Piastowałem w mojej ręce, Lecz gdy rośnie moja siła, A ów człek co tyle znaczy, Ja wierzyłem w szczęście zdradne, Przeszła moja władza. Przeszła wielkość znakomita, Skuty w pęta i łańcuchy, Zamiast komnat i alkowy- Pięć lat siedząc w tej katuszy, Grosz więźniowi przyszedł gwoli, Lecz tu biedy się nie kończą, Bo cierpiałem potwarz nową, W cudzym kraju, w ciężkiej dobie, Tu człek dobrý los mój słodzi, Ilé miałem sławy, cześci, Bóg zrównał widocznie. Tak fortuna, wiecznie płocha, Jutro kołem strzaska; Zamorduje ręką wściekłą, Gdybym wiedział co się stanie, Na cóż wyszła wierność słaba, Ztąd odmiennej doli dzieła, W las mię wiodły wilcze chęci- Chciałby pierwszym zostać zgoła, A nie dając innym czoła, K'sobie wszystko zgarta. Ten obyczaj wszyscy biorą, I wnet sobie córki, braci, Bo gdy wzrośnie mu potęga, Idzie z panem w targ zwodniczy, Na sędziowskiej siadłszy ławie, I dziedzictwem kupi wioski, I Czech zginął temi dzieły, W téj pieśni uderzająca sprzeczność Alberta z samym sobą, naprowadza na wniosek, że się śpiew składa z dwóch rapsodów, że ktoś inny ułożył końcowe strofy. Z początku bowiem Albert zwala wszystko na złe losy, na niestałość ślepéj i kołującej fortuny (to pisał ktoś nieobcy mytologicznéj erudycji); daléj od wyrazów: „Gdybym wiedział co się stanie" zwala winę na własne przeniewierstwo, nazywa siebie chytrym. Niemcem, maluje satyrycznie Niemieckie w obcych krajach zabiegi, słowem-przejawia polskie, czasowe uczucia. Tu i układ oprócz miary, niema nic wspólnego z początkowemi zwrótkami. W końcowych strofach, widzialniéj bijące pulsa polszczyzny, świadczą o narodowém ich pochodzeniu. Po kościołach naszych grzmiały pieśni pobożne w języku łacińskim i krajowym-te ostatnie były spolszczeniem czeskich tegoż rodzaju. Pisano później pieśni oryginalne, ale podanie o nich ogranicza się jedynie do wiadomości: że Jan z Kępy herbu Łodzia biskup Poznański, napisał kilka pieśni świętych jako to: Zawitaj bramo zbawienia, i światło zabłysło na drodze, oraz o śś. Wojciechu, Piotrze i Pawle; że Jan opat Witowski z Bnina, pisał pieśni o Męce Pańskiej. Jeden z Piastów, Henryk IV książe Wrocławski, pisał po niemiecku wiersze miłosne Minnelieder. Lubo ten fakt nie należy do naszej literatury, nie godzi się jednak przemilczeć, iż tłómacz tych piosnek na język polski Paweł Czajkowski dowiódł, że poezja niemiecka winna swe wykształcenie geniuszowi tego Piasta-poety. (Ob. Rocznik towarzystwa nauk krakowskiego T. IX. rok 1826). Zamknijmy ten rozdział wspomnieniem djalogu, który po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego w 1194 r. wyprawili sobie stroskani polscy panowie. Wchodzą tu allegoryczne postacie: Wesołości, Smutku, Swobody, Roztropności i Sprawiedliwości. Djalog ten pod względem sztuki nie zasługuje na uwagę. Nieodłącznie od poezji, sztuki piękne zasługują choćby na przelotną tutaj uwagę. Architektura, co jak mówi Wiktor Hugo, była tak potężną wyrazicielką myśli ludzkiéj, zdobyła się u nas na płody niezaprzeczenie piękne. Zrazu na ziemi Polanów, nie było murowanych; sypane kopce i wielkie kamienie na górze, były uczczeniem bohaterów słowiańskich albo ich mogiłą, lecz za nastaniem oświeceńszych czasów, otrzymaliśmy architekturę natchnioną nie jak dziś wyrachowaną. Tysiączne tłumy ludu processjonalnie znosiły kamienie i drzewo na kościół; pobożny fundator nieraz całe swe mienie na ten cel poświęcał; duch Boży tlał w piersi budowniczego nie dziw zatém, że cegły ręką jego ułożone, spoiły się w kształt wyrazisty i pełen świętéj poezji. Polska stała na pograniczu architektury gotyckiej i bizantyńskiej. Rzeki: Bug i San za ich granicę naznaczają; pierwsze u nas świątynie były w smaku greckim, późniejsze w gotyckim. Bolesław Chrobry zmurował wiele kościołów; Władysław Herman założył katedrę w Krakowie, odbudował takowąż w Gnieznie; Piotr Dunin rycerz polski, wzniósł 70 świątyń w różnych stronach kraju; najpiękniejszą ze świątyń polskich jest kościół p. Maryi w Krakowie, założony przez Iwona Odrowąża biskupa w r. 1226, a dokonany przez Wierzynka. Z całéj atoli téj epoki, ledwie możemy wymienić trzech architektów, których imiona do nas doszły: Wojsk'a, którego Mieczysław I dla kształcenia się do Rzymu posyłał; Wolcnera, co około r. 1150 budował w Wiedniu sławny dziś kościół ś. Szczepana; nakoniec księdza Wacława z Tęczyna, który wzniósł zamek Włodzimierski na Wołyniu. Malarstwo i rzeźba, usługiwały zamkom i świątyniom. O malarstwie za Piastów głuche tylko mamy wzmianki. Ze snycerstwa wiemy, że stały w katedralnéj krakowskiej świątyni, posągi Bolesława Kędzierzawego, Kazimierza Sprawiedliwego, Leszka Białego, Lokietka i Kazimierza W. Robota tych pomników była gruba, choć czasem nieobca wyrazu. Nie godzi się naostatek przemilczeć, o zatraconym dzisiaj kunszcie średniowiecznym malowania w przezroczu szkła; okna ze szkła takiego z wyobrażeniami życia Chrystusa, robione za Kazimierza W, miały cudnie zdobić kościół Panny Maryi w Krakowie. |