Obrazy na stronie
PDF
ePub

Przyszedł lis,,,panie kurze! nie wiesz co się stało?
Wszystko się pojednało co się siebie bało?

Kur się wspina ku górze mówiąc: iż chart bieży,
A lis skoczy do lasu, szerść się na nim jeży,
Kur zawołał: „poczekaj wszak mamy jednanie!“
Lis rzekł:,,nie wiem czy chart wie o tém miły panie."

IV. Co się sianem wykręcił z piwnice.

Jeden pijąc w piwnicy był dłużen niemało
Widząc iż mu rozumu w mieszku niedostało:
Jął figle ukazować i wziął wiązań siana,
Panowie bracia wnet będzie odmiana,
Namówił wiązań dzierżeć z tego cechu pana,
A sam ku górze idąc kręcił powróz z siana,
A wyszedłszy z piwnice, przez ulicę sunął,
A ten siano ze wstydem porzuciwszy plunął.

Nie jako poezja ale pod względem owoczesnych obyczajów, cenniejszém jest jeszcze dzieło wierszowane Reja p. t. Wizerunek własny żywota człowieka poczciwego, w którym jako we żwierciedle każdy swe sprawy oglądać może. (u Wierzbięty 1560.) Jestto utwór moralno dydaktyczny, zawierający przepisy poczciwego żywota. Dzieli się na ksiąg dwanaście. Młodzieniec idzie w świat szukać co wżdy jest lepszego, obchodzi filozofów greckich, proroków starego zakonu, zabłądza do niebios i piekieł, tam wszędzie odbiera ogólnikowe teologiczno-moralne nauki poczciwego życia. Rej wszystko maluje z polskiego stanowiska; wciąż zapomina o różnicy epok, nie chce zwrócić uwagi, że greccy filozofowie nie mogli mieć pojęć o czasach i wyobrażeniach późniejszych o kilkanaście wieków. Naiwnie i prostodusznie kładzie w usta swych osób przestrogi, morały albo szyderstwa, które się im ani śnić nie mogły. U niego Zoroaster prawi o szatanach jak egzorcysta katolicki, Dyogenes powstaje na hulanki szlachty,

Solon szyderczo jakby protestant polski maluje duchowieństwo. Może bezwarunkowi wielbiciele Reja widzą w tém właśnie jego narodowość, ale my bacząc na niepróżne wartości ustępy żałujemy mocno, że ich autor logiczniej nie powiązał, że miał za mało oświaty, że był za mało (na one czasy) klassycznym; wpływ greckiéj i rzymskiej literatury, ukazałby mu lepiéj wzór doskonałości, jakiej piszący dosięgać może i powinien, a szczeropolskie serce, zdrowy rozum, zamiłowanie swojszczyzny, pełność życia i myśli jakie radzi widzimy w Reju, ochroniłyby go od zatarcia cech narodowości. Owszem, przy większém oczytaniu Rej byłby prawdziwie narodowym poetą, kiedy tak jak jest został tylko rubasznym, utalentowanym układaczem niezgrabnych rymów. Przytoczmy kilka ustępów z Wizerunku, którym nie brak już to obrazowości, już trafnego malowania obyczajów, już wniknienia w głąb duszy:

Godzina wieczorna.

,,Gdy już było k'wieczoru słońce zachadzało
Jasne po-zad promienie po górach puszczało,
Ciemność od wschodu słońca ziemię pokrywała,
A mgła szara po górach się też podnaszała.
Obaczywszy młodzieniec iż już noc przychodzi,
A iż każde zwierzątko już na pokój godzi,
Przyszedł nad piękną rzekę cichuczko płynącą,
Wodę w sobie by kryształ nadobną mającą.
Rybki się po niéj miecąc przy brzegach igrają,
Ziółka, trawki, robaczki, biegając chwytają.
Oliwne drzewka wszędy przy brzegach zielone,
Stoją pięknym porządkiem jako rozsadzone,
Zabawił się dziwując, aż go ciemność zaszła
I ona zorza śliczna już mu była zgasła
Układł się pod oliwą, tamże został na noc
Poruczywszy się Bogu i w opiekę i w moc.

Rano gdy piękne słońce promienie ku ziemi
Poczęło jasne puszczać, a ciemność się mieni,
Gdy ją pędzi zagórę jasna zorza ona,

Bo przed światłem uciekać rzecz jéj przyrodzona.

Omnichach.

Ano im wiszą brzuchy z onemi podbrodki
Co je tam wytuczyli snadź waszemi snopki;
Każdy w różnym ubiorze, a w dziwnym birecie,

W koszach, w komżach, płaszczykach jako je tam

A u pasa im wiszą jakieś wijatyki,
Ano snadź było lepiéj pilnować motyki...
Tłuką dzwony, śpiewają, kropidły machają,
Kurzą, piszczą w organy, nisko się kłaniają,
Zgoła święcą i z świece chodzą po kolędzie,
Z wodą świętą i solą też biegają wszędzie
Ognie palą i chodzą pięknie z processyą
Na Judasza fukają a Jezusa biją,
A czasem go w szklenicy ludziom powiedają,
Bębnią, piszczą i trąbią, pięknie się kłaniają.
Ona nadobnie patrzeć, jeśliże to miło

wiecie.

Panu Bogu, mnieby się nigdy nie zprzykrzyło,
Więc też i przywileje tam nie wiem skąd mają,
Ze sobie społu grzechy wzajem odpuszczają:
Iz komu chcą, tu wolne niebo otwierają.
A czegoż nam mój Panie więcej już potrzeba,
Bychmy wolne wjechanie tam mieli do nieba?

T

O zakonnicach.

Takież i owe czajki co na głowie płatek,
Noszą z harazu-wrzkomo opuściwszy światek,
Ano bodaj tak zdrowa by powoli było,
Jakoby się i z płatkiem w tanku nie skoczyło.
O szaleni rodzice! którzy tak działają,
Iz poczciwe dzieweczki do téj klozy dają,

Zaś nie lepiej chytrego szatana zdradzić,
Wydać za mąż panienkę i przyjaciół nabyć?
Lepiej niżli proboszcza albo mnicha w szarzy,
Gdyż się dawno świat plecie co się komu zdarzy,
Albo jeśliby która panieński stan wiodła,
Zaczby tego i doma uczynić nie mogła?
A daleko foremniéj przy matce poczciwéj,
Niżli przy onéj ksieni jako gęś krzykliwéj,
Bo acz co się niegodzi to dajmy do Boga!
Ano Bóg wie i tego jednak przed się szkoda,
Bo Pan Bóg poniewolnej żadnej służby nie chce
Gdy tam nie wié, co sama jako kaczka klekce."

Dosadne ale jadowitą żółcią zaprawne, dwa powyższe ustępy przytoczyliśmy jako próbkę pisarza, niepodzielając jego sarkazmów. Zwykła rubaszność i protestanckie wyznanie Reja, usprawiedliwiają jego satyrę na zgromadzenia zakonne. Jeszcze parę próbek z Wizerunku.

Biesiada.

Bo jeśli kto roskoszą ma to przezwać właśnie
Gdy brzmi bęben za uchem a kozi róg wrzaśnie,
Pomorty a puzany co wszystko zagłuszą,
Albo skakać od kąta do kąta z Maruszą
Już który kąt zastąpisz, już siedź jako drewno,
Bo jako się podniesiesz odepchną cię pewno.
Już jako głuch na drugie musisz palcem kiwać,
Bo już tam trudno słusznéj rozmowy używać
Albowiem już tam każdy chociaż ledwie ziewa,
Wrzeszczy, sapi, markoce, a mniema że śpiewa.
Szklanice w kąt latają, na stole by w łaźni,
Tak więc Bachus ów rycerz swe kochanki błaźni...
Azasz to nie piękniejsza bywa krotochwila,
Sieść sobie z kilkiem osób kiedy wolna chwila,
I mieć sobie nie wrzeszcząc poczciwe rozmowy

Gdzie wżdy skąd co przypadnie, gdzie wżdy k'rozu-
mowi,
Albo przeczyść (przeczytać) kilka kart onych dziejów
dawnych,
Nasłuchać się zwyczajów zacnych ludzi sławnych,
Którzy tu światem dziwnie rozumem władali,
I swym poczciwym stanom wieczną sławę dali. -
Tam znajdziesz Achillessa, Priama, Hektora,

I jego wszystkie sprawy byś z nim siedział wczora,
Tam ów sławny Cycero rozmówi się z tobą,
Najdziesz w poczciwych sprawach co masz czynić z sobą
Tam Kurcyusz, Seneka, Homerus, tam Plato,
Żeby on próżnujący mógł wiele dać za to-
By z tymi towarzyszami miał z tobą rozmowę,
Miałby snadź wielką myśl i wolniejszą głowę.

Życie ludzkie.

O nędzny nasz żywocie, marno bańko szklana,
Co się tu zawżdy błyszczysz jako malowana
Która maluczkim wiatrem zachwiawszy się spada,
A potém w marném śmieciu już na wieki siada.
Piękna farba na wierzchu wewnątrz gorzkość przykra,
Tak to nas zakryta samołówka chytra-
Równie gdy jako kwiatek zakwitnie w południe,
Więc tu nadobnie pachnie i patrzeć nań cudnie,
Ale ujrzysz po chwili uschnąwszy się jeży,
A z marnemi śmieciami potłuczony leży-
Takżeć i my nędznicy pięknie się świecimy,
Jako kwiatki na polu, gdy się ubierzemy.

Potęga Boga.

Szeroki świat i słońce, gwiazdy, miesiąc, niebo,
Wszystko to drży straszliwie przed możnością jego,
Piekielne i niebieskie i ziemskie mocarze,
Wszystko to on jako chce w oczemgnieniu skarze—

« PoprzedniaDalej »