Obrazy na stronie
PDF
ePub

Fireyk. Mójże ty filozofie, mój ostry cyniku!
Dobry syllogizm w szkole, lecz nie przy stoliku.
Schowaj się z morałami, nie prosiłem o nie.
Ratuj mię, podaj rękę, bo ostatniem gonię.
Nie mam nic, prócz stałego do gry przedsięwzięcia.
Czy nie masz czasem jakiej wdówki do najęcia?
Mniejsza o to, czy stara, czy młoda, garbata,

Prosta, chroma czy ślepa, byleby bogata.

Aryst (dworując z niego). Jednoby się znalazło. Wybierz

Mamy tu babsko ślepe, lat sześćdziesiąt z górą.

Wszak ci takiej potrzeba?

Fireyk. Maż funduszu wiele?

[sobie którą.

Aryst. Już lat kilka w szpitalu siedzi przy kościele.

Fundusz dobry i pewny, jeszcze Firlejowski.

Baby mówią pacierze, pleban trzyma wioski.

Fircyk. Idźże waść do stu katów, nie praw mi ambai.

Ja chcę baby bogatej, on mi ślepą rai!

Ciężkież to teraz czasy! serce człeka boli.

Kiedy ludzie żyć dobrze umieliby, goli.
Źle w Polsce, zewsząd bieda. Minery Olkuskie
Zalane, zupy wpadły w kordony Rakuskie,
Zboże tanie, clo drogie, ojciec mój znów sknera.
Stary jak kruk nie daje nie i nie umiera.
Przecie się nie zła człeku upiekłaby grzanka.
Mógłbym jeszcze z rok szumieć i grać rolę panka,
Potembym się ożenił z jaką ciepłą babą.
Notandum z babą starą, z babą bardzo słabą.
Ale cóż? bab do dyabła! ładuj niemi bryki!
Są i bogate; cóż stąd? zdrowe gdyby byki.
Jeszczeby mię trup który mógł przeżyć do licha!
Nie jeden szczep zielony w starym pniu usycha.
Ale co też ja darmo trudzę sobie głowę?
Przypomniałem,

znam jednę cud piękności wdowę:

Nieźleby się koło niej zawinąć nareszcie.
Pożycz mi przyjacielu dukatów ze dwieście.

Aryst. Ale, mój starościcu, masz długów bez miary....
Fireyk. Cóż u kata! czy na tę fraszkę nie mam wiary?
Aryst (skrobiąc się w głowę). Ależ bo to -
[waść w kartowe parole...

-

Co do długów, dłużnik cię pono w oczy kole.

dobryś

Fireyk. Wierzaj mi, jakem Fireyk, oddam ci. — Del resto, Gdy nie chcesz tego, jeszcze mam projektów ze sto,

A pominąwszy inne zacznijmy na fanty!
Wszak widziałeś i dobrze znasz moje taranty?

Konie dzielne, maść rzadka, gustowne ubranie...
Aryst (przerywając). Więc?

Fireyk. Czy mię nie rozumiesz, chcę z tobą grać na nie. Aryst. Człek uczciwy na fanty! A ludzie co rzekną? Fireyk. Tylkobyś się waść schował z tą lekcyą piękną. Nie głupszego nad ludzkie obmowy i żarty.

Zawsze trzy części zwykły natrząsać się z czwartej.
W takim razie najlepiej jest iść na wytrwaną:
Nabzdurzą się, nabzdurzą, nareszcie przestaną.
Kto goły może zawsze, jak mi się też zdaje,
Sprzedać nie tylko konie. ale i lokaje.

(do Pustaka).

Hej! podać stolik do gry. - Najpierwsza rzecz u mnie:
Żyć wesoło, a potem gdy można rozumnie.

Ujrzysz, jaki ja stangret, jak furmanką robię.

Cztery konie na stolik! Dalej, dalej k'sobie!

Aryst. A jak się też pomylisz, a pójdą od-siebie?

Ostrzegam jak przyjaciel; wcześnie mi żal ciebie.

Fireyk (ustawia stolik). Da się to widzieć. Otóż nasz sędzia

Ej fortuno; aby raz bądź mi miłościwa,

Va na moje taranty twoje jasno płowe.

[przybywa.

Aryst. Nie, bracie, na pieniądze zwykłem grać gotowe.

Twoja furmanka w trzechset niech dukatach idzie:
Więcej jej nie taksuję.

Fireyk. A ty żydzie, żydzie!

Aryst. Ale zaraz gotowe.

Fireyk. Konie więcej warte

Lecz wreszcie idę w trzechset, stawię je na kartę.

Aryst. W cóż pójdziem?

Fireyk. W rumel pikiet.

Aryst. Niech i tak: przystaję.

Kartuj waść.

[daje.

Fireyk (skartowawszy). Proszę zebrać. — Czekaj. — Większa Aryst (do Pustaka, który chce odejść). Stań za mną. (do [Fircyka). U mnie walet. Fireyk (patrząc na zebraną). Ja zbieram na damie. Drżyj bracie, dama u mnie zawsze szczęścia znamię!

(Rozdaje karty).

Aryst (patrząc w swoje karty). Niezła. Siedm kart, sekwens [siedmnasty, kwarta

Major, czternaście kralek.

Fireyk (patrząc w swoję). Co za brzydka karta!

Aryst. Dobieram trzech. Przedziwna.

Fireyk (patrząc w karty). Pełno wszystkich maści,

A sam drobiazg!...

Aryst (do Pustaka). Ty chciałeś już odchodzić? Naści! Patrzaj, jak dobra!

Pustak (zazierając w karty). Widzę.

Aryst. I wygram.

Pustak. Daj Boże!

Fireyk (dobierając się z reszty kart). Kto nie waży, ten nie

[ma. Dobiorę się może.

Zobaczę, co też wziąłem (przeziera karty). Moje dobrodziki, Trzy damule, trzy króle, i cztery asiki

Przedziwna się zrobiła. Po tych swoich drwinkach,

Poskrob się bracie w głowę, weźmiesz po tebinkach.

(Wymienia karty).

Ośm kart, ośmnasty sekwens, a trzy króle,

A czternaście asików, przytem trzy damule.

Rozumiesz? to sześćdziesiąt! (zadaje). Jedna, dwie, trzy, cztery Pięć, sześć.

Aryst (mówi z refleksyi, odrzucając). Co też ja robię? Darmo

[trzymam kiery!

Fireyk (zadając dalej). Siedm, ośm, — dziewięćdziesiąt. Masz

[tedy kapotu.

Aryst (z zapalczywością). Wszyscy mi kaci w dom mój tego [wnieśli trzpiota!

Fireyk. Dopiero odetchnąłem. Jakem człek poczciwy Pierwszy raz w grze stchórzyłem. -Takeś był szczęśliwy! Ktoby się był spodziewał na takie początki

Nie miałem jak siódemki, ósemki, dziewiątki...

Te mi asy i sekwens pomogły kaducznie.

Aryst. Ale mój przyjacielu, nie hucz tak, nie hucz! nie!

To pierwsza gra, zobaczysz dalej, kto skorzysta.

Chcę na tobie wetować. Stawka drugie trzysta.

Fireyk. Nie, to mało! Chce mi się waćpana furmanki. Albo też wiesz co?

[blocks in formation]

Fireyk. Ten król miał dobrze grywać. Źle koło mnie! - biéda!

Ja co mam? Judyth

Zadrżyj Holofernesie.

Judyth dodaje mi serca

Aryst (karząc go). Waść zawsze bluźnierca Bóg cię skarze i za to samo przegrasz może. Fireyk (śmiejąc się). Co za święty kostera! Będzie dla ciebie!

-tem lepiej,

[nieboże,

Aryst. No, no (patrząc w karty), dosyć dobrą mamy; Króle się pokazują gęsto. Są i damy.

Kat że po tem sekwensu nie ma

Biorę trzy.

(dobiera kart).

A! pfe! gorsza!

Fireyk. Ja tak gram, jak pierwej.

w maściach przerwy

Czternaście asów, karta z sekwensu szesnasta,

Dwie kwart major

i kapot. Nie gram więcej; basta!
(wstaje od gry).

Wygrawszy więc dziewięćset dukatów i konie,
Pozwolisz, że się twojej pozalecam żonie.

Pustak (cicho do Fireyka). Winszuję Panu.
Fircyk. Od kart daruję ci stołek.

Pustak (cicho). Wolałbym raczej dukat, ja, chudy pachołek.

Pan zawsze pan, na stołku, czy siedzi na sofie...

Fircyk (do Arysta). Teraz rób syllogizmy! Bądź zdrów

[filozofie.

III.

Z TEJŻE KOMEDYI.

Scena XIII

(pisanie intercyzy).

Świstak (do Prawnika). Po prostu; bez konceptu; to praca

[niewielka.

Pustak. Dosyć będzie mospanie dukat i butelka.

Prawnik. Ale prócz przepisania. Złoty od arkusza.
Świstak. No, no, niechże i złoty. Jurystowska dusza!

Pustak (do kompanii). Od wszystkiego zdarzenia miarkując

Posłałem po jurystę do bliższego grodu.

KSIĘGI HUMORU POLSKIEGO. T. 11.

[z zachodu.

21

« PoprzedniaDalej »