Obrazy na stronie
PDF
ePub

macza określenie jéj geograficzne, bo Slubianie mieszkali nad Slubą od Odry do Sprewii, lecz nigdy do Storkowa, a dolinę Sprewii w okolicach Lubina, wypada zostawić dla plemienia serbskiego Niżowców, inaczej bowiem nie będzie gdzie tych ostatnich pomieścić.

Nakoniec użyte przez tłumacza wyrażenie: „Slubianie odnoga Serbów lużyckich", właściwiéj byłoby zamienić tak: Slubianie, plemię Serbo-lużyckie.

Str. 70. Z powieści Dytmara wiemy, że Bozo biskup merzeburski dla użytku i utwierdzenia w wierze powierzonej sobie Owczarni, uczył Serbów śpiewać Kyrie-elejson, ale ci bezrozumni przekręcili wyrazy szydersko na „Ukriwolsu", co znaczy po serbsku w kri wolsa w kri olsza w kierku-wölsza, a po polsku w krzu (krzaku) stoi olsza, prawiąc, że tak mówił Bozo, chociaż ten wymawiał wcale inaczej. Tłumacz kroniki Dytmara w uwadze do tego miejsca, powiada: Ukriwolsa jest niejaki zabytek mowy Słowian nadelbiańskich (Słowian polabskich, średniéj Łababy, a jeszcze pewniej Serbów), a daléj trochę, że p. Macies jowski w swych Pamiętnikach Słow: 1-163, ma zupełniejszy obraz usposobienia religijnego w owym czasie rzeczonych Słowian, „wierzących w tajemnice wiary, dopóki tkwił miecz na ich karkach, poczém znowu do pogaństwa wracających, a między innemi dowodami to przekręcenie wyrazu bierze za dowód”. Niewiadomo, dlaczego szanowny tłumacz zrobił podobną uwagę i poparł ją zdaniem p. Maciejowskiego. Nic ona nie wyjaśnia, tylko jakieś piętno potwarzy i przewrotności rzuca na spółczesnych Słowian. Jeżeli tłumacz zryzykował się sięgnąć po za kres ścisłéj erudycyi filologicznéj i dla usługi czytelnikom jął się odmalować obraz usposobienia religijnego Serbów w X wieku, to czemu nie zapytał dziejów: dlaczego to miecz tylko mógł zmusić poganów do uwierzenia w tajemnice wiary Chrystusa? Dziejeby mu odpowiedziały: nauka Chrystusa pod opieką broni niemieckiej przychodziła do Serbów nie dlatego, aby wedle słów Zbawiciela nauczyć „miłować bliźniego, jak siebie samego", lecz dla ujarzmienia ludu swobodnego w poddaństwo Niemców i wyrugowania go z posiadłości ziemskich. Wyrzekali się Serbowie nauki Chrystusa, byle być wolnemi od Niemców. Daruje szanowny tłumacz za zrobienie podobnéj uwagi: wymaga tego bowiem powaga dziejów i godność ludu serbskiego, niewinnie oskarżonego o bezrozumne trzymanie się swych bałwanów pogańskich.

Str. 98. Tłumacz przepolszczywszy powieść Dytmara, jak Henryk cesarz pod zasłoną wojsk księżęcia Czechów, przez wła

ci Nizenów (Nişzanów) i Delemińców (Głomaczów) aż do Magdeburga przyprowadzony został, w przypisku objaśnia, że „żupa Niczany w Misnii na lewym brzegu Łaby, nie powinna się brać za jedno z żupą Nisa nad górną Sprewą i Nisą". Daléj zaś w uwadze W (str. 362) powiada: „Nisa żupa nad górną Sprewą i Nisą, w środku między Slubianami i Łużycą, od któréj rozróżnić należy Niczany w Miśnii na lewym brzegu Łaby".

Nigdzie nie znajdujemy, ażeby kraj nad górną Sprewią i Nisą nosił nazwisko zupy Nisa; przeciwnie kraj nad górną Nisą zwał się Zagost, t. j. za gęszczą, za lasem; kraj nad górną Sprewią zwał się Budyszynskim krajem, a župa Nizin (Nisingau) od budyszyńskiego kraju leżała na zachód, w okolicach Drezna na dolinach Laby. Téj to zupy Nizin nie powinno się brać za jedno z krajem czy żupą Niszanów leżącym za Łabą, daléj na zachód u źródeł Muldy, po nad granicą czeską, a także z żupą Niżanów, położoną na dolinach Łaby do czarnego Halsztrowu, w środku między plemionami Głomaczów, Susłów i Łużyczanów. Jest jeszcze żupa Nizowców nad dolną Sprewią między Slubianami i Łużyczanami, z którą tłumacz pomieszał zupę Nisę, znalezioną przez niego nad górną Sprewią i Nisą.

Str. 105. W kodeksie oryginalnym kroniki Dytmara, w tém miejscu gdzie on opowiada o wyprawie Bolesława czeskiego z Sasami przeciw Mieszkowi polskiemų (990 r.), zostawione jest próżne miejsce, na którém miało być napisane nazwisko jakiegoś grodu polskiego, który Bolesław nie spotkawszy oporu ze strony mieszkańców, dostał w moc swoją. Tłumacz stosownie do domysłów komentatorów, miejsce to zapełnia nazwiskiem „Nimci", nie objaśniając wreszcie, na czém swój domysł opiera; albo przynajmniéj o jakim tu mianowicie grodzie Nimci rzecz idzie?... Musimy przeto zrobić następną uwagę.

Otto III cesarz, przywilejem r. 1000, czyniąc nadania kościołowi Nienburskiemu nad Solawą, daruje także gród Niemczę nad Nisą,,civitas Niempsi dictam in comitatu Geronis Marchionis in ripa fluminis Nizae nominati sitam", z przyległemi kilku osadami słowiańskiemi.

Inny gród Niemcza w Szlązku nad Szlęzą (dziś Lohe) za czasów Dytmara należał do Polski, szturmowany był nadaremnie r. 1017 przez Henryka II i według Dytmara zwał się,,Niempsi" dlatego niby, że zbudowany był przez Niemców (1). Dwie tedy było Niemcze za czasów Dytmara.

(1) Kronika Dyt. tłum. Komarn, str. 327.

O ile wiemy z dziejów, Szlązk za Mieszka I należał do Czech, a do Polski przyłączony dopiero za Bolesława Chr. (999 r.); Łużyce także wtedy do Polski nie należały, zatém w końcu X wieku obie Niemcze były w posiadaniu cudzém, nie polskiém.

Na jakiejże zasadzie komentatorowie robią domysły, że gród polski zdobyty przez Bolesława czeskiego, ma być Niemcza? Rzecz to ciemna bardzo, lecz dla rozpędzenia choć w części mgły pokrywającej ową epokę, wydobywamy z dziejów następne kombinacye.

Poczęła się, jak świadczy Dytmar, nieprzyjaźń między Mieszkiem i Bolesławem. Niemcy ciągnąc na pomoc Mieszkowi przyszli do włości Selpuli, dotąd także Bolesław zdążywszy, pojednał się z Niemcami; przeciągnął ich na swoją stronę i spólnie z nimi ruszył na Mieszka nad Odrę. Ztamtąd w powrocie zdobył jakiś gród polski, który, komentatorowie Dytmara usiłują zrobić Niemczq. Widocznie więc, że wojna toczyła się w Łużycach dolnych, gdzieś nad Nisą i Odrą.

Jakieżby miasto polskie, wracając ztąd, Bolesław mógł zdobyć? Niewiadomo i zapewne na zawsze to zostanie zagadką, jeżeli z czasem nie będą odkryte nowe pomniki historyczne.

Jeżeliby wreszcie grodem tym miała być Niemcza, to pewniej ta która leżała w dolnych Łużycach nad Nisą; w prostym kierunku od Krośna 4 mil niemieckich, aniżeli Niemcza nad Szlęzą w Szłązku, daleko od ówczesnych granic polskich leżąca. Lecz wspomnieliśmy wyżej, że obie Niemcze do Polski za czasów Dytmara nie należały, jakież zatem domysły mogą służyć za podstawę do przypuszczenia, że Niemcza nad Nisą mogła być tym grodem polskim którego szukamy?.. Kwestyę tę mniemamy rozstrzygnąć następnym sposobem.

Panowanie Mieszka Igo rozciągało się na południe do Wrocławia prawie, a na zachód do Bobry i Odry. Daléj na zachód od tych rzek mieszkały plemiona serbo-łażyckie, w pierwszych latach panowania Mieszka ujarzmione przez Niemców. Sam Mieszko był wassalem cesarstwa. Wszakże to mu nie przeszkadzało do najeżdżania na ziemie sąsiednie łużyckie, i do częstego zadzierania się z margrafami wschodnimi. Dawne stosunki przyjaźni i pokrewieństwa z Łużyczanami, a prawdopodobnie że i dawny związek ich polityczny z Polanami, nie mogły łatwo wypaść z pamięci Mieszka. Tłucze się on ciągle po nad Odrą z margrafami, ale z cesarstwem żyje w zgodzie; cesarstwo nie znajduje powodu napaść nań z całą siłą, bo on się nie wyrzeka obowiązków wzglę

dem niego: biją się z nim tylko margrafy na własną rękę. O cóż wreszcie mogło chodzić margrafom? Zapewne, że nie chęć zdobyczy na Mieszku jakiej cząstki kraju, bo świeżo ujarzmione Łużyce nie małej wymagały baczności dla utrzymania ich w posłuszeństwie, a sąsiednie Hawolskie i Pomorskie plemiona, kazały im się mieć ciągle w pogotowiu dla odpierania niespodzianych napadów. Margrafowie zatem nie dla rozszerzenia swych posiadłości, występowali przeciwko Mieszkowi, lecz, pewniéj, dla utrzymania w swym ręku tego co już zdobyli. Mieszko zaś mógł z nimi walczyć dopóty, dopóki to cesarstwa nie obrażało.

Przypomnijmy teraz ogólne powstanie Serbów nad Łabą 985-990 r. i porównajmy z tém powieść Dytmara o zdobyciu jakiegoś grodu polskiego przez Bolesława Czeskiego z Sasami, 990 r., a łatwo pojmiemy, że korzystając z ogólnego zaburzenia nad Labą, Mieszko mógł najechać sąsiednie kraje łużyckie i zatrzymać przy sobie pograniczne grody. Między temi grodami mogła być i Niemcza, którą Mieczysław straciwszy 990 r., więcej nie odzyskał; została ona odtąd w ręku Niemców i dla tego Otto IIIci mógł ją w r, 1000 darować klasztorowi Nienburgskiemu.

Zanadto może prawiliśmy o Niemczy: uwaga ta wszakże nie wyda się zbyteczną dla dziejopisów, którzy czerpiąc wiadomości z Dytmara, powinni ostróżnie przyjmować domysły komentatorów i nie zostawiać je bez stosownego objaśnienia, inaczej bowiem podobne dopełnienia, jak Niemcza wskazana wyżéj, mogą wprowadzić w błąd, jakoby Mieszko już władał Niemczą w Szlązku nad Szlęzą.

Str. 110. „Król (Otto IIIci) wojował Obotrytów i siedziby Wiltiów pustoszył". Dotąd niewiadome rzeczywiste nazwisko plemienia, które niemiecko-łacińscy pisarze Abotrites przezwali. My przekręciliśmy nazwę przez Niemców wymyśloną i do rzędu ludów słowiańskich wprowadziliśmy Obotrytów. Szafarzyk już to dokładnie dowiódł, że podobne nazwisko jest czysto niemieckiej formy i że najbliższa do prawdy nazwa słowiańska powinna być Bodrycze (1). Inni uczeni słowiańscy, zgadzając się w ogólnych zasadach z Szafarzykiem, sporzą o szczegóły tylko. Według nich prawdziwe nazwisko plemienia tego błąka się w następnych: Bodrycze, Bodryce, Bedrycze, Bdrycze (2). Nazwiska te powszechnie

(1) Szafarzyk. Słown. Słowi. § 44, 7.

(2) U Słowian nadbaltyckich istniał dźwięk wyrażający pół głosu, dźwięk ten w pismach słowiańskich oznaczał się przez ь, i miał miejsce 19

Tom I. Styczeń 1863.

są przyjęte przez dzisiejszych dziejopisów słowiańskich; nazwiska Obotrytów nikt już nie używa, niewiadomo dlaczego tłumacz kroniki Dytmara raz jeszcze zostawił je, gdy w ciągu dalszym swéj pracy, pisze podobnie jak i inni „Bodryce" (str. 348 i 349).

Co się tyczy nazwiska Wiltiów, to jeśli tłumacz, dla jakichbądź przyczyn nie chciał użyć słowiańskiej formy: Weletów, wypadało zostawić używaną dawniej Wilków, która zawsze lepszą jest od barbarzyńsko-łacińskiej Wittiów. Sam tłumacz z początku pisał: Wilków (str. 10) i dopiero dalej zmienił zdanie swe.

Str. 163 i 297. Wojownicy serbskiego rodu, zostający na służbie u margrafów Mirzońskich, zwali się po słowiańsku Wetenicy, a po niemiecku Kucesburger. Tłumacz nazywa ich dwojako: Wedeniki (str. 163) i Weteniki (str. 297). Któreż z tych nazwisk uważać mamy za pierwotne? O tychże Wetenikach tłumacz powiada, że nazwisko ich pochodzi od wyrazu „wendyjskiego" wedzeni, wedzer, jakoby przewodnicy, albo stróże, dostrzegacze, nadzorce graniczni, i wywody swe opiera na zdaniu Lappenberga, „który przez wedeników rozumie: apud Polonos wodnik, wodnicy, castellanus".

Mógł sobie Lappenberg bredzić o jakichś wodnikach polskich i porównywać kasztelanów z wetenikami serbskiemi; nie zobowiązuje wszakże to Polaka do uwierzenia w nieomyślność Niemca.

Nie zapuszczając się w głębokie badania filologiczne pochodzenia nazwiska Weteników od starosłowiańskiego pierwiastka Wit i Wet, ztąd poszło Witati, mieszkać, ochraniać, a od tego Wetenicy, oko polskie, ze słów Dytmara, z łatwością dostrzeże, że Wetenicy składali zastęp wojowników serbskiego rodu, zostający na służbie u margrafów. Czy tacy Wetenicy istnieli u Serbów przed najazdem niemieckim, tego nam dzieje nie podają. Prawdopodobnie jednakże rolnicze plemie serbskie, dla ciągłego odpierania Niemców, musiało wydzielić z siebie cząstkę ludności, z któréj utworzyli się Wetenicy.

Str. 210. Niedaleko Łaby pod Magdeburgiem była osada przez Dytmara Liezea zwana, pamiętna w czasie wypraw Bolesława Chrobrego. Tłumacz osadę tę w tekscie Dytmara pisze Liezka, a w uwadze powiada że u Moraczewskiego przerabia się na Liszkę i że była to wieś na wzgórzu między Magdeburgiem i Serwestą".

między dwiema twardemi spółgłoskami, dla łatwiejszego wymawiania. Tak Bdrycze, musiałoby się pisać Выdrycze.

« PoprzedniaDalej »