Obrazy na stronie
PDF
ePub

Zazdrość przyczyna

wiedząc że wdzięcznieysza,

Ludzkim nad insze oczom przyiemnieysza.
By cię tak oko iak rękę widziało,
Pewnieby do ciebie serce me przystało.

Lecz wstyd, co cnocie powinien hołdować,
Każeć go zgoła pod letniczkiem chować,
Niezbędny wstydzie, oszuście przeklęty!
Próżnych dzieweczek czemu zwyczay święty
W ludziech pomieszał? Nie było sromoty,
Póki nie było twey przysady cnoty.
Spartańskie Cory noszki odkrywały.
A przecie w cale cnoty swe chowały.
O iakoszbym ia życzył tego sobie
Żebym na ten czas mógł bydź przy tobie,
Kiedy zewłoczą zazdrościwe szaty,
Kleynot ach nader odkrywasz bogaty.

Raz mi w tym czasie szczęście posłużyło.

Szaty gwoli mnie trochę uchyliło.
Biała pończoszka y tego zayźrzała 1),

Tylko przez chmurę słońce pokazała.

PIEŚŃ.

Wybrało się siedm grzechów na Seym do Warszawy, Szumno, świetno wiechali, maiąc pilne sprawy.

Pycha w Rynku stanęła, łakomstwo w Ulicach,

Gniew z zazdrością u Kupców, obżarstwo w Piwnicach. Nieczystość też przy murach z lenistwem została,

Bo się im tam gospoda w Rynku niedostala. Za nimi też pięć Zmysłów mając dziwne stroje, Przed któremi iachało Pacholątek troje.

Jednego zwano Inań a drugiego Cudzy,

Trzeci zapamiętały, iachali też drudzy, Marszałkowi słudzi.

1) Pozazdrościła.

Widzenie wprzód z słyszeniem, z powonieniem kroczy, Nierządne dotykanie z ukuszeniem 1) boczy.

Za tym też i Piechota gdzie Cudzołożnicy, Zabiiacy, złodzieje tam do Szubienicy.

Stanąwszy, a ci drudzy przedmieście okryli,

Z przekupkami tak mężnie i potężnie pili.

Że jeszcze y do tych czas chodzę po Warszawie, Wszyscy będący chętni przyimuią łaskawie.

Których nie wiem kto, Starszy kazał podeymować, Goście radzi jak widzę będą tu Seymować.

TANI Е С.

Dzieweczko choydysz kogo ty wolisz,
Czy mnie samego, czyli słuszkę mego.
U mego słuszki iedwabne wstąszski,

A u mnie samego, ze Złota szczerego.
Boć mi służeczka zawsze przyiaie,

A sam Jego Mość I. niemaie.
P. Bożeć zapłać, żeś mi dała spatrzeć,
Będę cię wspominal y nie będę miał.
Niemasz ci niemasz iako niewieście,

Chłop robi w polu, a ona w mieście.
Chłop idzie z pola postękujący,

A ona za nim wykrzykający.

Przyszła do domu kazała mu skakać,

[ocr errors]

A on nieborak iął przed nią płakać:

Moia miła żono nie czyń mi tego,

Raczey mi day ieść ieśli masz czego“.

„Jusz to bydź mężu inaczey niemoże

Chociasz o głodzie poskacz nieboże".

On nieboraczek iął sie pod boki,

Chociasz mu nie w smak przecie bieżał w skoki.

1) Ze smakiem.

[ocr errors]

99

Widzicie ludzie jako mnie słucha

„Bym słowo rzekła, nakłania ucha.

Widzicie ludzie iako sie mnie boi,

„Wyćwiczyłam go po swoiey woli. „Uczcie sie Niewiasty iako ćwiczyć swego, „Ktora zwłaszcza ma Męza głupiego. „Rozchoruyże sie, powiedz, że cię boli,

[ocr errors]

Cokolwiek on wszystko uczynić gwoli. „Naprzy że sie ty w ten czas u niego,

99

Cokolwiek zechcesz, nakupić wszytkiego. „A kiedyć nada dostatek wszytkiego,

„Mieyże też ty więc wzgląd na uboższego. „Przęd służałemi nie zamykay domu,

„A nie day sie użyć pod czas leda komu. „Ja twoja druchna przestrzegam ciebie,

„Jakom ia też zmłodu rządziła siebie“.

Statut Jana Dzwonowskiego

To jest Artykuły Prawne

Jako sądzić Łotry i Kuglarze jawne.

Roku sucho-mokrego na pełni miesiąca,

Gdy ząb zęba nie doszedł z wielkiego gorąca,
W ten czas następowały gwałtowne powodzi,
A żaden nie utonął, co się wisieć godzi.

Pisano go przy szynkwasie
Tak rok jakoś o tym czasie 1).

W przedmowie do czytelnika, radzi autor:

Mój miły kwiczelniku powiadam ci jawnie.

Jeślibyś chciał łotrem być, postępujże prawnie.

Prawem powinni się rządzić i członkowie cechu pijackiego. Kiedy w gospodzie każe sobie który z nich przynieść konew piwa, niech te constytucje dobędzie z kieszeni" i czyta dla towarzystwa.

Następuje:

List wolny przywilej Frantowskiego Cechu,

Kto go niema, powinna z niego kpić do zdechu.

List rozpoczyna się:

Wszystkim Frantom, Marchultom, i młodym figlarzom,
Sowisrzałom, Rzygulcom, ba i starym Igarzom,

1) Tegoż Dzwonowskiego jest dyalog: „Niepospolite ruszenie, abo gęsia wojna (1621).

Łakomskim, Darmostrawskim, naszej miłej szlachcie,
Którzy we złych koszulach, a o jednej płachcie.
Panom wytrząsikuflom, lapisztakom owym,

Do wszystkich razem jadę z pozdrowieniem nowym, Służby z Rostruchanami Flądrowe oddając,

I sklenic półtorasta pilno nalewając, Modlitwy swe oddając wprawdzie wywietrzałe, Pozdrawiam stare błazny i błazenki male.

Nie każdy jednak należeć może do cechu; nie potrzebny tam jest i taki co „poważkę stroi“ i „kordyjaczny“, co się prędko zwadzi. Później następują rady z kim bezpiecznie można figlować i frantować. Z księżmi i panami trzeba być ostrożnie. Jeżeli jest kilku razem takich, co grzecznie błaznują", nie powinni sobie wchodzić w drogę, lecz czekać: na każdego z nich kolej przyjdzie.

A to też trzeba wiedzieć, że równy równego

Ma szanować, a zwłaszcza rzemiesła jednego, Muzyk muzyka szanuj, dworzanin dworaka,

Nie kpij duda z balwierza, ni woźnica z żaka.

Po rozmaitych wreszcie radach z kogo i jak żartować można, następują „artykuły prawne", z których kilka podajemy:

Artykuł VI.

Ktoby się zwał szlachcicem, a nie byłby takiem,
Powinna go opatrzyć jakimkolwiek znakiem:

Pół wąsa mu ogolić i żeby wiedziano,

Iże go tu niedawno nobilitowano.

Artykuł VII.

Ktoby co świeżo zełgal, by się nie udławił,

Jeśli się taką Izą wiele będzie bawil,

« PoprzedniaDalej »