Obrazy na stronie
PDF
ePub

sobie noszącym; a ta sztuka z form allegorycznych oswo, badzająca się, usiłuje odpowiedzieć przyszłym przeznaczeniom zwycięzkiego kościoła. Ulepszenia spółcześnie dokonane w kunszcie mozaiki, przyczyniają się nie mało do tego nowego kierunku. W bazylikach-to starożytnych szukać odtąd trzeba pomników chrześciańskiej sztuki, powiększej części w mozaice wyrażonych, a nową niejako ere rozpoczynających.

Gdy wyznawcy Chrystusa otrzymali od cesarza Konstantyna pozwolenie na zakładanie kościołów, poczęli szukać budowy, coby potrzebom ich obrządku najlepiej odpowiadała. Chodziło o to, aby znaleźć jakiś gmach obszerny, w którymby oprócz miejsca podniesionego na ołtarz, znajdowała się dostateczna przestrzeń dla pomieszczenia gmin i zatrzymania przyjętych osobnych przedziałów dla kapłanów i laików, dla kobiet i mężczyzn. Forma pogańskiej świątyni najmniej ku temu okazała się stosowną, za to bazyliki ze swym podwójnym rzędem kolumn, zupełnie nowemu przeznaczeniu odpowiadały. Na wzniesieniu służącém niegdyś dla trybunału, umieszczono teraz ołtarz: długa nawa na trzy części kolumnami przedzielona wygodnie wiernych pomieścić mogła. To téż bez zmian żadnych przeobrażono owe budowy na chrześciańskie świątynie, a późniéj tym samym kształtem nowe zaczęto stawiać kościoły. Pozostała im także i nazwa bazylik (królewskich), bo nazwa świątyni (templum) była pogańską, a kościół (eclesia) wyrażał raczej zgromadzenie wiernych, niżeli budynek na modlitwę przeznaczony.

Powoli forma pierwotnej bazyliki zaczęła ulegać zmianom zastosowanym do wzrastających potrzeb nowego obrządku. I tak przed świątynią powstało kolumnami otoczone odkryte podwórze (vestibulum); w środku studnia, gdzie wierni obmywali się, zanim wchodzili do kościoła. Owe vestibulum było także przeznaczone dla tych, którym z powodu ciężkich grzechów wstęp do kościoła był wzbroniony. U wejścia wznosił się portyk, gdzie stawać zwykli pielgrzymi lub katechumeni i obcy jeszcze nie zupełnie do grona chrześciańskiego przyjęci. W nawie rozgraniczonej na trzy przedziały kolumnami, po jednej stronie mieściły się kobiety, po drugiej mężczyzni; środkowy

Tom I. Luty 1863.

43

przedział mający dwie naprzeciw siebie ustawione ambony, przeznaczonym był dla duchowieństwa i prowadził do ołtarza, za którym obszerne półkole zamykało budowę. W tém półkolu (concha) wznosiło się siedzenie biskupie i siedzenia wyższych duchownych.

W bazylikach, które do dziś dnia przetrwały, widać dokładnie całą prostotę ich budowy i wewnętrznego urzą dzenia. Mury z kamienia, często zasłabe, aby udźwignąć sklepienie, więc wprowadzono belki, a między niemi ukazują się ozdoby rzeźbione w drzewie. Kolumny zwykle pobrane ze starych świątyń pogańskich, najczęściej korynckie, niekiedy rozmaitego porządku i stylu, a nawet odmiennego rozmiaru. Sciany puste bez ozdób wszelkich, aby oczu nie odrywać od świętej ofiary, żadnego upięk szenia lub rozmiłowania się w szczegółach, tylko posadzka w misterny mozaikowana rysunek, tego samego stylu, jaki się w łaźniach rzymskich spotyka. Główny charakter tego nowego w architekturze rodzaju, leży w owych trzech podziałach nawy kościelnéj dwoma rzędami kolumn. Nic podobnego nie znała architektura grecka, odmienny téż był kształt i porządek rzymskich pogańskich świątyń. Kto chce zdać sobie sprawę jak wyglądał chrześciański kościół XIV wieków temu, niechaj wejdzie do bazyliki św. Klemensa w Rzymie. Wszystko tu zachowane jak w pierwotnych chrześciańskich czasach: portyk, nawa ze swemi kolumnami, po dwóch stronach chóru, dwie ambony, z których ludowi czytano ewangelie. Sanctuarium jak w kościołach wschodniego obrządku oddzielone od reszty kościoła.

Ta forma bazyliki, którąby trudno nazwać osobnym w budownictwie stylem, nie została jak widzimy utworzo ną spontaneicznie, ale wynikła z konieczności i chwilowéj potrzeby. Nie sztuka lecz sam obrządek nowy wywołał ją, urządził i sobie przyswoił, odrębne jej nadawszy piętno. Wzrok i wyobraźnia przywykłe do architektury późniejszych epok, nowego całkiem doznają tu wrażenia: jest coś pierwotnego, nieokrzesanego w téj prostocie; lecz jest zarazem jakaś surowa powaga, co podnosi i uspakaja zarazem duszę.

Cesarz Konstantyn a jeszcze bardziej jego następcy, zaczęli te mnożące się bazyliki przyozdabiać wedle wzo

rów i smaku bizantyńskiej sztuki. Przepych, ozdoby złote i kosztowne przyjęte na Wschodzie i tamtąd rozpowszechnione, wchodzą powoli do rzymskich kościołów; malowania po ścianach rzadko gdzie się ukazują, ale mozaiki coraz ważniejszą odgrywają tu rolę. Obrządek chrześciański w nową wstępujący erę, zmusza artystów do przedstawienia nowych nie dotkniętych dotąd przez sztukę przedmiotów. W téjto epoce utworzył się typ Zbawiciela z byzanckiej przeniesiony sztuki, a powstały zapewne wedle tradycyj z Palestyny wziętych. Nowa to całkiem. w sztuce postać, niczem do greckich i rzymskich typów niepodobna: czoło wysokie, włosy rozdzielone i spadające na ramiona. Czuć w tych rysach tradycyę żywą, a nie dowolnie stworzony lub przez artystę poszukiwany ideał. Indywidualności jeszcze tu niema, bo jeszcze portretu nie pojmowano, a ów wizerunek Chrystusa nie jest rzeczywi stém jego przedstawieniem, ale raczej przypomnieniem jego Boskiej postaci dla obudzenia czci i miłości u wiernych. To samo powiedzieć można o typach apostołów, którzy odtąd wszędzie Boskiemu swemu nauczycielowi towarzyszą.

Już w VI i VII wieku widzimy nawy kościelne mozaikowemi obrazami ozdobne. Na łuku, który nad sanctuarium się wznosi, po sklepieniach owych konch zamykających świątynie, ukazują się po raz pierwszy nowe kolosalne, imponujące postacie na tle swém złotém twardo się odbijające. W środku zwykle Chrystus nadnaturalnej wielkości trzyma w jednym ręku zwój papieru lub księgę, a drugą lud swój błogosławi; obok niego Św. Piotr i Paweł, dalej. inni apostołowie i święci, już mniejszych rozmiarów. W połowie VII wieku zaczyna się już pojawiać niekiedy i Najświętsza Panna. Pod stopami Chrystusa zazwyczaj baranek, a w pejzażu dwa miasta Betleem i Jeruzalem. Figury wszystkie stoją odosobnione a do widza zwrócone obliczem; ich szerokie, proste draperye traktowane z coraz wzrastającém artystyczném poczuciem: tło ciemno lazurowe, niekiedy złote. Te poważne, wyniosłe o kolosalnych rozmiarach postacie, zaraz na wstępie wzrok wchodzącego uderzają, jakoby zmusić chciały, by wolnym i kornym krokiem w głąb świą tyni postępował. Ich surowe oblicze i postawy w zmierz

chu tajemniczym sklepień się ukazujące, dają duszy uczucie uroczystego spokoju i do czci mimowolnej usposabiają. Umysł nasz pojmuje tu całą wzniosłą prostotę i wysokie posłannictwo tych pierwszych szermierzy i wodzów chrze ściaństwa, a wyobraźni przedstawia się cały tryumf nowéj wiary i zwycięztwo obchodzące się bez światowego blasku, opromienione tylko aureola duchowego światła. Pierwotna potęga i żywotna siła owoczesnego kościoła dobitniej się tu wyraża niż w wielu późniejszych bardziej doskonałych i miernych dla oka utworach. Nie trzeba tu szukać ideału pełnego swobody i skończoności, jakiemi w swéj klassycznéj pogodzie jaśnieją ręką greckich artystów wykonane postacie. Tu wzniosłość przechodzi nieraz w sztywność, siła ma jakąś twardość nieokrzesaną i pierwotną, a w głowach indywidualnego życia jeszcze trudno zobaczyć. Przy bliższém rozpatrzeniu razi oko symetryczne figur obok siebie ustawienie, a twarze często zbyt jednostajne przedstawiają nam typy: lecz mimo to wszystko, jest zwykle w całości jakiś charakter poważnie surowy, który silne i nieopisane wywiera wrażenie. Wszelkie sztychy i rysunki nie dają o tych pierwotnych utworach chrześciańskiej sztuki najmniejszego pojęcia, tylko na miejscu i w starych bazylikach można zrozumieć wrażenie, o jakiém tu mówię.

Ta początkująca sztuka rzadko przedstawia sceny historyczne z biblii lub ewangelii wzięte, najczęściej poprzestaje na pojedynczych figurach, obok siebie zesta wionych a połączonych nie jednością kompozycyi, ale godłami zwykle z Apolikapsy wziętemi. Wszystkie atrybuta, jakie Apolikapsa daje Barankowi bez zmazy, wchodzą tu w użycie. Siedm świeczników, czterech aniołów i ewangelistów, a dalej 24 starców przed Zbawicielem klęczących. Sceny ze Starego Testamentu najrzadzéj się pojawiają zresztą w tych rzadkich historycznych przedstawieniach, ujemne strony początkującej sztuki bardziej nas jeszcze uderzają. Przekonać się o tém można na malowidłach w kościele Santa Maria Magiore, które do najdawniejszych należą. Nigdy nie spotyka się przed VIII wiekiem, żadnej sceny mającej za przedmiot mękę, śmierć, lub ukrzyżowanie Chrystusa. Jeden z niemieckich pisa

rzy twierdzi (1), że niechciano podobnemi przedstawieniami odstraszać chrześcian i osłabiać w nich męztwa do wytrzymania prześladowań potrzebnego. Ta przyczyna wydaje się przecież dośc błahą i podrzędną. Daleko jest pewniejszém to przypuszczenie, że umysły na klassycznéj sztuce wykształcone, nie mogły sobie podobać w obrazach boleść i śmierć wystawiających. Widok krzyża ówczesnemu chrześcianinowi wystarczał, lecz na ukrzyżowanego bez przykrości jeszcze patrzeć się nie mógł. Późniejszy dopiero kościół, jak Kornelia z Irydiona, rozkochał się w tém ciele rozkrzyżowaném, w tych rysach gasnących w zwycięztwie miłości; każdą ranę jego począł chwalić, z każdym gwoździem żałośnie się pieszcząc.

Lecz kościół pierwotny czcił przede wszystkiem Chrystusa żywego, długo czekał Jego powrotu, wolał żyć Jego życiem, naśladować Go w czynach, niż straszyć wyobraź nię narzędziami Jego męki i rozmiłowywać się w okropnościach, co śmierci towarzyszyły.

Element pogański ze swemi mytami przypomina się jeszcze i w tej epoce: nieraz obok figur apostołów spotykać można bożka rzeki ze swą urną, przedstawiającego świętą rzekę Jordan. Co do samej techniki, to takowa niczem się nie różni od pogańskiej. Obrazów olejnych nie ma całkiem z owego czasu, a malowania alfresco bardzo są rzadkie. Jedyna gałąź uprawiana i doskonalona, są mozaiki. Dla tego też styl owych czasów możnaby nazwać stylem mozaikowym. Stanowi on epokę w historyi sztuki, wytyka dla niej nowy kierunek, piętno chrześciańskie, wyciska i jest niejako zapowiedzią przyszłej jéj świetności.

III.

Przebiegłszy pomniki chrześciańskiej sztuki pozostałe z pierwszych po Chrystusie wiekow, możemy sobie zdać sprawę, jaki był punkt jej wyjścia i jakie główne znamionujące ją cechy. Widzieliśmy, że owa wśród tylu przeszkód rodząca się sztuka nie poszła ani za judejskim

(1) Piper. Ueber den christlichen Bilderkreis.

« PoprzedniaDalej »