Obrazy na stronie
PDF
ePub

między innemi rzeczami, to mi się najdziwniejsza zdała: Człowiek jakiś, przy drugich, którzy grali na surmach, na potwornej grał trąbie, tak, iż co raz to jej sobie niemal pół łokcia. w gardło puszczał i zaś wyjmował, i zaś znowu wpychał. Nie wiem, aby co dziwniejszego na świecie być mogło". Owa kmieć głupi mniemał, aby owa część puzana, która się i tam i sam pomyka, w gardło wchodziła.

...Zasię gruby kłam, rymownie złożony, ten też jeśli co, człowieka rozśmieszy. Dziś trzeci dzień, powiedał jeden z naszych, iż chłopi, idąc ze wsi na jarmark, który był w kilku milach, opóźnili się, że w borze zostać przez noc musieli. Więc, iż było ogromnicach ), kiedy wilcy stadem chodzą, radzili między sobą, jakoby noc tę przespać, a wiley żeby którego z nich nie zjedli. Jeden powiedział: „Niećmy ogień, a nie śpijmy“. Odpowiedziano mu, iż tak źle, bo rychlej wilcy do ognia przyjdą. Wyrwał swoję drugi, powiedając: „Składźmy się 2), prawi, kołem, iżby jeden drugiego głową dotykał, a tak jeśliby którego z nas wilk za nogę popadł, uczuje podle niego. drugi". Zganili drudzy i tę radę, mówiąc: „Kiedy się prawi roześpim, wnet głowy daleko od siebie będą; wtem mogą wiley przypaść, a wyjąć z koła dwu i trzech, że drudzy nie uczują“. Owa po długiem rokowaniu, naostatek poradził tak jakiś starzec: Wleźć na które wysokie drzewo, a tam nie śpiąc, dnia czekać“. I uczynili tak; porąbali wnet dwie sośnie na ziemię. Nazajutrz, gdy nie wszyscy mogli być tak czerstwymi 3), (zwłaszcza, iż było między nimi nieco starych mężów), żeby na dół bez pomocy zeszli, obrali między sobą kilku co czerstwiejszych a duższych, aby najpierwszy mocniej się gałęzi ujął i trzymał, a drugi jego nóg, aż tak do ziemie, a po tych dopiero owi leniwi, jako po drabinie, aby na dół schodzili. A gdy przyszło do tego, że drudzy po onych spiętych

1) W lutym, koło M. B. Gromnicznej.

2) Połóżmy się. 3) Silnymi.

już z góry leźli, począł ten najwyższy wołać: „Spieszcie się, daj) was zabito, bo mi tak bardzo ciężko, iż ledwie się gałęzi trzymam". A jeden z tych, którzy leźli, rzekł: „Bracie nie łaj, wszak jeślić ciężko, a słabo trzymasz, popluj rąk sobie", a ten gdy chciał usłuchnąć rady, ze wszystkiemi zaraz gruchnął o ziemię; kto szyję. kto rękę, kto nogę złamał; ledwie podobno jeden albo dwa wrócili się do domu.

...... Ale kto się takowemi powieściami chce ucieszyć do woli i nauczyć się czego, słuchaj onego nieubogiego ziemianina, co na karasiu jeżdża a w szczuce nalazł jastrzęba, a on kuropatwę skubie, i miał kiedyś lejcowego, który w wozie ciągnąc kuropatw zawietrzył, a on nie będąc takim, wysiadł i pięćdziesiąt ich kobiercem przykrył. Wyrozumieliście już podobno W. M. co są za trefne powieści, które na dostatecznem wypowiedzeniu rzeczy, która się kiedy stała należą. A teraz pójdźmy do tej trefności, która na jednem tylko, krótkiem, zwięźliwem, a z prędka rzeczeniu zawisła. A jako w pierwszej, długiej a foremnej powieści, albo też i w konterfetowaniu 2) kogo, mamy się strzedz, abyśmy w niczem nie byli podobni błaznom, tak też zasię w tem krótkiem rzeczeniu, ma się dworzanin warować, aby go za jadowitego a tego, który nie umie zatrefnować, aż z uszczypkiem i dospektem 1) czyim, nie miano; bo takowy złośliwy język, nie godzien bywa przykrego niż słowy karania. Z tych tedy trefności, które w krótkiem rzeczeniu zależą, ta jest najsubtelniejsza, która z słowa, abo rzeczy dwuwykładnej roście, iż ją człowiek na inaksze, niż rzeczono, wyrozumienie ulapi. Jako mając raz dworzanie jeść u pana Mikolaja Tarla, chorążego sedomirskiego, pytał jeden drugiego przed królem stojąc: „Panie, a wszak u Tarla?" Jaki taki odpowiedział: „U Tarła;“ aż do pana Reja przyszło, który gdy go też spytano: „Panie a wszak

1) Bodaj. 2) Szczupaka.

3) Portretowaniu. ) Zajmą.

KSIĘGI HUMORU POLSKIEGO. T. 1.

3

u Tarla?" On zaraz, by zbicza, ze dwu jedno uczynił słowo i rzekł: „Wie ją dyabel; jaciem jej tam nie patrzał“ (czy utarła). ......Owa jakom pierwej powiedział, takie zatrefnowanie z rzeczy, abo słowa dwuwykładnego, podoba się skoro nabarziej ludziom; bo to nie lada rozum, którzy może rzecz, którą wszyscy jednako wtenczas rozumieją, ku inakszemu wykładu przyciągnąć; przeto też takie rzeczenie, bardziej dziwne jest, niż śmieszne, oprócz jeśli k' niemu druga trefność przystąpi. Ale najpospolitsza trefność ta jest, kiedy człowiek na swe słowa, daleko różną powieść ') słyszy, niż ta której czekał; a jeśli jeszcze przyłączy się do tego dwuwykładne słowo, daleko rzeczenie będzie trefniejsze. Jako gdy jednego czasu królowi J. M. przywiedziono było z Niemiec niemało pięknych frezów wronych 21, król J. M. patrząc na nie z okna, radził się z panem koniuszym a z panem oboźnym coby za rząd dać na nie miał. Stanisław Białobocki niedaleko stojąc, a slysząc ono, powiedział, ukazawszy na kilku trędowatych, którzy przed królem rzędem podle siebie stali: „Atoli już jest, prawi, rząd czerwony gotowy, i nie może być nad ten cudniejszy, jedno im każcie co rychlej twarzy połupić“. By był Białobocki zgoła rzekł, iż z tych czerwonych twarzy, każ Wasza K. M. poczynić rzędy, byłoby było dosyć trefnie, ho by był król to usłyszał, czego się słyszeć nie nadziewał 3) a sama ta rzecz, iż ze skór człowieczych rzędy być miały, ma śmiech w sobie; ale iz on wziąwszy to słowo: rząd“, przystosował je ku innemu i ukazawszy rząd, którym oni trędowaci stali, odmienił własność 1) słowa, przeto dla tej wtórej trefności z dwuwykładnego słowa, rzeczenie było daleko trefniejsze.

Jako i to drugie: Pan Kozieł ziemianin sedomirskiej ziemie) będąc w Wiznie na rocech 6), przy przyjacielu, z któ

1) Odpowiedź. 2) Koni fryzyjskich. 3) Nie spodziewał się.

4) Znaczenie.

5) Kozłowie, rodzina litewska wedle Niesieckiego i Kojałowicza.
6) Rokach sądowych.

rym, ani do gospody zsiadając, wszystek dzień strawił, gdy się już było zmierzchło, szedł sam, sług nie czekając, do gospody swej, której nie wiedział. Owa pytając się to tego to owego, trafi na jakiegoś pachołka i mówi mu: Towarzyszu, nie wiesz gdzie tu moja gospoda. A on rzekł: A ktoś ty? Odpowiedział mu: Jam jest Kozieł. A pachołek zaraz: Kiedyś Kozieł, tedy w chlewie twą gospoda. To tu usłyszał taką odpowiedź, jakiej nie czekał, i to słowo dwuwykładne Koziel, śmiechu przysporzyło. Ale tę rzecz pan Kochanowski w swoich fraszkach bardzo trefnie wierszem powiedział.

......Ale między innem trefnem rzeczeniem, to ma swą osobną wdzięczność, kiedy kto te słowa, któremi go dotkniono przyjąwszy, obróci rzecz na tego, kto go dojechał, i jakoż go własną tnie bronią. Jako doktor Roizius') Hiszpan, człowiek i bardzo uczony, i na odpowiedź dziwnie skory, Jakubellesowi medykowi powiedział, gdy go szkalował z mdłego wzroku mówiąc: Domine Doctor, Tu parum vides 2). Odpowiedział hiszpan: Verum est, nam te video, qui es parum 3). A drugi u sądu stojąc przy przyjacielu i wiele za nim mówiąc, gdy mu z przeciwnej strony prokurator rzekł: Czy ty oto szczekasz? Odpowiedział: Muszę prawi (szczekać) bo widzę złodzieja. Jechal takież przez nie pomnię które miasto, człowiek otyły, a jakiś mędrek ujrzawszy on jego wielki brzuch, powiedział: Drudzy ludzie za sobą sumki (sakwy) noszą, ale je ten ma przed sobą. Wnet ten tłusty odpowiedział: Tak trzeba, bracie, w tem mieście, gdzie pełno złodziei.

1) Rojziusz Ruiz de Moros, w Bononii uczył prawa, do Polski wezwany przez Gamrata, wykładał tę naukę w Krakowie lat 9 i tak się wsławił, że go cesarz Ferdynand powoływał, lecz go Zygmunt August zatrzymał i pomieścił inter fori palatini cognitores w sądach wojewodzińskich. Pisał wiersze do Zyg. Augusta, Gamrata, Maciejowskiego. Przyjaciel Kochanowskiego.

2) Panie doktorze mało widzisz.

3) Prawda, bo ciebie widzę, który mało jesteś (znaczysz).

......Jest też i drugie zatrefnowanie, kiedy kto przyda, abo ujmie, abo odmieni w słowie literę, albo syllabę jaką; jako ktoś, mając zwać przezwiskiem doktora Retykusa, zwał go heretykiem. A pan Bogusz, starosta krasnostawski 1), siedząc niedawno między kanoniki krakowskiemi, a mówiąc to o tem to o owem, z rzeczy mu jakoś przyszło, że miał pomnić praestimonium 2) i rzekł miasto tego prostibulum 3). Prawda że on po łacinie nie umie, ale przedsię (jako jest we wszystkiem baczny) barzo dobrze wiedział, co znaczyło to słowo, i na zachwał go tak wtenczas użył. Więc i to bywa trefnie, kiedy kto przystosuje do swej rzeczy wierszyk jaki, wynicowawszy go, abo chocia zostawiwszy go przy swym wykładzie, jedno słowo jakie w nim odmieniwszy. Takież też, gdy kto umie wyrwać z ksiąg co takiego, co u ludzi często bywa w uściech i na swój młyn obrócić. Jako jeden mając i złą i przemierzłą, i barzo żadną (brzydką) żonę, kiedy go pytano jakoby się miał, odpowiedział: Co rozumiesz, prawi, jako się mam, gdyż Furiarum maxima juxta me cubat1).

Na kształt tego też, drugi biskup, z Krakowa do biskupstwa poście jadąc, rzekł do jednego swego plebana nie barzo bogatego, przez którego plebanię jechać miał: Księże plebanie przyjdzie mi u was manducare Pascha 5). A pleban odpowiedział: Dobrze, miłościwy księże, jeno sine discipulis 6).

Bywa w tem trefność, kiedy kto w rozmowie, przyczynę jakiej rzeczy inną zmyśli, niźli jest; abo kiedy kto wykłada po swemu imię czyje abo rzeczenie. Jako raz miał ksiądz

1) Wolski lubelski, Mikołaj, w boju i pokoju doświadczon; um. 1660, nagrobek jego Starowolski w Monumentach przytacza.

2) Beneficium, czyli urząd duchowny sine cura animarum, bez obəwiązku zajmowania się posługami religijnemi.

3) Nierządnica.

4) Największa z furyj przy mnie lega.
5) Odbyć Wielkanoc.

6) Bez uczniów.

« PoprzedniaDalej »