Obrazy na stronie
PDF
ePub

Błądząc po różnych ludziach, jak po lesie,
Trafilem, wstyd i mówić na ostatek:
Gaszek mię jeden oddał twej metresie
Na długich potem miłości zadatek.
A ta na starość zostawszy dewotką,
Przecież mą dolę uczyniła słodką.

Ojciec Gaudenty, który mądrze radził,
By jej zbawienie otrzymała dusza,
W złoty mię wieniec misternie osadził
Na skroń świętego Dezyderyusza.
Lecz i tu, widzę, niedługie me byty:
Puszczono gołe święte Jezuity.

Fircyk.

Fireyk grzeczny kawaler, każdy mi powiada.
Znam go: je smacznie, pije dobrze, wiele gada.
A na czemże ta grzeczność Fircyka zależy?
Czy że mu dziwnym kształtem fryzura się jeży,
Czy że jakiś wygwiżdże włoski kancik kusy,
Czy że winnemi pachnie cały spirytusy?
Na piętach się wykręca, lata jak sparzony,
Udając Arlekina z lisiemi ogony:

Czy że się rozwaliwszy grądal na kanapie,

W przytomności zacniejszych jako wielbłąd sapie?
Czy że swą przed zwierciadłem piękność rozpościera,
Cukrowe kartki pisze, i sam je odbiera?

Czy że się w modne suknie coraz stroi ładnie
Gładko gra w maryasza, gładziej karty kradnie;
Bluzga co ślina niesie, nie ma w gębie tamy,
Gorsząc młodzież niewinną i uczciwe damy?
Czy że z wielkim rękawem, z huczną miną chodzi,
Przymawia i przeprasza, że i ludzi zwodzi;

Bierze wszystko na kredyt, a gdy mu dopiecze
Pan dłużnik, incognito z miasta gdzieś uciecze?
Czy że się sam powozi, lub gdy zima stanie
Trzaska biczem misternie, usiadłszy na sanie?
A kiedy Fircyk grzecznym kawalerem takiem,
Któż będzie sowizdrzałem, głupcem i prostakiem?

[graphic][merged small][merged small][merged small][merged small][merged small][merged small][merged small][ocr errors][merged small][ocr errors][merged small]

Wszak wiesz, że się ja nigdy zbytecznie nie pieszczę;

1) Przy układaniu „Ksiąg humoru polskiego" starałem się, o ile możności, dawać utwory mniej znane szerszemu ogółowi. Z tej też przyczyny i utwory Krasickiego nie zajmą w Księgach" tyle miejsca, ileby im się należało. Pominąć ich nie można, lecz chcąc w Księgach" pomieścić wszystko, co ks. biskup warmiński okrasił swoim niepospolitym humorem, trzebaby

[ocr errors]

Ale mi zbyt dokucza ból głowy okrutny.

Pewnieś wczoraj był wesól? dlategoć dziś smutny. Przejdzie ból, - Powiedzże mi, proszę, jak to bylo? Po smacznym, mówią, kąsku, i wodę pić miło.

Oj nie miło mój bracie! bogdaj z tem przysłowiem Przepadł, co go wymyślił! Jak było, opowiem.

Upiłem się onegdaj dla imienin żony.
Nie żal mi tego było. Dzień ten obchodzony
Musiał być uroczyście. Dobrego sąsiada
Nie źle czasem podpoić, jejmość była rada,
Wina mieliśmy dosyć, a że dobre było,
Cieszyliśmy się pięknie, i nie źle się piło.
Trwała uczta do świtu. W południe się budzę,
Cięży głowa jak ołów, krztuszę się i nudzę;
Jejmość radzi herbatę, lecz to trunek mdlący.
Jakoś koło apteczki przeszedłem niechcący,
Anyżek mnie zaleciał: trochę nie zawadzi...
Napiłem się więc trochę, może mi poradzi.
Nudno przecię, ja znowu; już mi raźniej było.
Wtem dwóch z uczty wczorajszej kompanów przybyło.
Jakże nie poczęstować, gdy kto w dom przychodzi?
Jak częstować, a nie pić? i to się nie godzi.
Więc ja znowu do wódki, wypiłem niechcący
Omne trinum perfectum, bo trunek gorący

Dobry jest na żołądek. Jakoż w punkcie zdrowy,
Ustały i nudności, ustał i ból głowy.

Zdrów i wesół wychodzę z moimi kompany,
Wtem obiad zastaliśmy już przygotowany.

na to cały tom „Ksiąg" poświęcić. Dzieła Krasickiego zaś są tak powsze chnie znane, że przedrukowi takiemu zapewne czytelnicy „Ksiąg“ nie byliby radzi. Po co np. przedrukowywać bajki, które każdy zna, a wielu umie na pamięć? Zresztą łatwość zapoznania się z utworami Krasickiego jest bardzo wielka, bo pięciotomowe krakowskie wydanie dzieł jego kosztuje w handlu księgarskim 1 złr. 50 ct. (1 rs. 50 kop.).

Siadamy. Chwali trzeźwość pan Jędrzej, my za nim.
Bogdaj to wstrzemięźliwość! pijatykę ganim;
A tymczasem butelka nietykana stoi.

Pan Wojciech, co się bardzo niestrawności boi,
Po szynce, cośmy jedli, trochę wina radzi:
Kieliszek jeden, drugi, zdrowiu nie zawadzi,
A zwłaszcza kiedy wino wytrawione, czyste.
Przystajem na takowe prawdy oczywiste.
Idą zatem dyskursa tonem statystycznym,
O miłości Ojczyzny, o dobru publicznym,
O wspaniałych projektach, mężnym animuszu;
Kopiem góry dla srebra i złota w Olkuszu,
Odbieramy Inflanty, i państwa Multańskie,
Liczymy owe sumy neapolitańskie,
Reformujemy państwo, wojny nowe zwodzim,
Tych bijem wstępnym bojem, z tamtymi się godzim;
A butelka nieznacznie jakoś się wysusza.
Przyszła druga; a gdy nas żarliwość porusza,
Pełni pociech, że wszyscy przeciwnicy legli,
Trzeciej, czwartej i piątej aniśmy postrzegli.
Poszła szósta i siódma, za niemi dziesiąta.
Naówczas, gdy nas miłość ojczyzny zaprząta,
Pan Jędrzej przypomniawszy żorawińskie klęski,

Nuż w płacz nad królem Janem. - Król Jan był zwycięzki,
Krzyczy Wojciech. Nie prawda!

[ocr errors]

- a pan Jędrzej płacze.

Ja, gdy ich chcę pogodzić, i rzeczy tłumaczę,
Pan Wojciech mi przymówił:

„Słyszysz waść", mi rzecze.

Jakto waść? nauczę cię rozumu, człowiecze!
On do mnie, ja do niego: rwiemy się zajadli,
Trzyma Jędrzej, na wrzaski służący przypadli.
Nie wiem, jak tam skończyli zwadę naszę wielką,
Ale to wiem i czuję, żem wziął w łeb butelką.
Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo!
Cóż w niem? tylko niezdrowie, zwady, grubijaństwo,

« PoprzedniaDalej »