Obrazy na stronie
PDF
ePub
[merged small][merged small][ocr errors]

Pijakiewicz. Teresko: oddaję cię za Imci.Pana Sorbeckiego.
Teresa. Co ja słyszę?

Pijakiewicz. Iwroński jest głupi i nie godzien spokrewniać się z nami.

Teresa. Co się stało?

Pijakiewicz. Mnie do czupryny porywać się? mnie?
Rostropski. Nie wspominaj W. M. Pan tego.

Łykaczewski. Prawda, że to niepolitycznie zrobił.

Rostropski. Chciej W. M. Pan kończyć, coś mądrze teraz przedsięwziął.

Pijakiewicz. Jużem skończył. Niech Jegomość ją bierze sobie, oddaję.

Sorbecki. Nie potrafię wyrazić tej wdzięczności, którą w sercu mem czuję za tak wielką łaskę W. M. Pana Dobrodzieja (kłania się).

Pijakiewicz. Żyjcie sobie szczęśliwie. Jam słaby.

Rostropski. Nie mogłeś W. M. Pan rozumniej sobie postąpić, jak teraz. Ale cóż z tego będzie? Ja wiem, że Imé Pan Iwroński W. M. Pana przeprosi, a potem znowu do tejże czupryny...

Pijakiewicz. Co? on? Otóż zaraz pokażę, co ja umiem. Hajduk, hej! Przynieś mi one papiery, które są schowane. Wiesz? tylko prędko.

Łykaczewski. Mnie się spać chce (siada i drzymie).

Pijakiewicz. Nauczę ja Iwrońskiego. Pozna on czy mój

czy jego ojciec lepiej pijal. Da się to widzieć.

Rostropski. Więc W. M. Pan nie odmienisz słowa danego Imci Panu Sorbeckiemu.

Pijakiewicz. Nie odmienię: daję rękę.

Rostropski. Nie wierzę. Pan Iwroński znowu swem po

chlebstwem ujmie W. M. Pana. Trzeba tedy zabieżać. Inny mam sposób.

Pijakiewicz. A jaki?

Rostropski. Niechby Ichmé wczas ślub sobie wzięli. Iwroński o tem teraz się nie dowie. Ale potem, jak on będzie tego żałował! Zrobisz mu W. M. Pan figiel okrutny.

Pijakiewicz. Zgoda! ale ja teraz słaby jestem, nie mogę być przy ślubie.

Rostropski. A na co? Ja będę na miejscu W. M. Pana.
Pijakiewicz. Pozwalam.

Rostropski. Daj W. M. Pan na znak tego zezwolenia pierścień swój.

Pijakiewicz Masz W. M. Pan. Czyń sobie co chcesz, byle zrobić figiel Panu Iwrońskiemu. Otóż i papiery. Są to papiery na wioskę, która się w posagu należy Teresie; weź ją W. M. Pan i z niemi. Prawda, że mi trochę potrzebna; ale weź ją W. M. Pan sobie.

Sorbecki (kłaniając się razem z Teresa). Upadamy do nóg W. M. Pana Dobrodzieja.

Pijakiewicz. Idźcie sobie szczęśliwie, bierzcie ślub. Bachusewicz, zaprowadź mię do łóżka.

Rostropski. A my idźmy do ślubu.

Łykaczewski.

SCENA X.

Lusztykiewicz.

Hajduk.

Hajduk (budzi). Mci Panowie! Mei Panowie! a wstań

cie W. M. Panowie.

Łykaczewski. Kto tam jest? a gdzież kompania?

Hajduk. Mospanie Lusztykiewicz, wstań W. M. Pan.
Lusztykiewicz. Daj mi pokój.

Hajduk. Ale w tamtym pokoju możesz W. M. Pan wygodniej spać.

Lusztykiewicz. Co ja komu winien? (płacze). Już i spać nie wolno. Nie ma sprawiedliwości na świecie.

Łykaczewski. Idźmy do kompanji. A czy jest tam wino?

(odchodzą).

Hajduk.

SCENA XI.

Potem Bachusewicz (służący).

Hajduk. Teraz moja pora! Póki Panowie pili, jam drzymal. Teraz ja będę pil, a oni niech sobie drzymią. Mości Panie Grzegorzu do W. M. Pana (odpowiada sam sobie głosem odmiennym). Upadam do nóg W. M. Pana Dobrodzieja (pije). Zalecam: dobre wino (nalewa). Proszę (odpowiada sam). Przyjmuję z godnej ręki W. M. Pana.

Bachusewicz. Panie bracie, panie bracie, cóż to?

Hajduk. Chodź bracie, nie miałem do kogo pić. Adresuję ten kielich w miłe ręce W. M. Pana?

Bachusewicz. Przyjmę z ręki W. M. Pana.

Hajduk. Proszę.

Bachusewicz. Ja wzajemnie do W. M. Pana mam ho

nor pić.

Hajduk. Czekam dla przysługi W. M. Pana.

Bachusewicz. Zdrowie Imé Panny Magdaleny Dobrodziki.
Hajduk. Vivat Jejmość Dobrodzika.

Bachusewicz. Dobre wino, da się pić. Oddaję.

Hajduk. Ja znowu na odwrót do W. M. Pana.

Bachusewicz. Każda mi rzecz miła z godnej ręki W. M. Pana, ale prędzej pij.

Hajduk. Powoli jadąc dalej zajedziemy.

Bachusewicz. Ale kto może nadejść, a mnie się pić chce. Hajduk. Bardzo jesteś niecierpliwy, mój bracie. Otóż na złość będę pił powoli.

Bachusewicz. Jakiś głupi.

Hajduk. Na kogo to mówisz?

· Bachusewicz. Ale pijże do stu katów.
Hajduk. Sam ty głupi, rozumiesz?
Bachusewicz. Ej cicho panie Hajduk.
Hajduk. Cicho tobie panie Masztelarzu.
Bachusewicz. A zasię panie chamie.
Hajduk. Sameś ty cham. Słuchaj.

Bachusewicz. Przystąp tu bliżej, obaczysz.

Hajduk. Otóż przystąpię. Cóż mi uczynisz.
Bachusewicz. Masz! (uderzywszy go w gębę ucieka).
Hajduk. Mnie w pysk? (goni go).

AKT TRZECI.

SCENA I.

Bachusewicz.

Bachusewicz. Hej! ho! ha. Ot tak sobie nasi. Pan śpi,

a jam wesół (śpiewa i skacze pijany).

Na kłopoty człek się rodzi,
Bieda za nim w tropy chodzi,

Lecz tej biedy zapomina,

Skoro flaszę zetnie wina.

[blocks in formation]

Starski. Leopoldzie! hej! Leopoldzie! (wychodzi Leopold) a pókiż ty u kata spać będziesz? Ja pojąć nie mogę co ci się stało? Przedtem najpierwszy prawie wstawałeś i innych budziłeś: a teraz jak mój syn z Paryża powrócił, tak długo sypiać zacząłeś.

Leopold. Ja długo sypiam? Bodaj pies tak długo sypial! Ach Mospanie, trzeba też i na nas slug biednych mieć wzgląd jakikolwiek. Jesteśmy ludzie tak jako i W. M. Pan. Bestye nawet snu potrzebują i bez tego obejść się nie mogą.

Starski. Któż ci snu zabrania? Wszak miałeś na to noc całą mogłeś się wyspać!

Leopold. Noc calą? wszakci to o trzeciej po północy układłem się.

Starski. A to czemu?

Leopold. Musiałem czekać, póki się J. P. Robert, syn W. M. Pana nie układł.

Starski. Za cóż to on tak późno spać poszedł?

Leopold. Toć on teraz, jak z Paryża powrócił, nigdy wcześniej spać nie idzie. U nas każda noc wtenczas się poczyna, gdy się kończy u W. M. Pana.

Starski. Co za bieda! wiele on mi świec popali!

« PoprzedniaDalej »