Poezye Juliusza Słowackiego: z portretem autora, Tomy 1-2Nakł. Karola Miarki, 1899 |
Z wnętrza książki
Wyniki 1 - 5 z 42
Strona 14
... fali wstawała każdego wieczora , Tajemnicze w powietrzu rozlewając chłody . Potem jesienią , dzieci wyobraźnia chora , Wypalona , igrała z żółtym liściem lasów , Smutna , jak w starcach pamięć przeminionych czasów . Serce każdego równą ...
... fali wstawała każdego wieczora , Tajemnicze w powietrzu rozlewając chłody . Potem jesienią , dzieci wyobraźnia chora , Wypalona , igrała z żółtym liściem lasów , Smutna , jak w starcach pamięć przeminionych czasów . Serce każdego równą ...
Strona 48
... fali , Kraj nasz czarowny i mieszkańce kraju , Spłyniemy w stepy ! coraz dalej ! dalej ! Zeby już nigdy nie napotkać ludzi . Ach ! pomyśl ! pomyśl nad szczęścia obrazem , Powiedz mi słowo ? ... sen twój nie daleki ... Ty milczysz ...
... fali , Kraj nasz czarowny i mieszkańce kraju , Spłyniemy w stepy ! coraz dalej ! dalej ! Zeby już nigdy nie napotkać ludzi . Ach ! pomyśl ! pomyśl nad szczęścia obrazem , Powiedz mi słowo ? ... sen twój nie daleki ... Ty milczysz ...
Strona 59
... fali Ukołysały umysł jeszcze młody ; I rzucił ślubny pierścionek do wody , Poślubił morze i jak Tas się żali . Lecz w jednę stronę zbiegł się tłum balowy ; Dziwna tam maska ! dziwne jej ubiory ! Kaszmirska szata w cudne szyta wzory , Od ...
... fali Ukołysały umysł jeszcze młody ; I rzucił ślubny pierścionek do wody , Poślubił morze i jak Tas się żali . Lecz w jednę stronę zbiegł się tłum balowy ; Dziwna tam maska ! dziwne jej ubiory ! Kaszmirska szata w cudne szyta wzory , Od ...
Strona 70
... cicho , pusto , i tylko z obłoku Księżyc posępne czoło rozpromienia . Gdy człowiek w stepy od ludzi ucieka , Myśl własna wtenczas jest wrogiem człowieka . Serce , jak muszla wyrzucona z fali , Pełna ślimakiem 70 Poematy .
... cicho , pusto , i tylko z obłoku Księżyc posępne czoło rozpromienia . Gdy człowiek w stepy od ludzi ucieka , Myśl własna wtenczas jest wrogiem człowieka . Serce , jak muszla wyrzucona z fali , Pełna ślimakiem 70 Poematy .
Strona 71
z portretem autora Juliusz Słowacki. Serce , jak muszla wyrzucona z fali , Pełna ślimakiem , życie zamknie w sobie ; Cicha , lecz kiedy słońce ją wypali , Słuchaj ! usłyszysz gwar w kamiennym grobie , Rzekłbyś , że wspomnień napełniona ...
z portretem autora Juliusz Słowacki. Serce , jak muszla wyrzucona z fali , Pełna ślimakiem , życie zamknie w sobie ; Cicha , lecz kiedy słońce ją wypali , Słuchaj ! usłyszysz gwar w kamiennym grobie , Rzekłbyś , że wspomnień napełniona ...
Kluczowe wyrazy i wyrażenia
Aldona anioł Astrolog Basza Beniowski będę blada blady blask Boga Botwel Boże Bóg cały choć chodź cicho ciebie ciemną cię cóż czajek czajki czarę człowieka czoła czoło Dowmunt Duglas duszy dzieci dzisiaj dziś fali grobie Hejdenrich Henryk Hetman jestem Jeśli koń korsarz kozak krew królowej królowo krwi krwią ksiądz księżyc kwiat kwiaty Lambro lampa lica Lindsay liść luby ludzi Lutuwer łzy Marya Maryo matko miał miecz mię Mindowe mną Morton morze mój myśl myśli nią Nick niebo Niech niechaj niegdyś nieraz Nimfa oczy Panie Patrz patrzał pazia Paziu Paź piastr piersi pieśń Potem Precz Rizzio Rogneda róże rycerz rzekł sali SCENA serca serce słońce słowa Słowacki Słuchaj słychać smutny szaty sztylet śmiech śmierci śmierć teraz tobą tobie Trojnat turban twarz twój wezgłowie wiatr widzę Widziałem wiecznie wiem wtenczas zamku zbrodni zbroja złotem znów żagiel życia
Popularne fragmenty
Strona 12 - Tam zimą lecą z lodów potoki rozkute, I z szumem w kręte ulic wpadają załomy. Tam stoi góra, Bony ochrzczona imieniem, Większa nad inne — miastu panująca cieniem; Stary — posępny zamek, który czołem trzyma. Różne przybiera kształty — chmur łamany wirem: I w dzień strzelnic błękitnych spogląda oczyma, A w nocy jak korona kryta żalu kirem, Często szczerby wiekowe przesuwa powoli, Na srebrzystej księżyca wschodzącego twarzy.
Strona 182 - Gdy oczy przeszły od stóp do warkoczy, To zakochały się w niej moje oczy! A za tym zmysłem co kochać przymusza, Poszło i serce, a za sercem dusza. I tak się zaczął prędko romans klecić, Że chciałem do niej przez kaskadę lecić; Bo się lękałem, że, jak widmo blade, Nim dusza ze snu obudzona krzyknie, Upadnie w przepaść, w tęczę iw kaskadę, I roztopi się i zgaśnie — i zniknie! I byłem, jak ci, co się we śnie boją, Bo jużem kochał, bo już była moją! — I tak raz...
Strona 97 - Wydaje się krwią i płomieniem krzywym, A gdzieś daleko grzmi burzanów morze, Mogiły głosem wołają straszliwym. Szarańcza tęcze kirowe rozwinie. Girlanda mogił gdzieś idzie i ginie...
Strona 177 - Wallenrodzie, jest krzykiem ostatnim i przeraźliwym Pariziny, a jednak pewny jestem, że autor zbliżenia obrazów nigdy nie dostrzegł i takie przystosowania, również jak błędy przez drukarzów popełniane prędzej w oko czytelnika, niż w oko autora wpadać mogą.
Strona 96 - Boże! kto Ciebie nie czuł w Ukrainy Błękitnych polach, gdzie tak smutno duszy, Kiedy przeleci przez wszystkie równiny — Z hymnem wiatrzanym, gdy skrzydłami ruszy Proch zakrwawionej przez Tatarów gliny, W popiołach złote słońce zawieruszy, Zamgli, sczerwieni iw niebie zatrzyma Jak czarną tarczę z krwawymi oczyma; Kto Cię nie widział nigdy, wielki Boże!
Strona 191 - I o czym cichym pomówić ze światem, Z każdym słowikiem, z listeczkiem iz kwiatem. Jest chwila, kiedy ze srebrzystą tęczą Wychodzi blady pierścionek Dyjanny: Wszystkie się wtenczas słowiki rozjęczą I wszystkie liście na drzewach zabrzęczą, I wszystkie źródła jęk wydają szklanny; O takiej chwili, ach, dwa serca płaczą, Jeśli coś mają przebaczyć — przebaczą; Jeżeli o czym zapomnieć — zapomną.
Strona 131 - Lambro jest to człowiek będący obrazem naszego wieku, bezskutecznych jego usiłowań, jest to wcielone szyderstwo losu, a życie jego jest podobne do życia wielu teraz mrących ludzi, o których przyjaciele piszą, czym być mogli, o których nieznajomi mówią, że nie byli niczym.
Strona 35 - Ktoś to powiedział, że gdyby się słowa Mogły stać nagle indywiduami, Gdyby ojczyzną był język i mowa, Posąg by mój stał, stworzony głoskami, Z napisem: „Patri patriae".
Strona 186 - VIII Pójdziemy razem na śniegu korony! Pójdziemy razem nad sosnowe bory, Pójdziemy razem, gdzie trzód jęczą dzwony! Gdzie się w tęczowe ubiera kolory Jungfrau i słońce złote ma pod sobą; Gdzie we mgle jeleń przelatuje skory; Gdzie orły skrzydeł rozwianych żałobą Rzucają cienie na lecące chmury; 0 moja luba!
Strona 89 - I gdyby stary ów Jan Czarnoleski Z mogiły powstał, toby ją zrozumiał Myśląc, że jakiś poemat niebieski, Który mu w grobie nad lipami szumiał, Słyszy, ubrany w dawny rym królewski, Mową, którą sam przed wiekami umiał.