Obrazy na stronie
PDF
ePub

Ở POSZANOWANIU ZABYTKÓW OJCZYSTEJ PRZESZŁOŚCI.

(Rzecz czytana przez J. Lepkowskiego na publiczném posiedzeniu Towarzystwa Naukowego Krakowskiego dnia 22 lutego 1862 r., w czasie gdy tenże składał prezydencyą w oddziale archeologii i sztuk pięknych nowo obranemu przewodniczącemu téj sekcyi panu Fr. Paszkowskiemu, który i na rok przyszły pozostał prezesem oddziału, kierowanie zaś czynnościami restauracyi pomników pozostawiono panu Lepkowskiemu i nadal).

Komu nieobojętne prace naukowe, a kto bacznie śledzi drogi jakiemi na tém polu duch ludzki idzie, dostrzeże z łatwością, że stólecie nasze, pilniej niż ubiegłe wieki zwraca uwagę i badanie na tę przeszłość ogromną, jaká mu w spuściznie została.

Wprawdzie już XVty i XVIty wiek odradzał się badaniem sztuki klasycznego świata, a są zbiory antykwarskie, których istnienie od 200 i więcej lat liczyć się może; przecież istotnie naukowe traktowanie zabytków przeszłości, od owych dopiero datuje się czasów, gdy w drugiej połowie zeszłego wieku, pogarda tego co dawne a stare, 'u ostatecznych znalazła się granic. Chcemy przypomnieć te chwile, gdy rewolucya rozwalała we Francyi groby, a nawet ciało naszego Leszczyńskiego wywleczone z trumny i szarpane po Nancy ulicach, dopiero blacharz Krantz, rozbestwionej wydarł tłuszczy. Rozważając dążenia tych czasów, w ostatecznych a przeciwnych sobie socyalnych kierunkach, rzecby można, że pogarda i rozbrat z przeszłością, rodziły zarazem namiętne miłowanie wszystkiego co już pod grobowym legło głazem a wiekowym okryło się pyłem. Lada kamyczek, cegiełkę drobną, gwóźdź i kosteczkę, z czcią religijną w zbiorach składano. U nas

[ocr errors]

O POSZANOWANIU ZABYT. OJCZYSTÉJ PRZESZŁOŚCI. 123

Rzeczpospolita runęła wtedy, a więc nie dziw że namiętny patryotyzm chronił wszystko co ojczyste. Duch narodowy zdrętwiał w chwili upadku Polski, więc do świątyń Sybilli gotowi byli znosić po garstce nawet ziemię z grobów i mogił, myśląc iz narody nie z ducha, ale niby mityczny Fenix, z własnych popiołów odrodzić się mogą. Ta miłość pamiątek, zostałaby była wreszcie pieszczeniem się sentymentalném z każdym okruchem przeszłości, gdyby nie trzeźwa nauka co tutaj przyszła odróżnić ważne od błabego, pamiątkę od zabytku sztuki, antykwarstwo od badania i studyum ścisłego. Archeologii dano odtworzyć minione wieki, aby teraźniejszość w ich spojrzała oblicze, a historya na stawionych przed jéj trybunałem wyrok wydać mogła.

Gdy Winckelman, Zoëga i Wisconti kładli podwaliny archeologii jako nauce, i nasze nazwisko, niepospolitego badacza bóstw prylwickich da się doliczyć do pocztu europejskich z tego pola imion. Jest nim Jan hrabia Potocki zmarły w 1815 roku, o którym nie da zapomnieć choćby już sam archipelag wysp Żółtego morza, jego imieniem przez Klaprota nazwany. Ów Potocki pisał po francuzku, więc może właściwiéj rozpocząć szereg archeologów naszych od znakomitego Lelewela i Chodakowskiego, dodając, żeśmy wcale nie ubodzy w tej gałęzi badań, stosunkowo nawet do nauk innych z większą traktowanych pilnością.

Bo téż u nas i zachęta większa do szperań po grobach, jak skoro świetność ojczyzny, jak owo słońce przy zachodzie, za mogiłami a kurhanami się skryła.

Idzie to i z duchem wieku, co nowe stawiać pragnie a starego burzyć nie myśli. Stólecie XVII i XVIII waliło gotyckie świątynie lub je zdobieniem rokoko jakby loczkami peruki stroiło. Czasy te straciły już były smak klasyczny, a rozpływając się w idyllach, nie umiały nawet zrozumieć romantyzmu wieków średnich. Stało się wtedy z ludzkością jak z człowiekiem, co im sam mniej ma zasad moralnych a na bojaźni bożéj opartéj mądrości, tém skwapliwiéj radby się zabrać do zreformowania świata, a zwalenia tego, co przypomnieniem świetnej wielkości własną mu małość odkrywa.

Dziś można zachowywać, chronić od upadku, pielęgnować i kochać zabytki sztuki i przeszłości, a nie być mimo to konserwatystą, pragnącym powijakami egipskiéj mumii ducha ludzkiego skrępować.

Czasy nasze chcą sąd sprawiedliwy wydać o tém co było minęło, więc upornie stróżujemy świątyni, budowli i grobu każdego, aby przed tym trybunałem świadczyły o wiekach co w nich swoje zostawiły idee, abyśmy sądząc, zarazem naukę i przestrogę brali.

I jęła się też cała Europa do restauracyi katedr i sztuki zabytków, uczeni prują ziemię szukając popielisk a szczątków, aby wyśledzić można drogi, po których dawne plemiona i narody swoje wędrówki znaczyły.

Ludy związane w społeczeństwo zwykle wtedy dopiero ukazują się na tle dziejów, gdy miecz w rękę wzięły. Naród który nie stanął nigdy na pobojowisku z zwycięz kim sztandarem, może mieć tylko brzask swego historycznego istnienia, a mija wśród świata jako zorza poranna, o której w południe już nikt nie pamięta.

Błyski mieczów, łomot walki i łuny wojennej pożogi rozdzierają zwykle owe mgły, co rodzących się królestw okrywają kolebki. Dla tego mogiły pobojowisk odwiecz nych, są pierwszém polem, na którém archeologia zbiera plony swoje. Wydobyta z ziemi popielnica, miecz, zbroja, ozdoba stroju, naczynie na symbol przy trupie złożone, zestawiane, porównywane z innemi a badane pilnie, dać może dowody, jakie ludy i kiedy po téj ziemi przeszły. Grób opowie stopień oświaty tych plemion, a z szczątek z niego dobytych nawet o ich obyczajach i o estetyczném sądzić można wykształceniu. Ks. Cochet, Varsae, Ritter, Klemm i innych tylu, niemal równie jasno odtworzyli przeszłość plemion kilku badając ich groby, jak Couvier postać mamuta z piszczela odgadnął.

Mogiła tedy i urna grobowa, są pierwszemi przedmiotami, od których archeologia swoje poczyna studya. Dalej podanie, pieśń, nuta, przysłowie i obyczaj, wyprowadzają badacza na to obszerne pole, zkąd już śledząc stopnie oświaty i wzajemne wpływy jednego narodu na drugi, przechodzi do rozkrycia tajemnic rytuałów religijnych, tłumaczenia symbolów, odgadywania pism starych,

układania w systemata monet, pieczęci, a rozjaśniania genealogicznych stosunków. Więc rozpada się nauka nasza na archeologią kościelną, grafikę, numizmatykę, sfragistykę, dyplomatykę, heraldykę i dzieje kultury. Ztąd rozpatrując się w zabytkach budownictwa, rzeźby i malarstwa, przechodzi znów badacz do rozważania historyi sztuki, co stanowi jakby uwieńczenie drobiazgowych studyów.

Są, co historyą sztuki pragmatycznie wykładaną, tylko w zakres estetyki włączyćby pragnęli. Przecież estetyka tak się ma do historyi sztuki, jak psychologia do fizyologii człowieka, jak filozofia historyi do samychże dziejów. Filozofia a właściwiej mówiąc estetyka, wydobywa z historyi sztuki idee piękna, archeologia zaś cechy szkół, wieku i rytualnych wpływów. Pierwsza, tojest filozofia, stawia historyą sztuki w stosunku do ogólnego rozwoju ducha ludzkiego, druga zestawia ją z dziejami, badając o ile te w danej epoce wywarły przeważny wpływ na sztukę.

Wskazaliśmy jak szeroce rozgałęziła się dziś archeologia jako nauka uważana, aby nawet mniej świadomy rezultatów tych badań, pojąć mógł ile wszechstronnego pożytku spływa z takiego odtworzenia przeszłości oblicza.

Chcąc wskazać czyli i co zrobiła dla nauki Sekcya naszego Towarzystwa, oddana badaniom w tych kierunkach, pokrótce przebiegnę dzieje i co najgłówniejsze czynności Oddziału, którego zadaniem są studya nad przeszłością, wraz z sztuk pięknych dziejami.

Prace podejmowane przez Towarzystwo na polu archeologii, datują się od lat już dwunastu, kiedy w r. 1850 w skutku projektu Karola Kremera utworzono najpierw Komitet w celu opieki nad zabytkami przeszłości, który niebawnie w osobny rozwinął się Wydział. Pierwszym objawem życia téj nowej Sekcyi było, wydanie wskazówki w celu nauczenia ogółu co jest właściwie zabytkiem sztuki i przeszłości zasługującym na poszanowanie i naukowe studyum. Gdziekolwiek zaszła w kraju ta broszura w ty siącach rozrzucona egzemplarzy, wszędzie jak najlepszy wywierała skutek, bo dary nadsyłane do muzeum i liczne zgłoszenia się do Towarzystwa, dowodziły, że uwaga pu

1

bliczna zwróconą została na to, co nieraz nieposzanowane niepowrotnie ginęło. Zaraz téż jakby na dobrą wróżbę dla zbiorów przyszłych, zjawił się posąg Swiatowida staraniem Towarzystwa sprowadzony do Krakowa. Wyżej tysiąca monet i medali, wiele dokumentów i zabytków domowej przeszłości, wpłynęło niebawnie do muzeów Jagiellońskiego uniwersytetu, z którym instytucya nasza aż do r. 1854 w ścisłém zostawała złączeniu. Obecnie kiedy w Towarzystwie gromadzą się nadsyłane zewsząd starożytności, to podzielenie zbioru na uniwersytecki i nasz, niestosownością już samą pomoże zapewne do wyłączenia z majątku uniwersyteckiego tych zabytków przeszłości, które tam za pośrednictwem Towarzystwa wpłynęły. Muzeum nasze uporządkowane już w nowym domu, niezadługo otwartém będzie dla publicznego użytku. Liczy ono około 300 przedmiotów starożytych, 6,000 monet i medali, 200 pieczęci, a prawie 400 dokumentów.

Wystawa starożytności urządzona w roku 1858, którą do świetniejszych owoców trudów Towarzystwa zaliczyć można, przyczyniła się głównie do wzrostu pomnażającego się z dniem każdym muzeum naszego. Może da Bóg, że kiedyś cały gmach Towarzystwa będzie świątynią ojczystych pamiątek, a narodowym zwać go będą domem.

Pomijając podejmowane przez członków archeologicznego Oddziału spisy aktów archiwum miejskiego, zarządzone w całym kraju zbieranie napisów pomnikowych, wreszcie tworzenie gabinetu odlewów, który ma dostarczyć na ozdobę mieszkań waszych, popiersi królów z monumentów wawelskich; wspomnę o tych rozległych pracach, jakie nam pożar Krakowa nasunął. Pomniki i zabytki sztuki uległe zniszczeniu w wygorzałych świątyniach, natychmiastowego wymagały ratunku. Te przerysować, by je choć dla naukowego zachować użytku, inne zabezpieczyć, inne wreszcie kosztownie odnawiać wypadło. Głównie do kościołów 00. Franciszkanów i Dominikanów zwróciło Towarzystwo czynność swoję. Wyrestaurowano tam przeszło 30 nagrobków, a nadto prócz 26 pomnikowych obrazów z wizerunkami biskupów kra kowskich, jeszcze 12 portretów znakomitych Dominikanów i kilkanaście zabytków malarstwa szkół dawnych,

« PoprzedniaDalej »