Obrazy na stronie
PDF
ePub

artykułu składano pismem drobnem (petitem), jeżeli zaś rękopis był szczupłych rozmiarów, to czcionki dawano wielkie (cicero). Zazwyczaj każdy numer był dla siebie skończoną całością, ale jeżeli tego ważność „materyi" wymagała, to było jej poświęconych kilka numerów z rzędu. Tak np. „materya“ o poddaństwie ludu powtarza się kilka razy, a W samem I. półroczu 1767 poświęcono jej sześć numerów.

Monitor każdą sprawę przedstawiał jasno, prosto, językiem dobrym i czystym, bez gonitwy za ozdobami stylowemi. Używał często satyry, nieraz traktował rzecz z prawdziwie fejletonowem zacięciem. Lubił formę listów: ktoś niby do niego pisał, a on odpowiadał. Takimi korespondentami jego byli: Śmiałecki, Rzetelnicki, Politycznicki, Próżniakowski, Wodnicki, Antalewicz, Łykaczewski itd. Czasem w braku na razie „materyi" do omówienia, podawał Monitor przekład jakiej satyry Horacego, wiersza Popego, wyjątek z „Emila“ Rousseau'a itp.

Prócz tego miał ks. Bohomolec współpracowników, do których między innymi zaliczał się Ignacy Krasicki, a nawet rodzaj stałego komitetu redakcyjnego, o czem parokrotnie wspomina w samym Monitorze i w komedyi swojej, noszącej ten sam tytul, napisanej w r. 1767 w odpowiedzi na czynione Monitorowi zarzuty.

Ten przydługi może wstęp do wyjątków z Monitora uważam za oddanie hołdu jego pamięci. Podaję wyjątki tylko z jego lat pierwszych, kiedy to Monitor po wielkiej przerwie, reprezentował, można powiedzieć, sam jeden naszą satyrę. W kilka lat później nastąpił jej niebywały rozkwit.

Wyjmuję naturalnie z Monitora nie ustępy najlepsze, lecz te, które z treści swojej i formy do „Ksiąg humoru" się nadają.

K. B.

WYJĄTKI Z MONITORA.

List próżniaka do Monitora.

Wybacz uczony Monitorze, że twoje uwagi pod liczbą trzecią, próżnowanie potępiającą, znajduję na zbyt rażące i ostre, bo tę spokojną namiętność nikomu niezawinioną popędliwie piorunują i gromią. Jestem teraz próżnowania holdownik, winienem mu moją obronę, spodziewam się, iż na Polskim świecie wielu znajdę współpomocników tymże samym tchnących żywiołem, którzy wymierzać się będą wdzięcznością i ten gatunek życia w którym żyją, kiedy jest tak swobodny, zastępować nie omieszkają. Nie rozumiej, żebym był tak zacięty z przyrodzenia próżniak, iż niepoznawszy innych zabaw treści, samem tylko przesądzaniem przywiązanie moje do próżnowania niecę.

Byłem przedtem usilny we wszystkich zabiegach starownik i przyzwoitą każdej porze wieku bawiłem się żądzą. Poranek życia na tych miłych pędziłem rozkoszach, które żywa młodość nieustannym zaprawiając smakiem, trwałą zawsze być sądzi słodyczą.

Umiałem zażyć godzin w pierwszej wiośnie
Słuchając zawsze pobudek mej weny,

Raz się na zwierza skradałem przy sośnie,
Drugi raz dzikość głaskałem Klimeny
Lecz tę postrzegłem korzyść na ostatek,

W polu plusk, słotę, w niewieście niestatek

I tak stroskany w rodzaju życia młodego, dojrzałością umysłu okrzepiony, w tych mniemanych ponętach tyle poznawszy piołunu, inaczej żyć umyśliłem. Wziąłem przed sie

KSIĘGI HUMORU POLSKIEGO. T. II.

3

bie drogę trudną, bo drogę chwały. Wiek mój do południa dążący, te poważne dawał mi natchnienia; użyłem wiele trudów i pracy, w pocie czoła mierzące do zasług przebywając stopnie i to skołatane życie mimo przyzwoitych zdrowiu ludzkiemu wygód, w ostatnim pędziłem odmęcie, oczywiste niesnaski mniemaną przyszłych rzeczy słodziłem ponętą, przed sobą samym widoczną utajałem gorycz, w nadziejną odziewając ją sukienkę, abym tym wynalazkiem właściwe omamiał oczy i do wytrzymania jej znośniejszą uczynił. Żyłem drugim, sobiem umieral, bo mniemanej fortuny przybytkiem rzeczywistej wycieńczałem dochody i to co miało być, to co było, nadwątliło, snu egipskiego podobieństwo, żywy na dochodach moich wycisnęło wizerunek, bo nie popasione nadzieją, tylko tuczące się woly, moje istotnie tłuste potrawiły.

To prawda (jeśli miłość własna niepochlebne daje mi poszepty) że ta cierniowa droga, do rzetelnych doprowadziła mię zasług, bo na tylu wysadzony będąc obrządkach, ogólno zawierających usługi, sprawować je z usilną nie leniłem się dokładnością. Cóż złąd! choć zasłużonym zostałem, kiedy szczęśliwym nie jestem. Jest to być męczennikiem a bez palmy. Zasługi są w mocy ludzkiej, szczęście w losie przeznaczenia, tych można pracowitością nabyć, z szczęściem rodzić się potrzeba.

Na cóż się zdały te liczne kłopoty?

Które do zasług droga sprawowała,
Wszak próżne były znoje, trudy, poty

Kiedy fortuna matką być nie chciała.
Doczekałem się mówiąc w szczerym słowie

W szkatule nędzy, a srebra na głowie.

Więc kiedy i na tej walnej drodze żadnego nie użyłem szczęścia, a postrzegłem życie moje do onej palącej się świecy podobne, co z jaśnienia swego trawić i niszczyć się musi, skopiwszy nadwyrężonej fortuny mojej ulomki, słodkie sobie

obrałem próżnowanie i w domowych województwa mego zagrzebawszy się cieniach, nic nie robiąc, nie tęskniąc próżnuję. A że każdy żywota swego powinien bronić jestestwa, oświadczam się przed całym narodem, że próżnowaniu, w którem żyję, tak tkliwą publicznem pismem cierpiącemu urazę, powinną z siebie podporę obmyśleć ośmieliłem się.

Miało tam kiedyś głupstwo u Erazma swoje ołtarze, choć z przyrodzenia jest szalone, a za cóż ja próżnowaniu, w istocie cichość i spokojność zawierającemu, winnego nie mam palić kadzidła? Nie jest to dzieło tak pospolite i owszem jak z niewinności pochodzące, tak w raju samym swego plemienia pierwsze umieszcza latorośli.

Bo tam początek ma swojej istności,

Jestestwa swego ma dowody stare,
Jest w upominku dane niewinności,

Praca na ziemi zrodzona za karę,
Toć uważając tych dwóch plemień porę,

Wszakże ród rajski mieć powinien górę.

I za cóż tak święte dziecię, słodkiej spokojności ukarmione mlekiem, nikomu przykrych nie przynoszące chwili, ma swoich prześladowców? Nic nie jest na tym świecie bez ciernia i jasne słońce ma chmury, kiedy niewinne próżnowanie na tak krzyczącą przychodzi ohydę. Ach! jak ludzki naród byłby szczęśliwy, gdyby była Ewa z założonymi rękoma po raju chodziła i nie wyciągała ich po owoc zakazany, nie znałby był padolu płaczu; za cóż ta matka nie próżnowała? jej robótka nas zgubila. Musi to być przecie próżnowanie rzeczą chwalną i znakomitą, kiedy je sam Pan zastępów (który sprawiedliwy wszystkim czynom wydziela wymiar) tak mocną napełnia godnością, bo w dniach chwale swojej poświęconych umieszczać je raczy, a robotę jako podłego gatunku dzieło wyłącza i oddala. Że tedy to próżnowanie jest rzeczą tak godną i zacną, słusznie tedy swoich znajduje wielbicielów,

wszak łatwy do niego przystęp, prędkie przywiązanie, żadną przykrością nie odstrasza, do pojęcia snadne i w każdym razie hołdowników swoich raduje i cieszy.

I ten co dzień, noc, na myślistwie trawi,
Szczerze się cieszy kiedy go to bawi,
Kartownik grając wszystkie życia chwile,

Sobie jest dobry, sobie sprzyja mile.
Żadna odmiana nie wzruszy go świata,

Drgnie, gdy mu piątka przegra trzyrogata
I czołem straszy, w które zmarszczki zbiera
Więcej niż Jowisz brwiami u Homera.
I ten co lyka, to wiele przenika

Bo z doświadczenia zdanie Kopernika
Nad Ptolomea prawdziwsze być maca,

Gdy czuje, że się ziemia z nim obraca
Więc tych daremnie Monitor winuje,

Bo każdy próżniak z pożytkiem próżnuje.

Ze zaś najwięcej tych prześladowanie ściga, co od wszyst kich oddaleni namiętności, nie znają do niczego przywiązania. ach! przebóg! gwalt cierpi niewinność. Wszak to jest anielska natura, święte to próżnowanie, które umarza chuci i trwałą nieci spokojność.

Takowy posąg ma treść dobrej duszy,

Co jest ruszany, on przecie nie ruszy.
Lutnia jest drewnem, tkliwa kto ją męczy,

Bo jak ją dotkniesz, to zaraz zabrzęczy;
A próżnowanie choć go potwarz lechce,

Ścierpi to wszystko i bronić się nie chce

To jest obrazem skromności; ci się błogosławią co cierpią prześladowanie, próżnowanie jest w tym stopniu, wszyst

kie pioruny cierpliwie znosić umie. A potym nic się nowego na tym najlepszym nie dzieje świecie, biada jest obcemu.

« PoprzedniaDalej »