Obrazy na stronie
PDF
ePub

ment piecowy y psykrył mię zaięcą siecią, a posłał mi rogoza cobym sie zapocil, toć mi tam dusno byo, aze ząb zębu nie dolatował, abych sie był nie domyślił drzeć tedybym tam był zdech od wielkiego gorąca. bom iuz był rozepsal, iako ono iste w oboze na Tzy Króle. Potym mi dał pan Dowtor pigułek, narwawszy na trześni, pełne niecki, co dzieci na nich kapaią, tom wsystko na cco poiadł y z kostkami, iedno sypułki zostały y konew brzecki) ciepłey prosto z browaru, y wypiłem ią duskiem: potym mię pocely rusać ony pigułki. iazem ledwie z izby uciekł, to był taki trzask, aże od drugiego sąsiada wołali na mię, toć mi sie wzdy byo ulzyo, y byłem zdrow, iako y pierwey. Po tym lekarstwie zachciao mi się jeść: co pan Dowtor zrozumiawsy, pozwolił mi, i dal mi całego Chrząsca, i trzy zęby wiepsowe, smarowane w oleyku starey motyki, y poceno mię rozpalać, zem pocał barzo pragnąć: obacywsy pan Dowtor, ze mdłość na mię przychodziła, dał mi się zakropić kuśnierskim kwasem z kozich skór, y wypiłem go pięć garcy.

Potym chciałem panu Dowtorowi zapłacić ony nakłady y pracą, którą około mie podeymowal, ale on, iako cłowiek ucony, nie pragnął zysku z podróznego cleka, niechciał nic ode mie wziąć, co ia widząc tak wielką dobroć iego, dziękowałem mu oblapiaiąc go, y posedłem pocałowawsy go rzycią w twarz.

Potymech sedł w drogę za granicę do cudzey ziemi, i trafiłem do psewozu, y psewoziłem się psez gotowane morze. aze na osrany świat, gdziem się napatsył ięcmiennych obyczajów: a idąc od onego psywozu, trafił mi sie towazys barzo grzecny, urodziwy pachołek, znać sługgały bo miał y sablice, piękny jak weiórnasey dyabli: twarz miał prawie ślachecką gładką iak Bzoskwiniowa kostka, mądry iako wół: zem się i w rozmowach z nim uciesył, głowę miał iako pu

1) Brzeczka, brzęczka esencja słodowa.

dło mądrą: ocy kazde osobno, brwi iak dwie garści zgrzebi, nos iak wołowy róg, was iak kobyli ogon, broda sie mu tez iuz sypała, aze mu wisiała na dol iak torba: piersi miał iak puklerz: w opasaniu był iak gęsie iaie w taśmie, nogi iak stapory: pięty iak kowalskie młoty, a biale iako makuch, clowiek potężny, ksyzysty, ramiona iako wał u dzwonu krakowskiego, a zwał sie Rzygońskim. Duskos do nasey Gretki tak urodziwego, zarazby sie wściekła obacywsy go, chybaby ocy w d... miała, tozby nań nie poźrała: a rozmowa z nim piękna iako z kadłuba, a kiedy rozmawia to się uśmiecha, iaze wszystkie zęby widać, a z twarzy mu pachnie iako z Dutkowego gniazda, owa na wszytkim grzecny pachołek, dayze go Walantemu. Ja tobie Grytusiu radzę nieopusczay go, bo choćbyś wszystek świat zchodziła, nie naydziesz takiego drugiego. Potym ślismy z sobą w towarzystwie, rozmawiaiąc sobie, trafiła się nam piękna równina z góry na górę, zechmy mało syie nie połamali: a potym obacylichmy przed sobą zamek barzo gzecny, y psychodziliśmy ku niemu barzo spiesno. iazechmy podeń psyśli, y psypatrowaliśmy sie mu pilno ano piękny zamek z białych chmur z carnych y cerwonych, ceścią tez z modrych: a będąc iuz pod samym zamkiem, ledwo z pół mile albo iesce mniey. iuz sie pocela burkowana grobla którąśmy śli, po same kolana, iazechmy ledwo nóg dobywali. A od tey groble iuz iedno z ćwierć mile ku zamkowi pocał sie most psez pagórki z sarey pajęcyny, na kobylicach mglistych po którym śliśmy śmiele do samey brony barzo mocney, z komorowych goleni: zwod był z twarogowego kołaca. krata z Psepiorcych sieći, kłotka pętna z łycaka, a wrotny) z samego tworagu, mąż siwy y wielki, na piądź od ziemie, a broda na łokieć. Potym zakołataliśmy we wrota gomołką twardą z kalety wyiąwszy y wyszedł do nas wrotny a obacywsy nas świdrem psez kratę, poznał ześmy ludzie po

Odźwierny.

dróznicy a cudzoziemcy, niechciał nas puścić, azem ia ukazał mendacią pod piecęcią, z Osieka od pana Bluymistrza, a móy tez towazys ukazał drzyst od Rzycipospolitey na całym iarkusu, toz to wziąwsy od nas ono liście, szedł z nim na pokóy do Króla. Król obacy wsy pewne świadectwo. zechmy ludzie podrózni y dobzy, kazał nas do siebie puścić, a było tam na ten czas święto iakieśi, bo miał tamten krół gości niemało zacnych, ktorych tu nie mianuię dla długości casu, bo mi tez wsytko na myśli były klusięta 1) y cielęta, którychem by na polu odsedl, y teskno mię było bez nich. Jednak psypatruiąc się pilno takiemu kostownemu, y dziwnym psemysłem ludzkim y kostem budowaniu w onym zamku, śliśmy na górę do stołowey izby po wschodzie z plastrów miodowych, a poręca z słonecnych promieni dosyć subletnie zrobione. Jzba stołowa barzo wesoła. nie trzeba obicia, iakoz go y niemas, bo ściany z Weneckiego skła w kwadrat murowana: okna wielkie w lakotke 2) iako świdrem powiercial: blony z konopnych makuchów: stoły z piernych miodowników: obrusy z Alabastru tartego: podniebienie z Marcypanów. Zydle barzo gładkie z borowych sysek, a poręca u nich z Jasionowego cienia. Pytałem dla cego z takiey materyi te poręca, powiedziano mi, iż te moc ma cień tego dzewa Jasionowego, ze wszelaką zec iadowitą zabiia. O cym cytay w Herbarzu, znaydziesz, iż was, ani zadna iadowita bestya, zadnym sposobem przez takowy cień nie przemknie sie, ale owszem daleko omiia. A w tym poyźrzymy za stół, y obacymy, a Król za stołem siedzi, osoba grzecna, colo miał sklane twarz z lupin orzechowych, zęby rzepiane, brzuch słomiany, wąs błękitny, a pod kolany się zaiąkał, w toconych poncoskach: szata na nim z wosku cerwonego, kolpacek z łużnego worku. Zapona barzo iasna z Sierseniowych łupin, kamieńmi

1) Może od: kłusię szkapsko.

2) Łąkotka kształt pokrzywiony, w łuk zgięty, wężowaty.

drogiemi sadzona, wszystko głazami, ażem sobie ślepie zatykal od blasku, a kita była z krowiego ogona, bacmagi 1) miał barscowe. Podle niego siedział iakisi Pulgrabia. który był w gościnę przyiechał, w serwatczanym zupanie, a ferezya twarogowa, młodym masłem podsyta, a guziki od samey gęby z maślanki pluskane, aż pod pas zachodziły. Pas miał cukrem sadzony bagazyowy 2): Psywitaliśmy sie z Królem, y z panem Bluygrabiem. A w tem uderzono w bębny ogromne z starego kozucha, pałkami z owsianey słomy, a sam Bębenista z wołowego pęchyrza: do tego trębaczów dwanaście z dębowych pniaków, którzy barzo straszliwie trąbili w marchwiane trąby, y tak od onego srogiego y straszliwego huku takem byl ogłusał, żem nic nie słysal, a drżałem com sie był przelekł, iako koł w ziemi, bom tego iako żyw nie słychał.

Potym nam kazał Król sieść podle siebie u samego pieca na końcu lawy, a miano obiad dawać: tam gdziem ia siedział po końcu ławy były iakieśi pomyie w cebrze, prawie obiad mieli dawać: a w tym goście psyiechali, i sadzono ich rzędem, a mnie się kazano umknąć. iam się zapatsył na goście, chciałem się umknąć, y wpadłem w ony pomyie na leb, az mnie hayducy wyrwali, potym się otrząsnę, y patrze co daley będą czynić: aleć przyniosą potraw ozmaitych do złey niemocy, dziwnie y kostownie psyprawnych, ze ich y moy nanno 3) iako zyw nie widał. Na pierwszey misie kłoda Lipowa do podlewy, za nią na półmiskach do białey iuchy, trzaski bukowe, drugie olsowe smazone, kłonice nadziewane: głównie do ostrego pieprzu: wiercimak do zółtey iuchy, pociast do carney iuchy, Karasie z Rohatynami, Raki w pantoflach, sęki Jodłowe z sałatą, moty z chrzanem, młoty kowalskie przypiekane z Imbierem, Lniane makuchy do sarey iuchy. Drugie dawanie.

1) Obuwie. 2) Bagazja, materya wełniana.

3) Z treści domyślać się można iż nanno oznacza ojca.

Napsód psyniesiono na wielkiey misie łezną 1) Sowę nie skubioną: na pułmiskach za nią udziec Chrząscowy, trocinami od piły posypany: potym róg barani z barscem, nos Bociani po francusku kwaśno, Jelenie rogi z rozynkami, Kobyla głowa z chrzanem, więc kiski gołębie, zęby wróblowe. Wethy.

Na półmisku syski borowe. Rząsa laskowa, żołądź dobowa: Marcypany z owsianego kisiela: Kukuby co na włosianych sypułkach rostą: na ostatku kozie bobki, to wszystko poiedli w zobki, skoro tez oddano wetki. było po obiedzie wnetki. A perfumy po izbie pachnęły, bo pod stołem Tchórze się lagnęły: A chłopcy u pieca Jaramit lyską iedli.

Muzyka gdzieśi skrycie grała. ledwie było rozeznać, ale melodiyno: bo koza grała na Rogalu, Wilk na Czorćie, Gęś na Bandorze, Skowronek na skrzypicynach, a Świnia w dudy, Niedźwiedź na puzanie, cielę na lutni, że była muzyka iakoby w kiy trąbił.

Po obiedzie wstawszy od stołu, pośliśmy wsyscy z Królem na salę barzo wysoką dla tańcowania, ta sala była z półtowego mięsa, a balazy z kiełbas, pirogami w koło obita, podniebienie kołacowe, pomarańcowemi skórkami sadzone. Potym psyprowadzano Francymer grzecny, a wprzód ich Pani stara dosyć gzeena y subtelna, iak wańtuch chmielem natkany: suba na niej Lempartowa ze pstrey kleby, brama w koo z świniey skóry. W zawiciu pięknym z kokoszowych ielic: za nią panna Dolezuchna tak subtelna y cienka, ze ią ledwo przez próg przewalono, chciała się przed stołem ukłonić, dała się tak słyszeć, az się sala zatrzęsła, czemuśmy się nie przeciwili. bom ia to przedtym słychal. Druga panna Darmogiętka za nią, w zgrzebnym letniku 2) bez nosa. Trzecia Gola, czwarta głuka w płascyku grzybowym. Potym pośliśmy w taniec lakotką z onemi pannami pomalusienku ledwie nas sala trzymała, a król sie nam uśmiechal. y wyscyrzył ząbki iako

1) Łężny, dziki, lesny. 2) Suknia kobieca lekka.

« PoprzedniaDalej »