Obrazy na stronie
PDF
ePub

słowo: niczego, zażyte w każdej okazyi, przez Niczegistów nie nie jest nie inszego, jak wspomnienie imienia ich fundatora.

Powody moje do rozumienia, że Niczegistów sekta, pochodzi od stoików, te są: iż oni doskonałość swych przykazań zakładali w znoszeniu przykrości, w potocznem obchodzeniu trafiających się, wszystkie dając znaki upokorzenia; założona jest w tem samem treść nauki Niczegistów, objektum tylko odmienne, wprawiać drugich w cierpliwość, przez naprzykrzenia swoje. Jest to przydatek filozofa Nicegina, który żadnym sposobem usprawiedliwiony być nie może, każdy człowiek bowiem panem jest swej cierpliwości, ale po cudzą sięgać nie powinien. Przystępuję teraz do znaków, przez które dają się poznawać Niczegiści. Wchodzi naprzykład Niczegista do pokoju i uklon pierwszy czyni we drzwiach, który stanie za czołobitność, drugi na środku pokoju, trzeci przystępując do osoby, od ukłonu podobnego drugim, mówić zaczyna i proszącemu, żeby nie tak nisko się klanial (choćby ten i na seyatykę chorowal) odpowiada: nieżego; nieoszczędny swych krzyżów, drugiego chce nauczyć, żeby także swych nie szanował i lekceważył przykrość i boleści zginania się; po chwili proszą go siedzieć, ten który go prosi, czasem pedogryk, albo na różę choruje, lub nareszcie zmordowany, nic na to nie uważająć, znowu wzywa mistrza swojego i odpowiada: niczego; do stołu idąc, zatrzymuje się we drzwiach, proszą go, aby się dalej ruszył; opiera się; zażywają argumentu, że rosół ostygnie, aż on znowu z upokorzeniem wymawia: niczego, przytyk dając jadania ciepło, rozkoszy; siada tandem na brzegu stołka, na dwie piędzi od stołu, serwety nie rozkłada; prosi go gospodarz, który go posadził koło siebie, żeby lepiej usiadł i przysunął się i tandem, żeby serwetę rozwinął, jeżeli nie przez wzgląd na swoją suknię, to przynajmniej przez wzgląd na kontusz nowy gospodarski, któremu on znowu odpowiada, wspominając fundatora swego i wola: niczego, chcąc dać do zrozumienia, że nietrzeba się do powierzchowności przywiązywać, ale że: forma neglecta, virum

decet; nakoniec wymordowawszy i splamiwszy gospodarza, sam wymordowany i splamiony odchodzi.

Na moje nieszczęście znajomego mi Niczegistę spotkałem przed Kapucynami w dzień nowego roku. Zatrzymał swój pojazd i mój i cobyśmy mogli byli gadać przez okno, przymusił mnie sam wysiadłszy, do wysiadania, mówiąc: niczego, na wszystkie prośby moje; zaczął mówić do mnie bez czapki; swoją zdjąwszy, usilnie obligowałem go, żeby głowę nakryl, krzyknął na to trzy razy: niczego; po tej potrójnej invokacyi, poświęciłem się na słuchanie z gołą głową pół kwadransowego komplementu na trzaskącym mrozie, z czego takiego kataru dostałem, że chcąc ustnie użalić się przed W. M. W. Mei Panem, jestem przymuszony, będąc wszystek w potach, ściągać rękę do pióra, z pokorną prośbą, abyś raczył, przez swą krytykę roztropną ratować krzyże, suknie, nareszcie zdrowie swych współobywatelów, tak napaśnie prześladowanych, przez pokorną sektę uprzykrzonych Niczegistów.

Opisanie Aprzecistów, rezerwuję na drugi raz, folgując oczom W. M. W. Mei Pana i swemu katarowi.

Dyaryusz damy.

G. M.

(R. 1767. Nr. XXX).

Podany do publicznej wiadomości na początku roku teraźniego Dyaryusz zabaw pewnego kawalera, pobudził jednę z dam do podobnej w zapisywaniu spraw codziennych pilności. Kilka tylko dni tu przełożę, z których i reszty życia domyśleć się można.

Poniedziałek. O godzinie 8 ocknąłam się: leżąc w łóżku wypiłam kawy trzy filiżanki i znowum szczęśliwie usnęła. O godzinie 10 czytałam Monitora NB. Niechby on patrzył sobie podobnych, a damom dał spokój. Nawiedził mię potem przy gotowalni Jmé P. Modnicki i bawił u mnie aż do godziny 11, szkoda że żonaty. Kończyłam potem ubieranie moje. NB. Postrzegłam, że kolor niebieski lepiej mi przystoi, niż inne.

W pół do 12 przyjechał podług umowy wczorajszej Jmé P. Gachowski, z którym jeździłam do Ujazdowa na spacer. Powróciwszy jadłam u siebie. NB. Jmé P. Fadon francuz przechodził koło moich okien, był gustownie ufryzowany.

O godzinie 5 pojechałam z wizytą do Jmé Pani Staruszkiewiczowej. Nie mogłam znieść jej wykwintów: ale że była tam piękna kompania, bawiłam się aż do 8.

Powróciłam do domu. Wieczerza. Grałam w karty do północy. Udawszy się potem do spoczynku, nie mogłam zasnąć. Wykwinty Staruszkiewiczowej wprawiły mnie w zły humor; sfukałam Lizetkę.

Wtorek. Ocknęłam się w pół do 9 wypiwszy dwie filiżanki herbaty, znowum spałam do 10, śniło mi się, że Jmé Pan Fadon grał ze mną w karty. Zaczęłam czytać Koloandra, alić mi przyniesiono bilet od Jmé Pana Fadona. Przeczytałam go 4 razy i schowałam w szkatułce lakierowanej. Od 11 do 12 bawiłam się przy gotowalni. Zdawało mi się, żem była bledsza nad zwyczaj, ale Jmé P. Gachowski, który był przytomny, dowodził mocnemi racyami, iż mi zwierciadło krzywdę czyniło. NB. Ząb się złamał w grzebieniu moim tartarogowym. O godzinie 12 Jmé Pani Staruszkiewiczowa przysłała pazia pytając się, jeślim miała noc spokojną i znowu mię w zły humor wprowadziła. Jubiler przyniósł klejnoty, ale na kredyt nie chciał mi nic dać.

Obiad jadłam prywatnie, po którym P. Fadon mig nawiedził. Znowu byłam dobrego humoru: przymówiłam mu jednak, że bywa u Staruszkiewiczowej. NB. muszę się spytać czyj to portrecik ma na swojej tabakierze. Grałam z nim w karty do późna, przegrałam czerw. zł. 20. alem to umyślnie uczyniła. Podczas wieczerzy mysz mię przestraszyła i mocno zalterowała: ale Jmé Pan Fadon znowu mię w dobry humor wprowadził. Środa. Wstałam o godzinie 10 i postanowiłam cały dzień bawić u siebie incognito. Od 11 do 12 zamknąwszy się w moim gabinecie, układałam sobie minę i uśmiech Pani Umizgalskiej. NB.

trzeba się dowiedzieć, jakiej ona wódki zażywa do utrzymania gładkości twarzy. Od 12 do drugiej naradzałam się z krawcem jakiego koloru mam sobie robron sprawić, ale i dotąd jeszcze nie jestem determinowana. Obiad prywatny. Byłam mocno pomieszana przypomniawszy sobie, iż Staruszkiewiczowa jest tego zdania jakby ją kochał Jmé P. Fadon. Hajduk szarmantkę przez nieostrożność potrącił, kazałam mu za to dać dobre plagi. Napiłam się likieru pomarańczowego.

O godzinie 4 odmieniłam przedsięwzięcie: pojechałam na assamble. Nie chciałam być na komedyi, dowiedziawszy się, iż miała być polska: trąci grubiaństwem języka i dowcipu polskiego. NB. Umizgalska miała gustowny garnitur. Pani Wymyślnicka mówiła mi do ucha, iż ma coś mnie powiedzieć o Jmé Panu Fadonie: ale jestem pewna, że to nie prawda. Pan Grzecznicki mocno mi się akkomodował: dosyć ma poloru; szkoda że Polak NB. Trzeba zmartwić Staruszkiewiczową.

Czwartek. Od 10 do 11 przesadzałam muszkę z miejsca na miejsce: nakoniec determinowałam się przylepić ją nad lewem okiem. Przypominałam sobie sen dzisiejszy, w którym zdało mi się jakoby Jmé Pan Fadon klęczał przedemną. Od 11 do 1 ubierałam się. Trzy razy insze suknie brałam na siebie. NB. Niebieski kolor nie bardzo mi służy, trzeba wyrozumieć z Jmé Pana Fadona, który kolor on lubi.

Po obiedzie Jmé Pani Zacniewska wzięła mię z sobą na operę. Jmé Pan Fadon na początku drugiego aktu przyszedł do ninie, na końcu prowadził mnie do karety: zdawało mi się, iż mię ścisnął za rękę. Powróciwszy do siebie zwyczajne miałam zabawy. Układłam się wcześnie: ale miałam sen straszny, jakby Jmé Pan Fadon mocno akkomodował się Staruszkiewiczowej.

Piątek. Święto. Miałam jechać do kościoła, ale sen pomieniony sprawił mi migrenę. Przed południem Pani Zacnieniewska przyjechała i wzięła mię na obiad do siebie. Jmé Pani Bogacka przyjechała w gustownej karecie paryskiej. NB. Muszę koniecznie takąż dla siebie zapisać, choćby mi przyszło

i wioskę sprzedać. Podczas obiadu mówili niektórzy, że Jmé Pan Fadon jest filut, ale to fałsz oczywisty, nie podobny do tego. Sama twarz ukazuje, iż musi być godny kawaler.

Sobota. Obudziła mnie szarmantka swojem szczekaniem o godzinie w pół do 10. Napiłam się kawy. Trzeba będzie filiżanki nowe kupić, bo u pani Staruszkiewiczowej są z brzegami złotemi. O godzinie 10 byłam złego humoru, oddano mi list od mego męża. Od w pół do 11 do w pół do 1 obierałam wstążki i blondyny do garnirowania: prawda że droższe u Madam Damon, ale bawi u gotowalni. Od w pół do 1 do trzech kwadransów na trzecią ubierałam się i pojechałam na obiad. Goście na mnie wszyscy czekali i gospodarz był markotny, żem późno przyjechała: ale powiedział onegdaj Jmé Pan Fadon, że to dystyngwuje zacne damy. NB. Paszteciki nowej inwencyi. O piątej siadłam grać w trysete: przegrałam partyj 38; na wieczerzy nie miałam apetytu, tylko kratkowego ciasta trochę zjadłam.

Niedziela. O 10 obudziłam się. Zdało mi się, że mię głowa boli i dlategom włożyła muszkę na skronie. O 11 byłam w kościele en neglige! ktoś w czerwonej sukni gadał z P. Umizgalską. Od południa do 2 u gotowalni. Jmé P. Fadon powiedział. że nie lubi koloru niebieskiego. W pół do 3 na obiedzie u Umiizgalskiej. Zamyśliwała się często, zapewnie o tym Jmé, co z nią gadał w kościele; powiadają, iż ma lat 16, ale być nie może. Pytał mnie się Podsedek, czy pamiętam kampament pod Warszawą1).

O 5 wróciłam się do domu. Ciężka migrena: piłam herbatę, Jmé Pan Fadon był u drzwi, ale nie chciałam go przyjąć. Trzeba będzie nauczyć Pana Podsędka, żeby wiedział, jak to gadać z damami.

(R. 1767. Nr. XXXVI).

1) Słynny kampament (przegląd wojska, rewia) odbył się w r. 1732

na polach wilanowskich

sek modnej damy.

-

stąd w zapytaniu Podsędka był przytyk do „la

« PoprzedniaDalej »