Obrazy na stronie
PDF
ePub

chanowskiego liczą; inni naostatek w obszerniejszy pogląd zajmując wszystkie wieki żywota narodowego, nie mogą się obejść bez erudycji staropolskiej i łacińskiéj, która o ile udokładnia dzieło, o tyle chybia głównego celu: poznajomić ogół z biegiem i postępami literatury. Tu mi w szczególności staje na myśli mądry a pracowity Wiszniewski, który objąwszy jednym rzutem oka dziesięć wieków naszego piśmiennictwa, począł nam w sposób żywy a malowniczy jego dzieje opowiadać. Ale tu, brak materjałów często go zmuszał takowe po raz pierwszy ogłaszać obok tekstu historji; brnąć ścieżkami dotąd niezwiedzanemi, sięgać przyczyn i skutków bardzo zdaleka, a tém samém utracać lekki, uroczy polot jakiśmy powitali na pierwszych kartkach pierwszego tomu jego Historji literatury. Zresztą, nadludzkich siłby potrzeba, aby się nie znużyć i wykończyć z tymże zapałem, mgliste wieki piastowskie, ckliwy wiek piętnasty, ożywione, pełne ruchu czasy Zygmuntów, słowem, być sobą zawsze i wszędzie. Wiszniewski jak Homer zdrzymał niekiedy nad stosem piętnastowiecznych szpargałów, a przenosząc je in crudo do swojego dzieła, odjął mu popularność. A szkoda! szkoda dla dzieła, szkoda głównie dla ogółu, któryby zeń pięknych rzeczy mógł się dowiedzieć. Wiszniewski jedyny może u nas zimny i beznamiętny historyk literatury, z najprawdziwszej strony wyświetlićby ją potrafił. I dla tego z wdzięcznością przyjmujemy każdy tom jego dzieła, z upragnieniem czekamy dalszych. Za nadto gorąca predilekcja do nowych czasów, i pewnych opinji, mierzenie starożytności na skalę dzisiejszą, a ztąd pogarda i lekceważenie tego wszystkiego co do tej skali nie przystaje-te są wady innych współzawodników Wiszniewskiego. Tamtych znowu prace, bardziej są ponętne i pomimo jednostronności więcej mają czytelników.

[ocr errors]

Nie krytykować dziejopisów naszéj literatury, ale korzystać z nich przedsiębiorę. Chcę w sposób łatwy a popularny, opowiedzieć moim rodakom dzieje naszego piśmiennictwa, chcę szeroki pogląd Wiszniewskiego, połączyć z łatwością jaką tchnie Wojcicki, chcę jak Lesław Łukaszewicz szczupłe a treściwe i umiarkowanéj ceny dziełko, dać w ręce ogółu-który książek innych nie lubi czytać. Niech mię zacni mężowie których wspominam, nie biorą za współzawodnika, tak jak nie jest współzawodnikiem słońca małe szkło palne, które skupia w swojej soczewce wszechmocne jego promienie. Pamiętając przede wszystkiém na ogół czytelników, czy przyjdzie mi mówić o łacińskich pierwszych wiekach naszego piśmiennictwa, czy przedstawiać staropolską nieutartą mowę wieku szesnastego, czy w siedmnastym zahaczę o makaronizmowy styl Jezuicki, użyję bez wahania się języka, stylu i pisowni, które dziś każdy rozumie, w tytułach tylko i miejscach charakterystycznych zostawując oryginalne cechy. Słowem: wciąż pisać będę po polsku. Nie obarczę dzieła mego cytacjami źródeł, bo rzecz jasna, że się bez źródeł obejść nie mogłem, bo zresztą to co szacowne trudy badaczów dowiodły, uważam za dowiedzione. Nie będę pisał not i objaśnień, bo w szczupłém dziele szczegóły małoważne pominę, a ważniejsze w tekscie pomieścić mam nadzieję. Ciąg jednostajnego interesu i prostota opowiadania-te będą warunki, które sobie zakreślamy.

Z tych warunków wypływa odpowiedź na drugie pytanie: według jakiego planu myślimy dokonać pracę. Pozostaje nam przeto wykazać jej podział. Na tym punkcie dziejopisowie literatury z sobą się nie zgadzają. Jedni przechodząc wszystkie gałęzie nauk, kolejno traktują wszystkie ich odrośle i piszą historję każdéj w szczególności. Inni dzielą opowiadanie na epoki czyli

okresy czasu; tego ostatniego podziału trzymać się zamierzamy. Lecz tutaj znowu trafiamy na niezgodność między pisarzami; Bentkowski np. naznacza 5 okresów naszego piśmiennictwa, Wiszniewski liczy ich 9, Lesław Łukaszewicz 8, Majorkiewicz 3 i t. d. To dowodzi, że ery brane przez nich za zasadę są dowolne; że epoki zlewają się w swoich granicach, lubo te granice rzeczywiście istnieją; że tam postęp, tam upadek literatury miał swoją przyczynę, ale skutki jéj niekoniecznie od pewnego dnia być widzialnemi poczęły. To nas ośmiela, podzielić poprostu literaturę na 5 epok dzieowych, w historji kraju prawie powszechnie przyjętych; czyli, co na jedno wychodzi: nie naznaczając osobnych epok literaturze, będziemy ją uważać w rozmaitych epokach narodowego bytu. Pięć dynastycznych zmian panujących w Polsce, pięć główniejszych chwil politycznych, musiały wywrzeć i rzeczywiście wywarły wpływ na literaturę. Reformy rządów i wyobrażeń, czasy wojen i miru, dni szczęścia i niedoli narodowej, musiały wypiętnować swoim znakiem dzieła umysłu i serca piszących. Czasem te piętna były dobitne, czasem względnie tylko, i z pewnego punktu dopatrzyć się dawały; zawsze prawie jednak epoka dziejowa dosyć wiernie odpowiadała epoce literatury. Oto nasz podział:

I. Epoka Piastów. Od Mieczysława I do wstąpienia na tron Polski Władysława Jagiełły, czyli od 969 do 1386 r.-lat 424.

II. Epoka Jagiellonów. Od Władysława Jagiełły do zgonu Stefana Batorego; od 1386 do 1586-lat 200.

III. Epoka Wazów. Od Stefana Batorego do abdykacji Jana Kazimierza; od 1586 do 1669 r.-lat 83.

IV. Epoka królów obieralnych. Od abdykacji Jana Kazimierza do abdykacji Stanisława Augusta i trzeciego rozbioru Polski; od 1669 do 1795 r.-lat 126.

V. Epoka Rządów nowych; od rozbioru Polski do naszych czasów.

Zapewne ten podział dosyć jest dowolnym, tak, że stanowcze przełomy wypadają w środku epok. Mniemamy, że umieszczone w środku obrazu, dobitniéj uderzą niż gdyby stały po bokach, spodziewamy się tym sposobem uproscić i upamiętnić nasze opowiadanie, oraz snadniéj wyszukiwać związków między chwilami danemi polityki i literatury-i tak:

Pod Piastami, rzuciwszy przelotne spójrzenie na mgliste przed-chrześcijańskie wieki, pomimo mało rozproszonéj ciemności historycznéj, widzimy Rzym w pełni swojego wpływu na Polskę, widzimy dwie władze: kościelną i świecką, obie samowładne, najczęściej wzajem się wspierające, czasem jak za Bolesława śmiałego i Kazimierza W. będące z sobą w poswarce; widzimy na łonie społeczności rządy jeszcze patriarchalne, z których się rodzi feodalność, obok nasion republikanizmu; widzimy znakomite boje, czasem zwycięztwa, a czasem klęski. Świeżo nabyta wiara i oświata rzymska, musiała wprawdzie cywilizować prostotę naszych przodków, ale rządy absolutne, napady Tatarów i Litwy, zamieszki domowe-nie dają szerzyć się oświacie. Nic więc dziwnego, że pomniki tamtowiecznéj literatury tak są ubogie. Bogarodzica zwiastuje przyjęcie nowéj wiary; prawodawstwo dowodzi bezprawi i niedostateczności ustaw zwyczajowych; kroniki chcą być kartą legitymacyjną młodocianéj społeczności, i pamiątką dzieł panujących; statuta synodalne biskupów, przywileje, nakazy Książęce, gdzieniegdzie pozostała piosnką lub tradycja— oto cała reszta pomników. Księża i Władzcy stoją tu na pierwszym planie, o ludu nic jeszcze nie wiemy, lubo sił jego domyślać się już można. Wygaśnienie rodu Piastowego, a więc potrzeba elekcji; powołanie

na tron Jagiełły, nieunikniony wpływ baronatu na monarchę, Litwina nieoswojonego z cywilizacją i nieznającego nowej swój ojczyzny; potrzeba obradowania nad złączeniem dwóch krajów i odporem nieprzyjaciół; założenie Akademii Krakowskiej, i może choć nieznaczne działanie sofizmatów kazuistycznéj filozofii-te były wypadki które w epoce Jagiellonów spowodowały większą wolność w narodzie i jego literaturze. Szerzy się oświata--już swoboda myślenia odważa się badać samą nawet powagę. Zbigniew Oleśnicki i wielu innych nieraz już zaprzeczają Jagielle, już Akademja Krakowska certuje o ważności jednéj z elekcji Papieża, a odwołuje się do soboru i korporację rządzącą, uważa za coś bardziej legalnego niż rządy osobiste. Sięganie po władzę Jana Albrechta, i według rad Kalimachowych, zamiast hamować, jątrzą tylko naród, który już samodzielnie myśleć poczynał. Nastają posłowie ziemscy i biorąc zrazu uczęstnictwo w rządach gdy idzie o grosz podatkowy, następnie coraz bardziej znaczenie swoje podnoszą. Groźne bywają sejmy, a monarcha za pomocą-li swoich baronów i senatu, zdoła utrzymać potrzebną w rządach równowagę. Domagania się narodu ścieśniają coraz prerogatywę króla, który już ubocznemi drogami wpływ swój podtrzymywać musi. Stare zasługi domowe, herby i bogate starostwa, które król w tym celu rozdawał, wyradzają potężną i niebezpieczną na przyszłość arystokrację, a naród równy w obliczu prawa, dzielą na panów i szlachtę. Możnowładzcy stawią groźne rogi królowi (Gliński-Zborowscy), szlachta rośnie w prerogatywy. Już po bezpotomnym zgonie Zygmunta Augusta, elekcja zamienia się w prawo kardynalne narodu. Tymczasem wolność myślenia, dwa wcale nowe i niespodziane otrzymuje zasiłki, a temi są druk i reformacja Lutra. Jedno i drugie nowe siły nadają światu

« PoprzedniaDalej »