Obrazy na stronie
PDF
ePub

wykarmiać w sercu słodkich miłosnych uczuć. W mezkiéj, katolickiej respublice, jaką była Polska, bolesném było nazwanie niewieściucha, naród czuł że wpływ kobiet mógł nas zniewieścić, osłabić i zachwiać, jak to się ziściło w końcowych wiekach bytu Polski. Żałujemy niewiast polskich, że zawód ich był za szczupły, że nie żyły życiem umysłowém, ale ten stan rzeczy był konieczną ofiarą dla dobra kraju. Zresztą, polska owoczesna literatura, wyjąwszy dzieła religijne czystego objawienia, była całkiem nie dla kobiet. Co miały czytać? czy scholastyków to za nudne; czy swary religijne? to za niebezpieczne; czy poetów jak rubaszny Rej z Nagłowic? czy nawet wielkiego Kochanowskiego, gdzie obok pięknych pieśni i psalmów, były takie rzeczy jak np. fraszki: Dobrym towarzyszom gwoli? Zaiste takich rzeczy nie dalibyśmy w ręce kobiet, choćby nas miano posądzić o domowy despotyzm.

Odbiegliśmy od przedmiotu. Zwróćmy teraz oczy na stan oświaty u ludu. Ta nie była na wysokim stopniu, a jednak szlacheccy przodkowie nasi lubo z chłopkiem nienajlepiej się obchodzili, lubo stan miejski mieli w pogardzie, lubo zazdrosni o własne prerogatywy innym klasom niechętnie ich udzielali wszelako troskliwiéj niż my dzisiaj starali się o pewny stopień oświaty ludu. Ani słychać było dziś pospolitego zdania: że oświata ludu jest dlań zgubną, że oświata nad stan jest szkodliwą społeczności. Przy każdéj parafji, w każdém miasteczku, w każdej mieścinie, była szkółka dla ludu, gdzie uczył czasem mistrz z akademji krakowskiej zwany rektorem, czasem sam pleban, czasem kantor kościelny (klecha), czasem starzec jaki na dewocji przy kościele osiadły. Naturalnie, że stan nauk w każdej z tych szkółek zależał od ukształcenia mistrza; czasem zaledwie czytać i pisać uczono, niekiedy jak

np. w Mińsku (1603) wykładano djalektykę, tłumaczono enejdę Wirgiljusza i listy Cycerona. Każda niemal z tych szkółek na dziesięcinie pewnych wsi, na opłacie od plebana, na podzwonném, ofertach kościelnych i dalszych mniej więcej pewnych dochodach oparta, miała swój domek krzepko zbudowany (firmiter constructa) i dobrze pokryty (bene tecta). Tu w lichych a przynajmniej nierozgłośnych mieścinach, brało początki nauk kilku znakomitych mężów, i tak: w Korczynie wychował się Długosz, w Brzezinach Stryjkowski, w Gródku mazowieckim Skarga, w Kłodawie Grzegórz z Samborza, w Przemyślu Orzechowski, w Skalmierzu Rej i t. d. W szkółkach najpospolitszych, dzieci wieśniaków uczyły się czytania, pisma, religji, którą każdy dobrze posiadał i łaciny, którą nietylko ubogi szlachcic i mieszczanin lecz nierzadko i kmiotek mógł się rozmówić. To poświadczają zgodnie wszyscy podróżni Polskę zwiedzający, a Warszewicki taką w tym względzie przytacza anegdotę:

,,Nie mogę zapomnieć co się przytrafiło Janowi Przerębskiemu arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, znakomitemu owych czasów mężowi, który jednak bynajmniéj rodakom swoim nie zwykł pochlebiać. Ten gdy od Zygmunta króla polskiego sprawiał w Wiedniu poselstwo u cesarza Ferdynanda, woźnice jego ogromnym wozem ośmiu końmi zaprzężonym po drzewo za obręb miasta wyjechali, a bądź nie znając lasów, bądź nie chcąc daleko jechać, wpadli do najbliższego od Wiednia gaju, który samemu cesarzowi służył raczej dla przyjemności niż dla użytku. Gdy wóz obciążony drzewem do Wiednia wprowadzili, Ferdynand uniósł się gniewem, posłał po woźniców i sam ich zkąd byli pytał. Jeden z woźniców w kilku łacińskich słowach odpowiedział cesarzowi, że jest u dworu arcybiskupa gnie

źnieńskiego, urodzonego legata (legatus natus) i posła od króla polskiego do J. C. Mości. Te słowa śmiech powszechny wzbudziły, iż w Polsce woźnicy nawet mówią po łacinie, a cesarz wesoło żartując z woźniców, bezkarnie ich z drzewem puścić rozkazał“.

Uczony Józef Łukaszewicz, z którego dzieła (Historja szkół w Koronie i W. Ks. Lit. T. I. 1849 r.) wzięliśmy kilka szczegółów do tego rozdziału, tak przypuszcza liczbę szkółek elementarnych w Polsce:

Miast i miasteczek było w kraju około 900, z których każde miało swoją szkółkę lubo niektóre miały ich po kilka. Liczba szkół .

Wsi parochialnych w Polsce i Litwie około 600. Liczba szkół .

900.

[ocr errors]

600.

Liczba szkół 1500.

20.

Licząc w przecięciu na każdą po uczniów

Wyniesie liczba uczniów 30,000.

Trzydzieści tysięcy ludu wiejskiego uczyło się corocznie w szkółkach elementarnych, nie licząc w to wyższych naukowych zakładów. Dodać należy, że aż do 1496 r. żadne prawo nie zawarło bramy oświaty dla ludu; że jakkolwiek byt jego na gruncie nie był zazdrosnym, mógł się przecie uczyć, wznieść się, zasłynąć; że Wojciech Jastrzębiec prymas, że Kromer, Hozjusz, Dantyszek, Kopernik, byli z ludu, a przecież zasłynęli jako pierwsze gwiazdy w ojczyznie.

Ale od pomienionego roku dola rolnika i w tym względzie poczęła się zachmurzać, bo na zjeździe piotrkowskim postanowiono, że mieszczanin lub kmiotek nie mogą opuszczać gruntu i nabywać ziemskiej własności, że niewolno im choćby najbardziej cnotliwym i uczonym starać się o wyższe dostojności kościelne, że jeden tylko syn kmieci może się udać na naukę lub rzemiosło. Za króla Aleksandra dobito stan kmieci pra

wem 1503 r., że włościanin może uczęszczać do szkoły lub rzemiosła tylko przed upływem dwunastu lat wieku i to za wiedzą dziedzica. Ograniczenie w kapitułach liczby kanoników nieszlachty, dokonało reszty niesprawiedliwości.

W oburzeniu na te zabójcze prawa, Sebastjan Petrycy woła: „Uczyli się przedtém szlachcicy i doma i w postronnych akademjach, kiedy nie godziło się być kanonikiem, jedno doktorowi (teologji). Teraz nie dbają o naukę, iż bez nauki można dostać kanonji. Biskup jeden gdy miał wielkie trudności od kanoników a najwięcej a plebeis, starał się o to u najwyższego biskupa, aby się nie godziło w Polsce uczyć tym, którzy szlachcicami nie są; a iż to było cóś tyraństwu podobnego bronić nauk prostym ludziom, nie mógł tego otrzymać. Jednak dokazał tego, aby nie mieli przystępu do kanonji katedralnych chyba pięć. Ten to uczynił złego, iż zniósł emulację to jest usilność uczenia się między szlachtą a prostemi ludźmi. Szlachta bowiem nie chcąc dać przodku nieszlachcicom, tak się przedtém uczyła, aby górę nad nie miałą, téż nieszlachcicy tak się uczyli, aby mieli miejsce między szlachtą. Druga, źle uczynił iż dla tego znieważone są w Polsce nauki, bo teraz plebejus choć będzie uczony, choćby téż łbem niebo wywracał przecie plebejus jest“.

I został plebejuszem na zawsze, przykuto go do gruntu, gdzie jego byt domowy dzień ode dnia stawał się opłakańszym!

IV. MOWA POTOCZNA I WYŻSZA.

Łacina. Ogłada i piśmienne polszczyzny. języków. Język grecki.

[ocr errors]

Wyższa uprawa obu

Przebiegłszy wypadki wewnętrzne, wykazawszy stan oświaty i zakłady pielęgnujące naukę w Polsce za Jagiellonów, nim przystąpimy do dziejów właściwej literatury, musimy rzec słów kilka o formie w jaką się myśl polska stroiła, o językach polskim i łacińskim będących w powszechnym obiegu.

Widzieliśmy za Piastów, że wszystkie niemal pomniki owoczesnej literatury są łacińskie. Język krajowy był tylko w potoczném użyciu ludu-łaciński był językiem książek, politycznych z Europą stosunków, liturgji, wyższych towarzystw i obrad publicznych. To było naturalnym wypadkiem ducha wieku, symbolem uległości całej katolickiej Europy Rzymowi, którego władza na sumieniach oparta, potężnie działała na politykę owoczesną. Rzym i łacina były w całéj Europie, a Polak z całą Europą w naukowych i politycznych stosunkach zostający, nie tylko za granicą lecz i w domu nie mógł się obejść bez łaciny. Lubo Pol

« PoprzedniaDalej »