Obrazy na stronie
PDF
ePub

rem niemałobym stracić musiał, przeto za tak prędką odprawę słusznie W. K. M. podziękowałem". Król bacząc, że człowiek niegłupi z rozrywką piękną, kazał go kanclerzowi zaraz odprawić, list mu dać na ono starostwo. Tego nie wiem za którego to króla było, ale dobrzeby by się te czasy wróciły, żeby dygnitarstwa za godnością szły, trwalsząbyśmy Rzeczpospolitą mieli. A prawdziwy on rythm: Przez godności na urzędzie,

Jak gdy świnia za stół siędzie.

O niezgodzie, piękny przykład.

Na sejmie jednym między pany była wielka różnica około obierania króla: ta strona na tego wotowała, druga na inszego, owo każdy w swą. Panie jedno widząc tak wielką niezgodę, i do czego się ściągało, a był wielki wymowca, to go tylko szpeciło, iże był małego wzrostu, wystąpił, aby też między nimi swą sentencyą powiedział. Widząc tak małego guza, jęli się wszyscy śmiać, mówiąc: „Słuchajcie Zacheusza, słuchajcie". A on to w żart obróciwszy, powiedział: „A cóż gdybyście moją żonę widzieli, co nie jest jedno do pasa". Dopiero się wszyscy jęli śmiać. Trochę się uciszywszy, powiedział: Patrzcież panowie na nas dwoje ludzi tak małych; gdy się nie zgadzamy, tedy czeladź, majętność i wszystko w domu ledajako nam ginie; a cóż rozumiecie o tym Państwie, nie zginie li, jeśli się wszyscy tak rozerwiecie“. Oną przypowieścią tak ich wszystkich w żywe ruszył, że się zaraz wszyscy na jedno zgodzili. Nadobna ona sentencya:

[ocr errors]

Na wszystko pogoda,

Rady miła zgoda.

O babie, co za pana złego Boga prosiła.

Pan jeden był bardzo zły na poddane swoje, tak, że żadnego nie było, któryby Boga nie prosił, żeby co narychlej

zdechł, oprócz baby, która zań zawsze Pana Boga prosiła. Ten tyran dowiedział się tego, posłał po onę babę, pytając skądby jej to przyszło zań się Panu Bogu modlić, ponieważ wszyscy śmierci mu życzą. Rzecze baba: „Panuchniczku, już ja to czwartego pana pamiętam: pierwszy był zły, i prosili Pana Boga, aby zdechł, i tak się stało. Nastal potym drugi gorszy, i za tego Boga prosili, aby zdechł. Potym nastal trzeci jeszcze nazbyt gorszy, i zań Pana Boga prosili, aby zdechł, abo go zabito, i tak się stało. Ty po tych trzech wstąpiłeś na państwo, daleko jeszcze gorszy niźli tamci trzej byli. A też ja Pana Boga proszę za cię". Onego tyrana, co bojaźń ukrócić nie mogła, baba jedna pohamowała, że tak zły nie był. Nie darmo mówią:

Bies tam nie dowiedzie,

Gdzie baba dojedzie.

O sędzim, co go dwaj darowali.

Wiedli prawo 1) czas niemały dwaj szlachciców; jeden który sprawiedliwszą miał, aby mógł mieć prędszą odprawę, darował sędziemu wielki rydwan. Adwersarz 2) jego obaczywszy to, darował sędziemu parę koni dobrych. Rozpierając się prawem, wskazał sędzia za onym co mu konie darowal. On co rydwan dał. rzecze sędziemu: „Panie sędzia, źleście mój rydwan nakierowali". Rzecze sędzia: „Nie dziwuj się, konie go nakierowały; jako konie ciągnely, tak rydwan musiał iść". Pospolita przypowieść: Kto lepiej nasmaruje, temu nie skrzypi. Panie sędzia:

') Procesowali się.
2) Przeciwnik.

Pomnij na mary,
Nie sądź za dary.

Żona kłopot.

Gość przyjechał do jednego dawnego towarzysza swego, a żona jego na ten czas kucharce grała w dębową latorośl, aże tańcowała po kuchni. Onemu gościowi jakoś markotno było, że konie z stajnie chciał wyprowadzić do podla. Gospodarz niewiedząc jako go hamować, rzecze mu: Wieręś ') ty

miły gościu jakiś dziwak i gorąco kąpany, ja już dwie i trzydzieści lat słucham tego wrzasku żony mojej, a wżdy sobie nie tęsknię". Gość się rozśmiał, z gospodarzem się wrócił, a żona też onej muzyki przestała, nie z rozkazania, ale z swojej dobrej wolej. Nadobnie Polacy mówią:

Kto pojmuje żonę, już ten kłopot miéwa,
Ale zaś bez niej dom niespory bywa.

O prokuratorze co mnichem został.

Nadeszła dobra myśl prokuratora, ze rzeczy i w rozprawie niepośledniego, że został mnichem. Potym trafiła się konwencka akcya, którą on nie tak rzetelnie jako był przedtym zwykł odprawił. Mniszy jęli mu mówić: „Przedtym nie łatwoś utracił kauzy 2) któryjeś się podjął, teraz co dalej to słabiej“. Odpowiedział: Fratres mili, nie śmiem już teraz Igać jak przedtym, nadźcież 3) sobie innego, co o Boga malo dba“. Trafi drugiego takiego, iżby najsprawiedliwszą wyszpoci 1). Pewny on wierszyk:

[ocr errors]

Złodziej prawdziwy,
Rzecznik zdradliwy.

O mnichu co kapłona według pisma rozbierał. Do dworu szlachcica jednego przyjechał mnich, którego on pan na obiad prosił. Gdy już do stołu nagotowano, posadzi na wyższym miejscu mnicha, sam podle niego, potym

1) Widzę żeś. 2) Przegrywałeś sprawę. 3) Znajdźcie. 4) Przekręci.

panny, żona i dwa synowie siedli przed stołem. Gdy pieczyste przyniesiono, weźmie pan kapłona z misy, położy przed onego mnicha, aby rozbierał. Mnich położy znowu kapłona na misie mówiąc, że tego nie umie. Pan zaś kapłona wziąwszy, położy przed mnichem mówiąc, że to być nie może, jedno aby go rozebrał. Odpowie on mnich: „Ponieważ się tak WM. uparł, tedyć ja tego kapłona będę rozbierał wedle pisma". Rad temu pan, bo chociaj przy dworze bywał, tedy nie widział jako wedle pisma kapłony rozbierają; przytyskuje mu, aby co rychlej rozbieral. - Urznął naprzód mnich on głowę, położy przed panem, szyję też urznąwszy, położy przed panią na talerz. pannom dał po podskrzydłku, synom po udziku, ostatek sobie wziął i jadł. Pyta go on pan w którymby to piśmie było tak rozbierać kapłona? Odpowie mnich: „Ja to z pisma wywiodę. Dla tegom ci dał głowę kapłonią, żeś ty jest głową domu twego, jako Paweł św. powiada. Pani twojej dałem szyję, że z tobą za jednego człowieka jest, jako napisano: I będą dwaj w jednym ciele, jako ta szyja u kapłona z głową. Dziewkom twoim podskrzydłka dałem, a słusznie, bo rozmaite myśli w nich latają, jakoby co rychlej szły za mąż. Synowie iż są jako podpory i fundamenta domu. twego, przeto dalem im kolana, które też wszytkiego kapłona nosiły; ostatek wziąłem sobie dla tej przyczyny, iż jako kapłon przez szyje i podskrzydłków jest coś dziwnego, tak mnichowi który między ludźmi jako dziw jaki, słusznie ostatek przynależał mi“. Tym sposobem on mnich panu swe rozbieranie kapłona wywiódł. Częstował go w domu swym i dobrze opatrzył. A też on wierszyk prawdziwy:

Snadnie łaskę kupi,
Kiedy kto nie głupi.

O pani co złą monetę miała.

Pani jedna, powinowata jednego wielkiego pana, była za bardzo skąpym ziemianinem, a iz od niego nie miała do

statku na swe potrzebki, poczęła myślić o swym opatrzeniu zinąd gdzie się okazya trafiła. Tym czasem jął się jej jeden dworzanin zalecać, na którego ów pan łaskaw był, owo zgoła przez posły zmówili się, że jej dać miał trzysta czerwonych złotych. Gdy czas przyszedł, dal nazlocić groszów litewskich tak wiele, których w worek włożywszy, przyniósł jej i oddał. Jako żadna rzecz tajna nie bywa, rozsławiła się wszędzie ona fałszywa moneta, że i on paniej powinowaty o tym wiedział. Czasu jednego on pan mając goście u siebie, była też tam jedna wdowa żartowna, był też i siedział podle niej on dworzanin, rzecze do onej wdowy: „Pani wdowo, coć się zda, mędrsza byś ty na tego pana była". Ona wdowa uczciwość swą w życiu i w każdym postępku zachowując, że też pan przymawiał, oddała mu: „Pewnie mościpanie mędrsza, bobym ja fałszywej monety nie wzięła“. Zamilkł pan jakoby mu w gębę dał. Może się tu przydać ten wierszyk:

Nie gabaj radzę ni w czym drugiego,
Czujeszli na się co nietrefnego.

O złodziejach co kram wyłupali.

W Krakowie złodzieje wyłupali kram w nocy, prawie już na świtaniu. Idąc tamtędy cechmistrz z strażą miejską, obaczy a kram otworzony, pyta coby to było. Jeden lotr wyjźrzy z miotłą: „Panie, umiatam w kramnicy, bo gospodarz umarł, i jużeśmy do domu wszystko wynieśli". Cechmistrz rzecze: „A wżdy żaden gospodarza nie płacze?“ Rzekl złodziej: O panie, będąć jutro płakali, nie znalawszy nic w kramie". Może to przypisać:

"

Kto kradnie śmiele,
Umie fortele.

« PoprzedniaDalej »