dalu. W poezji łacińskiej Polaków, użyta mowa ogładzona i kształtna, dała pole swobodniej rozszerzyć się myśli, w poezji polskiej obok myśli widzimy z pociechą kształcenie się języka; w łacińskiej z surowym sądem badamy myśl, wymagamy pięknych obrotów. W polskiej musimy być wyrozumialsi ze względu iż twórca walczył z trudnościami nieutartéj mowy, która dzięki przyjaźniejszym okolicznościom, świeżo się upiśmienniać i kształcić poczęła. Będziemy zatem wciąż i bez różnicy wyliczać naszych poetów polskich i łacińskich, zastanawiając się nad myślą i duszą utworów niezależnie od języka. Aby nie sponiewierać świętego imienia poezji wspomnieniem utworów nie zawsze na to imie zasługujących, aby zdjąć klątwę która niesprawiedliwie obciąża poetów polsko-łacińskich, jako niby wyłącznych rutynistów i klassyków, dodajmy jeszcze słówko. W wiekach o których mówimy, skutkiem pracowitego żywego, zajęcia się narodu wojnami i polityką krajową, skutkiem pochłaniających wyższe umysły religijnych sporów, skutkiem arystotelesowéj a potém jezuickiej zimnéj a prawidłowej rutyny, nie mogły serca wystrzelić w górę w dziedzinę świętej poezji, dać swobodnéj folgi uczuciom i wielcy poeci rzadko się zjawiali, pomimo żwawy ruch umysłowy zkąd inąd. W łacinie szło nieraz poetom jedynie o miarę wiersza, klassyczne obrazy i mythologiczne porównania, w polszczyznie o liczbę zgłosek i końcówkę wiersza. Starogrecka i rzymska erudycja stała się konieczną w poezji. W XV-ym wieku przepisy arystotelesowe, w XVI-ym poetyka Horacjusza, stały się kodeksem poetyckim, od którego niegodziło się odstąpić. Było to coś jakby prawowierność literacka bardzo wygodna dla miernych umysłów, u których erudycja mogła zastąpić talent. I potężniejsze umysły zaledwie czasem miały śmiałość wyplątać się nieco z pod klassycznéj siatki, a cóż mówić o mierności, która więzła w niej najlepszą marząc o laurowych wiankach Helikonu. Przy tych warunkach poezja w Polsce niemogła być bardzo samodzielną, ale zarzut rutynowego klassycyzmu spadać powinien zarówno na poezję polską i polsko-łacińską, byłto duch wieku. Nawet najlepsi poeci jak Kochanowski lub Szymonowicz, nawet owoczesne geniusze europejskie jak Tasso lub Kamoens, przesiękli klassycznością, dali jéj więzami krępować ze szkodą, swoje najpiękniejsze pomysły. A jednak spotykaliśmy zarzuty wyłącznie skierowane na poezję polsko-łacińską, spotykaliśmy nazwę klejonek dawaną wyłącznie tym ostatnim. Bądźmy wyrozumiali dla naszych przodków z wieku XV i XVI., kiedy w XIX uczony Śniadecki zapominając że w sercu i uczuciu leży źródło poezji, wyrzekł z całą powagą, że to tylko jest poetyczném,,,co jest zgodne z prawidłami poezji, jakie dla Francuzów przepisał Boileau, dla Polaków Dmóchowski, a dla wszystkich wypolerowanych narodów Horacy." Nie złorzecząc więc dawnym mniéj trafnym wyobrażeniom o sztuce, nie przypisując nazwy poetów jedynie takim wieszczom jak Dante, Szekspir lub Tasso, musimy ją przysądzić każdemu z rymotworców kto zasłużył na nią przez wzniosłość pomysłu i piękność wykonania, bez względu, że w jedném i drugiém nasz poeta zapożyczył coś lub mógł zapożyczyć ze starożytnego nie bardzo przypadającego do swojej epoki świata. Mierność i talent dadzą się wyśledzić i przy téj wyrozumiałości na owoczesny stan pojęć. Zresztą, naśladowniczość naszych poetów leżała jedynie w formie, naród w pełni żyjący umysłem i sercem, nie mógł mieć poezji martwéj, erudycyjnéj, ruty nowéj. Będzie na co w ciągu naszego opowiadania ukazać z dumą rodzinną, pochlubić się niejednym prawdziwym, natchnionym poetą, niejednym wiekuistéj chwały godnym utworem, tak w języku polskim jak i łacińskim. Po tych wstępnych uwagach, które czytelnicy raczą nam przebaczyć, przebieżmy dwa wieki Jagiellońskie pod względem poezji, wyliczmy z téj epoki znakomitszych wieszczów i ich utwory. Stanęliśmy w epoce Piastów na pieśni o Albercie wójcie krakowskim i piosnkach pobożnych Łodzia i Witowskiego, resztę owoczesnych utworów pochłonął czas, spalił ogień najezdniczy, pokryła niepamięć. I aż do końca XIV wieku nie wiemy czy pisali Polacy coś z poezji, aż panowanie Władysława Jagiełły i jego zwycięztwo pod Grünwaldem nad Krzyżakami w 1410 r., wywołało poezję do opiewania tych chlubnych przewag. Pieśń polską tego rodzaju pod tytułem: Pieśń o porasce proskiei kthora szię sstała za Krolia Jagiełła Władizława, pochodzącą niewątpliwie z pod współczesnego pióra, a tylko w wieku XVI pod względem pisowni poprawioną, wynalazł hr. Rzyszczewski, a p. Wójcicki przepisał w swojej Historji Literatury (T. I str. 78). Oto wyjątki z téj pieśni. ,,Ale iżeś mię wysadził, ,,Z krwawych je rąk wyrwać trzeba, Potém do króla przyslano, Witold a Maskowski dbali, Król po skończeniu modlitwy Polski lud wziął lewą stronę, Na czele lud co wybrańszy, A gdy poczeto trąb słuchać, ,,Mistrz pruski dał ci powiedzieć: ,,Dla tegoć dwa miecze dawa. ,,Abyś i te miał na pomoc, ,,Wszak poznasz co jest niemiecka moc, ,,A rozdziel się niemi z bratem, ,,A potykać się każ za tém. ,,A jeślić pola niedostawa, Wtem się ich wojsko cofnęło Król przyjął miecz z pokorą, |