Obrazy na stronie
PDF
ePub

dżali, nosiło wyraźne piętno weneckiej architektury. Z radością powitałem wspomnienia młodych lat, jakbym oglądał oblicze dawno niewidzianego przyjaciela.

Do najciekawszych jednak przedmiotów należała droga, którąśmy zjeżdżali. Góry Wellebicz nie pochylają się z wolna ku równinie, ale wciąż najeżone stromemi urwiskami, pełne przepaścistych parowów, wymagały nadzwyczaj biegłej ręki, aby wśród nich zbudowała bezpieczną drogę. Roślinność po téj stronie gór nadzwyczaj uboga, powietrze ciepłe, kolor nieba jasny, świetny, prawdziwie południowy; mimo to ziemia jałowa i krzewy karłowate, przedstawiają obraz pustyni.

Obrovazzo leży w szerokiej dolinie, w któréjby Ren lub Dunaj łatwo się mógł pomieścić; ale zielone i nieruchome wody jeziora, nad którém miasteczko położone, świadczą o ich morskiéj naturze.

Ubiór wieśniaków dalmackich nadzwyczaj malowniczy, podobny do tureckiego. Lud wysoki, dorodny, krzepki, w czerwonych fezach na głowie, przypomina pobratymców swych Serbów, z któremi go łączą węzły krwi, języka, a nawet religii. Widać jednakże za pierwszym rzutem oka, że Serbowie przyjęli dziś pokost niemieckiej cywilizacyi, gdy tymczasem Dalmaci, od dawnych lat ulegli weneckim wpływom. Łagodny język włoski panuje tu powszechnie, a domy miasta przypominają architekturę lagun.

Nim pójdziemy dalej, zastanówmy się chwilę nad przeszłością tych plemion rozrzuconych po ogromnéj przestrzeni od wyżyn Bałkanu, po Brente.

Gruby mrok otacza narodowość Dalmacyi, przed zwycięztwem Rzymian za Augusta; zdaje się jednak że język tracki, a raczej pokrewny mu dyalekt, panował w znacznej części krajów, rozsianych pomiędzy morzem Czarném a Adryatykiem; dyalekt ten był mieszaniną greckiego, romańskiego i słowiańskiego języka.

Okres najdawniejszy, poprzedzający zwycięztwo Rzymian, ukazuje nam Dalmacyą jako jednę z wolnych rzeczypospolitych, Położenie górzyste, obok niepodległego ducha ludu sprawiło, że Dalmacya nie łatwo zawojowaną została przez Rzymian. W szóstym roku chrze

ściańskiej ery, z powodu zaciągu rekruta do legionów walczących w Germanii, całe wybrzeże dalmackie powstało, zrzucając jarzmo cesarskiej Romy. „Panowanie Rzymian, mówi Bato, przewódzca powstania, nieznośném jest dla ludów Illyryjskich. Do straty mienia i wolności, mamyż dodać stratę naszych dziatek, droższych sercu naszemu nadewszystko! Bracia Illyryjczykowie! wspomnijcie odwieczną wolność naszą! stokroć lepiej umrzeć, niż być niewolnikami Rzymu".

Przez wiele lat trwała zacięta walka; nakoniec Germanikus, a po nim Tyberyusz stłumili powstanie, a w skutek tego kolonizacya rzymska nadała nową postać wschodnim brzegom Adryatyku.

Wprowadzenie chrześciaństwa stanowi nowy okres w historyi Dalmacyi. Święty Paweł wspomina pobyt swój w tych stronach, w liście do Rzymian (1) mówiąc: „Przez moc Ducha Świętego, tak iż od Jeruzalem około, aż do Illyryku, napełniłem ewangelią Chrystusową". Nie ma téż wątpienia, że Dalmacya jedna z pierwszych przyjęła chrześciaństwo; a za czasów Dyoklecyana, większa część jéj mieszkańców wyznawała naukę Chrystusa. W żadnej téż prowincyi rzymskiej, cesarz ten nie prześladował chrześcian z taką jak tu zaciętością. W roku 303 wszyscy biskupi w Dalmacyi ponieśli śmierć męczeńską.

Po burzliwych rządach Konstantyna i Juliana, wiara chrześciańska stała się panującą. W roku 400 widzimy jak św. Hieronim, rodem z Illyryi, urządza hierarchią, wśród gór i wysp dalmackich. Ale polityczny gmach państwa zachwiał się niebawem w posadach. Dalmacya nie leżąc na drodze Attylli, mniej była zrazu narażoną od Włoch; ale częste napady Słowian z gór Karpackich trapiły ją w V i VI wieku, a w początku VII Awarowie, plemie azyatyckie, zalało całą Dalmacyą, łącząc wrodzone barbarzyństwo z niepohamowaną chciwością łupu. Ale Awarowie ulegli sami Kroatom, którzy tu osiedlili się stale. Ze spustoszeniem głównych miast rzymskich Epidaurusu i Salony i opanowaniem całych wybrzeży przez Kroatów, rozpoczyna się nowoczesna historya Dalmacyi; wów

(1) Rzym XV. 19,

czas to lud przyjął kroacki język i narodowość: zepsuta mowa łacińska pozostała w Raguzie i Zara, do XI wieku. Ustanowiono patryarchalny rząd słowiański, pod zwierzchnictwem banów i zupanów. Zwierzchność Konstantynopolu uznaną była pozornie, ale w rzeczach wiary Dalmacya trzymała się Zachodu, i odbierała z Rzymu a nie z Konstantynopola, duchownych przewodników. Nakoniec w r. 970, książe Dzierżysław I otrzymał insygnia królewskie od cesarza Bazylego; odtąd Kroacya z Dalmacyą została królestwem.

Po śmierci Iwonomira, ostatniego króla narodowego, w r. 1190, Kroaci i Dalmatowie, nie mogąc się sami zgodzić o następstwo, a bojąc się wzrastającej dumy weneckiéj, udali się o opiekę, raczej do potężnego królestwa węgierskiego, niż do słabego i zawichrzonego Konstantynopolu. Odtąd Węgry i Kroacya połączyły się z sobą, jako socia regna. Ale rząd węgierski nacechowany pięt nem azyatyckiém, lepiej umiał podbijać niż kolonizować; mało też zostawił po sobie śladów.

Inny wpływ wywarła rzeczpospolita wenecka na Dalmacyą. Długie i krwawe spory o ten kraj, prowadziła Wenecya z Węgrami. W roku 1346, Marino Faliero, okrył się sławą pod murami Zara, i opanowaniem Dalmacyi wzmocnił potęgę państwa swego, a sobie utorował drogę do książęcego tronu. Sztuki piękne zakwitły w Zara; umocniono brzeg morski, a gmachy publiczne, budowane według planów Sammichela, nową postać nadały

miastu.

Dalmacya pozostała pod rządem Wenecyi, aż do upadku rzeczypospolitej w roku 1797; dziś po wielu kolejnych przemianach, stanowi część austryackiego cesarstwa. Ale jak ze szczytów Wellebicza, ogarnąłem tylko całość kraju, nie wnikając w szczegóły; tak tu skreśliłem jedynie główny zarys dziejów Dalmacyi, który rozwinę przy bliższym na kraj ten poglądzie.

Sebenigo.

Pierwszém znaczniejszém miastem w Dalmacyi jest Sebenigo. Z Obrovazzo jechałem wyborną makademizo

waną drogą do Sardona; ale jakże krajobraz pusty był i dziki: zdaje się jakby stopa Atylli, wycisnęła piętno zniszczenia na tych równinach. W jednych miejscach okolica najeżona sterczącemi skałami, w drugich, jak kampania rzymska, więcej świadczy o niedbalstwie ręki ludzkiej, niżli o ubóstwie przyrody. Nieliczne wsie, dalekie są od siebie; gdzieniegdzie sterczą gruzy feudalnego zamku, lub szczątki wodociągu rzymskiego: kilkomilowa przestrzeń, pomiędzy Kerka i Sardera, przedstawia najsmutniejszy obraz spustoszenia. Na te równiny Awarowie spadli niby szarańcza, na dojrzałe plony cywi lizacyi rzymskiej. W późniejszych czasach, kiedy góry te były w mocy Turków, a Dalmacya pod panowaniem Wenecyi, te pola stały się krwawém pobojowiskiem, na którém wytępiona ludność nie mogła już odkwitnąć. Jan Giastiniano, zwiedziwszy ten kraj w r. 1552, mówi, że ziemia ta niegdyś dostarczała oliwy w obfitości, nie tylko miastu Zara, ale i całej Dalmacyi; wszakże kiedy podczas wojen tureckich, wycięto drzewa oliwne, gdy ziemia wyschła i zjałowiała, oliwę zaczęto sprowadzać z Apulii, a wsie, z liczby 280, spadły na 85, niektóre z nich mają zaledwie po pięć domów.

W blizkości Seardony, droga spuszcza się na dół, a krajobraz cokolwiek ożywia. Strumień zahuczał po kamieniach, i gdzieniegdzie zaczęły ukazywać się chaty przyczepione do skały: drzewa oliwne, z początku nędzne i karłowate, coraz bujniejszemi pokryte były gałęźmi. Zielona łąka i ruda ziemia pokrajana w zagony, zapowia dała niedaleką wieś, która niebawem ukazała się na tle zielonych ogrodów. Z równą tęsknotą, z jaką żeglarz spieszy do lądu, my przewrotną rzeczy koleją, dążyliśmy do morskiej przystani.

Statek o czterech wiosłach przewiózł mnie do Sebenigo; zdaleka spostrzegłem wysoką wieżę katedralnego kościoła, panującą po nad domami. Przybiwszy do lądu, stanąłem w pierwszej oberży, zwanej Albergho dei Pellegrini. Ponieważ byłem w Jerozolimie, czułem się w prawie stanąć w oberży pielgrzymów, nikt jednak nie pytał mnie zkąd jadę. Ulica, przy której stoi oberża, pięknie wybrukowana ciosowym kamieniem, ma przeszło piętna

ście stóp szerokości. Domy w całém mieście wysokie, obwarowane są odwiecznym weneckim murem, ludność wynosi do 5,000 mieszkańców.

Dostał mi się w oberży pokój obszerny na pierwszém piętrze, wyłożony czerwonym kamieniem. Szerokie łóżko pokryte było białą kołdrą, ale sprzęty zdawały się pochodzić ze składu jakiego antykwaryusza. W jadalnéj sali stał długi stół nakryty obrusem. O godzinie 1 z południa był obiad; o 8 podano wieczerzę, na którą przybyło wiele osób z miasta. Mnóstwo tu poławiają ryb wybornych, nieznanych prawie na Północy, między innemi tunny, jesiotry i palamedy poławiają się obficie.

Towarzysz podróży, z którym przyjechałem do Sebenigo, kupiec rodem Dalmata, człowiek wysoki, ogorzały, siedział przy mnie u stołu; długą też zawiązałem z nim

rozmowę.

Dalmacya, mój panie rzekł―to istny kraj Antypodów dla Anglika. W Anglii trzynastu ludzi robi jednę spilkę, tu zaś jeden człowiek robi trzynaście odmiennych rzeczy. Mój handel to istna encyklopedya: wszystkiego znajdziesz w nim po trochu, ale wszystko razem nic nie warto. Dalmacya, panie, ma najlepsze powietrze i najlep szą wodę w świecie: ale brak jej zboża i warzywa. Pod względem politycznym spokojni jesteśmy o naszę wła sność; brak nam wszakże jednej rzeczy do szczęścia: dopóty nie postąpimy w niczém, dopóki tam będzie Turek panował. To mówiąc wskazał ku Bośnii.-Dalmacya, panie, to po prostu wybrzeże, to twarz bez głowy: nic innego.

Ależ odparłem- przyznaj pan sam, że Austrya nie zdobędzie Bośnii, bez naruszenia porządku w Europie. Otóż pan występujesz ze swoją równowagą polityczną, a nie myślisz, że nasi bracia chrześcianie jęczą pod jarzmem Turka. Niechby Austrya wyrzekła tylko słowo, a każdy Dalmata gotów pochwycić oręż i spieszyć w po moc braciom.

Przytoczyłem z umysłu tę rozmowę, aby dać poznać uczucia panujące powszechnie w narodzie dalmackim: te słowa ze dwadzieścia razy, obiły się o moje uszy.

Nazajutrz zwiedzałem miasto; idąc ulicą na rynek, ujrzałem się koło katedry: rozpoczęta w r. 1443, a do

« PoprzedniaDalej »