Obrazy na stronie
PDF
ePub

jarmark a ztamtąd do Lwowa. Chcąc się lepiej dowiedzieć, pytam się jednego z jego ludzi, czy nie ten to J. P. Ochotnicki, który się naszym uczynił Monitorem? Odpowiada mi pod sekretem, iż ten sam. Ja nie pokazując dalej nic po sobie, wyjechałem czemprędzej ztamtąd, przybiegłem tu i oznajmilem Ichmciom.

Łykaczewski. Więc on już tu przyjechał?

Staruszkiewicz. Przyjechał i stanął w tamtej karczmie; chcieliśmy zaraz napaść na niego i nauczyć go rozumu, ale J. P. Pieniacki odradził nam.

Łykaczewski. Cóż W. M. Panowie myślicie? Mając w ręku chcecie go puścić ztąd na sucho?

Staruszkiewicz. J. P. Pieniacki mówi, iż napadać na jego stancyą, poczytanoby za gwalt i najście.

Pieniacki. Nie inaczej, mamy albowiem prawo: neminem captirabis nisi jure rictum.

Staruszkiewicz. Wysłaliśmy tedy do niego J. Pana Dziwakiewicza, aby go tu jakim sposobem sprowadził. Wziął to na siebie, czekamy co moment na niego.

Łykaczewski. A jeśli on zwącha i nie zechce tu przyjść? Pieniacki. Albo to J. P. Dziwakiewicz nie potrafi go podejść? Trzy lata był w Paryżu.

Łykaczewski. Ale cóż W. M. Panowie z nim czynić za

myślacie?

Pieniacki. Spuście się W. M. Panowie na mnie, ja będę wiedział co z tem czynić.

Łakomski. Pewnie tak, spuśćmy się na Jegomości, który prawo rozumie, i zawsze nam dobrze radzi.

Pieniacki. Moja rzecz będzie naprzód przekonać go i pokazać niegodziwość postępków jego. A potem er re consilium. Obaczymy, co nam odpowie.

Łykaczewski. Bardzo jestem kontent, że się on dostał w ręce nasze. Odżartuję ja Jegomci.

Hajdamakiewicz. Ja mu tego nigdy darować nie mogę

że on w żart i pośmiewisko to podał, co ja sprawiedliwie uczyniłem. Proszę tylko posłuchać. Będąc w drodze przyjechałem do pewnej karczmy. Kazałem dać dla koni siana i obroku. Gdy przyszło wyjeżdżać, wołam gospodarza chcąc mu zapłacić za siano i obrok. Pytam się wiele mu należy. Gospodarz człek bezbożny i bez sumienia zakroil bardzo wiele. Perswaduję mu, iż to nazbyt drogo, on na to nic nie uważa, Ja widząc, że słowa moje nic nie pomagają, chop go w pysk, potem za lebi o ziemię. Nakoniec opłazowawszy go dobrze wsiadam na konia i pojechałem nie zapłaciwszy. Niech się chłop nauczy, jak ma z ludźmi postępować. Nie podobało się to Panu Monitorowi; trzeba mię było zaraz wytknąć i żartować z tak sprawiedliwego postępku mojego.

Modnicka. My sprawiedliwszy mamy zal do niego, że nas parafiankami nazywa. Albo to damy warszawskie lepsze za nas? albo się i my nie znamy na modzie i polityce?

Umizgalska. Mnie on gorzej oszkalowal! Zkąd to jemu, że ja od męża nazbyt wyciągam expensu i chcę się nad stan mój stroić? Prawda, że lubię czysto i przystojnie chodzić: ale nie nad mój stan. Jestem w tem domu urodzona, któremu należy zawsze między ludźmi pięknie pokazać się. Familia Umizgalskich od wieków w tem się od innych dystyngwowała. Jeszczeby tego nie dostawało, żeby mi mój mąż nie miał dodawać na moje potrzeby?

Łakomski. Jeszczeż to fraszka, ale...

Umizgalska. To fraszka? jak to fraszka?

Łakomski. Ja to chcę mówić, że W. M. Pani masz sprawiedliwą urazę, ale względem tego, co mnie on zadał, może się zdawać nie tak rzecz wielka. Czy miał on sumienie przed światem całym to ogłosić, żem łakomy, żem przez łakomstwo i sobie żałował i drugich krzywdził. Prawda, że zbytków nie lubię, ale żyję uczciwie podług stanu mojego. Že zaś siebie krzywdzić nie dopuszczam, przez to nikomu krzywdy nie czynię. Wyciągam tego, co mi należy, ale sprawiedliwie. Co

mu to szkodzi, że czasem dwanaście od sta biorę procentu, a czasem też i zgóry? Wszak ja nikogo nie przymuszam do tego.

Wymyślnicka. Nikomu on tak nie dopiekł, jak mnie! czy nie jest to złość ostatnia, żartować z tego, że ja często cierpię migrenę, spazmy i wapory? co ja temu winna, że podlegam tym słabościom? co to mu szkodzi, że się ja muchy lękam, albo że pieska mego bonońskiego kocham?

Staruszkiewicz. Ja milczę, choć najsprawiedliwszą mam urazę do niego. Mnie nazywać grubianinem, mnie? Prawda, że nie mieszkam w Warszawie, ale bywam między ludźmi, wiem jak gdzie trzeba postąpić. Zadaje mi Jegomość zabobony i gusłami to nazywa, co jest dawną dziadów i pradziadów naszych obserwacyą.

Pieniacki. Prawda, że macie W. M. Panowie żal sprawiedliwy do niego, ale czy godziło się jemu z mojej profesyi żartować, która świętą sprawiedliwość utrzymuje? Nie podobalo się to Jegomości, że czasem sprawę przewlekę. A cóż mam czynić kiedy jest zła, kiedy inaczej jej utrzymać nie mogę? a do tego z czego żyłbym, gdybym prędko procesa kończył? Powinienby Jegomość takich ludzi szanować, którzy i złą sprawę umieją na nogach postawić. Zdarzy się czasem samemu w czem wykroczyć: dobrze mieć tak mądrego patrona, który go od świętej sprawiedliwości zasłoni.

Łykaczewski. Ja o swoją krzywdę nic teraz nie mówię. wolę mu w oczy powiedzieć. Co mu to szkodzi, że pijam? Pijam, ale poczciwie i w dobrej kompanii.

[blocks in formation]

Wiernicki. Jmé Pan Dziwakiewicz, razem i z Monitorem

niebawiąc tu przyjdzie.

Staruszkiewicz. Łepski nasz Dziwakiewicz! ale jak go on

tu wywabil?

Wiernicki. Widział, że Pan Monitor kazał tam sobie obiad gotować. Zabrawszy tedy z nim znajomość, mówił mu, iż ma w tej karczmie już obiad gotowy i zaprosił go tu. Pan Monitor chętnie na to zezwolił.

Hajdamakiewicz. Damy tu jemu nie szpetny obiad. Wiernicki. Ale ten pan Monitor jest ładny i cale grzeczny młodzian.

Umizgalska. Grzeczny? ach, to trzeba z nim po ludzku obejść się.

Modnicka. Nie inaczej. Z grzecznymi trzeba grzecznie postępować.

Hajdamakiewicz. A on grzecznie z nami postępował? niech mi wybaczy. Będzie on grzeczniejszy, gdy mu te palce obetnę, które przewiniły.

Pieniacki. J. Pan Hajdamakiewicz ma wprawdzie po sobie regulam juris: per quod quis peccat per idem punitur & ipse, ale trzeba o tem wiedzieć, że nulla regula sine exceptione. Nie życzyłem i nie życzę gwałtownie z nim postępować. Ma on wiele, jakem słyszał, przyjaciół, którzy jego krzywdy zapewne nam nie darują.

Wymyślnicka. Dobrze mówi J. Pan Pieniacki.

Łukomski. I ja się z Jegomością zgadzam.

Staruszkiewicz. Cóż tedy? więc mu darować wszystko? Pieniacki. Ale proszę mię posłuchać. Quod jure fit juste fit. Moja rada zaaresztować tu jego, a potem prawem dochodzić sprawiedliwości. Tymczasem wyrozumiemy z jego, quis, quid, ubi, quibus auxillis, cur, quomodo, quando, dla czego z jakich przyczyn i jakim duchem pisał na nas paszkwile. Lykaczewski. Jakiz tedy koniec będzie?

Pieniacki. Bądź W. M. Pan tylko cierpliwy, niech skończę moje zdanie. Przecież ja koło takich rzeczy chodzę, cuique credendum in sua arte.

Łakomski. Spusémy się cale w tem na Jegomości, który

między nami, niech to żadnego nie uraza, jest najuczeńszy. i zna prawo z gruntu.

Staruszkiewicz. Przyznajemy to Jegomości, ale chcielibyśmy wiedzieć, jak mamy tu z nim postąpić.

Pieniacki. Oto tak. Nigdy pierwej prawa nie zaczynają mądrzy ludzie, aż zrozumieją pierwej fundamenta strony przeciwnej. Najprzód tedy nie czyńmy mu żadnej wiolencyi. I najgorszego winowajcę nie karzą, aż go wysłuchają. Omne latrocinium habet suum patrocinium. Zkąd także wynika dilemma. Albo się on przyzna do tego, co mu zadajemy, albo nie. Jeśli się nie przyzna, trzeba mu będzie dowodzić. A jeśli przyzna, to mu pokażę gruntownemi dowodami, iż tego nie powinien był czynić.

Staruszkiewicz. Ale któż mu będzie dowodził?

Ex

Pieniacki. Ja najprzód uczynię induktę iuxta formam legis, jak zwykłem w sądach czynić przeciwko obwinionym. Er allegatis & probatis uformuję resultatum.

Łykaczewski. Ja na to pozwalam.

Łakomski. I ja, to tylko waruję, żeby on przez dekret zapłacił nam grzywny za honor ujęty.

Hajdamakiewicz. Ej co po tem prawie! prędsza jest sprawa de hayda, niż de jure.

Staruszkiewicz. Ale dajmy już temu pokój i słuchajmy w tem J. P. Pieniackiego.

Wiernicki. Mei Panowie! cicho! Otóż już idzie.
Umizgalska. A prawdziwie grzeczny.

SCENA VIII

Ciż sami. - Dziwakiewicz.

Ochotnicki.

Dziwakiewicz. Stawię tu W. M. Panom gościa pożądanego. Ochotnicki. Nad spodziewanie moje znajduję tak piękną tu kompanią (do Dziwakiewicza mówi:) Dziękuję wielce W. M. Panu, żeś mi dał sposobność poznania tak godnych osób.

« PoprzedniaDalej »