Obrazy na stronie
PDF
ePub

czeństwie sprzysiężenia się Kozaków z Tatarami, z drugiej zaś jeszcze okrutniej dręczyli ją Tatarzy. Przyszło do tej ostateczności jedynie z niezadośćuczynienia zasadniczemu obowiązkowi narodu, i nie było też innego dla niej ratunku, jak naprawić czemprędzej zwłokę, wrócić acz z opóźnieniem do obowiązku. Pojmowały to oddawna wszystkie wyższe umysły, i nierzadko podnosiły głos o tém. Pojmowali to mianowicie dwaj główni uczestnicy teraźniejszych narad poufnych w zamku warszawskim, za mało znany pod tym względem Władysław IV i jego niemniéj zasłu żony tém hetman Stanisław Koniecpolski. Obaj od lat młodości wierzyli w potrzebę i możność zupełnego wyparcia pogan od granic Polski, dopełnienia jej posłannictwa historycznego, któremu nie wystarczało bynajmniej bierne znoszenie plagi pogańskiej, a tém mniej coraz powszechniejsza skłonność okupywania sobie uległością miru od pogan. Tylko czynném, tylko bezprzestannie naprzód postępującém działaniem, słuszna było posłannictwu narodowemu dowieść swojej rzeczywistości, do czynu téż na tém polu starali się obaj oddawna pobudzić naród.

O królu Władysławie ileż najpiękniejszych wspomnień pozostało w tej mierze! Wladysław urodził się rycerzem, spędził młodość w obozach, już przed osiągnieniem korony zasłynął w ojczyźnie i za granicą z wypraw zwycięzkich. Jakby téż dla wprowadzenia go od razu na rycerskie pole jego przeznaczeń, dała mu Opatrzność w téj właśnie chwili osiąść na tronie, gdy jedna zaczepna wojna od niedawna gnębiła naród, a dwie inne wisiały nad nim. Korzystając z zamieszki bezkrólewia, uderzyła Moskwa jeszcze przed upływem rozejmu dywilińskiego na nieprzygotowaną Polskę od wschodu, i zawezwała Turcyą do podobnegoż uderzenia na nią z południa. Jédnocześnie pod jesień r. 1633 moskiewski hetman Szehin ze stutysięczną armią szturmował do wschodniej bramy Polski, Smoleńska, poturczony zaś jeniec ruski Abassy basza z zastępami muzułmańskiemi wdzierał się od Dniestru pod bramę południową, Kamieniec. Ale wówczas nowo ukoronowany Władysław stał już z odsieczą u okopów smoleńskich, a gdy jego dzisiejszy doradca Koniecpolski wyparł szczęśliwie Abassego za Dniestr, on pod Smoleńskiem z pięćkroć li

czniejszą armią Szehina zawiązał bezprzykładnie trudną i świetną walkę, która cały tamtoczesny świat w zadziwienie wprawiła.

Przez sześć miesięcy najsroższéj zimy, śród niewysło wionych trudów, głodu, moru, zbiegostwa, bez wytchnię. cia wojując Moskwę, odparł król Władysław Szehina na całą milę od twierdzy, obległ go tam w jego własnym obozie, i pod koniec lutego 1634 r. do poddania się zmnusił. Wtedy z obudwóch wojsk już tylko szczątki zostały: stutysięczna armia moskiewska zmalała do 20,000; z 20,000 Polaków tylko 3000 zostało.,,Wszakże czyż i to nie jest cudem," rzekł słusznie król Władysław do poddającej się Moskwy,,,że 20,000 składa broń przed 3000?" Oprócz broni złożyli zwyciężeni do stóp Władysławowych,,sto kilkadziesiąt chorągwi, 120 kosztownych armat, tudzież innéj strzelby i rynsztunków bez liczby." Ku zabezpieczeniu drogi do domu przydano ustępującej resztce kilka chorągwi polskich dla straży. Ruszył wkrótce za nimi sam Władysław z Polakami ku Moskwie, od któréj tylko nadbiegające od cara przedłożenia zgody powstrzymały zwycięzców. Już w maju tegoż roku zawarty został szczęśliwie pokój nad Polanówką, rozszerzający wschodnią granicę Polski stumilową przestrzenią za górnym i dolnym Dnieprem. Tożsamo szczęście obiecywał sobie król Władysław na południowém pobojowisku z Turkami, gdzie w miejscu zeszłorocznej armii tureckiej pod Abassym ucierał się obecnie z Koniecpolskim Murtazy basza. Zaledwie jednak Władysław zdążył przeciw Turkom z posiłkami do Lwowa, skłonili się Osmanowie z obawy nadciągającego zwycięzcy z pod Smoleńska i poczynionych przezeń przygotowań na wielką stopę, do zawarcia jaknajspieszniej pokoju, który przeciw woli Władysławowej stanął istotnie w jesieni r. 1634 na korzystnych Polsce warunkach między Murtazym baszą a Koniecpolskim. O jesiennéj porze, następnego roku 1635 zakończył Władysław nie mniej pomyślnie wojnę ze Szwecyą, odzyskaniem Polsce zajętych od Szwedów Prus i większej połowy Inflant.

Tak niezwyczajne szczęście wojenne zarazem w uniesienie wprawiało i trwogą przejmowało Polaków. Pochlebiały im zwiększone granice państwa i nowo przez króla

rozgłoszona sława narodu, ale tylokrotnie już przypominane tu zamiłowanie szlachty w pokoju, kazało obawiać się zbytnich popędów króla do wojny. Przyjmowano tedy rycerską fortune Władysławową w całym narodzie z dziwnie rozdwojoném uczuciem, z uwielbieniem zarówno, jak i niesmakiem, z wdzięcznością, jak i niechęcią. Osobliwie uwielbienie i wdzięczność wynurzały się tysiącem najrozmaitszych sposobów, w mowach i pismach, na sejmach i w obozie, przez usta panów, szlachty, miast, ludu. Jakaż liczba ogarnie bezmiar tych pochwalnych, dziękczynnych słów, które w każdej radzie senatu, przy każdej uroczystości sejmowej, w nieskończenie długich perorach opiewały odtąd szczęśliwość czasów Władysławowych! Ledwie nie każde powitanie króla przez nowo zebrany sejm brzmiało słowami marszałka izby poselskiej Tryzny, przy powitaniu Władysława r. 1634 na drugim sejmie za jego rządów: „To szczęśliwe panowania W. Król. Mości dwulecie uznawa miła ojczyzna nasza najwyższym szczytem onych wszystkich stuleci, w których antecessorowie W. Król. Mości cokolwiek ozdobnego, pociesznego sobie i narodom naszym, co sławnego zrobili. Rzekę ja więcej i rzeczą samą dowiodę, żeś W. Król. Mość tym krótkim czasem robót swoich przeszedł cudowne oczom świata wszystkiego dawnych bohaterów dzieła".

[ocr errors]

Musimy to przyznać", odzywał się z mądrym, blizko stuletnim kasztelanem sędomierskim Ligęzą, w r. 1637 każdy sprawiedliwy dla króla senator w radach senatu, "co wszystkiemu światu jawno, że przy tak wielkich inkrementach i ornamentach ojczyzny naszéj, które nam Pan Bóg za szczęśliwego panowania W. Król. Mości w rozszerzeniu państw koronnych, w zatrzymaniu całości ojczyzny z północy od Moskwy, ze wschodu od Turków i w rekuperowaniu straconych ziem w Prusiech obficie pokazować raczy, niemniejszą pociechę z wysokiej mądrości W. Król. Mości mamy, że uczyniwszy dokoła uspokojenie Korony naszéj, męztwem, dzielnością, przewagami, szczęściem, zwycięztwy, nietylkoś nas od zagranicznych nieprzyjaciół cudownym prawie sposobem tak prędko z podziwieniem wszystkiego świata, jako wieków pamięci najgodniejszy, od nikogo w sztuce wojowania nieprze

wyższony, nad wszystkich zwycięzki tryumfator oswobodzić raczyłeś, ale też od domowych szkodliwych nieporządków, jako przedni medyk leczysz i do ładu należytego nas wiedziesz. Zaczém między wszystkiemi szczę. śliwościami Korony, największą z prowidencyi Boskiej poznawać musimy, iż tak nieporównanego sternika fortuny naszéj dać nam raczyła". „Króla Jmci Władysława", pisywał z późniejszym wojewodą smoleńskim Obuchowiczem każdy uczeńszy szlachcic w swoim pamiętniku domowym, nietylko pióro moje błahe i dowcip miałki, ale i wybornych historyków pisma godnie wysławić trudno mogą. Takiej to Pan mądrości, dzielności i szczęścia, takiej skłonności, dobroci i doskonałości ku poddanym, iż ani bojem, ani pokojem przeszłych i następujących wieków trudno znaleźć, trudno obiecować sobie podobnego". Właściwi zaś dziejopisowie, nawet tak surowi zwyczajnie dla królów, jak Kochowski, stwierdzają w całéj pełni zdanie pamiętnikarzów o Władysławie i wraz z tymże Kochowskim, z Kobierzyckim, z Andrzejem Fredrą i niektórymi innymi, czczą go zapomnianym obecnie przydomkiem „Wielki".

[ocr errors]

Ale była w tém jedynie połowa uczuć ówczesnych. Na dnie rozbujałych fluktów dziękczynnego panegiryzmu taił się niesmak ku tym wojennym zamiłowaniom i zdolnościom Władysławowym, które to wszystko zdziałały. Przestając na uzyskanych dotąd korzyściach i wawrzynach, nie chciano dalszych wojen, częścią dla nieprzerywania sobie ulubionych zajęć i błogich wczasów pokoju, częścią z obawy, aby śród przydłuższych rządów wojennych nie wzmocniła się władza królewska, nie ucierpiały prawa złotej wolności. Dla tego w każdym z ówczesnych głosów pochwalnych, po wynurzeniu wdzięczności za dotychczasowe bohatérskie zasługi króla, następowała go-. rąca prośba o zaniechanie dalszych na téj drodze postępów, kończono nie całkiem dobréj wiary pochwałą, jakoby tém dopiéro najwyżej zasłużył się król Władysław ojczyznie, iż w najświetniejszym blasku zwycięztw i chwały umiał powściągnąć w sobie zapał do dalszej wojny, i zwyciężywszy Moskwę, Turka i Szweda, zwyciężył wresz

Tom I. Luty 1862.

29

"

cie zawarciem pokoju samego siebie: Urazić się musiało", kończy w podobny sposób owa powitalna mowa marszałka poselskiego Tryzny na sejmie w r. 1634, tuż po zawarciu ugody z Turcyą, „urazić się musiało serce chciwe sławy, chciwe rozszerzenia chwały Bożej i wiary św. katolickiej; zwyciężyłeś się jednak W. Król. Mość obserwancyą konsensu powszechnego, życząc raczéj rzeczypospolitej z miłości swéj własnej, aniżeli sobie samemu z bisurmańskich łupów pamiętne przyszłym wiekom wystawić trofea. Boć nie większaż to najpotężniejszym świata monarchom rozkazywać, jak to W. Król. Mość rozkazałeś cesarzowi Amuratowi wyżebrać pokój, aniżeli wątpliwym wojny skutkiem ich poznosiwszy, światu panować. Już tu ustaje starożytność, ustaje i potomność, nasza jednak admiracya dla W. Król. Mości, nasze synowskie uniżenie coraz wyżej a wyżej postępuje".

Wszakże chwalone tu Władysławowi zwycięztwo nad samym sobą było wręcz przymusowém. Władysław pragnął dalszej wojny z Turkami, do ktoréj według innego ustępu saméjże pochwalnej mowy marszałka Tryzny „dodawali serca wielcy monarchowie, sami chcąc podzielić się z nami niebezpieczeństwem i odwagą, płaczliwie wzywały chrześciańskie w niewoli będące ludy"... Tylko stanowczy opór panów koronnych w obozie Koniecpolskiego nie dopuścił hetmanowi w r. 1633 przedłużyć wojnę ściganiem Abassego baszy w głąb Turcyi, i tylko takiż nakaz sejmu zmusił hetmana w r. 1634 do zawarcia pokoju z Murtazym baszą, na królu zaś Władysławie wycisnął ową tak wdzięcznie pamiętaną mu „obserwancyą konsensu powszechnego na sejmie". Tymczasem gniew Władysławów na konsens i na pokój tak był widocznym, iż wszystka szlachta z najwyższém podejrzeniem czuwała odtąd nad każdym krokiem, każdém słówkiem królewskiém, okazującém skłonność do zerwania zgody z pogaństwem. Ztąd wszelkie przestrogi rządu o niebezpieczeństwach od Turków uchodziły odtąd za czcze postrachy, zmyślone jedynie dla wzbudzenia w narodzie téj saméj „ochotki" na Turka lub Tatara, którą teraz z dziwną jakąś goryczą wyszydzać zaczęto w rycerskim królu. Skoro zaś rząd jakąś surowszą przestrogą w instrukcyach

« PoprzedniaDalej »