Obrazy na stronie
PDF
ePub

genewskiego pastora p. Bost, w odpowiedzi na odezwę jego wzywającą, ażeby geniuszem swoim oświecił rozprawy nad zniesieniem kary śmierci, mające się toczyć z okazyi poprawienia konstytucyi genewskiej. Odpowiedź Hugona nie jest właściwie listem, ale świetném adwokatowaniem sprawy, której autor Ostatnich dni skazanego od pół wieku broni z genialnym zapałem człowieka czującego słuszność po swojej stronie.

Ꮓ rozprawy tej, która niedługo będzie czytana i roztrząsana na zgromadzeniu prawodawców najświatlejszego zakątka ziemi, a może nawet stanowczo wpłynie na ich postanowienia, przytaczamy tutaj kilka ustępów:

...,,Genewa ma obradować nad karą śmierci! wzywasz pan mnie na pomoc, przybiegam. Ale nie łudź się, proszę co do ważności mojego wpływu. Czasami zdarzyło mi się wygrać, częściej przegrać. Wiele szlachetnych umysłów poświęca się tej sprawie. Dziesięć miesięcy temu, wspaniałomyślna prasa belgijska popierając energicznie moje wstawienie się za skazanymi z Charleroy, zdołała ocalić siedm głów na dziewięć.

,,Pisarze XVIII wieku znieśli torture; pisarze XIX zniosą niewątpliwie karę śmierci. We Francyi już skasowali obcinanie pięści, piętnowanie, i wprowadzili wyborny środek tymczasowy okoliczności łagodzące. ,,Niegodziwym to książkom, jak Ostatnie dni skazanego, prawił deputat Salverte, zawdzięczamy szkodliwe wprowadzenie okolicz ności łagodzących." Jakoż, są one początkiem zniesienia kary śmierci; są one tém w prawie, czém siekiera w dębie. Pochwyćmy boski młot i kujmy wciąż, a rozsadzimy pień...

,,Žwolna, nie przeczę, potrzeba czasu. Ale usiłujmy, bo usiłowania nawet w szczegółach nie stracone. Oto dowód.

,,Przed ośmiu laty, w Guernesey, niejaki Tapner został skazany na powieszenie. Wdałem się w tę sprawę: podanie o ułaskawienie podpisało sześciuset znaczących obywateli wyspy. Mimo to, powieszono człowieka. Ale, posłuchaj. List mój pisany do Guernesejczyków, ogłosiły dzienniki europejskie, a za niemi amerykańskie. Właśnie w Kanadzie miano wieszać niejakiego Juliana. Kanadejczycy uważali list moj jakby do siebie pisany, i przez opa

trzne zrządzenie, list ów zbawił, nie Tapnera do którego mierzył, ale Juliana, do którego nie mierzył. Przytaczam ten fakt na dowód potrzeby wytrwania. Niestety! Miecz trwa!...

[ocr errors]

..,,Ludzie! Trzebaż powtarzać wam ciągle, że ów winowajca do upamiętania się, odpokutowania, do zdjęcia z duszy ciężkiej odpowiedzialności, potrzebuje całéj reszty życia? Wy mu dajecie kilka minut! Jakiém prawem? Jak śmiecie brać na siebie groźną odpowiedzialność skracania boskiego zjawiska żalu za grzechy? Czy zdajecie sobie sprawę z tej odpowiedzialności przez was potępionéj, a która ku wam się odwraca i staje się waszą. Zabijacie więcej niż człowieka: zabijacie sumienie. Jakiém prawem stawiacie się bogiem-sędzią przed czasem? Czy ta sprawiedliwość do was należy? Jedno z dwojga: albo wierzycie, albo nie wierzycie. Jeżeli wierzycie, jak śmiecie rzucać nieśmiertelność wieczności? Jeżeli nie wierzycie, jak śmiecie rzucać istotę w otchłań nicestwa?

„Jest zbrodniarz który uczynił następne rozróżnienie: „Nie powinno się mówić exekucya, wypada mówić reparacya. Społeczność nie zabija lecz odcina". My, ludzie świeccy nie rozumiemy takich subtelności...

.....,,Kara śmierci ma dwojakich stronników: tych co ją tłumaczą i tych co ją stosują, czyli innemi słowy, tych co biorą na siebie teoryą i tych co biorą na siebie praktykę. Otóż, teorya nie zgadza się z praktyką. Ażeby znieść karę śmierci, dość posłuchać ich sprzeczności. Ci co chcą kaźni, chcą jej, dlaczego? czy dlatego że kaźnia jest przykładem? Tak, odpowiada teorya. Nie, odpowiada praktyka; i chowa rusztowanie jak najstaranniéj; kasuje Montfaucon, publicznych obwoływaczy, unika dni targowych, stawia swoją mechanikę o północy, a ścina do dnia. W niektórych krajach,, w Ameryce i w Prusach, wieszają i ścinają przy drzwiach zamkniętych. Czy dlatego, że kara smierci jest sprawiedliwością? Tak, odpowiada teorya: człek był występny, został ukarany. Nie, odpowiada praktyka: mężczyzna został ukarany, to dobrze; umarł, dobrze; ale cóż to za kobieta? To wdowa. A cóż to za dzieci? To sieroty. Śmierć je za sobą zostawiła. Wdowa i sieroty, czyli_ukarani a niewinni. Gdzież jest twoja sprawiedliwość? Jeżeli

kara śmierci nie jest sprawiedliwą, czy jest przynajmniej użyteczną? Tak, powiada teorya: trup zostawia nas w spokoju. Nie, powiada praktyka, bo ten trup przekazuje nam rodzinę, rodzinę bez ojca, rodzinę bez chleba... a oto wdowa sprzedaje się dla życia, a oto dzieci kradną z głodu.

,,Dumolard złodziéj i rozbójnik, był sierotą po straconym ojcu. Lżono mnie za to, żem śmiał utrzymywać, iż to jest okoliczność łagodząca.

..,,Cóżkolwiekbądź, znowu będziecie dyskutowali tę ogromną kwestyę. Niech ludzie sprawiedliwi zażarcie opierają się przy zniesieniu. Nie ma narodu małego. Mówiłem to niedawno Belgii, dziś powtarzam Szwajcaryi. Wielkość narodu nie mierzy się liczbą, równie jak wielkość człowieka wzrostem. Jedyną miarą jest ilość intelligencyi i ilość cnoty. Kto daje wielki przykład, jest wielkim. Male narody będą wielkiemi w dniu, w którym obok narodów silnych liczbą i rozległych przestrzenią, a upierających się przy fanatyzmie, przesądach, nienawiści, wojnach, niewoli. i śmierci, będą pełniły łagodnie a wspaniale, braterstwo; znienawidzą miecz, wywrócą rusztowanie, i uśmiechać się będą jak pogodne niebo. Słowa są czcze, jeżeli nie ma pod niemi myśli. Nie dość być rzeczpospolitą, trzeba być do tego wolnością; nie dość być demokracyą, potrzeba być ludzkością. Lud powinien być człowiekiem, a człowiek duszą.

[ocr errors]

·

W chwili kiedy Europa się cofa, niechaj Genewa postępuje. Znieście u siebie karę śmierci; byłoby wzniośle odżywić w nowym kształcie stare współzawodnictwo; poddać pod oczy i pośrednictwo ucywilizowanego świata: jednej stronie Rzym, który skazuje i potępia, po drugiej Genewę, która przebacza, wedle Ewangelii.

po

„O, ludzie genewski! Miasto twoje stoi nad rajskiém jeziorem; przebywasz w miejscu błogosławioném; wszystkie cuda natury cię otaczają. Kontemplacya piękna odsłania prawdę, nakłada obowiązki. Oświata winna być harmonią jak przyroda. Poradź się tych wszystkich cudów łaskawych; wierz w swe błękitne niebo: dobroć pły nie z lazuru. Ludu! nie bądz niewdzięczny. Niech nie będzie powiedziano, ze w tym zakątku ziemi, gdzie Bóg pokazuje ludziom tajemnicze splendory Alp, Ronu, niebie

skiego Lemanu i Białej góry w słonecznej aureoli, człowiek na podziękę, w zamian pokazuje Bogu gilotynę.”

Rozmowy Goethego z Eckermannem" wyjęte i przetłumczone z pism niemieckich przeż professora Charles, czytane są w Paryżu z zajęciem. Chociaż wielki poeta niemiecki był już sto razy odmalowany przez biegłe pióra, Francuzi obojętni dla wszystkich zagranicznych bohatérów i gieniuszów, znają go mało. Tylko w potocznej, jeżeli można, anegdotycznej formie opowiedziane dzieje wielkiego męża nie we Francyi urodzonego, znajdują tu czytelników; życiorys poważny, jeżeli jeszcze, broń Boże, będzie naukowy, przechodzi zwykle przez Francyą z nierozciętemi kartami. Rozmowy z Eckermannem mają właś nie pożądaną cechę potoczności: Goethe odmalowany przez siebie samego, wart, żeby mu się bliżej przypatrzyć.

Dla poznajomionych dobrze z dziełami i osobą twórcy Fausta, rozmowy jego też mają powab: jeżeli nie odmieniają pojęć o nim powziętych, dopełniają je. Jestto ostatnie słowo o Goethem. Tu po raz pierwszy jaśnieje cała doktryna poety po jego dziele rozsiana; o życiu prywatném Goethego nie dowiadujemy się nic nowego z téj książki, ale uwiecznia ona historyą jego myśli w bar. dzo nadobnéj ramie.

Poeta-filozof mówi o wszystkiém z pogodą olimpijskiego boga a naucznością rabina. Gadać o Pelazgach, o spółczesnych Ptolomeusza, czy o nowatorach 1825 r. z okazyi naukowej wzmianki, lub odebranego listu, to dla niego wszystko jedno. Czujesz, że to co Goethe mówi, nie jest mozolnym produktem pracy i namysłu, jak naprzykład korrespondencya Pliniusza, ale łatwą improwi zacyą wszechwiednego umysłu. Zadnych przyborów, ani obrachowań--wszystko proste i łatwe; sady idą jedne za drugiemi, jak wyroki bez appellacyi, bo wydane z krwią zimną. W obec takiej mowy, przesądy pryskają jak przed światłem cienie.

Referent tych wyroków Eckermann, syn hannowerskiego chłopa, nie orzeł, ale prostaczek, którego jedyną cnotą cierpliwość i ślepe do Goethego przywiązanie, nie

Tom 1. Styenoń 1868.

14

dodając nic swego, dodał książce wagi. Bystrzejszy sekretarz byłby pewnie nie oparł się pokusie haftowania kwiatków, na pańskiej kanwie. Ten poczciwiec przypominający Faustowego Wagnera, byłby sobie za śmiertelny grzech poczytał każdy dodatek; zadanie jego ograniczało się na pracowitém zbieraniu i notowaniu każdego słowa, które z ust Goethego upadło. Potulny powiernik nie żądał innéj roli, jak tę, którą odegrywał przy Sofoklesie starożytny Polemon.

Skromna zasługa odebrała zapłatę: sekretarz przejdzie z poetą do potomności; pomnik jest Goethego, ale Eckermann go postawił. A sztuka to nie lada! Słowa Goethego latały jak motyle: zaledwie dotykając kwiatów, wysysały ich wonną duszę; ledwo dotknął przedmiotu, już go wyczerpał i zdefiniował kilką wyrazami rzuconemi nawiasem. Estetyka jego sformułowana zawsze w niezaprzeczoną zasadę; zdania potwierdził rozum i doświadczenie powszechne. Nigdy namiętność nie kazi jego niezachwianej godności, nie pozwalającej sobie ani szyderstwa, ani goryczy. Nie mówią tak ludzie dzisiejsi.

Słuchając Goethego, rzekłbyś, że słuchasz starożytnego mędrca, Greka lub Rzymianina wykarmionego prostszą oświatą i mniej niepokojącą wiarą, wspartego na przywilejach, które z Olimpu spływały na głowy filozofów, ubezpieczonego, na zawsze straconym darem równowagi moralnej i wewnętrznéj harmonii.

Niektórzy krytycy zowią Goethego poganinem; był on raczej starożytnym. Jako mąż starożytny wielkim jest w zażyłości, a prostym w wielkości; jak człek starożytny nie zna gwałtownych wzruszeń, nie zna zwady wewnętrznéj, fałszywej mety, głośnego kania, ani chorobliwéj melancholii, która, jak mówi Juliusz, „Dziś i szlachtę okoliczną zaraża". Braterstwo piękna z prawdą jest jego ideałem tymże samym, który jaśniał nad Sunium. Tylko Goethe, jak Platon, radzi prawdzie, żeby nieco uległa pięknu. Poeta, który nie uznał poematu swojego zupełnym, dopóki go nie związał ze starożytnością przez ożenienie Fausta z Heleną, jest klassykiem w całém znaczeniu tego słowa.

« PoprzedniaDalej »