientowskiem zwane; edycya tego. roczna jest królewską w całém znaczeniu tego słowa: może ozdobić najwspanialszy księgozbiór.

Gavarni znęcony wyrazistemi typami Gil-Blasa, uobrazował wybornie tę historyą obyczajową, w której wszystkie stany są reprezentowane. Gavarni nie jest jak Doré malarzem cudowności i nadzwyczajności; po: trzeba mu rzeczywistości: tę uwydatniać, to rzecz jego. Dzięki wymowności jego ołówka niektóre gatunki populacyi paryzkiej zwą się ludnością Gavarniego. Przedstawiwszy wszystkie typy miejscowe, przeniósł swój obserwatorski talent na pole Lesaga. Dotknąwszy tej wiel kiéj czarnoksięzkiéj latarni ludzkości, Gavarni urósł i spotężniał. Gigoux już był ozdobił ten romans ładnemi winietkami; Gavarni pracę jego podjął na szerokie rozmiary. Zbyteczna mówić, że z zadania wywiązał się po mistrzowsku i że Gil-Blas wydany przez pana Morizet nic do życzenia nie pozostawia.

Dzienniki rozniosły już po świecie smutną wiadomość o śmierci Horacego Verneta. Nie mogąc nic dodać do powtórzonych wielokrotnie szczegółów, zapisujemy tu kilku słowy, akt zejścia artysty, o którego utworach nie raz mówiliśmy obszernie na tém miejscu, wielbiąc zawsze dziarskość pędzla, a mianowicie: dzielność ducha malarza wielkiej epoki. Charakter Verneta wyższym był od jego talentu, twórczość jego płynęła z gorącego czucia, miłość ojczyzny przebijała w każdém jego dziele: i to sprawiło iż stał się najpopularniejszym i najukochańszym we Francyi, chociaż wielu innych mistrzów przewyższało go estetycznie.

« PoprzedniaDalej »