Obrazy na stronie
PDF
ePub

dach: ale według nas, nie mogą posłużyć do poparcia zdania autora, które streszcza w tych wyrazach:

„Lud nie ma samodzielnej twórczości ducha, a jeżeli ją ma, to w takiej tylko mierze, mutatis mutandis, jak dziecko. Siła jego ducha a raczej wyobraźni, jest raczej tylko reproduktywną. Co w nią wniosą lub wrzucą zewnętrzne stosunki miejsca i czasu w których żyje, to wedle rozwinięcia władz swoich umysłowych przetwarza czasami, ale i to nie zawsze. Najczęściej i zwykle po· wtarza tylko to, czego się nauczył od swoich nauczycieli, którymi dla niego są najprzód: księża jako reprezentanci kościoła, potem szlachta, panowie i wszyscy surdutowce jako reprezentanci czasowéj po za kościołem oświaty, i nareszcie, każdorazowy rząd, jako wyraz politycznych kraju stosunków."

Widocznie, że pisał to pod wpływem wrażeń świeżych; zbłądził, gdy zdanie to rozciągnął do całej przeszłości ludu paszego. Gdyby lepiéj sam zbadał wszystko, co zdołano zebrać i spisać, wzięte z ustnej literatury ludowej, gdyby lepiej wystudyował życie wewnętrzne narodu i stosunki ludu ze szlachtą, tak w dawnych wiekach jako i za dni naszych, znalazłby jaśniejsze daleko pojęcie i lepsze stanowisko.

Błędem jest zaprzeczać ludowi naszemu twórczości ducha, bo odpowiedzią na to wymowną są zbiory pieśni jego i owych cudnych melodyj; ani téż jest bynajmniej prawdą, że lud tylko powtarza a nic ze siebie nie snuje, System niemiecki badania, który rozwija w swéj pracy p. Berwiński, jeżeli w nim okazał wiele erudycyi i nauki, to bynajmniej nie daje rezultatów, do jakich au tor schodzi. Nic dziwnego, że lud nasz, szczególniéj co do zabobonów i przesądów, wiele ma naleciałek obcych, bo te szły powiewem na niego z obszaru Europy. Prawdą jest, że do wyobrażeń o wiedźmach i czarach, dużo wpłynęły zewnętrzne wpływy, ale pilne a doświadczone oko badacza łatwo rozróżni co obce a co rodzime.

Gdyby p. Berwiński nie pozornie ale gruntownie zbadał lud na całym obszarze starożytnéj Polski, byłby powziął przekonanie, że wyobraźnia jego mieni się jak tęcza i stosuje do miejscowości w jakiej zamieszkuje. Inne przesądy ma Góral, inne Krakowiak, Mazur, Kurp', Rusin czy z Podlasia, Hrubieszowskiego, z Wołynia, Podola czy z Rusi Czerwonéj; inne Ukrainiec: a przeczyć nie można, że wiele jest ogólnych, które są wspólne wszystkim bratnim plemionom.

Z lekceważeniem wspomina Zoryana Dołęgę, Chodakowskiego (Czarnockiego), chociaż on pierwszy zwrócił uwagę na skarbiec duchowy u ludu, i zagrzał w tym kierunku młodych pracowników, co poszli jego torem.

Dziwném zrządzeniem Opatrzności, z powstaniem nowych idei, walki romantyków z klassykami, równocześnie w granicach dawnej Polski, w różnych stronach, zaczęto krzątać się usilnie w celu zbierania: to pieśni, to podań i powieści ludowych. Dzisiejsze oryginalne stanowisko literatury naszéj zawdzięczamy tym pracownikom, co dobyli rodzinne żywioły na jaw, które przeszły w krew jej i pożywne soki.

Pracownicy ci, zagrzani zapałem, zbierając usilnie wszystko co tylko z ludu wydobyć mogli, mimo wiedzy, zwracając nań uwagę, przyśpieszyli myśl swobody tego ludu, i potrzeby przywrócenia mu dawnych praw obywatelstwa.

Poezya właśnie skorzystała z samodzielnéj twórczości ducha ludowego: poeci właśnie zasilali się oryginalną wyobraźnią ludu, bo nic nie mieli do wzięcia ani od szlachty, panów zcudzoziemczałych i zatracających ducha narodowego, ani tém bardziej od surdutowców, co biegli za ich przykładem.

P. Berwiński powołuje się na powagę Karola Libelta i my ją z poszanowaniem przyjmujemy: żałujemy, że autor nie odczytał uważnie ustępu jednéj rozprawy, gdzie właśnie ten pisarz mówi o stanowisku ludu. Przywiedziem go tu wiernie:

,,Narodowość, wiążąc się z pierwiastkami narodu, wtenczas, kiedy się pod wpływem samych uczuć przyrodzonych rozwijał, uczepia się najsilniej spodnich warstw jego, tojest ludu czyli gminu, stojącego zawsze jeszcze na stanowisku obyczajowego czyli uczuciowego życia, zasłonionego tém stanowiskiem od zagnieżdżenia się w niem obcych wpływów, odpychającego całą uczuciową potęgą wszystko to, co do tych uczuć nie przystaje. Lud téż najtroskliwiej w łonie swojém przechowuje obyczaje narodowe: one jedynym żywiołem jego ducha; ojczyzna duchowa stoczyła się u niego w to jedno ognisko: wszystko tchnie tém jedném narodowém obyczajowém życiem. A że w tém życiu serce, uczucie ludu utkwione, ztąd u niego i u nas taka miłość tego wszystkiego co jest národowém."

Oparci na téj powadze, zapytamy p. Berwińskiego, czy lud niemający samodzielnej twórczości ducha, ani innéj wyobraźni, jak tylko reproduktywną, przyjmujący w otwarte ramiona, w myśl i serce wszystko „co mu wrzucą lub wniosą zewnętrzne stosunki miej

sca i czasu w których żyje" (jak wyraża autor) naśladowca ślepy szlachty-panów i surdutowców, byłby w stanie utrzymać własną narodowość?

Inna rzecz, gdy nie mówiąc o przeszłości ludowéj, przychodzi pytanie o dzisiejszych stosunkach. Właśnie dopiero teraz, możemy powtórzyć z p. Berwińskim: „Jak go sobie wychowamy, takim będzie lud nasz, i literatura jego taka, jakie wychowanie."

Zaprawdę, jeżeli lud się garnie do oświaty, jeżeli ochota i poczucie obowiązku obywatelskiego nieosłabnie ale będzie trwałe w utrzymaniu i rozwoju szkółek i ochronek wiejskich; w niedługiej przyszłości będziemy mogli ostatnie, zamykające dzieło autora zdanie, przyjąć jako zasadę.

Mylną poszedł drogą autor, gdy w przeszłości odległéj zaprzeczał ludowi właściwych zalet, które go dotąd widocznie odznaczają.

Studya p. Berwińskiego niczego nie uczą, a dalekie są od historycznéj i naukowėj krytyki jaką na tytule noszą. Sądzimy że niedługo, przy daleko bogatszych zasobach literatury ludowej, znajdzie się badacz, który ją krytycznie, a zgodnie z prawdą ocenić potrafi, nietając przeważnego wpływu, jaki wywarła na literaturę piśmienną, narodową! (W.)

Dzieje Węgier pod względem historycznym, artystycznym, literackim i społecznym, podług najlepszych i najnowszych źródeł, głównie podług dzieła wydanego przez towarzystwo pisarzy francuzkich pod kierunkiem maḍziarskiego historyka I. Boldenyi. Przekład polski przez S. P. do naszych czasów doprowadzony przez Leona Rogalskiego. Poglądem na stosunki polityczne, jakie łączyły ten kraj z Polską, opisem wypadków w Węgrzech zaszłych w r. 1848 i 1849, oraz przypisami do historyi polskiej uzupełnił K. Wł. Wojcicki. Dzieło ozdobione chromolitografowanym tytułem symbolicznym podług rysunku artysty Lessera, oraz 60 przeszło drzeworytami w tekscie, wykonanemi w Paryżu, z dodaniem szczegółowej mappy Węgier. Warszawa. Nakładem Aleksandra Nowoleckiego, 1863. w 8ce wielkiej str. VII, 267-275; spisu rzeczy i listy prenumeratorów III.

Dzieło w oryginale francuzkim p. n. La Hongrie historique, artistique et litteraire, ozdobione licznemi drzeworytami, zyskało niemało rozgłosu i upowszechnienia.

Zajmujący dramat, krwawo skończony, był powodem, że pod kierunkiem uczonego Madziara Boldenyjego, grono pisarzy

francuzkich, podług źródeł najlepszych skreśliło powyższą pracę. Przekładem na język polski zajęła się zasłużona redaktorka Rozrywek, pani Seweryna z Żochowskich Pruszakowa, ale znając wiele innych dzieł tak we francuzkim jak w angielskim języku, które obszerniéj i dokładniej nie jeden z ustępów Boldenyjego przedstawiały a dosadniéj obrazowały, uzupełniła z nich oryginał francuzki. Uzupełnienia te szczególniéj w części drugiéj rozszerzyły znacznie jego ramy, a przedmiot sam wzbogaciły nie mało. Cały rozdział p. n. Słowacy i ich pieśni wzięty jest ze zbioru I. Kollara, i pani Pruszakowa pierwsza po Kazimierzu Brodzińskim, wybornym przekładem z narzecza oryginalnego, dała nam bliżej poznać pieśni Słowaków węgierskich: wiele też pieśni Aleksandra Pötöfi, jak szczegółowy życiorys tego poety Madziara, w piękném tłumaczeniu, nacechowaném poetyczném talentem podała.

Wzbogacenie tak znakomite oryginału i nadanie niezaprzeczone wyższości w polskim przekładzie, co łatwo rozróżnić porównywając tłumaczenie z tekstem francuzkim, powinno być wiadome czyją pracą wykonane zostało: wydawca z niewiadomych nam powodów, kładąc na tytule imiona dwóch pisarzy, którzy niektóre tylko rozdziały wypełnili, o nazwisku tłumacza, a zarazem uzupełniającego dzieło w przemowie do czytelnika zamilczał. My tu tém wspomnieniem oddajemy to, co prawdziwéj zasłudze należy.

Całe dzieło rozpada się na dwie części: pierwsza historyczna, zaczyna się od najdawniejszych czasów. i sięga aż do r. 1860. W téj dodany jest nowy ustęp opisujący szczegółowo walkę Wegrów w latach 1848-1849, którego oryginał francuzki nie ma, jako téż pogląd na stan Węgier do roku 1860, oraz przypisy wykazujące stosunek Węgrów z Polakami, które autor takim wstępem rozpoczyna:

„Polska dotykając granic Węgier i Czech w przedchrześciańskich wiekach, zawiązała braterskie stosunki z obu krajami. Z Czech kapłani przynoszą wiarę chrześciańską i apostołują w Polsce, a księżniczka czeska Dąbrówka znagla Mieczysława I do przyjęcia wiary świętéj; siostra jego rodzona zasiadłszy na tronie węgierskim, przyspiesza chwilę wyjścia z pogaństwa tego narodu. Królowie Czech i Węgier zasiadają na tronie polskim, polscy nawzajem zajmują je w obu krajach: prędzej z Czechami rwą się węzły braterskie. Do ujarzmienia tego szlachetnego a nieszczęśliwego narodu, pomaga zgubna polityka Zygmunta III.

Na Białej górze stanowczą klęskę zadaje Austrya Czechom, wsparta szaloną odwagą konnych Lisowczyków. Niewola odtąd ciężka jarzma niemieckiego, ciąży klątwą na Zygmuncie III; z niej już głowy podnieść nie mogli. I naród ten, co był nauczycielem w rzemiośle rycerskiém Polaków, od którego przejęliśmy sławne tabory; Czechy, o których u nas powszechna była ztąd przypowieść, że:

[ocr errors]

,Co Polak to pan, a co Czech to hetman",

od strasznej porażki na Białej górze stracili rycerskiego ducha. Naród zamieniony w prowincyę Austryi, przestał nietylko być udzielném państwem, ale traci wiek po wieku wydatne cechy swéj narodowości. Na ziemi czeskiej zapomniano ojczystego języka, bo go zastąpił niemiecki wraz z obyczajem niemieckim. Uczeni ojczyzny Zyszka, narodowość czeską i język studyowali, jako zabawkę archeologiczno-lingwistyczną. Młodzież wykształcona czeska biegła skora na usługi Austryi. Wyrzutki te spółeczeństwa zdrowego czeskiego, zajmowali i zajmują urzędy w Galicyi, w Węgrzech i innych podległych krajach, a chorągiew niemiecką przyjąwszy za własną, dla jéj sprawy przelewają krew i składają ofiary żywota własnego. Za naszych dopiéro czasów ożył duch staréj Czechii, a ruch obecny zapowiada temu szlachetnemu narodowi inną błogą przyszłość.

Węgry w tém różnią się od Czechów, że młodzież jej nie ubiegała się o urzęda w Austryi i biurokracyą nie trudniła się nigdy. Bitne plemię niosło szablę i krew na podtrzymanie praw cesarstwa i w obronie dynastyi Habsburgów, ale strzegło pilnie swych praw starodawnych i ojczystéj mowy.

Hufce narodowe węgierskie walczyły, gdzie im panująca rodzina rozkazała, chociaż nie raz wstyd szlachetny wybiegał im na lica, gdy wspomnieć było ów napad na księztwo Warszawskie w r. 1809 pod dowództwem księcia Ferdynanda d'Este.

Ulubioném ich przysłowiem było, że: Madziar, Polak a Turek to rodzeni bracia". Zapewne powodem do niego były wypadki polityczne i księga dziejów węgierskich.

Z upodobaniem słuchają dawnéj naszéj piosenki:

Węgier, Polak, dwa bratanki,

I do korda i do szklanki.

Powtarzają ją radzi, a serdeczne uczucia pokazują dla każdego z Polaków, który się na ich ziemi pojawi.

Tom I. Styczeń 1863.

21

« PoprzedniaDalej »