Obrazy na stronie
PDF
ePub

O balwierzu co dziewkom krew puszczał.

Przyszedłszy dwie dziewce do balwierza Maja krwie puszczać. Balwierz pierwszej rzecze: „Powiedz mi panno, jakim ci puszczadłem 1) puścić, dziewczym czy niewieścim? Bo gdybym ci panieńskim puszczadłem puścił, a tyś niewiasta, tedyć ręka spuchnie, i mogłabyś na nię ochromić, przeto mi prawdę powiedz, abo mnie potym nie winuj". Dziewka nieboga trwoży sobą, nie wie co ma rzec, sam się o rękę boi, sam się balwierza wstyda. A widząc, że balwierz przytyskuje, rzecze: „Puśćże chociaj niewieścim, dyabal ci mi tego Stanislausa dał". Balwierz się rośmiawszy, zaciął jej w żyłę; potym także i drugiej pyta. A ona: „mily balwierzu, zatnij chociaj tym coś Netce zaciął, bo znać, że to dobre puszczadło, czyście krew szła". Dowiedział się balwierz, iże cnotliwe dzieweczki, a też im nie życzył chromoty. Dziewki miłe:

Często się to przyda,

Sam się głupi wyda.

Złej żenie pokuta.

Niewiasta szła się spowiedać. Mąż chcąc wysłuchać co przed księdzem Grzegorzem będzie prawiła, wlazł w kąt za ławkę gdzie siedział spowiednik. Żona między inszemi rzeczami powie, że od swego męża była ustąpiła. Kaplan gdy ją rozgrzeszał, począł ją karać o cudzołostwo, a mąż wyrwawszy się: „Prałacie łaskawy, nie daj jej pokuty żadnej za ten grzech, tylko za inszy, abowiem ja sam dam jej pokutę, że będzie znać na grzbiecie bez koszulę“.

1) Lancetem.

Gdzie fartuszek płochy,
Trzeba tam kijochy.

O pasterzu co był plebanem.

Pan jeden miał w dzierżawie swej plebana, na którego był złej wolej 1), ale przyczyny mieć nie mógł, jakoby mu plebanią wziąć. Czasu jednego kluczki 2) nań szukając, wezwał go przed się, jął mu mówić: „Księże plebanie, toć rozkazuję, abyś mi na to troje pytania moje odpowiedź do trzeciego dnia dal; jeśli mi na to nie będziesz umiał odpowiedzieć, wiedz, żeć plebanią wezmę, a inszemu ją dam. Naprzód mi powiedz, jako mię sobie ważysz? 3) Druga, abyś mi powiedział, gdzie jest środek wszystkiego świata? Trzecia jako dalekiej różnice są od siebie szczęście z nieszczęściem? Dobrzeż to sobie rozważaj, a trzeciego dnia odpowiedz mi na to“. Przyjdzie pleban do domu, frasuje się, biega jako ogorzały kot, to tam to sam, rozkłada wijatyk, aby to mógł znaleść. Klechy się radzić, a klecha też był jak i pleban przeuczył. Pastuch jego bacząc to iż się ksiądz frasuje, a był przekęsitytel), ucząc się przedtym w szkole, ale dla otrostwa tak się odarł, że musiał u plebana woły paść, pyta księdza, o coby się frasował. Rzecze mu pleban: „Nic tobie potym, bo mi namniej w tym nie pomożesz“. Rzecze pastuch: „a co ty wiesz, czasem ci też i prostak przegada doktora. Powiedz mi jedno". Rzecze pleban: „Nasz pan trzy rzeczy mi zagadł, żebych mu na każdą rzecz trzeciego dnia odpowiedział". I powiedział mu wszystkie trzy punkta. Pastuch księdzu rzecze: „Bądź dobrej myśli i nie troszcz się namniej, odpowiem ja panu na to, tylko mię w swe szaty ubierz". Trzeci dzień przyszedł, ksiądz ubrał pastucha w rewerendę, mitną nań wdzieje, wijatyk pod pachą. Idzie do dwora pod wieczór, aby go pan nie poznał, stanie w cieniu, pan go przywita: Witaj księże plebanie, czemu to tak pod wieczór?" Odpowie pastuch: Myśliłem o tym, coś mi zagadł“. Rzecze

"

czapkę aksa

1) Którego nie lubił. 2) Przyczepki. 3) Cenisz. 4) Sprytny.

pan: Powiedzże na pierwsze moje pytanie: jakiejem ja ceny u ciebie?" Odpowie pastuch: „Szacuję cię sobie na dwadzieścia ośm groszy". Pyta czemu nie drożej. Odpowie pastuch: Drożej cię szacować nie mogę, bo za Chrystusa żydowie Judaszowi trzydzieści groszy dali. Króla tedy szacuję za dwadzieścia dziewięć, ciebie za dwadzieścia i ośm“. „Dobrześ mi to salwował pan rzecze powiedz drugą: gdzie jest pośrodek wszystkiej ziemie?" Odpowie pastuch: „Plebania moja jest w pośrodku wszystkiej ziemie, a jeśli nie wierzysz, tedy rozmierzaj na wszystkie strony, a przyznasz, że prawdę powiadam". Nie chciało się panu mierzyć, przestał jako mu powiedział. Trzecią powiadaj: jako daleko od siebie chodzą nieszczęście z szczęściem?" Odpowie pastuch: „Niedaleko, tylko jednym noclegiem od siebie, wczoram ja był pastuchem, a dziś plebanem". Obaczy pan, że nie pleban z nim mówił, ale że rzetelnie odpowiedział na pytanie, kazał mu na ordines, dawszy mu onę plebanią, a stary pleban u niego wikarjem. Obacz stąd, że nie darmo ono mówią:

Nie patrz na to, że płaszcz ubogi,
Może tam być rozum drogi."

O Stańczyku, co przed pannami plugawie rzekł.

Zfukano było Stańczyka naszego, iż był coś plugawego a nieprzystojnego rzekł u stołu przy fraucymerze. Stańczyk choć rzekomo blazen, ale miał we bie, tak się z tego sprawował1): „Jeśli to prawe panny są, pewnie tego com rzekł, nie rozumieją, nieinaczej jakobym po niemiecku powiadał, a jeśli nie panny, to nie było na mnie o co fukać, niech ich to nie obraża, bo już wiedzą co się na świecie dzieje“. Nie rythmci Stańczyku ale prawdziwy, acz nie wiemy jeśli tego argumentu część nie prawdziwa, ponieważ tych czasów panny

1) Tak się usprawiedliwiał.

tak wiele jako i niewiasty wiedzą. I nie darmo ona przypowieść urosła:

Skoro się gąsie z jaja wydłubie,
Zieloną trawę zarazem skubie.

O rajcy łakomym.

Do radziec w jednym mieście, przyszedł mieszczanin prosząc, aby mu plac wymierzono na miejskim gruncie. Przyzwolą wszyscy, tylko jeden, który był pryncypal, między nimi był przeciwko temu, tak, iż onego dnia nic konkludować nie mogli. Nazajutrz on mieszczanin szedł do onego rajce na pokój, przyniósł mu dziesięć talerów, aby przeciwko temu nie byl, a swoje votum dał za nim. Wziął chętliwie. Gdy ta rzecz zaś przed radę przyszła, on pan rajca co pieniądze wziął, począł od niego rzecz prawić, i prosić, aby jako się onegdaj zezwoliło, plac temu mieszczaninowi wymierzyć. Rajce się dziwują co mu się stało, a mieszczanin obróciwszy się do sąsiadów, rzecze: „Patrzcie jako brzęczą moje talery“.

O złodzieju, co wlazł na pijanice.

Złodziej wlazł był do domu pijanice jednego, który co jedno miał przepił. Pijanica usłyszawszy, że po domu chodzi, aby co polapić mógł, wynidzie do niego: „Bracie, nie wiem czego tu w nocy szukasz, ja we dnie znaleźć nic nie mogę“. Dawno to:

Pustki w domu miéwa,

Kto rad w karczmie bywa.

O dwu, co się na rękę wyzwali.

Polak z Włochem w Wenecjej na rękę się wyzwali, i dali sobie godzinę i plac gdzie się mieli znieść. Włoch co

się zdał mężniejszy, i co na rękę wyzwał, skoro ona godzina przyszła, stał na placu czekając go, a Polak we dwie godzinie przyszedł. Oni co z Włochem przyszli i czekali, imą mu mówić, że nie rychło przyszedł, już ten od dwu godzin czeka, znać że się podobno boisz? A on śmiele na to: „Jako, boję się? nie to mi mieszkało '), ale żem swoje rzeczy układał i do barki nosil, albowiem skoro go zabiję, starałem się, abym już miał gotowo zaraz precz odjechać". Oną swoją powieścią tak onego Włocha zatrwożył, że się zaraz tamże pojednali. Nie darmo Ruś mówi: „Nie wsio horoszem, inszoja rozumem“. A nasi Polacy:

Nie zawsze też na plac z głową,
Możeszli odprawić mową.

O ziemianinie, co króla prosił o starostwo.

Ziemianin jeden prosił króla o starostwo, aby mu król dał częścią dla zasług jego, częścią przyległością, że było blisko. Król go odprawił, że to być nie może, bom to starostwo już inszemu obiecał. On szlachcic za tak wielką łaskę i dobrodziejstwo królowi podziękowawszy, z wesołą twarzą od króla poszedł. Bacząc król, że się namniej nie zafrasował, spodziewał się, że szlachcic nie rozumiał co mu powiedziano. kazał go znowu zawołać. Pyta król, jeśli to wyrozumial com powiedzial? Odpowie: widzę, że z mej prośby nic być nie może, bo inszemu to starostwo Wasza M. obiecać raczył“. Król zaraz rzecze: „Dlaczegoś mi tak dalece dziękował?" Powie: Dla tego Mości Królu, że to sobie mam za osobliwą a wielką łaskę, że mnie W. K. M. prędko odprawić raczył, abowiem mam co doma robić, a byłoby mi to z wielką szkodą moją, bym się miał dla tego wieszać na obietnicy, a przecie nic nie otrzymać, ktemu i pieniędzy jeżdżąc za dwo

1) Przeszkadzało.

« PoprzedniaDalej »