Obrazy na stronie
PDF
ePub

nych. Stanowią oni zupełną, w tém sprzeczność z Małorusami, którzy oszczędni w słowie, poważni w ruchach, dumni i niechętni w posłudze, lub dopełniają ją ochotném tylko sercem; u których największe łajanie przechodzi intonacyą swoją w komizm, a w żarcie i rozmowie grube nawet słowa użyte bywają z pewną oględnością, z pewném poczuciem nieprzyzwoitości, lub uszlachetnione że powiem, wdziękiem lakonizmu, dowcipu i humoru. Piérwsi azyatyckim tchnieni obyczajem, z towarzystwa swo jego wyłączają kobietę; na drugich widocznie leży wpływ zbliżonych z nią moralnych stosunków; zacny ton ludowego uobyczajenia, wpływ téż historycznej dumy, lub miłosnej pieśni, nieustannie w ustach ich brzmiącej. Takie uczucia obudzili we mnie moi towarzysze w kilkodniowém naszém zetknięciu, nie mając zresztą osobiście nic im zarzucić. Pierwsza honorowa i hojna moja na łodzi wyprawa z nimi na Chortycę, od razu zjednała mi zaszczyt błahorodija, a że błahorodje siedzące na łapach w budce i jedzące wspólnie kaszę ze śmierdzącym olejem, mogłoby zczasem spospolitować się na zwyczajnego prikaszczyka, co prędzej więc starałem się przywłaszczyć sobie, nigdy nie przyćmiony blask czynownika. Drogą tą bowiem jeżdżą tylko prikaszczyki, rzadko sami kupcy i czynownicy, których zły duch w najciaśniejszym świata swędzi zakątku. Na całém pobrzeżu dnieprowskiém innych podróżnych tu nie rozumieją, a chcąc wyłożyć im rzecz nad pojęcia, można bardzo skrzywić swoją pozycyą w najniedorzeczniejsze podając siebie podejrzenia. Trzeba więc było gać, bo u nas na tém tylko utrzymać się można; Igać i płacić, a łgać tą razą było łatwo, bo przypadający szczęśliwym losem kolejno żołnierz do posługi, dodawał mi wiele efektu. Lecz że to i błahorodije w czynowniczym nawet obrazie, gadające któż wie jakim łamanym językiem, mogłoby jeszcze zdradzić utajonego intruza, więc ostatecznie i głośno zostałem obywatelem kijowskiej gubernii, Polakiem, członkiem uczonej kommissyi archeograficznej, komenderowanym przez general-gubernatora! do zbadania i opisania dnieprowskiej żeglugi etc. Pozycya ta tak była świetna i obostrzona, trzymanie się moje tak poważne, oprócz przesiadywania w budce, iż nic już

328 PRZEJAŻDŻKA PO CZARNOM. I AZOW. POBRZEŻACH.

jej zachwiać nie mogło i nietylko jednało powszechne na płycie korne poszanowanie, ale nawet w każdym razie dozwalało mi zabierać głos rozjemcy i moralisty.

Rebiata częstego dawali ziewaka i płyt po razy kilka tego dnia, to osiadał na mieliznie, to na stérczące w wodzie trafiał karcze, lub formalnego dawał nosem stérczaka, ryjąc końcem w brzeg i zwyczajnego obracając młynka. Między nimi nie było steru: młody, piśmienny zdawczyk był niby główny przywódzca, ale ten ani miał dość powagi, żeby innym posłuszeństwo nakazać, ani téż dość doznanéj roztropności i pilności, żeby dla innych wzo rowym służyć przykładem. Słowem, anarchia ta kosztowała każdodziennie kilka godzin przynajmniej straty i co niemiara wzajemnych obelg i trudów.

CHARAKTER SZTUKI U PIERWOTNYCH CHRZEŚCIAN.

(KATAKUMBY I BAZYLIKI).

ᏢᎡᏃᎬᏃ

Leona Kaplińskiego.

Między Rzymem pogańskim, dziś miastem ruin, a Rzymem papieży ukazującym najwspanialsze arcydzieła sztuki z Watykanu, historya przechowała nam pamięć Rzymu z pierwszych wieków po Chrystusie, Rzymu katakumb, kolebki pierwotnego kościoła. Szerokie tu i ciekawe pole przede wszystkiem dla starożytników i badaczy: cel wiekowych i pouczających pielgrzymek, dziedzina niewyczerpana i bogata. Z głębokiem wzruszeniem wstępuje w nią chrześcianin, a prawdziwy artysta wraca z niej podniesiony na duchu, gdyż w owym zmierzchu katakumb i tajemniczém oświetleniu bazylik, wyrosł we krwi i bólu nie tylko duch chrześciański i przyszły tryumfujący kościół, ale tu także pierwsze ślady, pierwsze nieśmiałe rysy przyszłej chrześciańskiej sztuki.

Dwa muzea w Rzymie ułatwiają poszukiwania chcącemu się w świat ten wtajemniczyć i pozwalają utworzyć ogólne przynajmniej wyobrażenie o sztuce z pierwszych wieków chrześciaństwa. Jedno z tych muzeów jest galerya kamienna na Watykanie, drugie świeżo założone przez teraźniejszego papieża w pałacu Latrańskim. Tam zgromadzono wszystko, cokolwiek znalezioném zostało w katakumbach: sarkofagi, kamienie nadgrobne, napisy, mozaiki, freski i fac simile fresków: wszystkie te pomniki

Tom I. Luty 1863.

42

i pamiątki datują z pierwszych wieków kościoła. Do tych dwóch obfitych źródeł, dodać trzeba starożytne bazyliki, z których kilka czasów Konstantyna dosięga.

I.

Historycy zwykli panowanie cesarza Konstantyna uważać za granicę między pogańskim a chrześciańskim światem; wszelako już przed tym cesarzem wiele chrześciańskiego żywiołu weszło w zgrzybiałe i rozpadające się społeczeństwo rzymskie i wpływ swój na niem wywarło. Pierwotne chrześciańskie gminy, tworzące się pod najsroższém prześladowaniem i uciskiem, do najpiękniej szych i najszczytniejszych w historyi należą zjawisk. Gorąca, niczem niezachwiana wiara, czystość obyczajów, braterstwo łączące wyznawców Nazarejczyka, dawały téj chrześciańskiej społeczności ów wzniosły, idealny, nieledwie nadludzki charakter, jakiemu podobnego nieznaleźć potém w dziejach.

W czasach takich młodzieńczej pierwotnej wiary, duch ludzki całkiem zwykł przestawać u Boga: istnością całą w Jego istności utopiony, w Nim téż znajduje całe swe zadowolnienie. Wyobraźnia płonie wtedy ogniem wiary żywej, a w tym ogniu spalone bywają wszystkie obrazy zewnętrznego świata; to też w pierwotnej owéj chrześciańskiej społeczności, daremnie byłoby szukać dzieł istotną pieczęć sztuki na sobie noszących. Ciągłe prześladowania, nieustająca potrzeba krycia się i tajemnicy, wreszcie sam wpływ judejskiego ducha i jego świeże tradycye, wszelkiej plastyce przeciwne, wszystko to stawało na przeszkodzie zrodzeniu się i rozwinięciu sztuki. Obawiali się i strzegli ci pierwsi wyznawcy Chrystusa, aby pogańskie zwyczaje i formy nie wkradły się i nie skalały nowej śród zepsucia powstającej wiary. Czuli, że duch ich tak długo w niepokalanej swéj czy stości może się zachować, dopóki zasklepiony w sobie ze światem zewnętrznym się nie zetknie, i lękali się słusznie, że przy wystąpieniu na zewnątrz, przy ocieraniu się o pogaństwo zmuszony będzie pogańskiemi formami się po

sługiwać, tak jak to czynili poganie nieraz pewne tradycye chrześciańskie przyjmując i ze czcią bogów swych je mieszając. Wielu z nich podówczas Chrystusa jako cudotwórcę uważało i jako takiemu cześć oddawało, a wia domo, że Alexander. Severus umieścił wizerunek Zbawiciela w swém sacrarium obok słynnego czarodzieja Apoloninsa z Tyany. Takowemu pomieszaniu pojęć i obrzę dów chcąc zapobiedz, ojcowie pierwotnego kościoła, okazują się od początku niechętnymi sztuce plastycznéj, a niektórzy jak Origines i Tertulian wyrażnie zabraniają wszelkiej obrazowości. Posłuszni najczęściej tym zakazom uczniowie dla samego odróżnienia kościołów swych od świątyń pogańskich, długo unikali ozdabiania dziełami sztuki miejsc na modlitwę przeznaczonych.

Lecz trudno się było ludzkiej naturze utrzymać w takim nadzmysłowym, pogardzającym wszelką formą kierunku. Samo przywiązanie, które chrześcianie mieli dla wszystkiego co stanowiło ich obrządek, musiało wyrodzić potrzebę pewnych do oczu przemawiających kształtów i znaków. Obudziło się także powoli pragnienie, aby te zasady, jakie w życie ich i duszę przenikały, wyryły także swą pieczęć na wszystkiem, co ich otaczało. Wreszcie sama tajemniczość tego kryjącego się jeszcze bractwa wymagała jakichś zewnętrznych oznak i znamion, po którychby się poznać mogli ludzie jedną religią złączeni.

Ztąd to bardzo wcześnie, bo już w IIgim po Chrystusie wieku, powstaje używanie pewnych symbolów niekiedy ze Wschodu, częściej z pogańskiego Rzymu zapożyczonych. Wiadomo, że ówczesny Rzym pogański, aby odmłodnieć zgrzybiałe swe myty i obrzędy, przyswajał sobie religijne tradycye obcych ludów i wprowadził w użycie symbole i allegorye, mianowicie ze Wschodu przyniesione. Monumenta sztuki z epoki Cezarów coraz więcej ten symboliczny charakter przybrały. Historye bogów i dzieje bohaterów, nie przedstawiano już jako pewne rzeczywistością nacechowane zdarzenia, ale jako symbole filozoficzne. Powieści o Psyche, Orfeuszu, Niobie stają się mytami pełnemi głębszego znaczenia, a obrzę dy wschodnie ze swém bogactwem metafor i allegoryj

« PoprzedniaDalej »