Obrazy na stronie
PDF
ePub

Ciebie tu wielbią cni obywatele,
Polskiego pana wielbią cię dworacy,
Ty wlewasz życie, tu wspomnień tak wiele,
Lekarskiej pracy.

Niech dawna rzeźwość twe czoło otoczy,
Zaniechaj trosków w wesołéj godzinie,
Bystry zdrój szczęścia, czerpaj go ochoczy,
Bo prędko minie“ i t. d.

Już-to składa hołdy pięknéj krakowiance i mówi do Bernarda Waliska:,,Byłeś mi często tłumaczem u Halszki, gdy pogardzała moją niemiecką mową. Dla niéj nauczyłem się wymawiać dzikie wyrazy słowiańskiego języka". (Zaiste, miłość przez tłumacza była zapewne tyle warta co polszczyzna Celtesa.)

Już-to opisuje bieg rzeki Wisły i kopalnie soli w Wieliczce, gdzie w ciemne jaskinie ze strachem się zapuszczał. W ogólności rzec można, że cześć jaką Celtes oddał ziemi polskiéj, była mimowolnym hołdem złożonym naszéj nauce, naturze i jéj cudom, bo zresztą Celtes dosyć jest nieprzychylny dla Polski. Język nasz jest u niego barbarzyński, ziemia niepłodna, niebo mrożne, lud nieokrzesany. Żałuje Gdańska i Pomorza, iż ,,serviunt Sarmatico malefido tyranno“ — słowem, nie lubił Polski, ale hołd jej złożyć musiał. Takie za Zygmuntów było stanowisko względem Polski cudzoziemców nawet nieco dostojniejszych, niż nasz Konrad Celtes. Wróćmy do poezji.

Dzięki wpływowi Celtesa, który zapalił młodzież do piękności klassyczno-rzymskiej literatury, dzięki zwrotowi jaki światli duchowni dali naukom, pomalutku Arystoteles ustępował miejsca klassykom w akademji krakowskiej, gdzie już pierwszych lat XVI-go wieku, zjawiła się w wydziale filozoficznym katedra poezji ła

cińskiej. Pierwszym jéj mistrzem był Paweł z Krosna Mąż ten znakomity, co nietylko w kraju lecz i w Węgrzech dokąd się dla morowego powietrza schronił, pozyskał sławę i opiekę dla swojej muzy, - pisał miłe i wdzięczne elegje, dowcipne epigrammata i poważne pieśni. Znane są lubo nadzwyczaj rzadkie jego dzieła łacińskie: Panegiryk na cześć Władysława króla węgierskiego i ś. Stanisława biskupa i patrona Polski; dwa Wiersze godowe (Epithalamia) dla Zygmunta I-go: raz gdy się ten żenił z Barbarą Zapolską (1512), drugi raz z Boną Medjolańską. Niemniej jest ważną zasługą Krosnianina, iż wykształcił kilku znakomitych poetów łacińskich, jak Jana z Wiślicy, Jana Dantyszka (Gdańszczanina), Agrykolę i t. d. O każdym z tych poetów uczniów Pawła z Krosna, powiedzmy słów kilka.

Jan z Wislicy, jest twórcą poematu o wojnie pruskiej (Bellum Prutenum. Cracov. 1516). Jest-to jeszcze jeden śpiewak sławnego zwycięztwa pod Grünwaldem, ale już nie prosty opowiadacz lecz klassyczny naśladowca enejdy. W utworze jego już figuruje tak zwana niegdyś machina epiczna, gdzie bogowie Olympu radzą o polskich rzeczach, a ludzie jak ślepe lalki działają podług tych górno-niebnych układów. Próżno tu szukać tej mocnéj wiary w Boga, która piętnuje i uświęca bohaterskie oblicze Jagielly. Tutaj jest on kopją bohaterów Troi, losem jego troszczą się mytologiczne bóstwa, których poeta wzywa wespół z Matką Bożą i św. Stanisławem. Cóżkolwiekbądź, te wady należą do ducha wieku, a zaletą poetycką Jana z Wiślicy jest władanie językiem łacińskim i nieraz prawdziwie poetyczny tok opowiadania, tak n. p. w tym ustępie z pieśni drugiéj:

(Tłumaczenie.)

,,Przez smętne serce mistrza i wodzów gromady
Dreszcz przebieżał niemarny i strach osiadł blady,
Piersi sparły się chłodem, pot z czoła się sączy:
Stanęła myśl ucieczki jako port ochrończy.
Niemiec chce unieść głowę przed potyczką srogą,
Chce bieżeć i rumaka zakrwawia ostrogą;

Ale próżne zabiegi

-

trzeba podać czoło:
Hufce Polski i Litwy sparły się w około,
Trwożny jeździec, tu ówdzie miota się i baczy
Kędy umknąć bez ładu, rzezi i rozpaczy.
Jak w dolinie Epiru między gęste drzewa
Jeleń od psów ścigany umknąć się spodziewa,
Skacze na wyższe wzgórki, na doliny wzlata,
Kędy lasy bezdrożne, kędy tarń kolczata,
Nakoniec ocalenie puszcza na traf ślepy,-
Tak się falanga Niemców miota na oszczepy".

Jan z Wiślicy miał sławę znakomitego wieszcza. Mistrz jego Paweł z Krośna tak mu pisał w jednej ze swoich elegji: „Błogosławię geniuszowi, który za mojém przewodnictwem, ożywił twe gorące serce. Kastalskie boginie, dziewiczemi rękami przepasały cię laurem. Niechajże żadna troska nie zwodzi cię z drogi którąś obrał. Pierwsze kroki zawsze się trudnemi wydają, ale użycie nada wprawę i trudności zwalczy. Tak twarde żelazo, dziwnym blaskiem jaśnieje że mu srebro ustąpić musi; tak mała iskierka zażega łatwo-palne kłosy; tak czarna sadza, okopca obszerne domy. Niech się twoje oczy nie nużą światłem, niechaj cię pismo nie odstręcza".

Wyższym jest od Jana z Wiślicy jego towarzysz akademickiej ławy i współuczeń poezji pod Pawłem z Krośna - Jan Flachsbinder gdańszczanin, znany popularniéj pod imieniem Dantyszka. Ten pierwszego rzędu geniusz polski, zwraca uwagę pod trzema względami:

jako znakomity poeta, biegły dworak i dyplomata, nakoniec niespracowany wędrownik. Życie jego jest rozmaite i pełne przygód. Zwiedził Grecję, Arabję, Palestynę, był jako poseł polski w Rzymie, Wenecji i Niemczech. Z Karolem V cesarzem który go lubił, jeździł do Hiszpanji i Belgii, był w Anglji, Danji i Francji, słowem, objeździł całą Europę i pół Azji. Cesarz Maksymiljan uwieńczył go laurem poetyckim i mieszczaninowi nadał szlachectwo. Tomicki, wyświęcił go na biskupa, papież i Zygmunt I utwierdzili go na katedrach chełmińskiej a potém warmińskiej. Biegły dworak pozyskiwał względy panujących, skarbił u ludzi znaczenie, dostatki, przyjaźń i sławę. Był zarówno przyjacielem otwartego protestanta Jerzego Sabina, podejrzanego Erazma z Rotterdamu i gorliwego katolika Hozjusza. Nie wiemy czy to się zgadza z dostojnością poety, to jednak pewna, że w Dantyszku przemagał dworak i gwoli widokom sławy i dumy, nastrajał lire poety. Kapłan i biskup katolicki, pisał Dantyszek: Hymny kościelne na wzór Prudencjusza (Liber hymnorum, ad imitationem Prudentii. Crac. 1548) i Wiersz (Carmen) do Konstantyna Allopaga, w którym się użala na nowowierstwo i wymownie odwodzi młody umysł od pychy rozumu w rzeczach wiary, a przecież sam chwiał się w wierze ojców, a jeśli jéj nie porzucił to chyba dla godności kościelnych; pisał wiersze miłosne (elegia amatoria, 1518), a w Hiszpanji miał związki niedozwolone z Izabella del Gada. Napisał szumny i piękny wiersz na wesele Zygmunta I-go (1512), błagał króla aby przyjął młodociane pierwiastki swojego pisarza (Primicias scribae suscipe queso tui), a przecie na tegoż króla swojego dobroczyńcę, jego małżonkę Bonę i syna Zygmunta Augusta, napisał ostry epigrammat:

(Tłumaczenie.)

,,Kto dziecku, kto starcowi, kto niewieście służy,
Rzadko kiedy nagrodę dla siebie wywróży.

Nie służ dziecku, bo w rannéj wypieszczone wiośnie,
Zapomni twoich zasług, gdy w lata urośnie;
Zasię starca wiek krótki, we chciwości więdnie,
Tylko próżne nadzieje dawa nieoszczędnie;
A potężna niewiasta, za gorliwe chęci,
Lada czém rozdrażniona, ma zemstę w pamięci.
Nie idź w starca, niewiasty i dziecka rozkazy,
A jeśliś niezależny, szczęśliwy sto razy".

Aby się przypodobać Polakom, ciskał przekleństwa na Gdańsk swoje ojczyste miasto za pychę, zbytki, rozkosz i sektarstwo, te właśnie wady, które były mu wspólne z rodakami. Uszlachcony i ustrojony w biskupie fiolety, powiada ziomkom - gdańszczanom, że ,,dla ich mieszczańskiej godności, dostateczna jest odzież wełniana". Słowem, możemy oddać sprawiedliwość talentom, ale nie sercu Dantyszka. Nie czytaliśmy wszystkich jego utworów, lecz z tych które nas doszły, zrobiliśmy może zawcześnie uwagę, iż w satyrze jest mocniejszy i bardziej poetyczny niż w pochwałach. Oto na dowód jego wiersz: Jonasz prorok o zniszczeniu miasta Gdańska (Jonas Propheta de interitu civitatis Gedanensis, 1530), pełen mocy i energji:

(Tłumaczenie.)

,Urbs nova, dives opum, Dantiscum sive Gedanum ,.Accipe divina quae tibi mente loquor".

,,Nowe, bogate miasto, co cię zowią Gdańskiem! Przyjm słowa, któreć niosę w rozkazaniu Pańskiem: Krótki czas, jeśli grzechów nie przestaniesz daléj, Twoja cię własna zbrodnia z posady obali.

« PoprzedniaDalej »