Obrazy na stronie
PDF
ePub

Rzekła baba, izci ja płaczę nie dla tego,

„Lecz wspominam na swego osiełka miłego,

Co mi zdechł; - prosto takim by ksiądz głosem ryczał, „A takież1) na ostatku czasem cicho kwiczał".

Co miedźwiedzią skórę szacowali.

Dwa obeszli miedźwiedzia, więc sobie szeptali
Szacując: zaczby 2) onę skórę w mieście dali?
Puści się miedźwiedź do nich, jednego połapił

A drugi się na drzewo ochotnie pokwapil.
A ten duszę zataił. Miedźwiedź stojąc słucha

Skoczył precz. A ten pyta: co szeptał do ucha? Mówił bych ci nie wierzył a to pilnie chował:

„Póki nie mam, bych cudzej skóry nie szacował“.

Co brząkając obiad płacił.

Jeden będąc w gospodzie kędy drudzy jedli
Siedział daleko misy, oni bliżej siedli.
Ano jeść i prze tamty 3) było bardzo mało

Temu prawie na szpicy 1) nic się nie dostało.
Wyjął złoty i począł nim brząkać po stole:

[ocr errors]

„Gospodarzu toć płacę, mój miły sokole, Bo jakom ja zdaleka nic nie jedząc krząkał, Także się ty nasłuchaj, kiedyć będę brząkał“.

Co żonę chciał z okrętu wyrzucić.

Na okręcie kiedy się morze zaburzyło

Ciężkie rzeczy wymiotać, aby się ulżyło,

Z okrętu rozkazano. Jeden żonę wziąwszy

Począł ją pilnie dźwigać w suknię uwinąwszy.

1) Takoż, tak samo, podobnież. 2) Coby za. 3) Przez tamtych. 4) Na końcu stoła.

Ona kiedy wrzeszczała, poczęli go karać

Pytając: cóżeś to chciał zły lotrze udziałać?

Ten rzekł: gdy co cięższego chcemy mieć na pieczy
„Ja na się żadnej nie mam nigdy cięższej rzeczy“.

Co podle żony nie chciał w niebie sieść.

Chłopu żona umarła, a on rychlo potym

I kołatał do nieba nic nie myśląc o tym. Otworzył mu święty Piotr: to tobie za ono,

„Coś mi więc czasem pościł, będzie otworzono.

Idźże, siądź podle żony". Ten: „jest tu? zapytał.

Rzekł Piotr, iż jest. A ten nazad precz wrócić chciał, Mówiąc: „Wierzę, iż wilcy i ci będą w niebie,

„Ja wolę precz, bo nie chcę mieć jej podle siebie".

Mnich z wielkim brzuchem.

Opat k' miastu k' wieczoru jechał z silnym brzuchem
I potkał się przed broną z zuchwałym paduchem ')
Pytał, jeśliże może w bronę 2) wjechać

A chłop patrząc na on brzuch począł się uśmiechać; Rzekł, iż teraz wóz siana silny tam wieziono,

„Podobno wam dla brzucha brony rozszyrzono“,

Mnich się ubogi pytał, jeśli nie zamkniono,
A jego mu pytanie opak obrócono.

Co dał lisa sędziemu.

Sędziemu jeden przyniósł dwa kapłony tłuste.
Ze się mogły przytrefić i na mięsopusty:
A drugi przyniósł lisa. Ten za lisem skazał 3).
Ów nieborak o kury potym mu wymawiał;

1) Człowiek zły, nikezemny, grubianin. 2) W bramę.
3) Oświadczył się - przyznał słuszność temu, co mu dał lisa.

Do Hieronima Spiczyńskiego, Radcy krakowskiego 1). podróż nie długa;

Prosisz mię na wieś

Z jednym warunkiem pojechać mogę,
Dwie tylko muzy weźmiem na drogę,
Dla ciebie jedna, a dla mnie druga;
Bo wszystkie dziewięć parnaskich osób
Choremu człeku bawić niesposób.

II.

Dyalog o niestałej rozmaitości odzieży u Polaków.

(W przekładzie WI. Syrokomli).

WŁADYSŁAW JAGIEŁŁO, Król Polski. STAN. MOROSOPHUS.

KRÓL.

Już Wołoszę i Węgry zły Turczyn zwycięża,
Już do mego królestwa zbliża się pożoga,
Wstaję z grobu - niech moi przypaszą oręża,
Wspomogę ich choć radą przeciw siłom wroga.

MOROSOPHUS.

Ha! to Król... dziad królewski przechwala się srodze,
A sam broni nie nosi... cała Polska taka

Chodzi w owczym kożuchu, nie w królewskiej todze,
O! trudniej podbić Turka, niżeli Prusaka!

[ocr errors]

1) Spiczyński, słynny lekarz, autor ważnego dzieła O ziołach tutecznych (1542).

Znam... to stary Jagiello... ten głos i ta mina, Przystąpię dokąd Królu i skąd jeśli wola?

KRÓL.

Do was, z grobu.

MOROSOPHUS.

A poco?

KRÓL.

Zwyciężyć Turczyna.

MOROSOPHUS.

Ha! to sroga bestyja, nie dotrzymasz pola!

Lecz bywa zwyciężoną.

KRÓL.

MOROSOPHUS.

Ej, nierówne sily!

KRÓL.

Bóg za tym. kto na siłę nierówną uderza.

MOROSOPHUS.

Dzisiaj pokój trzymamy.

KRÓL.

Nie trwóż się, mój miły,

Niema u mnie z Turkami świętego przymierza.

MOROSOPHUS.

Niema? kogóż uzbroisz?

KRÓL.

Wnuków tych Polaków,

Przez których w moje czasy Krzyżak był odparty.

MOROSOPHUS.

Chcesz ich widzieć?

KRÓL.

Potrzeba.

MOROSOPHUS.

Patrz na tych wojaków.

KRÓL.

To jakieś cudzoziemcy, zaniechaj te żarty!
Pokaż mi mych Sarmatów, moje wierne straże.

Kiedy? jak się odrodzą?

MOROSOPHUS.

KRÓL.

Nie, zaraz, w tej chwili!

MOROSOPHUS.

Oto stoją! patrz na nich, jacy są, pokażę.

KRÓL.

Szanuj mię i zaniechaj głupich krotochwili!

MOROSOPHUS.

Tyś sam głupiec, że nie wiesz, iż czas wszystko zmienia.

KRÓL.

Ale wszystko odmienia w kształty jednakowe,
A tutaj tysiąc kształtów, postaci, odzienia,
Nie!... ja tych ludzi nigdy mymi nie nazowę!
Za mną: była ozdoba i odzież jednaka,
I serca jednostajne w miłości i zgodzie,
Po piórach zwykle ptaka odróżniasz od ptaka;
Po piórach zwykle sądzisz o wnętrznej przyrodzie;
Tak chce Bóg i natura, o! zwątpiłem znacznie
Już mię zwyciężyć Turka nadzieja nie głaszcze.

« PoprzedniaDalej »