Folgujmy paniom, nie sobie
Miłujmy wiernie, nie jest w nich przysada,
Godności trzeba, nie zanic tu cnota,
Miłości pragną, nie pragną tu złota,
Miłują z serca, nie patrzają zdrady, Pilnują prawdy, nie kłamają rady, Wiarę uprzejmą, nie dar, sobie ważą, W miarę, nie nazbyt ciągnąć rzemień każą. Wiecznie wam służę, nie służę na chwilę Bezpiecznie wierzcie, nie rad ja omylę.
Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz, Czego się miła! tak często spowiadasz?
Milczysz w obiad mój panie Konracie! Czy tylko na chleb gebę swą chowacie?
Że krótkie fraszki czynię, to Jakubie! winisz; Krótsze twoje nierównie, bo ich ty nie czynisz.
Nie bądź mi stryjem, Rzymianie mawiali, Kiedy się komu karać nie dawali;
Bądź ty mnie stryjem przedsię po staremu, Jeno nic nie bierz synowcowi swemu.
1) Tytuł wiersza „Raki“, oznacza, iż całą tę fraszkę odwrotnie czy
Rada ma, sobie nie paniom folgujmy,
Przysada w nich jest, nie wiernie miłujmy.
Posadziłeś mię wprawdzie nienajgorzej, Aleby trzeba mięsa dawać sporzej; Przed tobą widzę półmisków niemało, A mnie się ledwie polewki dostało. Dyabłu się godzi takowa biesiada, Gościem, czy świadkiem ja twego obiada?
Ziemia deszcz pije, ziemię drzewa piją, Z rzek morze, z morza wszytki gwiazdy żyją. Na nas, nie wiem, co ludzie upatrzyli? Dziwno im, żeśmy trochę się napili.
I to być musi do fraszek włożono, Jako pralata jednego uczczono. Białychgłów młodych i panów niemało Za jednym stołem pospołu siedziało; Siedział też i ten, com go już mianował, Bo dobrej myśli nigdy nie zepsował; Mnich wedle niego, a po drugiej ręce Pani co starsza. Słuchajże o męce: Na pierwszem miejscu pannę całowano, Także do końca podawać kazano; Więc tego nie raz, ale kilka było, A pralatowi by kąska nie miło: Bo coraz to go baba pocałuje,
A on zaś mnicha; więc mu się styskuje '). Miał czyściec prawy jeszcze na tym świecie, Bodaj wam taki, co go mieć nie chcecie.
Gdy co nie g' rzeczy usłyszy mój Staszek, To mi wnet każe przypisać do fraszek. Bracie! by się to wszystko pisać miało, Jużby mi dawno papieru nie stało.
Nie dziw, żeć głowa Baltazarze! chora, Siedziałeś wedle głupiego doktora.
Jeden pan wielmożny niedawno powiedział: W Polsce szlachcic jakoby też na karczmie siedział, Bo kto jeno przyjedzie, to z każdym pić musi, Żona pościel zwłócząc, nieboga się krztusi.
Śmiesznie to rzekła jedna białogłowa,
Słuchając pieśni, w której sa te słowa:
Radabym śmierci, by już przyszła na mię“,
Proszę, kto śmiercią? niech go też mam znamię.
Stań ku słońcu, a rozdziaw gębę panie Ślasa! A już nie będziem szukać inszego kompasa; Bo ten nos, co to gęby już ledwie nie minie, Na zębach nam ukaże, o której godzinie?
Kozioł, kto go zna, piwszy do północy, Nie mógł do domu trafić o swej mocy;
Ujrzawszy kogoś: „Słuchaj, panie młody! Proszę cię, nie wiesz ty mojej gospody?" A ten: „Niech cię znam 1), tedy się dowiewa". Jam, pry 2), jest kozieł". - „Idźże spać do chlewa“.
Królowa do mszy chciała, ale kapelana Doma nie znaleziono, bo pilnował dzbana. Przyjdzie potem nierychło w czerwonym ornacie, A królowa: „Ksze 3) mily! długo to sypiacie?" A mój dobry kapelan na owo łajanie: „Jeszczem ci się dziś nie kładł, co za długie spanie?"
Pytano kaznodzieje: „Czemu to prałacie! Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?" (A miał doma kucharkę) i rzecze: „Mój panie! Kazaniu się nie dziwuj, bo mam pięćset na nie; A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele, Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele".
Nie trzeba mi się wiele dowiadować, Kiedy ty chodzisz doktorze miłować? Bo która z tobą wieczór pobłaznuje, Każda nazajutrz piżmem zalatuje.
Nie uciekaj przedemną dziewko urodziwa! Z twoją rumianą twarzą moja broda siwa Zgodzi się znamienicie; patrz, gdy wieniec wiją, Że pospolicie sadzą przy róży leliją.
1) Powiedz jak się nazywasz. 2) Rzecze. 3) Księże.
Nie uciekaj przedemną dziewko urodziwa! Serce jeszcze nie stare, chocia broda siwa; Choć u mnie broda siwa, jeszczem nie zganiony: Czosnek ma głowę białą, a ogon zielony.
Jeśliby w moich książkach co takiego było, Czegoby się przed panną czytać nie godziło, bo ma być stateczny Sam poeta. rym czasem ujdzie i wszeteczny.
Mateusz wąsów, lepiej rzec; bo wielką kładziemy Rzecz pod małą, kiedy wąs Mateuszów mówiemy.
Nie bądź mi hardym, chociaś wielkim panem; Jam nie starostą, ani kasztelanem -
Ale gdy namniej podweselę sobie,
Sila mam w głowie panów równych tobie.
O doktorze Hiszpanie.
Nasz dobry, doktor spać się od nas bierze, Ani chce z nami doczekać wieczerze; Dajcie mu pokój, najdziem go w pościeli, A sami przedsię bywajmy weseli.
Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana; Ba, wierzę pódźmy, ale nie bez dzbana. Puszczaj doktorze, towarzyszu miły! Doktor nie puścił, ale drzwi puściły.
« PoprzedniaDalej » |